Jeśli ktoś zwróciłby uwagę na obecność Lorelei w czasie ferii, z pewnością stwierdziłby, iż takowej osoby nie widział. I nieomylnie zresztą, ponieważ panna Coleridge nie pojawiła się w swoim pokoju, odebrała tylko klucz, dla świętego spokoju. Żeby Mary Abney nie wszczęła alarmu. Lorelei Lacey Elise miała bowiem inne plany na ferie, niż wszyscy uczniowie, którzy się na owe wybrali. Podczas podróży wyglądała przez okno, obserwując widoki i absolutnie ignorując wszelakie odgłosy, świadczące o tym, że ktoś czegoś od niej chce. Po krótkiej chwili olewania przez Ślizgonkę irytował się i odchodził. I bardzo dobrze. Czarnowłosa cały czas trzymała ręce na swojej torbie (rzecz jasna czarnej), uważnie jej pilnując. Oczywiście dla postronnego obserwatora wyglądało to niewinnie, trzymała po prostu dłonie na swojej własności. I wyglądała przez okienko, jak zwykle rozsiewając wokół siebie 'swoją' atmosferę. Zapach tajemnicy i pogardy. Nie bez powodu. Torba była ciężka, bo były tam tomiszcza. Księgi o ważnej tematyce. Przemycone z hogwarckiej biblioteki i... kilku innych, ważnych i mniej ważnych miejsc. Dodatkowo pergamin, pióro i kałamarz. Również potrzebne. Po odebraniu małego kluczyka szybko zlała się z tłumem, po czym, ze swoim kuferm i ważną, czarną torbą, udała się w góry. Nie zerknęła nawet na numer pokoju, miała zamiar dotrzeć tam później, o ile w ogóle. Teraz liczyło się znalezienie jaskini. Ha, tak, dokładnie, Lacey Elise postanowiła zabawić się w tryb życia dawnych przodków. Męcząca podróż wreszcie przyniosła skutki. W samą porę, bo powoli zaczynało się ściemniać, a góry raczej nie były zbyt dobrym miejscem na nocne wędrówki. A szczególnie w miejscach, w których nie było oznaczonej trasy. Uważnie zapisywała charakterystyczne, strategiczne punkty, aby później trafić do drewnianego domu i mieć jak wrócić do jaskini. Jako tako nakreśliła też prowizoryczną mapkę. Zawsze może się przydać. Niekoniecznie jej. - Lumos - mruknęła cicho, orientując się, że mogła użyć zaklęcia niewerbalnego. Z uniesioną do góry różdżką weszła ostrożnie do dziwnego tunelu. Śledząc uważnie każdy cal podłoża jaskini oraz jej nieregularne, upstrzone kolcami ściany, doszła do wniosku, że jest to miejsce wolne od jakiejkolwiek zwierzyny. Dobrze. Kilka zaklęć, trochę magii i będzie idealnie. Zaczęła od razu. Na środku niewielkiej komnaty ułożyła chrust. Kilka patyków, które znalazła po drodze i powieliła Geminio. Niewerbalne incendio rozjaśniło ciemności i zajęło gałęzie ogniem. Było cieplej, choć Lorelei wcale tego nie potrzebowała. Rozejrzała się, szukając jakiegoś miejsca, które mogłaby wyłożyć miękkimi matami, tworząc łóżko. Nie nastawiała się na wielkie wygody, nawet ich nie potrzebowała. Znalazła dwa miejsca, w których skały pozwoliły na udawanie, że są wygodnymi posłaniami. Musiała co prawda odłupać ostre kawałki i wygładzić je, ale kilka zaklęć wystarczyło. Była wszak bardzo dobra w zaklęciach. Po około trzydziestu minutach miała tu całkiem przyjazne... pomieszczenie, które rozmiarami spokojnie odpowiadało jej wymaganiom. Pojawiła się "kanapa", zrobiona z jednej ze skalnych półek, która służyła również za łóżko. Na drugiej postawiła kufer, do którego klucz miała w niedostępnym miejscu. Naprawdę niedostępnym. Ale przy sobie. W pojemniku spoczywały wszystkie jej rzeczy. Potarła ręce o siebie i pozwoliła sobie na uśmiech. Wyciągnęła pergamin i zaczęła pisać list. Zajęło jej to sporo czasu, ale ostatecznie podpisała się inicjałami, po czym włożyła pismo do koperty i zapieczętowała. Zamaszystym pismem oznaczyła, że list jest do Chiary Any Morello i sprawnym zaklęciem obłożyła pieczęć zabezpieczeniem. Nie było co prawda zbyt dobre, bo nie znała się na tego typu operacjach, ale powinno wystarczyć. Schowała list do kuferka i położyła się spać. Nazajutrz upewniła się, że wszystko jest w najlepszym porządku, pobieżnie sprawdziła okolicę i wyruszyła z powrotem na dół, aby wysłać swój list. I zajrzeć do pokoju, tak dla pozorów. Planowała wspomnieć współlokatorom w liście, że powinni udawać, iż rzeczywiście z nimi mieszka. Już by się z nimi policzyła, gdyby było inaczej. |