Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Pokój Czterech Pór Roku

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 14 z 19 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15 ... 19  Next
AutorWiadomość


Audrey Delilah Primrose
Audrey Delilah Primrose

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Metamorfomagia, teleportacja
Galeony : 1004
  Liczba postów : 1900
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 QzgSDG8




Gracz




1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty


Pisanie1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty Pokój Czterech Pór Roku  1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty26.06.11 20:05;

First topic message reminder :




Jest to jedno z wyjątkowych pomieszczeń Hogwartu. Jeśli przyjdziesz tu zimą, możesz mieć... lato! Jego wyjątkowość polega na tym, że - używając odpowiedniego zaklęcia - można zmienić porę roku. Na ścianie, naprzeciw wejścia, wypisane są cztery czary, każdy dotyczący innej pory roku.

Ver factus - wiosna
Aestate Fieri - lato
Autumno Fieri - jesień
Hieme Fieri – zima


Rzucone odpowiednio zaklęcie zmienią pogodę na charakterystyczną dla danej pory roku. Zimą może spaść śnieg, jesienią drzewa zgubią liście, wiosną zrobi się cieplej i zaczną kwitnąć kwiaty, a latem będzie upał. Oczywiście można też trafić na burze, zamiecie, deszcze, gradobicia... Wszystko zależy od szczęścia! Warto jednak spróbować, jeśli z utęsknieniem czeka się na ulubioną ćwiartkę roku.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Aconite 'Haze' Larch
Aconite 'Haze' Larch

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 165
C. szczególne : Bardzo oszczędna mimika, tatuaże, dość płynne ruchy - zarażona gracją od tańca
Galeony : 702
  Liczba postów : 380
https://www.czarodzieje.org/t17733-aconite-haze-larch#498956
https://www.czarodzieje.org/t17763-mala-poppy-larch#500082
https://www.czarodzieje.org/t17734-aconite-haze-larch
https://www.czarodzieje.org/t18397-aconite-haze-larch-dziennik
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 QzgSDG8




Gracz




1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty


Pisanie1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty Re: Pokój Czterech Pór Roku  1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty20.12.19 0:49;

Wodziła za nim czujnym wzrokiem, zastanawiając się czemu nie domyśliła się wcześniej, że Matt lubi (woli?) facetów. Gdzie ten słynny gejradar? A może coś z nią jest nie tak i jest pozbawiona własnych sensorów? Właściwie, to miałoby sens, bo kompletnie nie wie, które dziewczyny powinna podrywać i jest pewna, że nieraz próbowała swoich szans u jakiejś hetero. Gejów też nigdy nie potrafiła rozpoznać, jeśli nie byli zbyt... delikatni. A przecież bywa też tak, że jakiś hetero wydaje się bardziej zniewieściały metroseksualny od niejednego geja. O ile prościej by było jakby każdy miał to wypisane na czole. Matt nie miał. Przynajmniej nie według niej. Może i był trochę za... miły i wesoły, ale to chyba nie czyni z niego geja.
Uniosła brew, słysząc, że mają wybrać grę "razem". Czy to już równouprawnienie? Właściwie to nie zależało jej na żadnej konkretnej grze, ale wolała gry z takimi drobnymi urozmaiceniami w postaci negatywnych efektów, choć często się przez nie irytowała. Irytacja to też jakaś emocja, a nic tak nie zabija zabawy, jak rozgrywka bez jakichkolwiek emocji, prawda?
- Całe mnóstwo - odpowiedziała z lekkim uśmiechem, nie zamierzając zdradzać żadnego ze swoich planów, nie chcąc go wystraszyć. Wyzwania były dla niej idealną rozrywką - o wiele gorzej radziła sobie z zadaniami polegającymi na szczerości i odpowiadaniu na jakieś prywatne pytania. Połączenie odwagi, wybuchowości i nieprzejmowania się swoją reputacją tworzyło z niej idealną osobę do wypełnienia każdego, nawet najdziwniejszego wyzwania, o ile nie psuła przy tym żadnej z ważnych dla siebie relacji. - Możemy przygotować wspólny spis kar dla przegranego i z niego wylosować zadanie - zaproponowała, wyczuwając, że właśnie znalazła partnera w zbrodni i warto przygotować sobie coś, co będą mogli wykorzystywać podczas kolejnych zakładów.
Wstała, umożliwiając sobie już porządne rozprostowanie się i mimo gorąca wciągnęła na siebie sweter, by za chwilę rzucić "Hieme Fieri". Kiwnęła zadowolona głową, drżąc lekko od zimna i spojrzała na śnieg, powoli przyprószający Matta, silnie kontrastujący swoją bielą na tle jego ciemnych włosów.
- W domu - odpowiedziała krótko, zapominając, że wypada zapytać się o to samo chłopaka, ale miała dziwne przeczucie, że ten i tak podzieli się z nią tą informacją, więc nie czuła potrzeby wypowiadania pytania. Otwierała już usta, by skomentować, że tęskni za siostrami i w końcu będzie miała okazje naprawdę się rozluźnić, jak potrafiła tylko i wyłącznie w domu rodzinnym, jednak zmieniła szybko zdanie, uznając, że nie powinna się tak przed nim otwierać. Brat Carmel czy nie; miły cz nie; to jednak okres nieufnej kwarantanny i tak go obejmuje.
- Idziesz na obiad? - spytała, podnosząc opakowanie gargulków, by złapać je pod pachę, od razu kierując się w stronę wyjścia, uznając, że to pytanie było wystarczającym zaproszeniem do dołączenia. Matt zresztą załapał o co jej chodzi, a może nie miał zamiaru zostawać sam w mroźnej sali, bo sam zaraz wstał i u jej boku opuścił pokój.

/zt x2
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 QzgSDG8




Gracz




1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty


Pisanie1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty Re: Pokój Czterech Pór Roku  1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty22.01.20 21:31;

Święta i nowy rok minęły jej spokojnie, pomijając niezręczną w jej odczuciu kolację z przyszłym teściami. Starała się jak najmniej przesiadywać w domu, skupić się na pomocy w rodzinnym sklepie, aby przed końcem półrocza móc, jak najwięcej czasu poświęcić na naukę oraz ewentualną poprawę ocen, patrole. Był to też sposób na samotność, bo do pochłoniętej książkami prefekt niewielu miało odwagę zagadać. Wciąż miała w głowie mętlik ostatnimi wydarzeniami — co miało negatywny wpływ na jej koncentrację i pracę. Zamiast pisać, gapiła się w pergamin i analizowała, doszukiwała się powodów i tysiąca możliwych scenariuszy, które mogły ją w życiu zaskoczyć w najbliższych dniach. Znów sięgała po alkohol częściej, niż powinna, nie wspominając już o kawie. Po tym, jak Sharker ją na tym złapał — unikała jednak popijania w szkole, wybierając się wieczorami i popołudniami na długie spacery w okolice zamku lub do leżącej nieopodal wioski. Środowe popołudnie wolne było od zajęć, a ona wyjątkowo szybko uwinęła się z biblioteką, śpiesząc się na jedne z korepetycji, które miała z młodszymi uczniami. W drodze do odpowiedniej sali na czwartym piętrze dostała patronusa, który przepraszał i tłumaczył nieobecność chorobom dziewczyny. Uwielbiała, jak ktoś tak robił piętnaście minut przed spotkaniem. Z pewnością nie opanowała nut lub miała ciekawsze zajęcia ze swoją dziewczyną. Cóż, życie. Westchnęła cicho, wyjmując różdżkę i odsyłając żmijo-ptaka z odpowiedzią, aby następnie mocniej złapać futerał ze skrzypcami. W sumie to i lepiej, bo nie miała ochoty na słuchanie przez godzinę fałszu na pięknych balladach czy utworach klasycznych. Przeciągnęła się z mruknięciem, ruszając przed siebie, układając w głowie nowy plan — gdy jej spojrzenie napotkało znajomą twarz w towarzystwie kolegów. Mimowolnie przestała oddychać, a wydarzenia z ich ostatniego spotkania na szkolnym dziedzińcu przemknęły jej przed oczyma. I naprawdę, miała się odwrócić i pójść w drugą stronę, kiedy coś ją wewnętrznie tchnęło, sprawiając, że pomalowane czerwonym lakierem paznokcie wbiły się w rączkę pokrowca od trzymanego przez nią instrumentu. Nie mogła tego tak zostawić, nawet nie dał jej dojść do słowa, tylko uciekł, złodziej jeden! Zmarszczyła brwi, ruszając w jego stronę dość żwawo i z niewinnym uśmiechem. Bezceremonialnie stuknęła go palcami wolnej dłoni w ramię, lustrując jego twarz wzrokiem, gdy tylko się do niej odwrócił. Tym razem nie ucieknie.
- Jerremy. Cudownie, że Cię widzę. Właśnie o Tobie myślałam! Chodź, pomożesz mi w pewnej sprawie. - oznajmiła z delikatnym wzruszeniem ramion, przekręcając głowę w bok i posyłając mu zaczepny uśmiech z delikatnym błyskiem w oczach, złapała dłonią za jego nadgarstek. Zadarła nieco głowę, patrząc na jego kolegów. - Pożyczę go.
Lubiła konkrety. I lubiła mieć kontrolę. Nic więc dziwnego, że pociągnęła go za sobą w stronę jednej z sal, które w zamku najbardziej lubiła. I nie, nie powiedziała słowa biednemu gryfonowi, uznając, że tak będzie mogła dłużej korzystać z efektu zaskoczenia, dzięki któremu go porwała. Gdy weszli do sali, zamknęła za nimi drzwi za pomocą wyjętej różdżki i prostego zaklęcia niewerbalnego. Odstawiła torbę i futerał obok siebie, krzyżując ręce pod biustem, wlepiając w niego spojrzenie. Było jej lżej, swobodniej bez zbędnego ciężaru. Drobny rudzielec na chwilę zacisnął usta, aby zaraz przerwać ciszę. Odszukała jego spojrzenie.
- Jaką lubisz porę roku?
Zapytała w końcu cicho, opierając się plecami o drzwi, żeby przypadkiem nie uciekł, aż ona poskłada sobie w głowie myśli i to, co właściwie chciała mu powiedzieć. Nie wspominając już o pakunku, tkwiącym od kilku dni w torbie. Może dziś się przełamie? Jak właściwie miała zacząć?
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 QzgSDG8




Gracz




1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty


Pisanie1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty Re: Pokój Czterech Pór Roku  1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty22.01.20 22:01;

Dyskutował z Brunem na temat ostatniej widocznej zmiany w Morgan i podjadał w międzyczasie słone orzeszki. Nie dzielił się nimi, nie był w stanie wysilić się na taką szczodrość i gdy Bruno chciał mu je capnąć, to jedynie szczerzył się niewinnie i zabierał dłoń z paczuszką. Dzielenie się jedzeniem? Nic z tych rzeczy! Właśnie wtedy został zaskoczony obecnością Nessy, której z początku nie zauważył. Odwrócił głowę przez ramię i na jej widok uniósł brwi, a po chwili jego usta rozciągnęły się w uśmiechu.
- Jasne, szefowo. Zgadamy się później, ziomuś. - przybił mu żółwika i jednak okazał serce, gdy oddał mu paczuszkę z resztą orzeszków. Powinien poczuć trwogę i niepokój, gdy go gdzieś zabierała? Jeśli tak, to najwyraźniej coś szwankowało w jego instynkcie samozachowawczym, bo zamiast zmartwienia po prostu się mimowolnie uśmiechnął na widok jej rudych włosów. Ciągnęła go za nadgarstek i żałował, że prowadziła go do najbliższej klasy, bo wolałby przedłużyć ten moment o jakieś maleńkie, drobne pół wieczności. Czuł się znacznie lepiej niż podczas ich ostatniego spotkania, więc przynajmniej nie męczył atmosfery między nimi swoim przygnębieniem. - Jeśli coś przeskrobałem to domagam się prawnie mi przysługującego pięciominutowego czasu na wymyślenie usprawiedliwienia. - zagaił, by dać jej znać, że absolutnie nie potraktował jej stanowczości jako potencjalnego problemu. Chciał nawet przejąć od niej niesiony futerał, jednak uznał, że wówczas sprowokuje ją do zabrania ręki z jego nadgarstka, a na to poświęcenie nie był jeszcze gotowy. Poza tym wchodzili już do klasy, a gdy zamknęła ją zaklęciem to uśmiechnął się szerzej. Wszedł wgłąb i rozprostował nad głową ręce, przeciągając się leniwie, jakby dopiero co się obudził. Coś strzyknęło w jego stawach, a gdyby Morgan to usłyszała to z pewnością zagoniłaby go do ćwiczeń.
- Wyczuwam w tym pytaniu podstęp. - roześmiał się, krzyżując dłonie na swoim karku, a w jego oczach przeskakiwały spokojne błyski. Jeszcze nosił w sobie powikłania tego zimowego przygnębienia, ale i tak było lepiej. - Postawa zamknięta, mina zacięta i mam uwierzyć, że to niewinne pytanie nie jest jakąś pułapką? - uniósł brwi i nie potrafił wyjść z podziwu jak dobrze mu szło uśmiechanie się przy niej, mimo że powinien poddać się tym nieprzyjemnym dźgnięciom w okolicach żeber na myśl, że przecież Nessa jest niejako zakazana i nie powinien się tak cieszyć, że go zabrała.
- Lubię lato, ale lepiej go nie przywołuj, bo będę musiał rozebrać. - przestrzegł, nie mogąc się powstrzymać przed tego typu komentarzem, który sam cisnął się na usta.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 QzgSDG8




Gracz




1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty


Pisanie1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty Re: Pokój Czterech Pór Roku  1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty22.01.20 22:36;

Im dłużej trzymała jego nadgarstek, czując ciepło bijące od jego skóry i uderzające o jej lodowate, długie palce, tym mocniej zastanawiała się, czy dobrze zrobiła. Może powinna była iść jego przykładem i zapomnieć o tym wydarzeniu, skupiając się na codzienności? Nie, nie mogła. Nikt przecież jej tak bezkarnie nie będzie zaskakiwał. Nie byłaby sobą, gdyby nie ustabilizowała obrazu Jerry’ego w swojej głowie. I może nie powinna mu tak egoistycznie przeszkadzać w spotkaniu z kolegami? Z drugiej jednak strony, nie skłamała. Ucieszyła się na jego widok, zwłaszcza że się uśmiechał i nie było w nim śladu przygnębienia, które tak dokładnie zapamiętała. I to było okropne, rujnowało w niej wszystko, wzbudzając wyrzuty sumienia, bo go naprawdę polubiła. Zacisnęła usta, przymykając oczy i łapiąc oddech. Dźwięk jego głosu dobiegł do jej uszu, chociaż nie odpowiedziała od razu. Odwróciła głowę, patrząc na niego przez ramię.
- Miałeś wystarczająco dużo czasu na wymówki.
Odparła krótko, unosząc na chwilę brew i zaraz prostując głowę, aby czasem nie wpaść na ścianę. Skręcili za róg, a gdy dostrzegła znajome drzwi, pozostało się tylko modlić, aby sala była pusta. Chociaż w tym kręgu była szczęściarą, bo po przekroczeniu jej progu uderzyła w nią błoga cisza. Odcięcie od korytarza dopełniło zamknięcie drzwi za pomocą zaklęcia, przez co na twarzy towarzyszącego jej studenta przemknął uśmiech. Przynajmniej nie myślał, że miała ochotę go zabić lub zmienić w żabę, bo od wpadki z Cassiusem to często ją o takie zagrania podejrzewali. Obserwowała go, przywierając plecami do drewna, zaciskając palce na przedramionach. Strzyknięcie nie umknęło jej uwadze, jednak nie wspomniała o tym głośno.
- Dlaczego? - zapytała, nawiązując do wzmianki o podstępie, a potem sama przesunęła spojrzeniem po niepozornym pomieszczeniu, które tak lubiła. Przywołanie wymarzonej pory roku oraz dobrego krajobrazu sprawiało, że była tu częstym gościem, ginąc na całe godziny, niekiedy noce. Nie rozumiała braku popularności miejscówki, ale nie zamierzała też specjalnie jej reklamować. Wyprostowała głowę, patrząc mu w oczy. Błyszczały, chociaż nie tak mocno, jak wcześniej. Wyglądał dobrze, nie był zmęczony i przynajmniej była pewna, że nie jest mu zimno. Parsknęła na jego ostrzeżenie, kręcąc głową. Uniosła dłonie w obronnym geście, wzdychając ciężko.
- Masz mnie. Chciałam, tylko żebyś się dla mnie rozebrał. - powiedział z powagą, być może nutą udawanej nieśmiałości. Machnęła różdżką, wypowiadając szeptem odpowiednią inkantację i sprawiając, że dookoła rozpoczęła się magia. Zrobiło się ciepło, chociaż nie upalenie. Drzewa pokryły kwitnące kwiaty, a zielona trawa sięgała niemal kostek, również pokryta kolorowym kwieciem. Ładnie pachniało, śliwkami lub wiśnią — nie był pewna. Gdzieś w dole płynął mały strumyk, współgrając szumem z kołyszącymi się na ciepłym wietrze liśćmi Lubiła wiosnę. Odbiła się od drzwi, robiąc krok w jego stronę z błyskiem w oczach. - Ale skoro to już wiemy, to co Ty na to? Miejmy jeszcze jeden sekret.
Kolejny krok, a ona rozpięła marynarkę od mundurka i rzuciła ją niedbale na ziemię, zostając w białej koszuli, którą miała wciągniętą w spódniczkę w kratę mieniącą się barwami domu. Perłowe guziki ginęły pod krawatem, ale blade nogi od kolana w dół zakrywały zakolanówki. Kolejny krok, a rudzielec niesfornie odpiął górny guzik koszuli, patrząc mu w oczy. Była ruda, wredna, nie powinien jej ufać. Wyciągnęła dłoń w jego stronę, niby to chcąc go złapać za ubranie i przyciągnąć do siebie, jednak ostatecznie prychnęła i spojrzała mu w oczy, pstrykając jego ucha.
- Możesz mi powiedzieć, dlaczego jesteś takim okropnym złodziejem i jeszcze obwiniasz biedną jemiołę za przywłaszczenie sobie moich ust? Nie wspominając o tym, że nawet nie dałeś mi dojść do słowa. Nie powinieneś mnie tak całować.
Cofnęła rękę, wzdychając ciężko i marszcząc na chwilę brwi. Była uparta, zawsze otrzymywała odpowiedzi, których szukała. Znów skrzyżowała ręce na wysokości piersi, milknąć, aby mógł dojść do słowa. Nie chodzi o to, że źle całował, ale zdecydowanie tak, jak nie powinien.
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 QzgSDG8




Gracz




1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty


Pisanie1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty Re: Pokój Czterech Pór Roku  1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty22.01.20 23:21;

- Miałem? - zapytał retorycznie, bowiem tej miesięcznej rozłąki nie potraktował jako czasu na usprawiedliwianie się czy szukanie wymówek, a raczej na odzyskiwanie równowagi psychicznej, godzenie się z Emily i rozpamiętywania rozmowy z dwudziestego trzeciego grudnia. Tak na dobrą sprawę nie wpadł na to, by jednak wyjaśnić Nessie cokolwiek ze swojego tamtejszego zachowania. Nie wiedział, że na to... czekała?
- Nie wkręcaj mnie. - zbiła go całkowicie z pantałyku odpowiadając w tak bezpośredni sposób i to z taką powagą! Ale aż zwątpił, bowiem nie wydawała się żartować i od razu zrobiło mu się gorąco na samą myśl, że mogłaby chcieć z nim flirtować w tak pikantny sposób. Rozplótł ręce z karku i opuścił je swobodnie wzdłuż ciała, nie potrafiąc oderwać od niej wzroku. Ledwie zauważył zmianę otoczenia, będąc zbyt zaaferowanym próbą wybadania czy ona go wkręca, próbuje dać mu pstryczka w nos czy może faktycznie daje mu zielone światło?
- Ness, słuchaj... - zdębiał, gdy zdjęła marynarkę. - Ja się daję łatwo sprowokować i potem trudno mnie zatrzymać. - nie patrzył w karmelową toń, a na jej kształtną sylwetkę, która się do niego zbliżała i za chwilę będzie na wyciągnięcie ręki. - I nie mówię tu tylko o nerwach... - ostrzegał, bowiem zrobiła do niego te kilka kroków, a jego wzrok już powędrował to na jej talię, to na jej usta. Wybałuszył oczy, gdy odpięła jeden guzik. Umarł i jest w niebie? A może Bruno dosypał mu coś do orzeszków i się naćpał, a to się wcale nie dzieje? Nie znał jej na tyle, by wywęszyć w tym jakąkolwiek nauczkę - po prostu pochłaniał ją wzrokiem, bowiem łatwo było go skusić. Zgniótł podeszwami trawę rosnącą między nimi, kiedy nieświadomie ruszył te pół kroku w jej stronę i właśnie wtedy go wyrwała z tych marzeń na jawie. Potrząsnął głową i nawet się trochę oburzył lecz szybko przeszła do sedna sprawy i zrozumiał, że go teraz tylko podrażniła w ramach świetnie wymyślonej zemsty. Na jego twarzy namalował się wyraźny smutek, gdy wygiął kąciki ust w dół na myśl, że jednak nie może się na nią skusić. Miał nadzieję, że dopadną ją chociaż najmniejsze wyrzuty sumienia za to nieczyste zagranie. Co z tego, że miała do tego prawo. Narobiła mu apetytu i co on miał teraz z nim zrobić?
- Złodziejem tak, ale okropnym? - zrobił zbolałą minę przypominającą niesłusznie zbitego psa. - A jeśli przeproszę jemiołę za to brutalne oskarżenie to będę mógł zatrzeć tamto nieprawdopodobnie naganne wrażenie? I zapewniam, zostanę i dam ci dojść do słowa. Może nie od razu, ale ogólnie... - gładko przeszedł ze smutnej miny do szerokiego uśmiechu. Aż mu się oczy cieszyły z nadziei, że może uda się naprawić tamtą chwilę i nałożyć na grudniowe wspomnienie znacznie lepsze i bardziej treściwe.
- A to jak można cię całować? - zapytał bez pomyślunku, sięgając wzrokiem do jej ust, skoro była o nich mowa. Nessa jest zakazana, powinien się zdystansować i wyeliminować flirt, ale po prostu nie mógł się na to zdobyć. Stała za blisko, a więc nie myślał racjonalnie i badał grunt. - Pytam, by wiedzieć na przyszłość. - wypiął dumnie pierś i szczerzył się, zaglądając ponownie do jej karmelowych tęczówek. Jeśli miał jej dać jej spokój to musiała mu to dobitnie przekazać. Zbyt łatwo dawał się prowokować, by potem ktokolwiek mógł od niego oczekiwać rozsądnych decyzji.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 QzgSDG8




Gracz




1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty


Pisanie1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty Re: Pokój Czterech Pór Roku  1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty27.01.20 1:35;

Wywróciła teatralnie oczyma, na chwilę je przy tym zamykając, czego gryfon nie mógł zobaczyć. No tak, by tylko ona miała tak zniszczoną psychikę i dziwny mózg, że analizowała wszystko, szukając logicznych rozwiązań i argumentów. Jednocześnie nie miała pojęcia, przez co chłopak przechodził i jak intensywny psychicznie był dla niego ostatni miesiąc. Poczuła jednak ulgę, gdy na korytarzu dostrzegła, że wrócił jego stary blask. Ta aura pełna iskierek, świąt i śmiechu. Może dlatego nie mogła się wściekać, bo po całej sytuacji na dziedzińcu, nie mogła przestać zastanawiać się, co zrobiła nie tak, że posmutniał, a do tego potem ot, tak ukradł jej buziaka i sobie poszedł. Zapomniała o radości z prostych gestów, którą wcześniej tak kochała.
Zamknięcie drzwi sprawiło, że odcięli się od reszty zamku. Zamknięte zaklęciem skutecznie blokowały wejście przypadkowo wałęsającym się tu uczniom, chociaż i tak to wspaniałe miejsce nie cieszyło się popularnością. Zerknęła na skrzypce, na wysokie mury, aż w końcu utkwiła w nim spojrzenie. Nieco zagubione, zagubione, zdystansowane. Przez to wszystko jednak przebijała się ciekawość, jakaś wrodzona chęć poznania wszystkich szczegółów. Nie znał jej. Nikt praktycznie nie wiedział, o tej głęboko skrytej stronie Lanceleyówny. Pełnej pasji, dominacji, kokieterii. Musiała uśpić ją dawno temu, chociaż kiedyś naprawdę była dobra w tego typu zagraniach. Miała zawsze więcej kolegów, więc nauczyła się w wielu kategoriach mieć dość męskie podejście. Romantyzm był okazjonalnie cudowny, ale pasja i adrenalina były znacznie lepsze.
Uśmiechnęła się zaczepnie, figlarnie, na widok jego miny. Zwątpienia. Niby to przypadkiem przygryzła na chwilę dolną wargę, ruchem głowy zgarniając włosy na bok i lustrując go otwarcie spojrzeniem od góry do dołu, zupełnie jakby same grzeszne myśli chodziły jej po głowie.

- Sugerujesz, że kłamię? Zdaje się, że będę musiała Ci pokazać, jak bardzo się mylisz. Może też odjąć punkty.
Wzruszyła niewinnie ramionami, przechodząc do swojego bezczelnego ataku. Rozbrojenia jego czujności. Krok za krokiem, kokieteryjne rozpięcie guzika, pociągłe spojrzenia w oczy spod wachlarza czarnych rzęs — to był jej ambitny plan. Droga do jego kary. Nawet otaczająca ich wiosna nie pochłonęła jego uwagi w takim stopniu, jak robiła to ona. Jednym ruchem zsunęła marynarkę, która zniknęła gdzieś w zielonej trawie. - Hmmm, brzmi interesująco. Tak, a o czym jeszcze? Opowiedz mi.
Była okropna. Ruda to dlatego. Cały czas patrzyła mu w oczy, gdy mówiła — nawet bez cienia zawahania się. Właściwie dawno nie wykorzystywała faktu, że jest dziewczyną i faktycznie istnieje cień szansy, że ktokolwiek zwróci na nią uwagę. A to była tak potężna, paskudna broń. W jego spojrzeniu było coś schlebiającego, a jednocześnie na tyle niebezpiecznego, że mu faktycznie uwierzyła. Zupełnie tak, jakby w ułamku sekundy to ona mogła zostać ofiarą. Czyżby Jerry też miał kilka twarzy? Niesforny guzik, a później drugi — działał cuda. Gdy zrobił krok w jej stronę i praktycznie dzieliły ich centymetry, spoważniała i wymierzyła swoją karę, wzdychając potem ciężko. Reagował tak na każdą dziewczynę? Smutna mina wcale nie sprawiła, że było jej przykro. Nie będzie też miała wyrzutów sumienia. Nie bała się bliskości, bijącego od niego ciepła — więc nawet nie drgnęła, gdy zakończyła swoją wypowiedź ostentacyjnym skrzyżowaniem rąk pod biustem. Patrzyła na niego z dołu, nieco zadzierając głowę i szukając jego spojrzenia, momentami zapędzając się myślami tak, gdzie nie powinna. Dlaczego nawet w obronie własnej musiał być zabawny? Z trudem stłumiła uśmiech, wzruszając ramionami.
- To zależy od jemioły. Złodzieju. Skończyłeś uciekać? Myślałam, że jednak się mnie boisz. No wiesz, że za takie naruszenie mojej prywatności zamienię Cię w chomika. A mogłam.
Pomyślała, że doceni jej wspaniałomyślność. Nie potrafiła zrozumieć sposobu jego myślenia. Byli aż tak różni? Z łatwością się uśmiechał, ubierał poważne sprawy w żarty i wydawało się, że niczego nie traktował poważnie. A jednak potrafił też inteligentnie ją zaskoczyć, korzystając z jej własnego ułożenia wcześniej wypowiadanych słów. Zamrugała zbita z tropu, na chwilę rozchylając usta, jakby nie miała pojęcia, co powiedzieć. Bo nie wiedziała. Zaraz jednak przygryzła dolną wargę, odwracając spojrzenie z jego oczu, prosto na usta. Kto w ogóle pyta o takie rzeczy?
- Nie chodzi o to, jak mnie całować.. Nikt nie powiedział, że całujesz źle, ale nie powinieneś mnie w ogóle całować. Zwłaszcza tak. - odpowiedziała w końcu, kręcąc delikatnie głową, gdy przełknęła gula z gardła. Przecież nie odrzuciła go wtedy, chociaż nie wiedziała, czy był to efekt zaskoczenia, czy może tego, że mimowolnie, delikatnie tego buziaka oddała. Nigdy nie była dobra w niespodzianki, na które nie mogła się przygotować. Nie miała pojęcia, co i jak mu odpowiedzieć, jednak wzmianka o przyszłości sprawiła, że prychnęła cicho, podnosząc spojrzenie na jego oczy. Tego nie przewidywała w żadnym scenariuszu tej rozmowy. - Jak na przyszłość? Planujesz kolejny zamach na moje usta i przestrzeń osobistą? Teraz nie masz wymówki w postaci romantycznej roślinki, to byłaby tylko Twoja wola. Mam szykować obronę?
Dodała z nutą rozbawienia, a przede wszystkim niedowierzania. Miała narzeczonego, a on — prawdopodobnie — grono fanek i romansów, żadne z nich nie powinno ze sobą flirtować. Stąd właśnie pewność, że to tylko gierki słowne i Nessa nie ruszyła się z miejsca, jednak delikatnie uniosła dłoń, niby to drapiąc się po brodzie, pilnując okolicy ust. Wciąż tkwiła w nim ta niebezpieczna iskra nieprzewidywalności. Jak miała postępować z kimś, kogo zachowania nie potrafiła zrozumieć?
- Spójrz lepiej dookoła, jaką mamy piękną wiosnę, łobuzie.
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 QzgSDG8




Gracz




1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty


Pisanie1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty Re: Pokój Czterech Pór Roku  1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty28.01.20 22:24;

- Punkty są mało ważne. - odparł bezmyślnie, bowiem jego wzrok błądził to od przytrzymywanej zębami wargi to do włosów, którymi bawiła się w tam wymowny sposób. Spojrzenie jakie mu słała niemal go roztopiło i jeszcze trochę, a spełniłby każdą jej zachciankę. Gdyby nie ten płomiennorudy odcień to podejrzewałby ją o wilowatość, bowiem ostatnio tak się czuł przy Dinie, gdy ta się na nim za coś mściła (nie pamiętał już za co). - Poza tym jeśli odejmiesz mi punkty to znaczy, że coś było nie tak z tym pocałunkiem i muszę go poprawić. - choć go oczarowywała i nie mógł oderwać od niej wzroku, to jednak nie tracił w pełni rezonu, a jednak nie wyciągał żadnych wniosków z jej zachowania. Interpretował jej słowa na swój własny sposób i nie obawiał się go na głos przedstawiać. Uderzała go fala gorąca, bowiem im dłużej się w nią wpatrywał tym realniej myślał o naprawieniu pocałunku, a skoro go zachęcała... Dobrze, że powstrzymała ten proces, bowiem zdziwiłaby się własną skutecznością.
- Yhym... więcej informacji można uzyskać na randkach. - potrząsnął głową, by wyrwać się spod władzy jej karmelowego spojrzenia. Kilkakrotnie zamrugał powiekami, przeczesał palcami włosy i przeciągnął się na siłę, zwracając w końcu uwagę na zmianę temperatury pomieszczenia. Bez najmniejszych oporów zdjął z siebie sweter, poluzował krawat i podwinął rękawy koszuli do łokci, a w przeciwieństwie co do niektórych nie próbował w ten sposób nikogo uwieść.
- Yyy.. to ja miałem się ciebie bać? - uniósł brwi, uśmiechając się przy tym szeroko i odrobinę niepewnie, a wyglądał jak człowiek, który naprawdę zapomniał o czymś ważnym. Przy okazji ucierał jej nosa, bo nie czuł ani jednego drgnienia obaw przed jej małą osóbką. - A w co mnie zmienisz, jeśli będę próbować poprawić tamto naganne całowanie? - chciało mu się śmiać, bo przecież ją prowokował. Ba, całkowicie niezrażony podsuwanymi groźbami podjudzał ją na więcej. Najwidoczniej jego instynkt samozachowawczy szwankował i pamiętne zaklęcie czarnomagicznie wpłynęło na jego komórki nerwowe bardziej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. By nie stać jak kołek zakręcił się niezgrabnie wokół własnej osi w poszukiwaniu jakiegokolwiek mebla mogącego służyć za siedzisko. Znalazłszy jakąś starą kanapę ruszył tam żwawo, machając do Nessy, by też dołączyła. Nie będą przecież stać naprzeciw siebie, skoro tryb leniwego Dunbara właśnie się uaktywnił. Klapnął sobie na meblu, przyjmując bardzo luzacką i wygodną pozę - opierając stopę o kolano, a ręce krzyżując na karku. - To ty nie chciałaś, żebym cię całował? Na portki Merlina, a przysiągłbym, że odwzajemniłaś. A może mi się to śniło? Hm... - podrapał się po brodzie, przybierając minę myśliciela, ale jego ciemne ślepia się śmiały. Nie miał absolutnie wątpliwości co do tego, co się tam wydarzyło. Pamiętał doskonale. Próbował ją po prostu rozluźnić i wprowadzić w temat więcej swobody, aby się tak na niego nie piekliła. - Zapomnijmy o tej żenującej wymówce. Byłem w kiepskiej formie. - wywrócił oczami, kiedy znowu nawiązała do jemioły. Po chwili jego płuca opuściło westchnięcie. Miała rację, nie powinien tego robić ani nigdy powtarzać, a ten przejaw rozsądku przez chwilę kalał jego twarz. - E tam, wiosna przy tobie to pikuś. - wzruszył ramionami i w końcu popatrzył na Ślizgonkę, aby wiedziała, że mówił poważnie. Była znacznie piękniejsza niż ta sielankowa pogoda, a komplement wypowiedział naturalnie i lekko. - Ta, wiem, powinienem dać ci spokój i trzymać się z daleka. Jeśli powiesz mi jasno, że mam sobie odpuścić to jakoś to przełknę i spróbuję się dostosować. - a mówił to pełnym rezygnacji tonem, bowiem choć nie chciał to musiał uszanować jej wolę. Cóż rzec... domagał się jawnej odmowy, by wiedzieć na czym stoi. Nie wyglądał na pocieszonego, ale przynajmniej potraktował poważnie jej słowa. Chyba tego chciała, prawda?
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 QzgSDG8




Gracz




1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty


Pisanie1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty Re: Pokój Czterech Pór Roku  1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty29.01.20 1:12;

Wiedziała, że odjęcie punktów w przypadku gryfona była zbędną groźbą, która w żaden sposób nie zrobiła na nim wrażenia. Miała szczęście wpadać na ludzi, którzy nie przejmowali się tymi pierdołami, tak, jak ona. Pewnie tez dlatego postrzegali ją, jako nudziarę — jak ostatnimi czasy Boyd ją pięknie podsumował, chociaż nie pamiętała dokładnie słowa, którego użył. Nessie daleko było do sztuczek godnych pięknych czarownic z magiczną krwią, mogących sprawić, że każdy mężczyzna tańczył tak, jak im zagrały. Jakkolwiek majestatyczne nie były, uważała, że życie dla nich nie było najprostsze. Bo kto chciałby być lubiany tylko za to, jaką ma buzię? Liczył się przecież charakter, te iskierki w oczach.. Ona była naprawdę trudna w sprawach damsko-męskich i nawet jeśli lubiła bliskość drugiej osoby, naprawdę rzadko sięgała po to rękoma. Wpatrywała się w niego z odrobiną bezradności i zakłopotania. Wciąż bawiąc się kosmykiem, prychnęła cicho. Znów. Te kocie przyzwyczajenia z animagi strasznie wchodziły jej w nawyk.
- Czy Ty masz odpowiedź absolutnie na wszystko, Jerry? Powinieneś zostać prawnikiem. - zauważyła z odrobiną rezygnacji w głosie, widocznie decydując się na zmianę linii obrony. Przed oczyma znów zatańczyło jej wydarzenie z tamtej ławki, przez co przeszedł ją ciepły dreszcz, zostawiając na skórze gęsią skórkę. Czekała tylko, aż jej wypomni brak natychmiastowej reakcji obronnej. Prawda była taka, że nawet nie wiedziała, jak skomentować jego chęć ewentualnej poprawy w sposób wyszukany, więc postawiła na prostą, pierwszą myśl, która przyszła jej do głowy. - Punkty można zdobywać na wiele sposobów, podobnie jak informacje.
Była chyba odrobinę zakłopotana jego bezpośredniością, chociaż sama we wszystkich innych aspektach oraz działaniach w życiu sama była bardzo bezpośrednią dziewczyną. Nie potrafiła odnaleźć swojego miejsca w takich sytuacjach, nie często będąc obiektem cudzych zainteresowań w zakresie innym, niż pomocy naukowej. Obserwowała w milczeniu, jak zsuwa sweter i luzuje krawat, a także nonszalancko podwija rękawy. Był szczupły, ale miał ładne ramiona i z pewnością zarysy mięśni, które wymagały dodatkowej rzeźby. Mimowolnie cofnęła się, sięgając z ziemi wcześniej rzuconą marynarkę i otrzepując ją z drobinek trawy. Na jego pytanie, odwróciła głowę w jego stronę, przekręcając ją na bok i sama uniosła brew z powagą.
- Oczywiście, że tak. Jestem potworem z Loch Ness. - oznajmiła, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świece. Była może i niska, odrobinę pewnie większa od domowych skrzatów, ale potrafiła być naprawdę straszna i okropna. Zwłaszcza z pazurami lub różdżką w ręku. Szeroki uśmiech jednak sugerował, że wcale nie przejmuje się płynącym z jej strony zagrożeniem. Nie dość, że adwokat diabła, to jeszcze głupio odważny — typowy gryfon! Na jego pytanie, zlustrowała go wzrokiem od góry do dołu. - W pandę czerwoną albo pieska preriowego. Chcesz sprawdzić, co wyjdzie?
Nie wiedziała dlaczego, ale te dwa stworzenia pierwsze przyszły jej na myśl. Na swój sposób były urocze i zabawne, a przy tym dość przebiegłe. Zupełnie jak on. Wstała, wygładzając dłońmi spódniczkę i przewiesiła odzienie na ręku, robiąc kilka kroków w jego stronę. Prowokował ją, całkiem nie bacząc na konsekwencję, zupełnie, jakby się nimi nie przejmował. A przecież każdy czyn je miał! Obserwując, jak się kręci i rusza w stronę kanapy, stanęła w miejscu i obserwowała go w milczeniu, wzdychając cicho, I co ona niby miała z nim zrobić. - A może to jednak leniwiec lub lemur?
Mruknęła cicho, patrząc, jak rozsiada się na kanapie. Wolałaby skorzystać z miękkiej trawy, ale ostatecznie grzecznie ruszyła w jego stronę i zamarła, nim zdążyła usiąść, wlepiając w niego wzrok. Poczuła, jak policzki pokrywa jej soczysty rumieniec, a ona sama , kompletnie zbita z tropu i zaskoczona (chociaż się tego spodziewała, to wierzyła w jego takt), pokręciła z niedowierzaniem głową, czując gula w gardle. Okropny! Niewiele myśląc, prychnęła i rzuciła w niego marynarką, zakrywając mu, chociaż na chwilę buzię. Dzięki temu na nią nie patrzył, a ona mogła coś wymyślić. Miał jednak rację, nie odepchnęła go i to było najbardziej niepokojące. Nie była taką dziewczyną, nie była łatwa. A z drugiej jednak strony, był drugim chłopakiem, który ją pocałował, zareagowała chyba bardziej instynktem niż rozsądkiem. Mogła też być ciekawa. Przesunęła ręką po włosach, odrzucając je na plecy i usiadła obok, kładąc dłonie na swoich kolanach, wygładzając materiał spódniczki.
- Nie mogłam chcieć i nie mogłam nie chcieć, bo jesteś paskudnym złodziejem, który wykorzystuje efekt zaskoczenia. - odparła w końcu, przymykając oczy i patrząc chwilę w przestrzeń, zanim odwróciła głowę w jego stronę. Zazdrościła mu trochę tej beztroski, bo sama też tak kiedyś umiała. Teraz życie było takie poważne, skomplikowane. Musiała być odpowiedzialna, dorosła. Posłała mu zaciekawione, nieco może zmartwione spojrzenie. I wcale nie chodziło o to, że mógł chcieć poprawić sobie tym rabunkiem humor. - Dlaczego w kiepskiej..? Coś się stało?
Nie męczyła już tematu biednej jemioły, wykorzystując jej wymówkę już chyba całkiem. Przesunęła po nim spojrzeniem, zatrzymując się na chwilę jego dłoniach. Przez myśl jej przeszło, że tacy ludzie, jak on, najlepiej maskują ból i własne porażki, niepowodzenia. Zaśmiała się, kręcąc przecząco głową i patrząc na pokryte kwiatami drzewo, rosnące naprzeciw nich, nieopodal strumyka. Zielona korona kołysała się leniwie i była pewna, że spomiędzy gałęzi dobiegało ciche świergotanie.
- Ktoś mi kiedyś powiedział, że jestem jak jesień. Ja wolę wiosnę. A Ty? Jaka jest w końcu Twoja ulubiona pora roku?
Zapytała ni stąd, ni zowąd z autentyczną ciekawością, odwracając się w jego stronę i zabierając od niego marynarkę, którą wcześniej rzuciła. Złożyła ją, przewieszając przez oparcie kanapy. Sama też się wsunęła nieco głębiej, tak, że nogi ledwo dotykały ziemi. Mebel był dość głęboki i stary, ale wygodny. Sama poprawiła rękawy koszuli, dając, nie wiedząc, co zrobić z rękoma. Gdy się odezwał, podniosła na niego spojrzenie, znów zaskoczona — jakby nie rozumiała, co tak właściwie chciał odpuścić, zapominając o jego zainteresowaniu. Nie dziwiła mu się, sama lubiła konkrety i nienawidziła wodzić na noc. Ich spojrzenia spotkały się, a rudzielec westchnął cicho, zaciskając usta. Zaraz jednak spojrzała na jego krawat, jakby było w gryfońskim wzorze coś interesującego. Ona nie była dobrym towarzystwem, przynosiła kłopoty. Była nudna, sztywna, a do tego jej narzeczony był ekspertem z dziedziny czarnej magii. Nie miała prawa go narażać w żaden sposób, nie powinni nawet spędzać razem czasu w takich miejscach, bo inni mogli to źle odbierać. A jedną z rzeczy, których nienawidziła Lanceleyówna, to sprawianie komuś kłopotów. Czuła się wtedy za takich ludzi odpowiedzialna. Dlaczego jednak nic nie przechodziło przez gardło. W końcu uśmiechnęła się, przygryzając delikatnie wewnętrzną stronę policzka, mając nadzieję, że ten bodziec ją wybudzi.
- Nieza.. - przerwała, kręcąc głową. Nie mogła tak, to nie było w porządku.- Najlepiej dla Ciebie by było, gdybyś sobie odpuścił. - kontynuowała cicho, podnosząc spojrzenie i znów patrząc mu w oczy. Strasznie nie chciała znów go widzieć takiego smutnego, bez tych swoich iskierek i bez całego ducha świąt. Był zbyt ciekawy na to. Była mu to winna. - Jesteś świetnym chłopakiem, ciekawym. Niezależnie jednak od tego, jak wiele tajemnic i iskierek skrywasz, nie powinieneś tracić czasu na niepewne grunty. Nawet jak jestem ciekawa, nie mogę.
Czy ona słyszała odrobinę rozczarowania we własnym głosie? Odwróciła spojrzenie, posyłając mu wcześniej delikatny uśmiech. Naprawdę go polubiła i miło spędzało się z nim czas, dlatego właśnie musiała postąpić uczciwie. Byli z Aleksandrem w milczeniu, być może ich relacja się popsuła — nie chciała, aby żaden z nich myślał, że jest wykorzystywany. Nie brała Jeremyego na litościwą śpiewkę o okropnym narzeczeństwie ani nie dałaby pomyśleć Cortezowi, że wzbudza w nim za pomocą gryfona zazdrość. Nie chciała jednak, żeby sobie poszedł. Sięgnęła więc szybko do różdżki, przywołując prostym zaklęciem skrzypce, jak i swoją torbę. Schyliła się, wyjmując z niej książkę, którą zacisnęła w dłoniach. Zsunęła buty, wspinając się całkiem na kanapę i usiadła bokiem do niego, opierając głowę o jego ramię. Położyła tomisko na kolanach, otwierając na zaznaczonej stronie. Oczywiście za pomocą suszonego kwiatka. Odchyliła głowę na tyle, ile mogła i żeby nie polecieć na jego kolana, spojrzała na niego krótko.
- Pomyślałam, że skoro już Cię porwałam, to możemy to wykorzystać. Czytałeś już ten rozdział na jutro? Możemy razem zrobić prace domowa, jeśli chcesz. - zaproponowała, siląc się na beztroski i spokojny ton głosu, próbując przerwać niezręczność, milczenie i dudnienie w myślach. A takiemu kujonowi, nic lepszego nie przyszło do głowy. Biło od niego przyjemne ciepło, a w nosie znów miała jego perfumy.
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 QzgSDG8




Gracz




1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty


Pisanie1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty Re: Pokój Czterech Pór Roku  1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty29.01.20 10:12;

- Starczy mi wykłócania się z goblinem na historii magii. - machnął ręką, bowiem zawód prawnika doprowadziłby go prędzej czy później do szału. Niezbyt dobrze znosił sytuację, gdy jego słowa nie przynosiły pożądanego efektu, a przecież starał się wówczas całym sobą. Wzruszył ramionami wobec przypuszczenia, że ma odpowiedź na każdą wypowiedź. Możliwe, że była w tym jakaś racja, ale zaiste, równie dobrze mogło się to sprawdzać tylko i wyłącznie w towarzystwie Nessy. Pieczołowicie próbował ją rozbawić albo chociaż odrobinę rozluźnić (drażnił ją przypadkowo i podświadomie), bowiem zdążył już zauważyć, iż ta wpadała zbyt głęboko w wir obowiązków i formalnego koleżeństwa. Nie przeczył również temu, że można zdobyć informacje na wiele sposobów. Ba, on tylko sugerował tę z przyjemniejszych metod. Skoro jednak Nessa wybrała podstępne przetransportowanie go do tego pokoju, to znak, że miała w tym cel. Jeśli tylko po to, by go opieprzyć to chyba już to zrobiła? Miał nadzieję, że nie wyjdzie... bo wówczas będzie musiał wymyślać naprędce powód, by iść za nią.
Uniósł brwi z niedowierzaniem bowiem kolejny raz był świadkiem jak dziewczyna wypowiadała się o sobie z krytyką. Nie wyniuchał w tym ani jednego żartobliwego tonu, co go zmotywowało do protestu. - Nie wiem w którym miejscu jesteś tym potworem. Ja widzę fajną dziewczynę, która znów za bardzo wsiąkła w obowiązki. - w grudniu zadziałało mu na nerwy stwierdzenie, że jest podobno nudna i nijaka. Jeśli będzie to w kółko powtarzać to w końcu się tak stanie. Nie podejrzewałby, że prefekt naczelna mogłaby mieć tak niskie poczucie własnej wartości, a notoryczne agresywne komentowanie swojego własnego "ja" w rozmowach zaczęło Jeremy'emu działać na nerwy. Nie całowałby nigdy dziewczyny, która by była chociażby w ułamku tak straszna/nudna/trudna/wpisać cokolwiek, co Ness o sobie sądzi. - Nie kuś, Ness. Nie kuś, bo się jeszcze zaskoczysz. - poprosił, z trudem odrywając wzrok od jej twarzy. Nie sądził by faktycznie miała go potraktować zaklęciem transmutacyjnym. Wiedział co zrobiła Cassiusowi Swansea u psora Pattona, jednakże nie uważał, by "zasłużył sobie" na podobny los. W tej kwestii nie traktował tego poważnie i dlatego pozwalał sobie na swobodę i odłam brawury typowej dla uczniów Gryffindoru. - Każdy ma w sobie dzikie zwierzę. Leniwiec jest moim. - posłał jej czarujący uśmiech, odsłaniając rząd białych zębów, gdy zerkał na nią przez ramię w trakcie zmiany lokalizacji na miękką sofę. Nie zrozumiał jej odpowiedzi i dało się to wyczytać z jego zagubionego wyrazu twarzy. Nie wiedział czy chciała czy nie, odpowiadała w zagmatwany sposób i tego jego męski umysł nie dawał rady ogarnąć. - Ta, ale już przechodzi. - odparł zbyt zwięźle jak na siebie samego wobec zapytania czy coś się stało. Nie chciał jej w to wciągać, by samemu nie wpaść ponownie w przygnębienie. Wolał, by widziała go w tym lepszym i weselszym wydaniu. Gdy podeszła to dostrzegł na jej policzkach rumieniec. Aż wyprostował się na sofie, bowiem tak go zachwycił kolor jej skóry. Doprowadził do tego samym komplementem, którego najwyraźniej się nie spodziewała i to go zmotywowało do działania. - Lato. - odparł dla świętego spokoju i obserwował uważnie kolorystykę jej policzków. Na Merlina, nie może się tak na nią gapić bo znów znajdzie się na granicy zakochania w niej, a oboje wiedzieli, że to nie przyniesie niczego dobrego. Nie odpowiedziała od razu, a jej zaciśnięte usta zdradzały... dylemat? A może chciał, by to była jakakolwiek wątpliwość, by nasycić się podejrzeniem, że jednak go lubi i pocałunek nie był błędem. Brutalne zderzenie z wypowiedzianą przez nią prawdą wykrzywiło jego twarz w grymasie. Wiedział, że to powie, ale nie sądził, że będzie to takie przykre. Niechcący zawiesił wzrok na jej podkreślonych ustach i przypomniał sobie ich miękkość. Nie ułatwiał sobie niczego. Odchylił się z powrotem do oparcia sofy, robiąc jej miejsca obok siebie. Ona też uciekła wzrokiem więc nie pozostało mu nic innego niż zrobić to samo. Wmówił sobie, że słyszał w jej głosie rozczarowanie. Zacisnął szczękę i wbił wzrok w zaczarowany sufit. Nie wiedział jak przerwać ciszę, po prostu kotłowało się w nim rozczarowanie. Na wpół świadomie szukał sposobu jak ominąć tę decyzję, ale przecież... kim był by sprowadzać Nessę na ścieżkę zdrady narzeczonego? Nie miał do tego prawa. Musiał pamiętać co się stało ostatnio, gdy zbliżył się do dziewczyny, która też powinna nosić (!) na palcu pierścionek, a co sprytnie ukrywała. Zerknął na dłonie Nessy by sprawdzić czy i ona takowy nosi...
Propozycja wspólnego odrabiania pracy domowej nie była dla niego ani trochę atrakcyjna. Mimo wszystko zaskoczyła go, gdy oparła głowę o jego ramię. Ten gest musiał coś oznaczać, ale... nie wiedział co, bowiem kłóciłoby się to z podjętą przez nią decyzją. Zawiesił wzrok na wyjętej książce i próbował się uśmiechnąć, zbagatelizować, podejść do odmowy w luzacki sposób, ale nie mógł nic poradzić na to ukłucie w sercu. Westchnął ciężko, wplatając palce w swoje włosy i niszcząc to, co na nich układał od samego rana. - No to dam ci spokój... - lecz ton głosu zdradzał jak bardzo, ale to bardzo ciężko było mu to wypowiedzieć. - Kiedyś bym nie zwracał uwagi na konsekwencje, ale teraz... czas wbić sobie do głowy, że niektóre osoby są tabu. - ileż goryczy w tych słowach i ile niepocieszenia, ale też słusznego rozsądku. Nie wiedział czemu ostatnio lokował swoje uczucia w czystokrwistych pannach z dobrych rodów, a sam przecież miał do zaoferowania jedynie... aż? siebie i nic poza tym. Sęk w tym, że przy Nessie naprawdę coś go tknęło... coś prawdziwego, a teraz musiał to stłumić i dać jej spokój. Najwyraźniej zapomniał poinformować o decyzji swojego ciała, bo nim się obejrzał to wyprostował ramię i objął ją lekko, kładąc ciepłą dłoń na jej ramieniu. - Poczytaj na głos. - zaproponował, bowiem nie mógł zrobić ani powiedzieć nic innego jak tylko wyprosić u niej jeszcze trochę czasu. Wiedział, że się na tym nie skoncentruje, zbyt przejęty obejmowaniem jej ramienia, na co przecież oboje nie wyrazili słownie zgody, a mimo wszystko to zrobili. Powinien zapytać czego pragnie, ale to będzie równoznaczne z wymyślaniem im powodów, które dawałyby im "prawo" do bliższego poznania się. Zaciskał zęby, by nie pytać, nie drążyć, a spróbować zaakceptować słuszność ich relacji. Nic z tego nie będzie. Nic z tego nie będzie. Nic z tego nie będzie, powtarzał sobie w myślach, próbując zakodować te słowa w umyśle, a tymczasem jego palce musnęły pieszczotliwie krańce jej włosów rozsypanych na ramieniu, które to obejmował. Miękkie. Gładkie. Nic z tego nie będzie! Czemu to nie działało?
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 QzgSDG8




Gracz




1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty


Pisanie1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty Re: Pokój Czterech Pór Roku  1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty29.01.20 22:35;

Pamiętała, że był ktoś wykłócający się z goblinem na ostatnich zajęciach z historii magii, nie wiedziała jednak, że był to Dunbar. Sama średnio wspominała te lekcje, chociaż rozumiała też zachowanie nauczyciela, to wydawało się ono odrobinę na pokaz i przesadzone. Nie chciała jednak do tego wracać, więc milczała. Przyjemne drogi były najszybsze i najlepsze, jednak najszybciej przynosiły znudzenie. Była wychowana w przekonaniu, że ciężka praca i umiejętność odnalezienia się na każdej płaszczyźnie jest najlepsza. Nie miała też zbyt dużego doświadczenia w randki, jego z pewnością było większe.
- Dlatego, że mało mnie jeszcze znasz. - odparła na jego słowa, machając ręką ostentacyjnie. Prawda była taka, że rodzice faktycznie inspirowali się zamieszkującym jezioro stworzeniem, którego obecności nikt z mugoli nie potrafił wykryć. Różne legendy chodziły na jego temat, również te, w których przynosił zgubę pływającym po swoich wodach statkom. Nie była krytyczna po to, aby usłyszeć komplement lub zacząć się sprzeczać — wręcz przeciwnie. Lance wierzyła, że doskonale zna siebie i swoje zalety, łudząc się, że jej zachowanie już niczym jej nie zaskoczy. Wiedziała, że w ten sposób nuda i monotonia w końcu nią zawładną, ale z niespodziankami miała przykre wspomnienia. Zawsze wychodziła na nich tragicznie. Nie tylko Jerry miał złe doświadczenia z płcią przeciwną, chociaż on znacznie lepiej to znosił i nie otaczał się chińskim murem. - Czym?
Westchneła jednak, wzruszając zaraz ramionami, przesuwając wzrokiem po jego twarzy. Pomimo dwudziestu centymetrów różnicy wzrostu pomiędzy nimi, nie musiała aż tak zadzierać głowy. Szkolne trzewiki zawsze wybierała z małym obcasem. Zaśmiała się z jego słów, chociaż nie wiedziała, czy zabawniejszy był wybór leniwca, czy może jednak nierobienie sobie niczego z jej gróźb. Niewiele osób traktowało ją tak niepoważnie, jak gryfon i była to całkiem miła odmiana, nawet jeśli do swoich łatek przywykła. Nie naciskała. Nie była wścibska i uważała, że gdy ktoś będzie chciał jej coś powiedzieć, to zrobi to. Kiwnęła więc głową, ruszając za nim.
Miękkość sofy nie powstrzymała festiwalu niezręczności, tego dziwnego napięcia, które pomiędzy nimi było. Nessa nie umiała go w żaden sposób nazwać. Starała się ignorować zarumienione policzki, które na jasnej skórze były tak tragicznie widoczne, kontrastując z rdzawymi kosmykami włosów. Chciała mu spojrzeć w oczy, ale przez chwilę nie mogła się zebrać, skupiając myśl na rzuconej od niechcenia odpowiedzi o lecie. To wcale do niego nie pasowało, chociaż nie zamierzała się kłócić i zachowała swoje kontrargumenty dla siebie. Maraton trudnych pytań dopiero miał się jednak rozpocząć, a zaciśnięte usta ślizgonki mogły wskazywać na to, że odpowiedź na jego słowa nie jest prosta. Nie było w tym logiki oraz sensu, nie wiedziała, dlaczego w ogóle ma z tym problem. Ledwo go znała. Przesunęła po nim spojrzeniem po udzieleniu cichej odpowiedzi, która nie mogła być inna. Nie mogła go okłamać, nie chciała. Lubiła jego towarzystwa, jego aurę. Te małe iskierki w oczach, promienny uśmiech i umiejętność rozbawienia jej tak szybko. Nie wiedziała dlaczego, czuła się w jego towarzystwie tak swobodnie, wszystko było jakieś prostsze i jaśniejsze. Może była już zmęczona tym, że praktycznie każdą drogę, każdy zakręt w jej życiu zalewała szarość, stająca się jej codziennością? Sama zapędziła się w kozi róg, nie potrafiąc uciec z więzienia, które z początku wydawało się bezpieczną klatką.
Nie wpadła na nic lepszego jak nauka. Ona zawsze przychodziła z pomocą. Starała się zachowywać naturalnie, nawet uśmiechać. Prawda była taka, że teraz zwyczajnie bała się tego, co może zobaczyć w jego oczach i tego, do czego ów wyraz może ją sprowokować. Milczała, gdy odpowiedział, kiwając jedynie delikatnie głową, na chwilę przygryzając dolną wargę z taką siłą, że o mało nie przecięła cienkiej skóry ust. Oparła się wygodnie, przez chwilę nie myśląc o tym, że może być mu z tym źle i może chcieć sobie pójść. Nie drgnęła, nawet gdy objął ją ręką, jakby było to coś naturalnego. Nie robili przecież nic złego, kumple też tak robili.

- Caaały rozdział? Będziemy tu godzinę siedzieć! - rzuciła z nutą udawanego oburzenia, starając się rozluźnić atmosferę, chociaż nie była w tym najlepsza. Posłała mu pociągłe spojrzenie, chociaż widziała go nieco do góry nogami. Zaraz jednak zsunęła się nieco niżej, prostując głowę i patrząc na jego dłoń, aby ostatecznie zgiąć nogi w kolanach i oprzeć na nich otwarte tomisko. Zrobiła jak prosić, zaczęła czytać, chociaż niezbyt mogła skupić się na tekście. Nie wiedziała, czy czytała minutę, dwie, trzy. Ledwo doszła do końca strony, a spomiędzy warg uciekło jej ciche westchnięcie, a powieki opadły w dół. Bez sensu.
- Nawet dla mnie zastosowanie gumochłonów w eliksirach i kosmetyce jest niesamowicie nudne. - wyznała z rezygnacją, odkładając książkę na brzuch. Obróciła głowę na tyle, ile mogła i spojrzała na niego, unikając wciąż jego oczu. Szkoda było jednak popołudnia na te nudy, nawet jeśli to oznaczało brak dalszej wymówki na trzymanie go tu. Nagle zmarszczyła brwi, jakby sobie o czymś przypomniała i uśmiechnęła się zaczepnie, delikatnie szturchając go ramieniem w bok. - Hej, zdradzisz mi pewien sekret? Nikomu nie powiem!
Przyłożyła palec do ust na znak obietnicy zachowania tej wiadomości tylko dla siebie, chociaż w środku znała już odpowiedź. Miała jednak nadzieję, że odrobinę poprawi mu się humor. Drgnęła nieco w jego objęciu, a po skórze przebiegł ją dreszcz od ciepła. Gdy przytaknął, aż oczy jej zabłysły. Nieco gwałtownie drgnęła, obracając się i opierając kolanami o siedzisko, przesunęła spojrzeniem po jego twarzy. Przysunęła się nieco, chociaż nie na tyle, żeby zakłócać mu przestrzeń osobistą . Oparła się rękoma pomiędzy swoimi kolanami, wysuwając się do przodu. Zasłoniła jeszcze dłonią przestrzeń, mówiąc strasznie cicho. - Czy to Twoja sprawka, te posągi w bieliźnie i swetrach?
Jej dłoń znów opadła na kanapę, podobnie, jak ciężar ciała. Przekręciła głowę na bok, przyglądając mu się z zaciekawieniem, może odrobiną zaciekawienia.
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 QzgSDG8




Gracz




1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty


Pisanie1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty Re: Pokój Czterech Pór Roku  1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty30.01.20 12:46;

Od zawsze szukał atencji wśród ludzi. Był duszą towarzystwa i próbował nawiązać jak najwięcej trwałych relacji. Budował sobie fundamenty na przyszłość, skoro nie miał nic i zaczynał niegdyś od zera. Niewiele osób wiedziało skąd się bierze u niego takie, a nie inny zachowanie. A przecież on szukał sposobu na wypełnienie pustki stworzonej przez fakt, że rodzina wyrzekła się go i co tu dużo mówić… wyrzuciła z domu. Paradoksalnie pchał się do każdej relacji i nie zrażał się aż tak intensywnie w obliczu porażki. Fakt, perypetie z Emily zabolały go mocniej niż jakiekolwiek, tak samo jak decyzja Nessy, ale przecież i z tego się wygramoli. Prawda? Wierzył w to, że nawet jeśli boli bardziej to i tak się z tego wykaraska. Przeszedł bezdomność i samotność, więc porażki nie zmuszą go do poddania się.
- Powikłaniami swojego zachowania. Kusisz i możesz skusić skutecznie. A przecież wyjaśniliśmy sobie właśnie, że lepiej postawić sobie granicę zanim na kimkolwiek się to odbije. - wyjaśnił siląc się na cierpliwość. Obiecał sobie starać się trzymać ręce przy sobie, jednak jeśli ponownie zdarzy się takie zachowanie jak przed chwilą - tj. uwodzenie (?) to postanowienie Jeremy'ego może się mocno zachwiać. Nie potrafił pozbyć się rozgoryczenia. To po co tu siedział? Powinien wyjść z pokoju i poszukać sposobu, by jakoś pozbyć się tego negatywnego posmaku niepocieszenia. Ona też. A jednak siedzieli tutaj i Merlin jeden wie, że wypadałoby to zmienić. Nie widział po Nessie, by trudno było jej respektować tę granicę. Chociaż oparła głowę o jego ramię… jak ma to rozumieć? Nie ogarniał kobiet. Zaśmiała się tak swobodnie i byłby poszedł w jej ślady, gdyby nie ta pieprzona gorycz. Ot, zastygł na czas trwania tego cudownego dźwięku i zapatrzył się na moment na jej pogodną mimikę. Po chwili przeklął w myślach i odwrócił wzrok, bowiem palce go świerzbiły, by naruszyć status "kumpelstwa". A może to już nieśmiałe friendzone? Tylko nie to…
Słuchanie o gumochłonach miało działanie usypiające, choć dawał radę i nie przymknął oczu po trzecim zdaniu, bowiem zmysły dawały mu wyraźnie znak, że wątłe ramię Nessy go miłe grzeje, a wokół jej włosów unosi się przyjemny zapach.
- Dlatego obijam się z pracą domową. - wzruszył ramionami. - Czasami na trzeźwo się nie da. - czuł na sobie jej przelotne spojrzenia, których starał się nie odwzajemniać. Podrapał się po skroni i powtarzał sobie w myślach, że zerkanie do jej karmelowych tęczówek może wnieść niespodziewane konsekwencje. Ona ma narzeczonego. Cholera jasna, musi się odsunąć. Niechętnie zabrał rękę z jej ramienia i oparł łokieć o kolano zgiętej nogi. Nie chciał zdradzać ot tak sekretów, jednak popełnił jeden zasadniczy błąd - szturchnięty odruchowo popatrzył w jej oczy i dostrzegł ten uśmiech. Cholera. Aż serce mu nierówno zabiło. Nie zauważył, gdy kiwnął głową, a tak na dobrą sprawę zaschło mu w ustach. Jak się odwracało głowę? Zapomniał jak się to robi. Mogłaby się tak nie uśmiechać i mu ułatwić… Słysząc konspiracyjne zapytanie mimowolnie jego zaciśnięte usta rozciągnęły się, unosząc policzki w powstrzymywanym uśmiechu. Doskonale wiedział o czym mowa i rad był, że Hogwart o tym usłyszał. Zastanawiał się co jej odpowiedzieć i próbował oderwać od niej wzrok. Podrapał się po policzku i potrząsnął głową z niedowierzaniem. - Skąd podejrzenia, że to ja? Widzę, że jesteś pewna, a może jestem niewinny? - uniósł brwi i udawał niewiniątko. Starał się oddychać jak najpłycej, by nie nęcił go zapach jej włosów. Miał nadzieję, że nie pochłania jej spojrzeniem. Naprawdę starał się, ale to było silniejsze od niego. Hipnotyzowała go. Jak się stąd wyrwać?
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 QzgSDG8




Gracz




1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty


Pisanie1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty Re: Pokój Czterech Pór Roku  1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty30.01.20 22:21;

Przerażała ją świadomość, że jeszcze dwa lata temu była do niego tak podobna. Towarzyska, odrobinę szalona i miała naprawdę wielu przyjaciół. Z każdym łapała kontakt, teraz pozostając jedynie cieniem siebie z dawnych dni. Zmieniła się, dojrzała, myślała o życiu innymi, mniej naiwnymi kategoriami i być może to było jedną z głównych przyczyn utraty tego, czego mu tak zazdrościła. Tej aury. Sprawiała, że człowiek czuł się dobrze przez samo przebywanie z jej posiadaczem, nie zastanawiając się, który temat poruszyć, aby temat ciągnąć. Każdy miał swój powód tak jak i swój cel. Nie znała życiorysu gryfona, nie miała pojęcia o jego rodzinie i o tym, że w relacjach szukał substytutu. Musiał czuć się potrzebny, chciał być dla drugiej osoby kimś ważnym. I to było naprawdę piękne marzenie, drogowskaz na ścieżce. Ona jednak miała dość osób, które się nią bawią. Ile razy mogła znosić patrzenie się na to, jak każdy kolor w jej życiu zmienia się w szarość, a nadzieja upada i roztrzaskuje się na tysiące kawałków. Była tym zmęczona. W przeciwieństwie do niego była silna tylko z wierzchu, a demony przeszłości skutecznie zbierały żniwa w środku. Zrobiło się jej trochę głupio na jego wyjaśnienie. Prawda była taka, że ta namiastka Lanceleyówny, która wybudzał ze snu — taka była. Nie zamierzała go kusić, uwodzić. Była osobą bezpośrednią, otwartą, lubiącą przełamywać przestrzeń osobistą. Nie zwracała uwagi na takie granice, bo nie traktowała się poważnie. Nie chciała przecież zrobić mu przykrości, krzywdy. Kiwnęła więc głową, milknąć i starając się wrócić do swojej codziennej maski, idealnego obrazu reprezentowanego wszystkim w szkole i w domu. Widocznie taka wersja niej była najbezpieczniejsza i najlepsza.
Nawet nie pamiętała, co przeczytała kilka sekund wcześniej, ostatecznie pozwalając, aby księga zsunęła się z jej nóg i wyleciała z rąk, lądując w miękkiej trawie. Dlaczego nie mogli zadawać im ciekawszych projektów, budzących wyobraźnię i sprawiających, że leniwce z zapałem wykonywałyby polecenie? Westchnęła, podążając za tomiskiem wzrokiem.

- Im szybciej się z tym uporasz, tym szybciej będzie z głowy — ta praca domowa. Jednak masz rację, whiskey często pomaga. - zgodziła się ze spokojem, niemalże czując w ustach cierpki smak bursztynowego trunku o intensywnym zapachu. Z każdą sekundą miała wrażenie, że atmosfera gęstnieje, robi się niezręczna. Gdy cofnął dłoń, coś sobie uświadomiła. Zacisnęła usta, zmieniając temat i pozycję, przypominając sobie o czymś, nad czym się zastanawiała od kilku dni. Sekrety zawsze były dobrym rozwiązaniem, a gdy jego twarz rozjaśnił znajomy uśmiech, ona sama odczuła jakąś ulgę. Cofając się, opadła do tyłu, siadając na własnych nogach, dłonie wciąż trzymając pomiędzy kolanami, wadząc o materiał spódniczki. Sama uśmiechnęła się, ruchem głowy zgarniając rude pasma na plecy. Podążała wzrokiem za jego ręką, aby ostatecznie zaśmiać się i wzruszyć ramionami. Aż kipiał z dumy, jak mogła się mylić? Nie stanie się nic złego, jeśli chwilę zagra na jego zasadach.
- Przecież o nic Cię nie podejrzewam! Po prostu skojarzyło mi się, że dobry duch świąt by tak zrobił. Ktoś, kto lubi, gdy druga osoba się uśmiecha. - zaczęła z udawanym oburzeniem i obojętnością, posyłając mu krótkie spojrzenie w oczy. Zacisnęła na chwilę usta, robiąc skonsternowaną miną. - A jesteś niewinny, Jerry? Twój uśmiech wiele zdradza, ale ciesze się, że wrócił. Ahh, jeszcze jedno.. Chyba nic nie wyjdzie z tej pracy domowej dziś.
Dodała z westchnięciem, bezradnie rozkładając ręce na boki, nieco ostentacyjnie. Widziała, jak dziwnie się zachowuje. Jakby walczył, starał się o coś. Chciała jeszcze o coś zapytać, coś zrobić — ugryzła się jednak w język. Zamiast tego drgnęła, zsuwając się z ławki i stopami dotknęła ziemi, miękkiej i chłodnej trawy. Poprawiła zakolanówki, odsuwając się nieco od ławki, dając mu przestrzeń. Nie musiał już tu siedzieć, nie musiał spędzać z nią czasu. Na pewno miał ciekawsze rzeczy do roboty. Obróciła głowę przez ramię, posyłając mu delikatny uśmiech.
- Nie mogę Cię dłużej tu przetrzymywać siłą, bo jeszcze na mnie doniesiesz i wtedy wybuchnie chaos. Nauczyciele uwierzą, że jestem zmuszającym do nauki prefektem- potworem. - przerwała swoje żarty, wyjmując różdżkę i przywołując do siebie futerał ze skrzypcami, kucnęła na trawie w bezpiecznej odległości. Ułożyła czarne pudło przed osobą, ostrożnie unosząc wieko i odsłaniając białe, stare skrzypce. Przejechała po drewnie palcami, nie wyjmując ich jednak. Zamiast tego, złapała za rzuconą tam luzem wstążkę i odchyliła głowę do tyłu, zbierając dłońmi włosy, aby zebrać je w wysoką kitkę i związać za jej pomocą. Kołyszące się na wiosennym wietrze kosmyki nie planowały jednak współpracować. - Jerry. Umiesz grać na skrzypcach?
Zapytała, zawieszając na nim spojrzenie, pogrążona w nierównej walce z miedzianymi kaskadami. Właściwie nigdy nie podziękowała mu odpowiednio za kwiaty, nie dała też prezentu świątecznego, który tkwił w jej torbie, a na który uznała — nie był właściwy czas. Karmelowe ślepia dziewczyny znów z ciekawością utknęły w jego oczach, a na ustach pojawił się cień poważniejszego, aczkolwiek spokojnego uśmiechu.
- Jaka jest Twoja ulubiona piosenka?
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 QzgSDG8




Gracz




1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty


Pisanie1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty Re: Pokój Czterech Pór Roku  1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty03.02.20 22:03;

Alkohol nie pasował mu do całokształtu dziewczyny. Nie znał jej zbyt dobrze, jednak fakt, iż poparła pomysł obecności whiskey dał mu do myślenia. Bardziej widział ją jako osobę, która zabrania alkoholizowaniu się i doprowadzaniu do nieprzytomności z przedawkowania trunków. A tu proszę - może uda się im kiedyś wyskoczyć na jakąś zakrapianą imprezę... wróć. Nie uda się im, bowiem miał odpuścić, ona tego chce, on też (wmawia to sobie non stop), bo przecież nic z tego nie wyjdzie, a poza tym nie miał pojęcia co ona czuje. Ta sytuacja była naprawdę średnio komfortowa, a on dalej tu siedział i nie zbierało mu się na wyjście. Zupełnie jakby nie pozwalał sobie zrozumieć, że w głębi duszy ma na coś nadzieję... na chociażby jedną pozytywną stronę tego, że poczuł do niej miętę.
- Nie tylko ja lubię jak się innym gęba cieszy. Mógłbym ci wymienić połowę Gryffindoru, bo dużo mamy takich śmieszków. - odpowiadał wymijająco pomimo faktu, że przecież dobrze czytała z jego twarzy, a on był kiepskim aktorem. Taktownie nie wspominał interwencji Fairwyna, by nie psuć sobie humoru, a przecież właśnie Nessa ucieszyła się z jego uśmiechu. Miło mu się zrobiło w taki dziwny sposób... czyli zauważyła brak i nawrót jego nastroju, co mu schlebiało. Musiała więc poświęcić temu chociaż jedną myśl, a to mogło karmić nadzieję, że... o nie, przeczesał palcami włosy, by jakimkolwiek ruchem odpędzić się od nieporządnych myśli i wniosków.
- Skłamałbym, gdybym teraz powiedział, że to niedopuszczalne, że olewamy właśnie pracę domową. Ale nie kłamię, więc przyznaję, że mi to na rękę. - uśmiech się poszerzał wraz z każdym wypowiadanym słowem. Nie posłał książce ani jednego spojrzenia, skoro miał przed sobą kogoś dużo bardziej interesującego. Miał spory problem z zachowaniem rozsądku, jednak o ile nie nagrzewali atmosfery między nimi zbyt intensywnymi spojrzeniami to dawał radę zachowywać się jako tako "normalnie". Wstrzymał oddech i odwrócił głowę, gdy poprawiała podkolanówki. Przycisnął do ust pięść i spiął mięśnie żuchwy, starając się nie myśleć o jej nogach ani opadających wokół twarzy rudych włosach. Ani o tym delikatnym uśmiechu, który najpierw poczuł, a dopiero potem zauważył.
- Nie kabluję. - zapewnił od razu, wyznając w ten sposób, że jest lojalny i drobne odstępstwa od normy czy własna interpretacja zasad/terminu wykonania obowiązków to dla niego standard. Nie zauważył, gdy zgubił oddech. Czy ona robiła to specjalnie? Nawet sposób związywania włosów go rozpraszał i w pierwszej chwili nie zdołał odpowiedzieć na zadane pytanie. Po prostu obserwował kaskadę rudych pukli i zaciskał mocno palce w pięść, ubierając ten gest w zwyczajne opieranie o nią brody. Wdech i wydech, pełne zachowanie spokoju. Rozsądek podpowiadał, że powinien usiąść jakieś parę metrów dalej, ale ciało postanowiło pozostać na miejscu i chyba tylko zaklęcie będzie w stanie go ruszyć. - Jestem artystyczną amebą, ale udaję, że umiem poprawnie nazywać instrumenty. - palnął szczerze i odruchowo podjął się próby ponownego rozbawienia Nessy. Wszystko za ten jeden szerszy uśmiech... a jednocześnie towarzyszyła mu myśl, że nie powinien się karmić tym widokiem. Dylematy... dylematy dawały mu w kość.
- Słucham tego, co popadnie. No dobra, przyznaję się, słucham muzyki tylko i wyłącznie na jakiś imprezach w pubach. Więc nie polecam polegać w tej kwestii na mnie, bo jeszcze cię rozczaruję moim upośledzeniem muzycznym. - potrafił podejść do siebie z dystansem i choć sam siebie obrażał, to uśmiechał się wesoło na znak, że robi to celowo i ta wada go absolutnie nie boli.
- To jak, Ness...? - nawet jej imię brzmiało zbyt ciepło w jego ustach. - ... przedstawisz mi swój muzyczny talent? - skoro już przywołała futerał, to zapewne rozważała wyjęcie ze środka instrumentu. Próbował wspomóc ją w podjęciu decyzji, bowiem to będzie niejako gwarancja, że wcale nie chciała teraz wyjść z pokoju, skoro opuściła już stopy na trawę i przywołała do siebie skrzypce. Położył łokieć o oparcie sofy i usiadł na niej bokiem, gotów zamienić się w bardzo poważnego i niekompetentnego jednoosobowego jury.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 QzgSDG8




Gracz




1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty


Pisanie1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty Re: Pokój Czterech Pór Roku  1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty06.02.20 20:11;

Wielu ludzi patrzyło na Nessę przez pryzmat tego, co chciała im pokazać. Nie wiedzieli o całej reszcie, która nie była tak doskonała i wyszukana, jak to, do czego zdążyła cały świat przyzwyczaić. Miała pełno wad, była uzależniona od kofeiny i alkoholu, często miała zaburzenia jedzenia i była paskudna chuda. Znerwicowana, wykończona psychicznie. Rudzielec był jednak pod presją większą, niż wszystkie te czynniki i tylko dlatego mogła normalnie funkcjonować. Bezsenność sprawiała, że mogła brać na głowę więcej i więcej, wysokie obroty sprawiały, że zapominała. Była ciekawa, czy gryfon miałby na tyle silną głowę, aby nadążyć? Lance była trudnym rywalem w opróżnianiu butelek. Westchnęła cicho, dochodząc do wniosku, że gapi się na niego zbyt długo, zbyt nachalnie. Po całej tej rozmowie pełnej niezręczności musiało być mu z tym okropnie. Odwróciła więc głowę, przymykając na chwilę oczy.
- Tak, to prawda. Gryfoni to królowie i królowe zabaw oraz optymizmu. Myślę jednak, że Twoja buzia cieszy się najładniej. - odparła ze wzruszeniem ramion, całkiem szczerze i dosadnie. Trudno było dyskutować z tym, że był przystojnym chłopakiem i na pewno miał olbrzymie powodzenie u dziewcząt. Zresztą, ona była znana z wyrażania swojego zdania, niezależnie od sytuacji i momentu. Nie potrafiła czegoś przemilczeć lub skłamać, chociaż czasem powinna. Zaśmiała się na jego stwierdzenie, kiwając głową. - Mi też. Nie zniosę teraz tych gumochłonów, zrobię to w nocy.
Zsunęła się z ławki, wciągając buty i porządkując swój mundurek. Chciała mu się w jakiś sposób odwdzięczyć, podziękować. Był dla niej przez miły, a do tego dobrze się z nim bawiła i nie myślała o tej przytłaczającej lawinie z przeszłości, grzebiącej jej przyszłość. Wtedy też spojrzała na skrzypce. Nigdy nie lubiła przechwalać się, być ocenianą przez pryzmat nazwiska i osiągnięć swoich przodków. Westchnęła cicho, siadając na kolanach przed futerałem. Nawet dla Holdena nigdy nie zagrała, zwykle poza korepetycjami i rodzinnymi uroczystościami, robiła to w ciszy i samotności. Było dla niej przeżycie na tyle intymne, że nawet zrezygnowała z kariery muzyka i zleceń.
- Wierzę Ci. - odparła krótko, walcząc z zieloną wstążką. Gdy skończyła, zrobiła z niej prowizoryczną kokardę i splątała na tyle, aby włosy nie wyleciały zbyt gęsto. Pukle były jednak ciężkie, kilku luźnych kosmyków nie zdołała w prowizorycznej frotce zamknąć. Wyjęła skrzypce, zaciskając dłoń na jasnym drewnie. Uniosła brew na przyznanie się do braku wiedzy, powstrzymując rozbawienie. - Mogę Ci kiedyś z tym pomóc, gdybyś chciał. Zresztą, nie każdy jest dobry we wszystkim. Ja jestem absolutną amebą z zielarstwa, pół ameba z run i częściową z miotlarstwa — nie sugerujmy się tu moim udziałem w treningach drużyny, bo zmusza mnie do nich Heaven.
Mówiąc to, wzruszyła ramionami. Nic sobie z tego nie robiła, że była gorsza. Kiedyś się wstydziła, jednak dawno z tego wyrosła. Nikt jednak prawie nie wiedział o tym, że nie potrafiła też pływać i miała lęk wysokości. Podniosła się miękko, łapiąc jeszcze w drugą dłoń smyczek.
- To nie żaden geniusz, po prostu gram od małego. Mam wprawę. - odparła szybko, kręcąc głową, zaprzeczając, może odrobinę się rumieniąc. To wcale nie było tak. Do tego wszystkiego sposób, w jaki wypowiadał jej imię.. Przygryzła na chwilę dolną wargę. Wydała z siebie ciche westchnięcie zamyślenia, nie mając pojęcia, jaki utwór zagrać. - Niezbyt mi pomagasz z repertuarem.. Niech będzie, mam pomysł. Jest taka melodia jednego kompozytora mugolskiego pochodzenia. Znacznie lepiej brzmi na fortepianie, ale na skrzypcach też się nadaje. Uwielbiam ją, chociaż zapewniam Jerry, że znacznie różni się od tego, co znasz z klubów. Słuchaj uważnie, bo potem Cię o coś zapytam.
Przymknęła oczy, opierając skrzypce na ramieniu i przytykając do nich brodę, uniosła smyczek. Wystarczyło wyobrażenie dźwięku, usłyszenie czegoś nieistniejącego w uszach, aby ręka zaczęła sunąć po instrumencie w odpowiedni sposób. Jej ciało doskonale wiedziało, co robić, palce znały położenie na każdej strunie. Nuta za nutą, gesty i drżenia tworzyły delikatną, odrobinę nostalgiczną melodię. Gdy uniosła powieki, jej spojrzenie przypominało pogrążenie w transie, zupełnie jakby czytała niewidzialnych arkuszy tkwiących gdzieś przed sobą. Nawet się specjalnie nie uśmiechała, pozwalając ponieść się ulubionej melodii. Związane włosy kołysały się pod wpływem gwałtowniejszych ruchów, łaskocząc jej szyję i ręce. Nie lubiła grać, gdy były rozpuszczone. Dwu, może trzyminutowy utwór skończył się, a ona odetchnęła, odsuwając od siebie instrument. Odwróciła głowę w jego stronę, robiąc kilka kroków do ławki, na której siedział. Schowała ręce ze skrzypcami i smyczkiem za siebie, odrobinę się nachylając.
- Z czym kojarzy Ci się ta piosenka? Wiesz, że w każdym budzi całkowicie inne wyobrażenia? - zapytała ciszej, niż by chciała, uśmiechając się jednak zaraz. Wyprostowała się, zwiększając dystans między nimi i spojrzała na rosnące nad strumieniem drzewo, którego gałęzie kołysały się leniwie, niesione wiosennym wiatrem. - Na pewno nie chcesz spróbować zagrać? Może masz ukryty talent.
Dodała, jak gdyby nigdy nic, całkiem nie obawiając się potencjalnego, nowego ucznia. Miała w końcu olbrzymie pokłady cierpliwości, a jednocześnie, chociaż nie powinna, była go przecież ciekawa.
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 QzgSDG8




Gracz




1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty


Pisanie1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty Re: Pokój Czterech Pór Roku  1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty06.02.20 21:05;

Potrafił przyjmować komplementy, a więc wobec miłych słów na jego paszczy pojawił się kolejny uśmiech, a jeśli ktokolwiek miałby je liczyć, to zapewne dobrnąłby już do kilkudziesięciu. Wiedział, że gdyby nie dzisiejsza pseudo umowa i świadomość, że ta dziewczyna ma narzeczonego, to nie zastanawiałby się ani chwili. Po prostu pozwoliłby sobie na poryw spontaniczności i niech się dzieje wola nieba. A tymczasem siedział obok niej i pilnował się, bowiem ręce go świerzbiły, by dotknąć jej skóry bądź rudych pukli chociażby przelotnie. - W nocy to nawet gumochłony śpią. Polecam iść w ich ślady. - uniósł jedną brew, sugerując rzecz jasna przeznaczenie nocy na odpoczynek a nie na naukę. Namawiał do lenistwa, cały on. Gdy nie było deadline'u, warto dbać o relaks.
Roześmiał się, gdy przejawiła wobec siebie dystans i poczucie humoru.
- Cóż, ideały mają wady. Gdybyś ich nie miała to byłoby podejrzane. - palnął ot tak, bez nawiązywania do przymuszania do sportu przez ciężarną ślizgonkę. Nie chciał wiedzieć jak to wyglądało, choć musiał przyznać, że Heaven sama w sobie była śliczną dziewczyną. Potrząsnął głową, by przywołać się do porządku i nie myśleć o tych wszystkich Ślizgonkach. To już niemalże jakiś fetysz.
- "Po prostu gram od małego" oraz skrzypce w twoich rękach to już nazywa się "talent". - wtrącił, bowiem on sam instrumenty widywał tylko i wyłącznie niegdyś w telewizji, w gazetach, na zdjęciach czy w chórku szkolnym. Nie obcował z muzyką, a więc ta kategoria była mu obca i nie zamierzał tego ukrywać. Wolał być sobą i unikać oszustw. Usadowił się wygodniej na sofie, by móc wsłuchać się w muzykę. Podjął się nawet próby odwrócenia wzroku, aby przypadkiem się na nią nie zapatrzeć i nie stracić panowania nad niespokojnymi już dłońmi. Zawiesił wzrok gdzieś na żywo zielonych drzwiach, gdy do jego uszu dobiegła znajoma melodia. Nie spodziewał się czegoś tak łagodnego i spokojnego, jednak uznał po chwili, że pasowało to do Nessy. Nim się zorientował, wpatrywał się intensywnie w jej profil, gdy nieobecnym wzrokiem spoglądała gdzieś poza jego ramieniem. Zachłysnął się nie jej talentem, a wyrazem twarzy, kiedy tworzyła melodię i uciekała myślami gdzieś, gdzie nie miał szans nadążyć. Dopiero gdy się odezwała i gdy wypuścił powietrze z płuc zorientował się, że je wstrzymywał przez ostatnią minutę. Zadała jakieś pytanie, ale szczerze powiedziawszy nie ogarniał jakiej odpowiedzi od niego oczekuje. Zamiast zmobilizować swoje szare komórki do jakiejkolwiek aktywności jeszcze wpatrywał się w wyraz jej twarzy i błyszczące karmelowe oczy okolone wymykającymi się rudymi włosami. Powinni się rozejść. Tak, to jest dobra myśl. Jak działają nogi? Takie ciężkie, niczym uwiązane łańcuchami, nie chciały z nim współpracować. Nie odpowiadał przez kilka pierwszych chwil i dopiero, gdy odezwała się ponownie to odchrzaknął, próbując zebrać się w sobie i przybrać nieco mądrzejszą minę.
- Lepiej nie, bo jeszcze skrzywdzę muzykę bezpowrotnie. Poza tym nie chcę, żebyś musiała mnie czegokolwiek uczyć, bo ja jestem ten gość od spontanicznych rzeczy, a nie od korepetycji i obowiązków. - puścił jej oczko, a nie odpowiedział na poprzednie pytanie bowiem nie miał pojęcia jakiej ono było treści. Głupio było mu zapytać o co chodziło i przyznać, że zapatrzył się na nią zamiast słuchać jej głosu. Wyczuwszy przebiegający po ciele dreszczyk zniecierpliwienia przywarł plecami do sofy i zakrył usta - niby to w geście zamyślenia stukał palcem wskazującym o policzek, a tak na dobrą sprawę sam siebie powstrzymywał przed palnięciem wylewnych głupot. - Nie wiem jak ty, ale mnie męczy już ten rozsądek. To paskudne musieć go słuchać w sytuacji, gdy ma się ochotę zrobić coś zupełnie innego. Chociażby znaleźć sposób jak kogoś skomplementować, kiedy ta osoba właśnie cię enty raz zachwyciła. - najwyraźniej nic nie było w stanie zatrzymać tego potoku szczerości i jednocześnie głupoty myśli, bo przecież przyznawał się, że on tu wewnętrznie cierpi od tego rozsądku i ma go serdecznie dosyć. Musiał wybadać czy i ją to trapi, choć zachowywała się tak, jakby nie miała trudności z zachowaniem odpowiedniego poziomu relacji. Nie pozwalał sobie uwierzyć, że to wcześniejsze przyglądanie się mu czy drobne komplementy mogą znaczyć coś więcej aniżeli jej wrodzona uprzejmość, którą pewnie obdarowywała wiele osób przed nim.
- Ja cię ostrzegam Ness, że jeszcze jeden albo dwa zachwyty i możesz niechcący sprawić, że się zacznę w tobie durzyć, a wtedy za siebie nie ręczę. Będę zachowywać się wbrew rozsądkowi. - ugryzł się w język i wykrzywił ze świeżej fali bólu, gdy zrozumiał, że znów się rozpaplał i myśl została nieumyślnie przekształcona w nieprzemyślane słowa. Padły, a więc nie mógł ich cofnąć, a jedynie obserwować reakcję Nessy. Da sobie rękę uciąć, że teraz wyjdzie. Zgodnie stwierdzili, że mają mieć relację standardową, maksymalnie pozytywną, a nie zażyłą tak, jak właśnie sobie to teraz wyobrażał. Staph...
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 QzgSDG8




Gracz




1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty


Pisanie1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty Re: Pokój Czterech Pór Roku  1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty06.02.20 21:57;

Jerry bez uśmiechu zaczął się jej wydawać jakoś niekompletny, co samo w sobie było niepokojące. Nie powinna, zdecydowanie nie wolno było jej myśleć takimi kategoriami. Wydawał się jednak takim promyczkiem, który docierał zza wielkiego muru, który sobie postawiła. Całkiem inny od ćpającego i znikającego Holdena, od milczącego i również znikającego Aleksandra. Był szczery podobnie, jak ona i to chyba była jedna z rzeczy, która najbardziej ją ujmowała. Miała wrażenie, że niczego bardziej w życiu nie potrzebuje, jak szczerości, bo tonęła w kłamstwach wobec samej siebie. Zaplątała się już dawno w te czerwone nici, nie potrafiąc znaleźć odpowiedniego rozwiązania, chociaż tak doskonale wiedziała, że nie da się zadowolić wszystkich. A jednak nadal tych "wszystkich" stawiała ponad samą siebie. Wywróciła oczyma, przypominając sobie zaraz pewne słowa. Odwróciła głowę w jego stronę.
- Są w niemagicznym świecie takie maszyny, co wyglądają, jak ludzie. Nie pamiętam nazwy, ale ktoś mi kiedyś powiedział, że jestem taka, jak one. Nie potrzebuję snu, czy jedzenia, jak normalny człowiek. To niesamowite swoją drogą, że takie rzeczy powstają bez magii, bardzo mi to imponuje.
Odparła nieco podekscytowanym głosem, łapiąc się na tym, że miała ochotę gestykulować. Prawda była taka, że świat mugoli zawsze ją intrygował. Uwielbiała oglądać ich wystawy sklepowe, lubiła ich muzykę i chętnie odwiedzała te wszystkie dziwne miejsca, które wcześniej nie powstawały nawet w jej wyobraźni. Może nie radziła sobie z nazewnictwem, nie potrafiła pojąć ich działania, ale wierzyła, że ambicją i ciężką pracą przezwyciężają zwykle leniwych czarodziei. - To by tylko udowodniło moją rację co do tych stworzeń? Rzeczy?
Dodała mimowolnie z zaczepnym uśmiechem, puszczając mu oczko i odgarniając włosy na bok. Gdyby wiedziała o jego fetyszu do dziewcząt w zielono-srebrnych mundurkach, zapewne parsknęłaby śmiechem, bo trudniejszych przypadków nie mógł sobie wybrać. Dziewczęta w innych barwach wydawały się Nessie znacznie mniej władcze i mniej skomplikowane. Na jego słowa uniosła na chwilę brew, nie chcąc jednak wchodzić w dalszą dyskusję i po prostu kiwnęła głową, przyjmując do wiadomości jego spostrzeżenie.
- Dziękuje w takim razie. Teraz nie mam wyjścia innego, niż zagrać najlepiej, jak umiem. No wiesz, żebyś się nie rozczarował.
Westchnęła odrobinę teatralnie, rozkładając odrobinę ręce na tyle, ile to było możliwe ze skrzypcami i smyczkiem. Usiadł wygodnie, a ona uniosła instrument, rozpoczynając grę. Nie sądziła, że piosenka skończy się tak szybko, a uczucie żalu uderzy gdzieś w okolicach mostka, bo naprawdę mogłaby to grać w nieskończoność.
Wpatrywała się w niego zaniepokojona. Wyglądał trochę blado od wstrzymywanego powietrza, czyżby grała aż tak źle? Nie miałaby mu za złe tej myśli, bo prawdę mówiąc, tak odpłynęła wewnętrznie, że nawet nie była pewna, czy słyszała idealnie brzmiącą dookoła, czy tylko tą, która grała w jej głowie. Tak dawno tego nie robiła, skąd miała wiedzieć? Nie miała mu za złe braku odpowiedzi, chociaż jej treść faktycznie ją interesowała. Na odchrząknięcie uniosła brew, powstrzymując rozbawienie od jego nieudolnej próby zachowania powagi.

- Jedno wcale nie wyklucza drugiego, jednak faktycznie, źle bym zniosła bezpowrotne skrzywdzenie muzyki. - nie mogła zaprzeczyć, że miłość do tej formy sztuki była w niej głęboko zakorzeniona. I tyle o ile ze skrzypcami nie mogła go sobie na dobrą sprawę wyobrazić, to nie miała najmniejszego problemu z gitarą. To był w końcu spontaniczny instrument, a on był w takich rzeczach dobry. Wyprostowała się, a on przywarł plecami do sofy, kontemplując nad czymś. Starała się tak nie patrzeć mu w oczy, aby nie czuł się źle, jednak trudno było się jej powstrzymać, miała kontakt wzrokowy w jakimś nawyku, który zakorzenił w niej ojciec. Podobno patrząc w oczy, ciężej było kłamać, a ona ani kłamców nie lubiła, ani nie chciała ich więcej dookoła siebie. Szkoda tylko, że jej wykrywacz był tak uszkodzony. Nawet nie wiedział, jak doskonale rozumiała, o czym mówił. Odwrócone w stronę drzewa spojrzenie nieco spochmurniało, przez wewnętrzną blokadę zaczęły przebijać się rzeczy, o których pamiętać wcale nie chciała, a jednocześnie nie dało się o nich zapomnieć. Milczała jednak, nie dając mu dłuższą chwilę żadnej odpowiedzi, jedynie go słuchając. Wiosna wzbudzała w niej wiele odwagi i sprawiała, że wspomniany rozsądek znikał, przynajmniej na chwilę. Stukała palcami w smyczek, przyswajając jego słowa, nagłe wyznania, które ciągle stawiały ją w pozycji, w której nie lubiła być. Traciła kontrolę, brakowało jej słów. Wypuściła z dłoni smyczek, który upadł miękko na trawę i przetarła dłonią oczy. I co ona miała niby z nim zrobić?
- Wiesz.. - rzuciła cicho z niedowierzaniem, odwracając głowę w jego stronę. Uśmiechnęła się krótko, robiąc krok w stronę sofy. - Uznajmy przez moment, krótką chwilę, że rozsądek nie ma tu wstępu. Chciałam coś jeszcze z Tobą załatwić. Ukradłeś mi coś, co wolałabym odzyskać.
Zamilkła, opierając się kolanem pomiędzy jego nogami i spojrzała mu w oczy, odkładając skrzypce obok niego, a wolną dłonią łapiąc za jego krawat. Palce zacisnęły się na materiale, a ona korzystając z efektu zaskoczenia, przysunęła go do siebie i pocałowała. Nie powinna była mieć do niego takiej słabości, jednak za nic nie mogła sobie z tym poradzić. Tylko przez chwilę pozwoliła sobie wrócić do tej dziewczyny, którą była kiedyś. Naprawdę chciała to zrobić, po prostu. A była przyzwyczajona do brania tego, co chciała. Krótko, chociaż dość intensywnie, aby zaraz się odsunąć i znów spojrzeć mu w oczy. Zacisnęła na chwilę usta, zwilżając wargi.
- Teraz jesteśmy na zero, rachunki są wyrównane. Odzyskałam to, co wziąłeś. - zaczęła cicho, uśmiechając się i puszczając go, wyprostowała się. Zgarnęła do tyłu włosy, ściągając wcześniej z nich wstążkę. - Nie wolno Ci się we mnie zadurzyć Jerry. To nierozsądne, skrajnie. Nie zasługujesz na konsekwencję, które to niesie, a przede wszystkim nie zasługujesz na czekanie czy traktowanie Cię w sposób przedmiotowy. Nie jestem dobrym materiałem na zauroczenie, musisz mi uwierzyć. Dla samego siebie.
Zacisnęła palce na zielonym, wcześniej podtrzymującym włosy dodatku, ciągle patrząc mu w oczy. Nic go tu nie trzymało, mógł wyjść — może nawet powinien, bo ciężko jej było stwierdzić, co się stanie, gdy tu zostanie. Jakie będą konsekwencję. Chwilę słabości mogły przyćmić olbrzymie wyrzuty sumienia. Bez słowa usiadła obok niego, opadając na miękką kanapę i krzyżując ręce na biuście. Gdyby tylko nie miała na głowie całego rodu, zaręczyn, paskudnej przyszłości.. Przymknęła oczy, wzdychając ciężko.
- Powinniśmy zostać kumplami, przyjaciółmi.. Nie wiem, chyba że wolałbyś przejść w ignorowanie? Chociaż na Merlina, jesteśmy teoretycznie dorosłymi ludźmi.
Dlaczego brzmiała w taki sposób? Nogami chciała zsunąć buty ze stóp, całkiem zapominając, że zrobiła to już wcześniej. Cóż, nie zamierzała się z tego pokoju ruszać, niezależnie od tego, co zrobi siedzący obok chłopak, na którego aktualnie nie spoglądała, chcąc mu dać przestrzeń, swobodę. Nawet jeśli wiedział, że była go ciekawa i teraz już na pewno widział, że ma do niego słabość, to było złe.


Ostatnio zmieniony przez Nessa M. Lanceley dnia 07.02.20 2:34, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 QzgSDG8




Gracz




1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty


Pisanie1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty Re: Pokój Czterech Pór Roku  1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty06.02.20 22:56;

Dopadł go efekt deja vu. Kolejna Ślizgonka pochodząca z czystokrwistego rodu okazała fascynację mugolskimi wynalazkami. A on, pełnokrwisty mugolak, nie cierpiał tego świata i trzymał się od niego z daleka. Zachował jednak dobrą minę do złej gry, choć wprawny obserwator wyczytałby z jego ciemnych oczu negatywny błysk, gdy tylko wspomina się o mugolach.
- Roboty. To się nazywa robot. - podpowiedział, byleby nie musiała się zastanawiać nad nazewnictwem. - Nie wyglądają jak ludzie, mają jedynie humanoidalną postać i to wszystko. - dorzucił, mając ogromną ochotę skończyć ten temat nim na dobre się zaczął. Krew go zalewała na samą myśl o swoim mugolskim pochodzeniu i od wydarzeń z Emily jakoś tak jeszcze mniej chętniej o tym rozprawiał. Między innymi dlatego jego uśmiech nieco przybladł, zastąpiony jednym z tych wymuszonych, który prezentował przy nauczycielach bądź niewygodnych i irytujących pacjentach w świętym Mungu.
Reakcja Nessy podpowiedziała mu, że chyba popełnił błąd pozwalając sobie na takie gadulstwo i spontaniczną szczerość. Zakrywanie oczu, westchnięcie i nieumyślne wypuszczanie smyczka spomiędzy palców nie mogły nieść za sobą niczego dobrego. Powinien się ugryźć w język raz a porządnie, by nie utrudniać ich relacji. Próbował zachowywać się przyjaźnie i tylko przyjaźnie, ale dłonie go świerzbiły, a aura jaką wokół siebie Nessa roztaczała przyciągała go w taki... nieopisany sposób. Słowa, które wypowiedziała wywołały w jego umyśle jedną wielką sieczkę. Zapomniał nawet jak się nazywa, a o to bardzo trudno w przypadku tego jegomościa.
- Jesteś pewna tego, co mówisz...? - zapytał na wydechu, nie mogąc teraz oderwać od niej oczu. Zagrana na skrzypcach melodia nie miała szans rozbrzmieć w jego myślach, bowiem wszystkie nagle się ulotniły pozostawiając na ich miejscu podejrzaną pustkę. Wbrew temu zawieszeniu doskonale zrozumiał co Ness miała na myśli, bowiem niejednokrotnie nazywała go złodziejem i wypominała, że zabrał jej pocałunek. Wizja rewanżu gwałtownie pobudziła jego ciało i rozszerzyła źrenice. Uniósł głowę, gdy przybliżyła się i pozwoliła mu obejrzeć karmelowe odcienie jej tęczówek z bliska. Jeśli liczyła na jakikolwiek opór to musiała się gorzko rozczarować, bowiem ani nie zaprotestował ani nie był bierny - od razu oddał pocałunek, zatapiając się z zachwytem w delikatnych i miękkich ustach dziewczyny. To było znacznie lepsze doświadczenie niż to grudniowe, spod jemioły. Kilka cudownych sekund, kiedy to serce podskoczyło mu z radości do gardła, a ręce wysunęły się w kierunku jej łokcia, by ją zatrzymać jeszcze na chwilę. Podobał mu się sposób w jaki łaskotały go jej uciekające z upięcia włosy. Uśmiechnął się z zachwytem wymalowanym na twarzy, bo przecież rachunki jeszcze nie zostały wyrównane i chyba jeszcze sobie tego nie uświadomiła. To jasne, że liczył na więcej, bowiem narobiła mu apetytu i smaku, a oczywistym jest, że nie powinno się to wydarzyć. Czemu nie żałował, że do tego doszło? Dotyk jej ust pozostawił na jego skórze trudne do zignorowanie mrowienie. Za mało.
- Taaaak, wiem, rozumiem, ale nie dam się traktować przedmiotowo. - zapewnił niedbałym tonem głosu, bowiem jeszcze delektował się ciepłem na swoich wargach i raz po raz zerkał na te, które go dotknęły. Miał problem z utrzymaniem kontaktu wzrokowego, skoro spojrzenie uciekało do jej ust i krnąbrnych pukli, w których oczyma wyobraźni zanurzał już dłoń. Póki co nie myślał, że jest jedną z najgorszych "partii" dla kogoś takiego jak Nessa.
- Wiesz, Ness.... ignorowanie nas szybko zmęczy, a poza tym relacja przyjacielska też nie wchodzi w grę, bo właśnie mnie kolejny raz zachwyciłaś i ostrzegałem do czego to może doprowadzić. - mówił, nie odrywając wzroku od jej ust. Dopiero cieplejszy powiew wiatru sprowokował go do skrzyżowania z nią spojrzenia i zauważenia, iż niepostrzeżenie się ku niej przysunął.
- Czyli... gdy stąd wyjdziemy to będziemy tylko znajomymi...? No tak, to logiczne. Prawidłowe rozwiązanie, najlepsze. - zapewniał, ale ewidentnie nie było to dla niego teraz ważne. - Do kolacji są jeszcze jakieś trzydzieści dwie minuty, a więc mamy jakieś dwadzieścia osiem na zgodne obopólne ignorowanie rozsądku. Skoro to tylko jednorazowe... - musnął palcami jej kolano lecz nim stracił do reszty panowanie nad ręką, uniósł ją do rudych pukli, w które ochoczo zanurzył dłoń. Zgarnął ich część za jej ucho, a serce biło mu w obiecującym rytmie. Miała cudowne włosy, gładkie, zdrowe, przyjemnie pachnące. - Chyba nie wyrównałaś rachunków do końca. Zajmiemy się nimi i gdy wyjdziemy stąd uznamy, że jesteśmy kwita. Co o tym sądzisz, Ness? - kusił. Tak, Jeremy Dunbar namawiał do złego, zachęcał do złamania wszelkich konwenansów i zasad przez najbliższe dwadzieścia parę minut tylko po to, by do czasu kolacji uświadomić sobie, że poza dzisiejszym spotkaniem nie może ich nic łączyć. Kiedy zdołał się do niej przysunąć jeszcze bliżej i popatrzeć na jej bladą twarz ze szczególnym uśmiechem? Narobiła mu apetytu, nie potrafił się powstrzymać, a więc przesunął dłoń spomiędzy cudownie miękkich kosmyków włosów do policzka, by zaatakować jej skórę ciepłotą swoich palców. Cholera jasna, czemu go to tak pociągało? Tylko dwadzieścia parę minut i zaklinał się, że gdy stąd wyjdą to wrócą do punktu początkowego ich relacji. Wmawiał sobie, że się to uda. Był w stanie obiecać wszystko, byleby zyskać jeszcze dwadzieścia parę minut cudownej lekkości.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 QzgSDG8




Gracz




1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty


Pisanie1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty Re: Pokój Czterech Pór Roku  1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty07.02.20 2:34;

Nie powinien się dziwić ani Nessie, ani Emily, chociaż tej pierwszej daleko było do poziomu zafascynowania światem mugoli, który miała Rowle. Ruda z natury była niesamowicie ciekawskim stworzeniem, lubiła rozumieć działanie i powód istnienia otaczających ją rzeczy, jednak za murami magicznego, tak doskonale znanego jej świata — była niczym dziecko we mgle. Jej być może nie tak tęgi, na jaki wyglądał — umysł, nie potrafił tego pojąć. Otoczona zaklęciami od małego, była przyzwyczajona do tego, że każdy twór ożywał za pomocą uroku, a tam tego nie było. Patrząc jednak na bruneta z uwagą, wiedziała, że temat ten nie sprawia mu frajdy i nawet zaczęła się zastanawiać, czy pochodzenie mu aż tak przeszkadza. Może chodziło o coś więcej? Znała się na ludziach, jednak nigdy nie podejrzewałaby osoby niemagicznej o niechęć do własnego świata. Sama im trochę zazdrościła, bo magia na zawsze pozostawała w ich oczach czymś niesamowitym.
- Tak, masz rację. Nie lubisz chyba robotów.
Uniosła tylko brew, rzucając krótki komentarz i nie ciągnąc dłużej tematu. Nie była kimś, kto narzucał drugiej osobie cokolwiek, no, chyba że miała kogoś uczyć. Była dość wymagającym korepetytorem, chociaż jej metody dalekie były od surowych i starała się raczej wzbudzić zainteresowanie, niż krzyczeć i na sucho wałkować formułek. Każdy miał w życiu coś, czego nie lubił. W tym także byli podobni, bo jej pochodzenie irytowało ją ostatni znacznie częściej, niż wprawiało w dumę czy zachwyt. Miał cudownie z całą wolnością i życiem, które było tylko w jego własnych rękach.
Wiedziała, że ma do niej słabość. Nie znał jej, więc zapewne czysto fizyczną. Może przez rude włosy? A może była to kwestia jej drobnej, filigranowej budowy. Nie potrafiła zgadnąć. Nieważne jak spychała ludzi do worków przyjaciół, była mądra i nie lubiła udawać głupio skromnej. Okazywał jej to w każdym spojrzeniu, sposobie, w jaki z nią rozmawiał. Zwykle takie rzeczy nie robiły na niej wrażenia, zbywała je uśmiechem i krótkim ucięciem sprawy, a w tym przypadku — wciąż tkwiła w tym cholernym pokoju, czując, jak skryte głęboko we wnętrzu szaleństwo i chęć łamania zasad skrobie do drzwi. Zasad, które wyznaczała sama, miała być przykładem. Zagryzła dolną wargę, przymykając oczy. Powinna przeprosić się, wyjść, odsunąć. - jednak nie, Lanceley zrobiła coś całkiem głupiego i niedorzecznego, wbrew własnym zasadom, sumieniu moralnemu. Widząc wyraz jego twarzy, gdy zbliżyła się odrobinę, raz jeszcze spróbowała drgnąć, cofnąć się. Na próżno jednak. A była kobieta czynu, raz wypowiedziane słowa nie były zapominane, była honorowa i konsekwentna. Cokolwiek się stanie, teraz już musiała odzyskać skradzioną część siebie.

- Zapamiętaj jedno Jerry — nigdy nie rzucam słów na wiatr i jeśli mówię, że coś zrobię, to tak będzie. - odparła szeptem, prosto w jego usta, bo zaraz je pocałowała. Spodziewała się raczej grzecznego tkwienia w szoku niż odwzajemnienia i intensywności, którą jej oddał. Miał ciepłe wargi, miała wrażenie, że idealnie zgrywały się z jej ustami, gdy przez tę chwilę tonęli w czymś, co nigdy nie powinno się wydarzyć. Ona też przez chwilę zapomniała, jak się oddycha, mocniej zaciskając palce na krawacie. Nie zdążyła odsunąć się tak szybko, jak planowała przez dłoń na swoim łokciu, przygryzając jeszcze na koniec jego dolną wargę. Uniosła powieki, karcąc się w myślach niemiłosiernie. A jednak, na całym ciele miała przyjemną gęsią skórkę, a zapach gryfona zatańczył jej w nozdrzach tak intensywnie, że zakręciło się jej w głowie.
- Cholera, znów nie całujesz tak, jak powinieneś. I dlaczego tym razem Ci nie wierzę? - odparła z nutą rozbawienia, unosząc brew. Zajęła miejsce obok, wzdychając ciężko. Teraz to dopiero namieszała! Dlatego właśnie nie radziła sobie z niespodziankami i wydarzeniami tego typu, bo zwyczajnie nie miała nad nimi kontroli. Czuła na sobie jego spojrzenie, które wołało o więcej, a ignorowanie tego typu spojrzeń nie było proste, nawet dla niej. Zwłaszcza że tym razem to ona wszystko sprowokowała.
- Wciąż brakuje jednego zachwytu, aby Twoje ostrzeżenia weszły w życie. Teraz będę już ostrożniejsza, obiecuję. - zaczęła, odwracając głowę w jego kierunku i dostrzegając, że się przysunął. Co on zamierzał zrobić? Poczuła, jak zakłopotanie zabiera jej kontrole, a ona sama wpada w jakąś dziwną pułapkę. Słuchała go jednak z niedowierzaniem, obserwując uważnie jego oczy. Cholera, wcale nie kłamał. Na wzmiankę o znajomych kiwnęła głową delikatnie, wprawiając rude loki w ruch i sprawiając, że opadły do przodu. A to diabeł paskudny, tak sobie to wymyślił! Aż nie wiedziała, co ma mu powiedzieć, tkwiąc z rozchylonymi ustami, przesuwając spojrzenie w stronę jego dłoni, która najpierw bezwstydnie musnęła jej kolano, a potem jakby resztką rozsądków uniosła się do włosów, łapiąc je pomiędzy palce. Tkwiła w bezruchu, pozwalając mu zgarnąć pasma za ucho, a potem dotknąć policzka. Spojrzała przez chwilę na jego usta, jednak zaraz podniosła spojrzenie na jego oczy, nie bardzo wiedząc, co powinna zrobić. Nigdy wcześniej nie była w takiej sytuacji. - Czy ignorowanie rozsądku w tym przypadku będzie dobre, Jerry? Wierzysz, że.. Wyrównanie rachunków nie przyniesie konsekwencji, które uderzą, gdy tylko stąd wyjdziemy? Czy te kilka minut, ten jeden pocałunek.. Jest wart tego, że możemy stracić ze sobą umiejętność rozmowy?
Jak źle będzie o niej myślał, gdy ulegnie i jak źle, ona będzie myślała o sobie? Nie była przecież łatwą dziewczyną! Nie potrafiła stwierdzić, czy krótka przyjemność jest warta tego, żeby zostać tą dziewczyną, która całuje się z kimś, kto nikt jej nie łączy? To nie tak, że nie chciała i Jerremy mógł to z łatwością dostrzec, chociażby w jej spojrzeniu, tu chodziło o coś więcej. Nie chciała być jedna z tych dziewcząt, które całował dla zabawy, a potem mógł je doliczyć do swojej kolekcji. Był popularny, miał sporo koleżanek — była prefektem, wiedziała takie rzeczy. A ona? Ona była kompletnie inna. Dlaczego pomimo tego się nie odsunęła? Czy przez te wszystkie miesiące bez Holdena była na tyle samotna i spragniona drugiego człowieka, że nie potrafiła ruszyć się z miejsca?
- Wcale mi niczego nie ułatwiasz, kiedy tak na mnie patrzysz.- zauważyła jeszcze cicho, łapiąc w swoje dłonie jego rękę ze swojego policzka i kładąc ją na swoich kolanach, ścisnęła na niej palce. Była odważna we wszystkim poza takimi sytuacjami. Dystans pomiędzy nimi wcale się jednak nie zmniejszał i miała wrażenie, że przestrzeń dookoła zaraz wybuchnie od tego niepokojącego naelektryzowania. Dla niego takie dwadzieścia parę minut to może było niewiele, jednak dla kogoś z umysłem analizującym w życiu absolutnie wszystko.. Przesunęła nosem tak, że trąciła jego nos, całkiem nieświadomie, unosząc chwilę wcześniej zamknięte powieki i z zaskoczeniem dostrzegając, że czuje na ustach jego oddech. Kiedy się tak przysunęła? Zacisnęła mocniej palce na jego dłoni, kręcąc głową zaprzeczającym ruchem, gubiąc się już absolutnie we wszystkim.
- To niewłaściwie..
Nawet nie wiedziała, czy usłyszał, chociaż miała wrażenie, że nawet ptaki dookoła umilkły.
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 QzgSDG8




Gracz




1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty


Pisanie1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty Re: Pokój Czterech Pór Roku  1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty07.02.20 7:42;

Temat robotów skwitował uśmiechem. Nie chciało mu się wyjaśniać, że chodzi o coś więcej, że to rozmowa nie na obecne okoliczności i poziom relacji. Nie miał ochoty psuć im nastrojów brakiem zaprzeczenia przy jej poniekąd trafnej uwadze, która poza "nie lubisz robotów" musiała kryć za sobą coś więcej, niczym słowa "nie lubisz mugoli". To kolejny aspekt, przy którym się różnią. Pochodzą z dwóch skrajnie odmiennych światów i znają się tylko i wyłącznie dzięki przynależności do Hogwartu. Gdyby nie zamek to nigdy by się na siebie nie natknęli i nie musieli walczyć z dylematami między tym czego chcą, a czego nie powinni robić.
- W porządku. - odezwał się ugodowo, nie mając w planach więcej sprawdzać czy aby Nessa jest w pełni świadoma swojego postanowienia i efektów przekraczania granicy, za którą sam ją zapraszał. Nie wspomniała jednak, aby zachował spokój i pod żadnym pozorem nie oddawać pocałunku, a więc było to poniekąd dla niego zielone światło, by wyciągnąć więcej z tej formy kontaktu. Nie od dziś wiadomo, że Jeremy Dunbar był łasy na pochwały i rozpieszczające gesty. Gdy tylko pojawiała się doskonała okazja to próbował z niej skorzystać i nie chodziło tu o "zabawę dziewczynami", bowiem na tyle szanował płeć piękną, by w razie jednorazowych ekscesów mówić o tym od razu. Gdyby to od niego zależało to Nessa byłaby drugą dziewczyną w jego życiu, którą trzymałby przy sobie jak najdłużej.
- A to jak powinienem całować? Pokaż mi. - prowokował, zachęcał, a w jego ciemnych ślepiach przemykało raz po raz rozbawienie i nuta wyzwania. Skoro "narzekała" na odmiany jego pocałunków to nie byłby sobą, gdyby nie podjął się próby wynegocjowania chociażby jakiegoś gratisu. Nie było to wszak cmoknięcie podobne do tego spod jemioły, a więc nie widział powodu, by zachować spokój skoro i tak łamią już jedną z podstawowych zasad - nie całować się z osobą, z którą nie może cię łączyć nic poza zwykłą znajomością. Oboje temu przytakiwali, a i tak siedzieli nieprzyzwoicie blisko siebie. Jakże miałby nie być tym zachwycony? Ich kolana stykały się i czuł to w całym ciele jako elektryzujący i przyjemny dreszczyk. Dokładna obserwacja z takiej odległości była mu na rękę. Mógł przyjrzeć się karmelowym tęczówkom z większą intensywnością i przede wszystkim oddychać zapachem jej włosów. Śmiałby podejrzewać ją o używanie perfum z nutą amortencji...
- Zapewniam, że będę umiał z tobą rozmawiać, gdy stąd wyjdziemy. - biła od niego pewność siebie. Ciężko go zmusić do poczucia niezręczności czy zawstydzenia. Wiedział, że zdobędzie się na sympatyczne traktowanie i jedynie raz na jakiś czas jego uśmiech czy spojrzenie nabierze charakteru, który tylko ona będzie mogła poprawnie zinterpretować. - Oboje tego chcemy, jesteśmy dorośli i nikt ani nic nas nie widzi. To zostanie między nami i jeśli będziemy unikać zostawania sam na sam w jednym pomieszczeniu to jestem gotów na ten poryw spontaniczności. - odpowiadał, choć nie chciało mu się już wymyślać przekonań i zapewnień. Nie, kiedy położyła jego dłoń na swoich kolanach, co wybiło jego oddech z rytmu. - Potraktuj to jako tworzenie miłego wspomnienia. Małego sekretu, który nie wyjdzie poza ten pokój. - kusił, nęcił, próbował wpłynąć na resztki jej rozsądku, skoro jego własne właśnie popełniły samobójstwo. Uspokajająco potarł kciukiem bok jej dłoni, jakby chciał ją wesprzeć w tej niemądrej decyzji. - Ja to wiem, ale... - już byli ku sobie pochyleni, to działo się niemalże bez udziału ich woli. - ... przyciągasz mój wzrok. - dodał już ciszej, unosząc drugą dłoń, by wsunąć ją ochoczo na bok jej ciepłej i gładkiej szyi. To był gest już bez odwrotu, a ona nie wstała ani go nie spoliczkowała. Łaskotała go oddechem, a więc bez zbędnego zastanawiania się złączył znów ich usta. Całował ją powoli, z wyczuwalną ostrożnością choć całe ciało miał napięte do granic możliwości. Zamknął oczy, by wyczulić się na smak jej ust i na zapach łaskoczących jego palce włosów. Miała miękkie i wilgotne wargi, których dotknięcie zakręciło mu w głowie wszystkie myśli. Przysunął się, by być bliżej jej twarzy. Koniuszkiem języka dotknął jej ust, subtelnie na nie napierając, aby je rozchyliła i przestała się stresować przyszłością. Nie musieli teraz o tym myśleć. Wyznawał zasadę, że lepiej żałować, że się coś zrobiło aniżeli, że się nie zrobiło nic. Wbrew podobnym przeszłościowym sytuacjom nie czuł potrzeby jak najszybszego uwiedzenia Nessy i rozwinięcia pocałunków w coś więcej. Nie, on delektował się tą chwilą i próbował pokazać dziewczynie, że tego rachunku nie da się wyrównać. Nie z nim. Nie z Jeremy'm Dunbarem. Zawsze będzie inicjatorem tego "ostatniego" pocałunku, który wcale nie pojawiał się na horyzoncie.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 QzgSDG8




Gracz




1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty


Pisanie1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty Re: Pokój Czterech Pór Roku  1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty07.02.20 20:23;

Miał rację — nie prosiła go o spokój, nie ostrzegła, że weźmie tylko co swoje i się odsunie, wyrównując w swoim mniemaniu, rachunki. Zabawne, jak ludzie znajdowali wymówki i usprawiedliwienia na czynności lub na słowa, które bez nich nie mogłyby ujrzeć światła dziennego. Dotyk jego ust działał niczym proste, a jakże skuteczne "Finite", uciszając, chociaż na te kilka chwil podstępne szepty rozsądku i płacz sumienia nad tym, co robiła. Jednak czy zawsze musiała być taka dokładna i poukładana? Czy powinna wyrzucać sobie chwile słabości i poniesienia się przez emocje, skoro była tylko człowiekiem, a jak powszechnie było wiadomo — to gatunek ułomny i niedoskonały. Wypieranie się przez tyle miesięcy jakiejkolwiek bliżej formy relacji z drugą osobą wcale nie było zdrowe, chociaż tłumaczyła to sobie inaczej.
- Diabeł z Ciebie. - odparła krótko i cicho, uśmiechając się jednak pod nosem. Ta jego kokieteria i prowokacja była urocza, a Nessa wiedziała, że w innych okolicznościach najpewniej przynętę by złapała. To przez tego jego oczy, kosmyki włosów niesfornie opadające na czoło i szczupłe, ale szerokie ramiona. Przesunęła spojrzeniem po jego twarzy, a następnie szyi i torsie, zatrzymując się na dłoniach. Nie była jakąś wielką fanką przesadnego romantyzmu, nie dla niej były godzinne przesiadywania nad kolacją z winem. Wolała czyny, dobrą zabawę, tę iskrę i właśnie rywalizację w tym, kto będzie bardziej odważny — lub głupi — tylko po prostu o tym zapomniała. - Jestem paskudną hipokrytką Jerry, naprawdę.
Zauważyła jeszcze bezradnie, wzruszając ramionami, czując przy sobie bijące od niego ciepło i ten przyjemny zapach perfum lub szamponu, którego używał. Znajomi nie mieli prawa wiedzieć, jak smakują usta drugiej osoby, bo wtedy poziom zażyłości w relacji drastycznie się zmieniał. A ona już wiedziała. Zdecydowanie wiedział, jak postępować z dziewczynami i to chyba najbardziej ją przerażało, że uległa temu, jak głupia.

- Ah tak? Przekonamy się.
Na dalszą część nie odpowiedziała już werbalnie, a jedynie milczeniem, okazjonalnymi kiwnięciami głowy. To musiał być sekret, chociaż była na tyle uczciwa i lojalna wobec własnych słów, że gdy okaże się, że jej nieszczęsny narzeczony jednak żyje, to mu o tym powie. Okłamywanie drugiego człowieka w takich sprawach było karygodne. Nie wiedziała, czy to jego urok osobisty, czy może jej gul w gardle sprawił, że dała się tak beznadziejnie podejść i zahipnotyzować temu spojrzeniu. Przesunięcie kciukiem po boku jej dłoni sprawiło, że przez ciało przebiegła przyjemna, ciepła iskra, a Nessa westchnęła raz jeszcze, przymykając oczy i przesunęła jedną z dłoni na jego talię, zaciskając palce na koszuli i przyciągając go do siebie. Z początku był to niezwykle delikatny i wręcz czuły gest, a każdy oddech sprawiał, że nabierał na sile. Zwyczajnie tonęła w jego wargach, tej ciepłej i ludzkiej aurze, którą miał. I nie potrzeba było dużo czasu, aby chciała jeszcze więcej, całkiem wyciszając umysł i skupiając się tylko na nim, odrzucając te wszystkie "musisz" lub "powinnaś". Poczuła, jak poza oddechem przyśpiesza jej serce od napływu adrenaliny, tego krótkiego szaleństwa, które dla większości osób nie znaczyło nic poza dobrą zabawą. Przecież to tylko pocałunek. Dla niej — aż. Nawet nie zauważyła, w której sekundzie przyległa do niego ciałem, a zwykłe buziaki przerodziły się w chaotyczny i pełen pieszczoty pocałunek, którego głównym elementem był taniec oddechów i języków. Im dłużej tak trwali, tym mniej miała ochotę przestawać. Było w nim coś uzależniającego lub po prostu ona miała w sobie olbrzymie pokłady niewykorzystanej czułości.
Drzwi od sali zamknęły się, a Nessa włożyła marynarkę, rozsypując na plecach rude pukle, po uprzednim przeczesaniu ich palcami. Spojrzała na Jerrego z pozornym spokojem, chociaż w ślepiach wciąż tkwiła ta rozgrzana iskra. Umowa jednak musiała pozostać umową, a krok na korytarz sprawił, że byli tylko znajomymi. Uśmiechnęła się krótko.

- Jakbyś zmienił zdanie co do muzyki, wiesz, gdzie mnie szukać. I nie pakuj się w kłopoty, bo najbliższy tydzień w okolicy waszego domu patrole są moje. - zaczęła z rozbawieniem, mocniej zaciskając palce na futerale skrzypiec. Zrobiła krok w dół, zerkając na tkwiący na nadgarstku zegarek. Szybka kolacja i powrót do obowiązków, szarej rzeczywistości. - Do zobaczenia!
Rzuciła jeszcze, mijając go i kierując się w stronę schodów prowadzących na niższe piętra, do domu Slytherina. Pójście do Wielkiej Sali z instrumentem byłoby okropnym błędem. Słyszała kroki zaraz po tym, jak się z nią pożegnał, więc pewnie również ruszył w swoją stronę.

z/t x2
Powrót do góry Go down


Morgan A. Davies
Morgan A. Davies

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Dodatkowo : Animagia (wiewiórka pospolita)
Galeony : 1880
  Liczba postów : 3437
https://www.czarodzieje.org/t17419-morgan-a-davies#488348
https://www.czarodzieje.org/t17421-listy-do-moe#488357
https://www.czarodzieje.org/t17420-morgan-a-davies#488355
https://www.czarodzieje.org/t18298-morgan-a-davies-dziennik#5208
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 QzgSDG8




Gracz




1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty


Pisanie1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty Re: Pokój Czterech Pór Roku  1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty11.04.20 1:56;

Pisankowa próba #1, udana, bo mam +10% za miotły

Strop wydawał się... słoneczny. Wręcz czuła na sobie te przyjemne promyki słońca, gdy w pomieszczeniu było pewnie nieco ponad 25°C i jedynie subtelny wiatr zaburzał poczucie, że w sali panował niemalże upał. Zdecydowanie dało się tutaj zasmakować lata, a taka aura bardzo sprzyjała temu, co planowała. Usiadła na jakiejś komodzie w rogu sali i czas, który miała na oczekiwanie spędziła wpatrując się w niewielką, acz ciężką beczkę, obok której zajęła sobie miejsce. Jej instrukcje powinny być jasne, jeżeli chodziło o dotarcie do Sali Pór Roku, ale przyszła tutaj trochę w ciemno, zupełnie nie czekając na odpowiedź. Jakoś podświadomie czuła, że nie musiała jej wypatrywać.
Ubrała się ewidentnie pod spodziewaną porę roku - biały t-shirt zdobił wzór konewki, z której wyglądał biały kot, w tle przewijały się motywy kwiatowe. Czy to oznaczało, że wyhodowanie szalonego rumianka pchnęło ją w kierunku zielarstwa mocniej, niż by się spodziewała? Na ten moment raczej nie. Ubiór dopełniała czarna spódniczka i biało-seledynowe trampki. Pani ex-prefekt chyba najwyraźniej nie była dla odmiany w nastroju na mundurki.
Choć pomysł spotkania ze Swansea pojawił się bardzo spontanicznie, zdążyły jej się uzbierać tematy i zmartwienia, które chciałaby zażegnać. A jeżeli temu wszystkiemu miała towarzyszyć dyngusowa atmosfera w letnią aurę? Stwierdziłaby, że nie mogłoby być lepiej, gdyby nie fakt, że w rogu pomieszczenia leżała sobie radośnie jedna z pisanek, chyba bardzo pragnąc znaleźć nowego właściciela. Zerwała się z blatu, ale widząc, że pisanka miała zamiar dać dyla, nabrała nieco więcej czujności. Pospiesznie ruszyła w jej stronę, a kolorowe jajo wystrzeliło w górę i groteskowo zaczęło podskakiwać na jakimś biurku, najwyraźniej chcąc otworzyć sobie w ten sposób szufladę i zniknąć w jej czeluściach. Nic z tego. Na szukającą Gryfonów, przynajmniej bez żadnych zakazów, nie było już rady.

______________________

But I ain't worried 'bout it
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 UEEDvST
dancing on the clouds below
Powrót do góry Go down


Elijah J. Swansea
Elijah J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu wielka i paskudna blizna, ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 3556
  Liczba postów : 3212
https://www.czarodzieje.org/t16927-elijah-julian-swansea#471679
https://www.czarodzieje.org/t16932-jeczybula#471794
https://www.czarodzieje.org/t16919-elijah-j-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18741-elijah-j-swansea-dziennik#537
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 QzgSDG8




Gracz




1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty


Pisanie1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty Re: Pokój Czterech Pór Roku  1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty11.04.20 2:25;

Szukanie jajek: Próba II, nieudana (B, efekt A)

Nie był szczególnie zaprzyjaźniony z mapami, a już na pewno nie w stopniu, który mógłby się umywać do kartograficznych zapędów kapitan Gryfonów. Poruszał się głównie za pomocą magii w miejsca, które już znał, te zaś, których jeszcze nie widział, odkrywał najczęściej nie dlatego, że planował w nie dojść, a dlatego, że coś go w nie zwabiło. Choć po prawdzie i tu coś... ktoś go tu zwabił. Jak to się stało? Właściwie nawet nie do końca wiedział. W jednej chwili błyszczącymi oczyma patrzył na wstawione na wizbooka zdjęcie, w drugiej pisał do niej na wizzengerze, chyba nawet nie do końca świadomie, a w trzeciej – nogi same niosły go znanymi od lat korytarzami, wyprzedzając umysł, który analizowała zdjęcie mapy.
Głowa nie była mu teraz potrzebna. Właściwie... może nawet bardziej adekwatnie byłoby ją stracić na czas tego nieplanowanego spotkania. Na ramieniu chwiała mu się torba wyładowana po brzegi sprzętem, który naprędce do niej spakował; idąc, na oślep poprawiał swój wygląd, przeklinając w myślach, że wypadł z domu jak strzała zamiast poświęcić temu trochę więcej czasu. Poprawił krukoński krawat, którego nie zdążył zdjąć po zajęciach, wygładzał zawinięte na wysokość łokci mankiety koszuli i skupił się na metamorfomagii, by poprawić nieco kolor i ułożenie swoich włosów. Nie miał zielonego pojęcia, że owe skupienie z niewytłumaczalnej ekscytacji było na tyle niskie, by nie wyszło mu to tak dobrze, jak zazwyczaj. Większość włosów pokrywał kolor złotego blondu, z tyłu zaś przeplatał się z platyną. Zatrzymał się przed drzwiami, które, jak mu się zdawało, były oznaczone na mapie i właśnie w tym momencie dotarło do niego co to za miejsce. Rzeczywiście przy odrobinie szczęścia lub starań mogło być w nim znacznie cieplej niż w reszcie zamku –  a już na pewno na błoniach. Wszedł do środka i odnalazł ją wzrokiem, uśmiechając się automatycznie. Położył torbę na jednej ze znajdujących się wewnątrz ławek i oparł się ręką o jej blat.
Nie spodziewałem się entuzjazmu — zakomunikował z pewnym rozbawieniem, po czym dodał — ...o ile mogę to tak nazwać? Nie wiem, zdarza się, że muszę długo przekonywać... — urwał, widząc leżącą przy nodze ławki pisankę. Pokazał jej dłonią, by chwilę zaczekała i zamarł w bezruchu, jakby miał do czynienia z płochliwym królikiem i schylił się po nią gwałtownie. Gwałtownie i bezskutecznie. Pisanka podskoczyła, unikając jego palców i zaczęła unosić się w powietrzu, ewidentnie kpiąc sobie z kapitana Krukonów.
Cholerne jajka, zawsze to samo — zamarudził, mimo wszystko podążając za jajecznym uciekinierem. Obszedł salę praktycznie dookoła nim zaprzestał prób złapania pisanki – jajko było ewidentnie szybsze niż on.
Powrót do góry Go down


Morgan A. Davies
Morgan A. Davies

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Dodatkowo : Animagia (wiewiórka pospolita)
Galeony : 1880
  Liczba postów : 3437
https://www.czarodzieje.org/t17419-morgan-a-davies#488348
https://www.czarodzieje.org/t17421-listy-do-moe#488357
https://www.czarodzieje.org/t17420-morgan-a-davies#488355
https://www.czarodzieje.org/t18298-morgan-a-davies-dziennik#5208
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 QzgSDG8




Gracz




1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty


Pisanie1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty Re: Pokój Czterech Pór Roku  1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty11.04.20 2:43;

Pospiesznie się odwróciła, słysząc znajomy głos i będąc w dużej mierze zaskoczoną jego błyskawicznym pojawieniem się w sali. Sama przed sobą musiała przyznać, że w pewnym momencie zbierania się zupełnie zapomniała o tym, że w spotkaniu chodziło głównie o zdjęcia. A może to miał być dla niej wyłącznie pretekst i sama trochę się w tym zgubiła? Z tego wszystkiego nawet nie odpowiedziała.
Nie miała zamiaru czekać, kiedy Swansea skupił się na łapaniu swojej pisanki i poległ podczas karkołomnej próby. Udała się w tym czasie w stronę pierwotnie zajmowanej komody i sięgnęła po różdżkę, rzucając niewerbalnie jedno z transmutacyjnych zaklęć na znajomy przedmiot.
- Dobrze Cię widzieć w wielkanocnym nastroju. - zagadnęła z rozbawieniem, obserwując jego kolejne starania w ciężkim boju z pisanką. Wreszcie stanęła tuż za nim, z narzędziem zbrodni kurczowo trzymanym oburącz.
- Aquamenti. - wypowiedziała spokojnie i jakby ostrzegawczo, jednak czarowanie chwilowo nie chodziło jej nawet po głowie. Zamiast tego, chlusnęła na niego wodą z trzymanego przez siebie wiadra, jednocześnie odsuwając się o krok, by uniknąć rykoszetów. Ha. Czy mądrym było stanięcie w bezruchu i oczekiwanie na reakcję? Niezależnie od słuszności tej decyzji, dokładnie tak zrobiła.

Kości uników wodnych ataków (nieobowiązkowe):

Parzysta: udany, nieparzysta: nieudany.

______________________

But I ain't worried 'bout it
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 UEEDvST
dancing on the clouds below
Powrót do góry Go down


Elijah J. Swansea
Elijah J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu wielka i paskudna blizna, ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 3556
  Liczba postów : 3212
https://www.czarodzieje.org/t16927-elijah-julian-swansea#471679
https://www.czarodzieje.org/t16932-jeczybula#471794
https://www.czarodzieje.org/t16919-elijah-j-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18741-elijah-j-swansea-dziennik#537
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 QzgSDG8




Gracz




1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty


Pisanie1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty Re: Pokój Czterech Pór Roku  1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty12.04.20 0:51;

Był rozkojarzony całą sytuacją do tego stopnia, że choć przyszedł tu dla niej z jej powodu, nie przyjrzał jej się nawet należycie, a zamiast tego zaczął gonić za pisanką jak kretyn, odnosząc sromotną porażkę.
I to na jej oczach...
Może powinien przywyknąć, że robi z siebie głupka ilekroć ta na niego spogląda. Może nawet przywyknął... po prostu ostatnio wprawiało go to w znacznie większe zakłopotanie niż wcześniej.
Ciebie dobrze widzieć bez względu na nastrój. — Poparł swoje słowa uśmiechem, nie będąc świadomym, że ów nastrój jest w głównej mierze bojowy, z nutą kwietniowego dowcipu. Merlin jeden raczy wiedzieć dlaczego nie podejrzewał jej o niecne plany, ale naprawdę nie przyszło mu na myśl, że w całym tym spotkaniu może się kryć jakiś podstęp. Przystanął, dając w końcu za wygraną i to był chyba jego błąd. Och, był nim zdecydowanie. Przekrzywił głowę, unosząc pytająco brew kiedy wypowiedziała dobrze mu znaną formułkę zaklęcia, choć tak naprawdę wcale go nie rzucała. Widział, że trzyma coś za plecami, ale nim wyciągnął odpowiednie wnioski, przeszła do brutalnego ataku. Zdołał zasłonić się ręką, co w starciu z wodą na niewiele się zdało; chwilę później stał przed nią zupełnie mokry, z opadającymi na twarz kosmykami włosów, lepiącą się do ciała koszulą i zdecydowanie zszokowaną miną.
Ach tak? — wydusił z siebie w końcu, powoli wracając do rzeczywistości. To dość paradoksalne, że potrzebował chwili na to, by otrząsnąć się po tym jak zwykle przysłowiowy kubeł zimnej wody został mu wylany na głowę w możliwie najfizyczniejszy istniejący sposób. Dopadł do porzuconej na ławce torby i wyciągnął z niej różdżkę, żałując, że tak beztrosko ją tam wrzucił.
To mało rozsądne, narażać się na moje aquamenti — uśmiechnął się, po czym niewerbalnie użył tego zaklęcia – i choć nie wyszło mu ono szczególnie mocne, strumień wody pomknął w jej stronę, gotów bezlitośnie ją zmoczyć. Jeśli nic z tym nie zrobi.
Powrót do góry Go down


Morgan A. Davies
Morgan A. Davies

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Dodatkowo : Animagia (wiewiórka pospolita)
Galeony : 1880
  Liczba postów : 3437
https://www.czarodzieje.org/t17419-morgan-a-davies#488348
https://www.czarodzieje.org/t17421-listy-do-moe#488357
https://www.czarodzieje.org/t17420-morgan-a-davies#488355
https://www.czarodzieje.org/t18298-morgan-a-davies-dziennik#5208
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 QzgSDG8




Gracz




1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty


Pisanie1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty Re: Pokój Czterech Pór Roku  1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty12.04.20 1:15;

Na szczęście zazwyczaj wspólnie robili z siebie największe ofiary, a kiedy już któremuś z nich choć odrobinę lepiej szło, wtedy wyciągało ku tonącemu pomocną dłoń. Albo inne pomocne przedmioty. Być może przy akompaniamencie kpiących uwag, ale jednak z niezmiennie dobrymi zamiarami.
Kiedy w tak zabójczym stopniu trafiła go wodą, przez usatysfakcjonowany uśmiech na jej twarzy przebiegło lekkie zakłopotanie, że być może przesadziła. Na szczęście jego reakcja dość szybko ją uspokoiła. Otrzymała mnóstwo czasu na dalsze działania, jednak wolała tryumfalnie przyglądać się skutkom swoich osiągnięć. Poza tym... Cóż więcej byłaby w stanie ugrać za pomocą wody, skoro został praktycznie bez suchej nitki na sobie?
- Tylko mi nie mów, że ktokolwiek odmawia Ci sesji zdjęciowych. Podły kłamco. - oskarżanie ludzi o łgarstwo raczej nie leżało w jej zainteresowaniach, a jednak właśnie na taką uwagę wolała poświęcić czas, którego Swansea potrzebował na sięgnięcie po różdżkę. Dziwne. Nawet Gryfonka, z całą jej niechęcią do czarów, nosiła oręż przy każdej okazji jak najbliżej siebie.
- Żebyś Ty widział moje Lumos. - odparła groźnie, bo w jej przypadku właśnie to zaklęcie było dla niej jakąś przeklętą enigmą i jednym wielkim nieporozumieniem. A przynajmniej jeszcze jakiś czas temu. Być może stało się tak przez to, że skupiła się na rozmowie, ale oberwała, bo nie zdążyła wykonać uniku. Co prawda tylko w ramię i tylko wodą, a nie rękawicą na kiju, ale potraktowała to jako osobistą porażkę. W rewanżu wyciągnęła uzbrojoną w różdżkę rękę w stronę swojego adwersarza, rzucając podobne, niewerbalne Aquamenti, jednak skończyło się to na jakichś biednych kilku kroplach. Czyżby kolejny popis błyskotliwego czarowania? Jej niedowierzający wzrok utkwił na kawałku świerka, pozostawiając ją na chwilę zupełnie bezbronną.

Unik: 5, nieudany.
Klątwa: 6, zaklęcie nie działa XD

______________________

But I ain't worried 'bout it
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 UEEDvST
dancing on the clouds below
Powrót do góry Go down


Elijah J. Swansea
Elijah J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu wielka i paskudna blizna, ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 3556
  Liczba postów : 3212
https://www.czarodzieje.org/t16927-elijah-julian-swansea#471679
https://www.czarodzieje.org/t16932-jeczybula#471794
https://www.czarodzieje.org/t16919-elijah-j-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18741-elijah-j-swansea-dziennik#537
1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 QzgSDG8




Gracz




1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty


Pisanie1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty Re: Pokój Czterech Pór Roku  1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty13.04.20 0:38;

Nie każdy lubi stać przed obiektywem — powiedział tuż po tym jak rzucił w nią zaklęcie – ów marny strumyk, który nawet nie sięgnął tam gdzie by sobie życzył (a do czego się nie przyznawał), zamiast tego godząc ją w ramię. Lepiej tak niż wcale, ale i tak poczuł pewien niedosyt; pewne niezadowolenie, może nawet rozczarowanie. — I Ty chyba też nie...? — dodał, przewracając wymownie oczyma — wiesz, że wystarczyło mi powiedzieć?
Nie brzmiał na obrażonego, bo i obrażony nie był, po prostu nie do końca rozumiał co tutaj się wydarzyło. To, że jak na Krukona to wcale nie był aż taki bystry pokazał przy niej już nie raz i dzisiejszy dzień nie miał być chyba pod tym względem wyjątkiem. Może źle ją zrozumiał? Kiedy tak zaczął analizować jej słowa napisane na wizzengerze, doszedł do wniosku, że wcale nie powiedziała wprost, że się zgadza, powiedziała tylko, że zna miejsce, gdzie jest ciepło – i w istocie tak było. Najwyraźniej dopowiedział sobie to, co chciał usłyszeć (przeczytać).
Lumos? Co jest nie tak z lumosem? — zapytał, a kiedy wyciągnęła w jego stronę różdżkę, złapał się brzegu ławki, by w wypadku gwałtownego uniku łatwiej mu było utrzymać równowagę. Ten miał jednak nie nadejść; uśmiechnął się pod nosem na ten atak – nie z kpiną, a rozbawieniem. — Wiem, że miałem Cię czegoś nauczyć, ale z tego mogłaś nie brać przykładu.
Zatrzymał na niej wzrok, tracąc kilka cennych sekund, które mógłby wykorzystać na atak. Zawsze tak ładnie wyglądała? Odruchowo zaczął jej szukać w swojej dziurawej pamięci, zaraz jednak zganił się w myślach.
Jak wygram to pokażesz mi lumos — powiedział z absolutnym przekonaniem, nie pozostawiając jej miejsca na odmowę. Kiedy tylko wybrzmiało ostatnie słowo, rzucił aquamenti, próbując celować w jej głowę.
Wciąż nie tam, gdzie ponosiła go wyobraźnia... ale równie dobrze, prawda?
Powrót do góry Go down


Sponsored content

1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 QzgSDG8








1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty


Pisanie1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty Re: Pokój Czterech Pór Roku  1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Pokój Czterech Pór Roku

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 14 z 19Strona 14 z 19 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15 ... 19  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: 1 - Pokój Czterech Pór Roku - Page 14 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Skrzydlo zachodnie
 :: 
czwarte piętro
-