Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Popołudniowa komnata

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 9 z 20 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 14 ... 20  Next
AutorWiadomość


Simon Lewis
avatar

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 149
  Liczba postów : 1357
Popołudniowa komnata - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 10 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 10 Empty Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 10 EmptyCzw Maj 19 2011, 14:14;

First topic message reminder :




Na szóstym pietrze znajduje się sala wielkości klasy i kawałek więcej. Nie ma określonego koloru,gdyż każdy uczeń który do niej wejdzie może zmienić kolor miękkiego dywanu i ścian na jakikolwiek sobie wymarzy.Na północnej i południowej ścianie znajdują się dwa wielkie okna, na których parapecie spokojnie mieszczą się dwie osoby. Na czas imprez które często odbywają się w tym miejscu okna można zasłonić wielkimi zasłonami,przez co w pokoju zapada przyjemny półmrok. W jednym z rogów mieści się gigantyczna narożna kanapa,a po podłodze w niewielkich kupkach są porozrzucane kolorowe poduszki. Na pięknej drewnianej szafce stoi różowy gramofon,a w szufladzie można znaleźć całą kolekcje płyt gramofonowych poczynając od klasyki a kończąc na ciężkich brzmieniach. Uczniowie uwielbiają spędzać tu czas,i organizować imprezy.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Echo Merope Lyons
Echo Merope Lyons

Student Gryffindor
Rok Nauki : II
Wiek : 27
Czystość Krwi : 10%
Dodatkowo : Ścigająca
Galeony : 1913
  Liczba postów : 840
http://czarodzieje.org/t7121-echo-merope-lyons
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7122-listy-echo#203156
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7206-echo-lyons
Popołudniowa komnata - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 10 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 10 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 10 EmptyPon Maj 26 2014, 19:53;

Nawet ciężko stwierdzić, czy Echo dziwiłaby się, gdyby wiedziała, że chęć obcowania u niego istnieje. Z jednej strony było to naturalne i sama była świadoma, że kiedyś nadejdzie TEN dzień, w którym zdecyduje się na TO. TEN dzień, nieważne jak odległy, miał swoje miejsce w biegu czasu. Jednak Echo nie więziła go w ramach wyścigu, jak robili to niektórzy. A potem proszę, plotki w obserwatorze, niechciane ciąże, demoralizacja w każdym kącie i choroby weneryczne. Gryfonka miała więc ogromne szczęście, bo trafiła na osobę, która potrafiła to zrozumieć. Podświadomie czuła, że Logan nie będzie nastawał, męczył i nalegał. Albo była to tylko nadzieja, ale sądząc po jego stosunku do całej sprawy - zwyczajnie się dopasowali. Do całkowitego dopełnienia relacji brakowało im tylko jakiejś szalonej eskapady. Powinni się do tego zabrać tak ochoczo, jak do pocałunku!
Echo kochała w Loganie mnóstwo rzeczy, ale odkrywała je stopniowo. Dziś do listy doszły oczywiście miękkie usta, plasujące się gdzieś na szczycie. Lubiła jego głos, słowa, inteligencję i sam fakt, że był inny niż połowa bezmózgich kreatur. Podobało jej się nawet to, że był tak przeokropnie wysoki! Ceniła sobie jego stabilność, bo była to ważna cecha. Byli podobni, ale było też mnóstwo cech, które ich różniły. I to była jedna z tych lepszych rzeczy - mogli się dopełniać, każdy dawał coś od siebie. Idealnie!
Jej również nigdzie się nie spieszyło. Nie mogła marzyć o lepszym odpoczynku i sposobie na spędzanie czasu. Spojrzała na Ruthvena w nieokreślony sposób, przyjmując w jakimś stopniu jego zaczepność, ale jednak zostając przy swoim wizerunku, którego pozbyć się nie mogła. Poddała się jednak temu spojrzeniu, co mógł zauważyć po barwie jej policzków. Obdarzyła go karcącym spojrzeniem, mówiącym "ładnie to tak zawstydzać?", ale uśmiechnęła się sprytnie i cmoknęła go, przedłużając chwilę moment pocałunku.
- Niedługo! - zawyrokowała. - Ale wiesz, jest jeszcze kwestia uważania w miarę możliwości, więc trzeba im ustalić jakąś kolejkę. Chociaż ja się kolejek wybitnie nie trzymam, także uważaj, bo jeszcze zaskoczę - powiedziała, prawie zadziornie.
Spędzili w Pokoju Marzeń jeszcze trochę czasu, drażniąc się swoimi niewinnymi słówkami, ale kiedyś musiał nadejść ten moment, kiedy opuścili pomieszczenie.

/ztx2
Powrót do góry Go down


Ivy Haden
Ivy Haden

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : ścigająca, kapitan
Galeony : 405
  Liczba postów : 235
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8460-ivy-haden
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8480-ivy-haden-sowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8481-ivy-haden-kuferek#240059
Popołudniowa komnata - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 10 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 10 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 10 EmptyPią Sie 29 2014, 02:24;

Ivy wiedziała, że muszą pogadać. Od tych wszystkich porąbanych rzeczy, jakie zdarzyły się w Indiach, nie było opcji, żeby to wszystko zostało przemilczane. Haden nie była pewna czy jest na to gotowa. Rozmawianie o własnych uczuciach, zwłaszcza tak głębokich i skrywanych miesiącami, nie było najłatwiejsze, a już szczególnie dla niej. Jednak coś w jej relacji z Avis doprowadzało ją do granic i sprawiało, że miała ochotę walnąć pięścią w najbliższy stół, jaki znajdzie. Jej puchońska natura miała dość tych wszystkich niejasności i niedomówień. Dość traktowania jej jak… Uch, nawet nie chciała przypominać sobie tej idiotycznej sytuacji na placu przed odjazdem. Co z tego, że była Puchonką? To jeszcze nie znaczyło, że jakiś pierwszy lepszy koleś może kraść jej dziewczynę! W umyśle Ivy przeświecała informacja o tym, że Sylvester jest wyłącznie przyjacielem, ale w takim układzie żaden pierwszy lepszy przyjaciel nie będzie kładł rąk na dziewczynie, do której Haden się przystawia, dopóki wszystkie karty nie będą na stole! Czy to wszystko nie brzmiało idiotycznie? Tak, Ivy pomyślała o tym jakiś miliard razy. Zdecydowanie potrzebowała wyjaśnić z Avis kilka spraw. W przeciwnym razie szybko skończy na najbliższym oddziale psychiatrycznym. Straci rok w Hogwarcie, a wtedy rodzice z pewnością ją zabiją.
A jeśli chodzi o miejsce, po którym się właśnie przechadzała… Znała kilka intrygujących pomieszczeń w Hogwarcie, ale żadne nie wydało jej się bardziej odpowiednie niż to jedno. Sala zakochanych była zbyt infantylna, nawet jak na nią. Z kolei sala gwiazd mogła pokazać, co obie naprawdę do siebie czują. To nie dawało żadnej możliwości wycofania się, jeśli coś pójdzie nie tak. Haden z pewnością do końca życia wyobrażałaby sobie czarne chmury, którymi zasnułoby się magiczne niebo. Sala marzeń wydawała się przy tym wszystkim cudownie bezpieczna. Zwłaszcza po tym, jak na życzenie Ivy drewnianą podłogę pokrył idealnie morski dywan w takim samym kolorze, jaki pojawił się na ścianach. Puchonka zadała sobie nie mało trudu, przekopując stertę płyt gramofonowych w poszukiwaniu czegoś, co byłoby odpowiednie na ten wieczór, bez względu na to czy Vi powie coś, co spodoba się Haden, czy po prostu pośle ją do diabła. Ostatecznie zdecydowała się na jakąś lekką muzykę graną przez czarodziejski zespół, którego nie znała. Ivy zasunęła grube zasłony i rozstawiła po podłodze kilka świec. Nie była w tym dobra. Co ona właściwie chciała osiągnąć, do cholery? Ignorując własne myśli, postawiła obok kanapy kilka butelek kremowego piwa i jedną butelkę ognistej, która była najlepszą zdobyczą tego wieczoru. I naprawdę nie było łatwo. Przeklęła się w myślach, że zapomniała o szklankach. Trudno. Jak Avis opieprzy ją za wyobrażanie sobie nie wiadomo czego, zawsze będzie mogła urżnąć się w trupa. Jakby to w ogóle było w jej stylu… Zastanawiała się, skąd wzięła nagle tyle determinacji. Jeszcze kilka godzin wcześniej obawiała się w ogóle nawiązać do tego, co stało się w Indiach. Zwłaszcza do historii z kajaków.
Sowę wysłała wcześniej. Zgodnie z tym, co sobie zaplanowała. W pomieszczeniu wszystko było już na swoim miejscu. Teraz musiała tylko zaczekać na Vi i wykrztusić kilka słów, zaczynając od tego, że ma dość tego przeklętego czajenia się! Tak! Właśnie! No! Uuuuch! Czasem nienawidziła być taką… cipką! Zamarła, niepewna czy powiedziała to głośno, czy tylko jej się zdawało. Zrobiła kilka nerwowych kroków i usiadła na ciemnoszarej, narożnej kanapie. Otworzyła butelkę ognistej i pociągnęła zdrowy łyk. Zakrztusiła się nieco. Od wieków tego nie robiła i nawet nie wpadła na to, żeby przynieść jakiś sok. Złapała za butelkę piwa kremowego. To był zdecydowanie przyjemniejszy smak. Miała nadzieję, że Avis dotrze na miejsce, zanim ona sama nie będzie w stanie zbyt wiele powiedzieć. Potrzebowała dodać sobie trochę odwagi, ale… nie za dużo.
Powoli układała w głowie różne wersje tego, co powie Dakers, kiedy już się spotkają. O ile się spotkają. Właściwie nie miała pewności co do tego, że Vi odbierze list. Nikt nie mógł jej również zagwarantować, że Krukonka po prostu go nie zignoruje.
Nagle przypomniała sobie o wiklinowym koszu, który zostawiła przy drzwiach. No tak, faktycznie pierwotna wersja nie zakładała dzikiem imprezy. Ivy nie była pewna czy w ogóle potrafiłaby taką urządzić, choć to do tego zwykle wykorzystywano ten pokój.
Wstała i już leciutko chwiejnym krokiem poszła po resztę prowiantu. Nie miała tego wiele. W kuchni udało jej się wysępić tylko kilka dyniowych pasztecików, kilka kanapek i jakąś łagodniejszą wersję smoczych naleśników. Och, i kilka totalnie genialnych malinowych muffinek. Uśmiechnęła się krzywo. Jeszcze kilka łyków ognistej i zacznie podniecać się jedzeniem, zapominając kompletnie, po co tu przyszła. Udało jej się rozstawić wszystko na wieku kosza i wrócić na kanapę, nie wyrządzając żadnych szkód. Nie powinna już pić. Miała zbyt słabą głowę.
Powróciła do układania w głowie swojej przemowy. Powoli zbliżała się godzina, którą podała Vi w liściku. Jak zwykle czuła się kompletnie rozerwana między chęcią zobaczenia Krukonki, a totalnym przerażeniem na myśl o tym, co najlepszego wyprawia.
Powrót do góry Go down


Avis Dakers
Avis Dakers

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Galeony : 214
  Liczba postów : 183
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8692-avis-dakers#245357
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8693-visiowa-poczta#245386
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8695-avis-dakers#245391
Popołudniowa komnata - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 10 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 10 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 10 EmptyPią Sie 29 2014, 20:49;

Nie spodziewała się tej sowy. Nigdy też nie dostała tak pokreślonego listu. Czuła, że sprawa jest poważna, zresztą chodziło o Indie, a tam się całkiem sporo zadziało. Sama zastanawiała się, czy nie napisać do Ivy, nie wyjaśnić tego wszystkiego. Jakoś. Nie była jednak pewna jak. Sama nie wiedziała, o co w tym wszystkim chodzi, co czuje i co dalej. Starała się nie myśleć, tyle że długo tak nie można, prawda? A skoro Ivy teraz sama chciała wyjaśniać, to znaczy, że bardziej odwlekać się nie da. Trzeba iść i się z tym zmierzyć. Zdecydować, czy się wycofać, czy jednak zrobić krok naprzód. Pytanie tylko, jak to wszystko widziała Puchonka. Podstawą było, żeby chciały tego samego, bo jeśli nie, to trzeba będzie się wycofać.
Nigdy wcześniej nie była w sali marzeń. Nie miała pewności, jak tam trafić. Głupio było jej spytać kogoś o drogę, nie miała ochoty na żadne wyjaśnienia, a przecież ktoś z jej znajomych mógłby pytać. Dopóki sama nie wiedziała, co się dzieje, nie chciała o tym mówić. Ostatecznie zapytała jednego z duchów. To było bezpieczne, tak sądziła. Ich przecież niezbyt obchodzą jakieś podrzędne sprawy zwykłych uczniów, nie doszukiwali się nie wiadomo czego w zwykłym pytaniu.
Kiedy wreszcie dotarła na miejsce, zatrzymała się przed drzwiami. Wahała się. Zwykle była taka pewna siebie! A teraz nic z tego nie zostało, uszło gdzieś niepostrzeżenie. Nie podobało jej się to nowe uczucie. Wzięła głęboki wdech i weszła.
Jak tylko przekroczyła próg, mimowolnie się uśmiechnęła. Pokój miał kolor, który uwielbiała, a na podłodze rozstawione były świece, dzięki którym panowała tam przyjemnie ciepła atmosfera. Było bezpiecznie, a tego właśnie teraz potrzebowała. Założyła, że Haden sama to tak przygotowała i zrobiło jej się jeszcze milej. To dawało spore szanse na to, że dziewczyna wcale nie chce dać jej w twarz za to, co działo się w Indiach, że nie chce urwać kontaktu i posłać ją do wszystkich diabłów. Niby to wszystko nawet nie pasowało do charakteru Puchonki, ale nigdy nic nie wiadomo.
Skierowała się w stronę kanapy, na której już była Ivy. Siedziała w towarzystwie pustych butelek, a to było lekkim zaskoczeniem. Nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek wcześniej widziała ją pijącą, ale cóż. Najwyraźniej nie wiedziała o dziewczynie wszystkiego. Ta myśl sprawiła, że znowu poczuła się niepewnie. Kompletnie nie wiedziała, czego się spodziewać, co może usłyszeć ani co miałaby powiedzieć.
- Cześć? - rzuciła cicho, siadając na brzegu kanapy. Było niezręcznie. Mocno niezręcznie. Trochę miała ochotę uciec. Wolała sytuacje luźne i niezobowiązujące, a do obecnego momentu nie pasowało żadne z tych określeń.
Powrót do góry Go down


Ivy Haden
Ivy Haden

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : ścigająca, kapitan
Galeony : 405
  Liczba postów : 235
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8460-ivy-haden
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8480-ivy-haden-sowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8481-ivy-haden-kuferek#240059
Popołudniowa komnata - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 10 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 10 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 10 EmptySob Sie 30 2014, 01:06;

Ivy słyszała trochę jak przez ścianę z pleksiglasu. Albo jak ze studni. Właściwie było jej wszystko jedno. Ostatnio wypiła podobną ilość alkoholu, kiedy zgodziła się wyjść razem z... jak jej było? Meredith? Co za różnica... Wciąż nie była pewna, co właściwie się wtedy wydarzyło. I odrobinę się za to nienawidziła. Czy powróciła właśnie do punktu wyjścia? Czy historia najzwyczajniej w świecie się powtarzała? Ale Avis... Przecież nigdy by jej nie skrzywdziła, prawda? Jej rozmyślanie przerwały otwierające się drzwi i Dakers przekraczająca próg. Ivy tylko się zdawało, czy Krukonka faktycznie się uśmiechnęła? Haden wysiliła się i odwzajemniła uśmiech, choć miała wrażenie, że wyszedł jej jakoś krzywo. Odstawiła butelkę, którą trzymała i przesunęła te, które były już puste. Chyba trochę przesadziła... Avis robiła z nią coś wyjątkowo strasznego. W tej jednej chwili Ivy nie potrafiła powiedzieć, co właściwie robi. Deja vu? Jej przyjaciółka wyglądała na spłoszoną i Haden poczuła, jak zalewa ją fala żalu do samej siebie. Nie taki efekt chciała wywołać. Potrząsnęła głową, ale to nie był najlepszy pomysł. Świat zawirował w podejrzanie wolnym tempie. Ivy usiadła nieco wyżej, podciągając nogi na kanapę. Jej buty już od jakiegoś czasu leżały nieco dalej. Wygładziła spódniczkę, która sięgała jej do pół uda. Kiedy wychodziła z dormitorium, uznała, że to nie czas na szkolne mundurki. Teraz nie była jednak do tego taka przekonana.
- Cześć - odpowiedziała równie cicho na przywitanie. Odwaga, którą miała kilkadziesiąt minut wcześniej, kompletnie z niej uleciała. Wiedziała jednak, że musi mówić. I że kiedy zacznie, nie będzie już mogła się zatrzymać. Dlatego po prostu to zrobiła.
- Masz ochotę na naleśnika?
Że co? Chyba nie o tym chciała rozmawiać... Miała nadzieję, że Dakers jak najszybciej chwyci za butelkę ognistej albo chociaż kremowego piwa. A jeśli już nie najszybciej, to przynajmniej zanim Ivy zrobi z siebie kompletną idiotkę.
Jeszcze raz potrząsnęła głową. Adrenalina nieco ją otrzeźwiła, ale wciąć nie dość mocno.
- Właściwie chciałam pogadać o Indiach - zaczęła cicho. Słyszała własne słowa, dźwięczące w uszach. Zdawało jej się, że je waży, ale tylko się okłamywała. Nie miała już żadnej kontroli nad tym, co mówi. - Chciałam ci podziękować... No wiesz... Za to na kajakach. - Do czego ona, do cholery, zmierzała? Powinna zacząć się modlić, żeby wielka sklątka tylnowybuchowa wpadła tu przez sufit, zanim powie coś naprawdę durnego. - To... um, to była jakaś metoda na ratowanie ludzi spod wody? - zaśmiała się niepewnie. Równie szybko wróciła jednak do pełnej powagi. Trochę kręciło jej się w głowie. - Ten twój chłopak z placu... - ciągnęła bez sensu. - Przyjaciel - poprawiła. - Przeproś go ode mnie. Powinnam się była przywitać czy coś. Musiałam oberwać jakimś piaskiem.
Ivy, do diabła! Nie taki był plan! Nie tak to miało wyglądać! Klasyczny przypadek najżałośniejszej ucieczki! Kłamstwo. Czuła, jakby miała przeklęte rozszczepienie osobowości. Tylko, co właściwie miała powiedzieć? Kocham cię, a ty? Myślałam o tobie. Od pierwszego roku. Pierwszego dnia. To było takie... puchońskie! A jeśli to właśnie były ostatnie rzeczy, jakie Avis miałaby ochotę usłyszeć? Jeśli nie chciała ich słyszeć wcale?
Postać z twoich koszmarów. Czy co tam najczęściej śnisz.
Ivy? Ivy, słońce, obudź się!
Po prostu... Martwię się o ciebie, to wszystko.
Żeby była jasność. Przyjaźnimy się z Sylvkiem. Kocham go całym sercem.

Szum w jej uszach nasilił się, podobnie zresztą jak zawroty głowy. Merlinie, to wszystko było takie... porąbane!
- W każdym razie... - Powiedz to! - Chciałam powiedzieć... - Powiedz to! Powiedz to! - Ja... - Ivy! - Dziękuję.
Pożałujesz tego.


Ostatnio zmieniony przez Ivy Haden dnia Sob Sty 10 2015, 08:21, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Avis Dakers
Avis Dakers

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Galeony : 214
  Liczba postów : 183
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8692-avis-dakers#245357
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8693-visiowa-poczta#245386
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8695-avis-dakers#245391
Popołudniowa komnata - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 10 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 10 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 10 EmptySob Sie 30 2014, 23:30;

Miała ochotę coś zrobić. Zabrać te butelki, dać Ivy jakiś eliksir, dzięki któremu by wytrzeźwiała… Tyle że nie miała nic takiego, nawet nie wiedziała, czy takie coś istnieje. Trochę ją to frustrowało. W pokoju była jakaś taka… zła aura. Prawdopodobnie właśnie przez ten alkohol. Nie czuła się tam bezpiecznie.
- Naleśnika? - powtórzyła zdumiona. To była chyba ostatnia rzecz, jaką spodziewała się usłyszeć. Puchonka, pijana, zestresowana, chcąca przecież pogadać, zaproponowała jej teraz jedzenie. To było… Strasznie dziwne. Zresztą Vi nie była pewna, czy w tej chwili cokolwiek przeszłoby jej przez żołądek. - Nie, chyba nie. Dzięki.
Wpatrywała się w nią wyczekująco. Chciała wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi. Po co tu są. Co Haden miała jej do powiedzenia. A tymczasem ta dukała coś pod nosem, jakieś ogólniki, nic specjalnie sensownego. Krukonka nie wiedziała, co zrobić, jak się zachować.
- Nie ma sprawy. W sensie… Nie mogłabym pozwolić ci się utopić, prawda? - odparła cicho. Nie miała zamiaru komentować tego tekstu o metodzie ratowania ludzi. Głupio jej było z powodu tego, co wtedy zrobiła. To było nieprzemyślane i właściwie tylko cudem zadziałało. Ba, w zasadzie nie miało prawa zadziałać. Bo niby jak? Teoretycznie nawet mogło ją zabić. Nie, zdecydowanie nie chciała o tym mówić. - Sylvek? Nie przejmuj się. Nie sądzę, żeby się obraził czy coś. Możemy się kiedyś spotkać w trójkę, to mu sama wyjaśnisz. Czy coś. - Mówiła chyba dla samego mówienia. Była spięta. Tym bardziej, że Ivy znowu nazwała Sylvestra ”jej chłopakiem”. To było irytujące. Jakby nie wiedziała, że ona gustuje tylko w kobietach. A wiedziała! Avis sama jej to powiedziała. Co do prostych wyznań nie należało, zwłaszcza że wtedy przyznała się pierwszy raz. I co, to nagle nie miało już znaczenia? Nie pamiętała o tamtej rozmowie? Przecież to absurdalne.
Miała wrażenie, że to wszystko było tylko odbieganiem od tematu. Niezręczną ucieczką, chowaniem się za bezpieczniejszymi rzeczami. Ale nie o to chodziło, a Dakers bardzo chciała wiedzieć, po co tu są. Potrzebowała się tego dowiedzieć. Liczyła, że dzięki temu poczuje się pewniej, bardziej na miejscu. I kiedy Ivy zaczęła się jąkać, próbując coś powiedzieć, miała nadzieję, że to ten moment. Że dowie się wreszcie, dowie się wszystkiego…
Dziękuję.
No bardzo śmieszne.
- Nieprawda - stwierdziła lekko zniecierpliwiona. - Proszę, przestań - dodała już spokojniej, ciszej. - Chcę wiedzieć. Proszę.
Powrót do góry Go down


Ivy Haden
Ivy Haden

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : ścigająca, kapitan
Galeony : 405
  Liczba postów : 235
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8460-ivy-haden
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8480-ivy-haden-sowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8481-ivy-haden-kuferek#240059
Popołudniowa komnata - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 10 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 10 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 10 EmptyNie Sie 31 2014, 13:10;

Ivy poczuła się nagle maleńka jak ziarnko piasku. Avis miała rację - potrzebowała przestać. Nie wiedziała tylko, jak. Wszystko, co miała do powiedzenia przyjaciółce, było chaotycznym zbitkiem uczuć, jakie kotłowały się w niej od bardzo długiego czasu. To, jak bardzo pragnęła zbliżyć się do Vi, trzymać jej rękę, kiedy przebywały w tym samym miejscu... To wszystko przelewało się w jej ciele nieprzyjemną falą żalu, kiedy zdawała sobie sprawę, że nie ma prawa naruszyć tej cienkiej linii, która je dzieliła. Kiedy o tym pomyślała... czasami była naprawdę kiepską Puchonką. Niespodziewanie zaczęła wzbierać w niej jakaś histeria, której źródła nie potrafiła odnaleźć. Była tak blisko! Tak cholernie blisko! I nie mogła tego powiedzieć. Jak przez mgłę pomyślała, że to idiotyczne. Mogła opowiedzieć Avis o swoich uczuciach już wieki temu. Najwyżej przestałyby się przyjaźnić i traktowały jak powietrze. Ale coś wewnątrz niej, co zaprzeczało jej puchońskiej naturze, ziało egoizmem. To właśnie ten egoizm sprawiał, że nie potrafiła zaryzykować szczerości. Zbyt mocno bała się utraty tego, co już teraz łączyło ją z Vi. Chociaż mózg albo jego wypalone alkoholem resztki podpowiadały jej, że to kolejna zła rzecz, którą może zrobić, niespodziewanie zaniosła się gwałtownym płaczem. Jej ramiona drgały w rytm urywanych wdechów. Avis musiała mieć niezłe widowisko - Haden nie mogła sobie przypomnieć czy kiedykolwiek dała jej się zobaczyć w tak żałosnym, mało puchońskim stanie.
- Prze... przepraszam - wydukała, łapiąc gwałtownie powietrze. - To było odważne - ciągnęła nieskładnie, wciąż szlochając. - To, co zrobiłaś. Mogłam ci zrobić krzywdę. - Wciąż pamiętała moment, w którym zaczęła wierzgać na wszystkie strony, usiłując złapać się czegokolwiek, co pozwoliłoby wynurzyć się ponad powierzchnię. Avis wiele ryzykowała, w ogóle się do niej zbliżając.
- W lesie... - zaczęła kolejną opowieść. - To było straszne, ale jeszcze nie... nie takie najgorsze. Pod wodą... - Załkała głośniej, łapiąc kolejny oddech. - Myślałam, że już po mnie.
Jej ciało mimowolnie kołysało się lekko w przód i w tył. Miała wszystkie te sceny tuż przed oczami. Włącznie z tą, która sprawiła, że nawet teraz czuła lekkie mrowienie na wargach.
- Nie chciałam cię stracić - niemal jęknęła. Avis nie miała prawa wydedukować niczego z tych słów, ale Ivy nie mówiła już ani o kajakach, ani o zimnej wodzie, do której wpadły. Myślała tylko i wyłącznie o powodach, które jeszcze do niedawna wydawały jej się najrozsądniejszą obroną przed powiedzeniem Dakers prawdy.
Powrót do góry Go down


Avis Dakers
Avis Dakers

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Galeony : 214
  Liczba postów : 183
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8692-avis-dakers#245357
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8693-visiowa-poczta#245386
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8695-avis-dakers#245391
Popołudniowa komnata - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 10 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 10 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 10 EmptySro Wrz 03 2014, 22:52;

Bała się. Nie do końca wiedziała czego, ale w jakiś sposób się bała. Czuła, że mogłaby powiedzieć Ivy o uczuciach. Merlinie, to byłoby wtedy takie proste. Tak wiele by się wyjaśniło. Ale nie była w stanie przewidzieć konsekwencji, a to ich chyba bała się najbardziej. Ostatnio, kiedy grali w eksplodującego durnia, a ona przegrała, miało to uderzyć w osobę, którą kocha. Bała się wtedy. To był test jej uczuć, test, którego wcale sobie nie życzyła, który ją irytował. Wolałaby jednak, żeby pewne rzeczy zależały od niej. Magia to jedno, ale wolna wola była ważniejsza.
Nie była jednak pewna, czy podobał jej się efekt tamtej zabawy. Gdyby okazało się co innego, niż wtedy wyszło, byłoby tak cudownie prosto! A teraz? To jej tylko zagmatwało w głowie. Jakby miała tam za bardzo poukładane, no już.
Zamurowało ją na chwilę, kiedy Ivy nagle się rozpłakała. Nie miała pojęcia, co się dzieje. Niby wiedziała, że Puchonka jest raczej uczuciowa i wrażliwa, ale… Właściwie nie było powodu do płaczu, a przynajmniej Vi nie mogła takowego znaleźć. A tymczasem Haden ryczała jak bóbr. Wyglądała, jakby miała zaraz dostać czkawki i jąkała się. Wyrzucała z siebie jakieś dziwne słowa, które do Avis jakby nie docierały, nie rozumiała ich sensu. Nie do końca zresztą chciała go zrozumieć. Bo jakie to miało znaczenie? Tym bardziej, że nie mogła przestać o niej myśleć, o tej kruchej, blondwłosej istotce, tak w tej chwili bezbronnej, tak słodkiej.
Otrząsnęła się z otępienia, przysunęła do niej i odruchowo przytuliła. Zaczęła głaskać ją po włosach, starając się uspokoić. Szeptała jej do ucha uspokajające słowa, ale to najwyraźniej nie działało. Nie była pewna, co ma zrobić. Postanowiła spróbować jeszcze raz tego sposobu z jeziora. Teraz ciężko byłoby kogoś zabić, przestało być niebezpiecznie, prawda? Najwyżej wszystko źle się skończy, ale w inny sposób. Fizycznie nikomu nie stanie się krzywda.
Kto nie ryzykuje, ten nie ma?
Będę to robić every fuckin' time D:
Powrót do góry Go down


Ivy Haden
Ivy Haden

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : ścigająca, kapitan
Galeony : 405
  Liczba postów : 235
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8460-ivy-haden
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8480-ivy-haden-sowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8481-ivy-haden-kuferek#240059
Popołudniowa komnata - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 10 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 10 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 10 EmptyCzw Wrz 04 2014, 23:50;

Ivy nie pamiętała czy jej oczy były kiedykolwiek otwarte tak szeroko, ale to już nie miało znaczenia, bo po chwili jedynym, co czuła, było przyjemne ciepło. Nie wiedziała czy jego źródła powinna doszukiwać się w kradzionej ognistej whiskey, czy może ciepłych ustach muskających jej własne. Oba zdecydowanie do niej przemawiały. Zacisnęła powieki, modląc się, żeby tym razem nie chodziło o uspokajanie, ratowanie życia czy jakiś idiotyczny żart. Chociaż o to ostatnie raczej Avis nie posądzała. Zwłaszcza w tym momencie. Jej ręka zdecydowała się na nieco niepewny ruch. Zresztą trudno było w tej sytuacji o jakąkolwiek pewność siebie. Kiedy ostatni raz w ogóle kogoś całowała? A przynajmniej, kiedy ostatni raz robiło to tak świadomie? Bo chociaż jej koordynacja ruchowa była nieco zaburzona, jej umysł działał teraz na przyspieszonych obrotach. Najwyraźniej nie przekroczyła dozwolonej porcji ognistej, po której było już tylko ciemno i sennie. Palce otarły się o siebie, a wrażenie było kompletnie elektryzujące. Przecież jeszcze nawet nie dotknęła Vi! Co będzie, kiedy odważy się to zrobić? Uniosła dłoń, zatrzymując ją na ramieniu Avis, modląc się, żeby nie zniszczyć tej idylli, która zapanowała wokół. Miejsce było idealne. Rozluźniła mięśnie, nieco mocniej - choć zdecydowanie jeszcze bardziej niepewnie - angażując się w pocałunek. Jej palce przesunęły się lekko po skórzanej powierzchni ramoneski Krukonki. Ivy drgnęła lekko, nieświadomie przesuwając je jeszcze dalej, na szyję Dakers. Miała wrażenie, że jej skóra zapali się zaraz z wrażenia. Już wcześniej zdarzało jej się muskać Vi, kiedy szły obok siebie i niechcący stuknęły się dłońmi albo kiedy podawała jej coś na zajęciach. Teraz jednak nie było w tym żadnego "niechcący", na które można by zrzucić każdy dotyk. Przesunęła dłoń jeszcze odrobinę, korzystając z niespodziewanej swobody, jaką dawała jej Avis. Czuła, jak kosmyki długich włosów przesuwają się między jej palcami. Potrafiła to sobie wyobrazić. Marzyła o tym wystarczająco często. Westchnęła lekko w usta Dakers i z tym ostatnim westchnieniem powoli się odsunęła. Dłoń także wycofała się posłusznie z karku Krukonki. Rumieniec na twarzy Haden mówił wszystko. Łzy zdążyły już dawno wyschnąć na jej policzkach, pozostawiając po sobie ledwie widoczne ślady. Zaczerwieniony lekko nos był ostatnim dowodem na to, że kiedykolwiek płakała. Czując się nagle okropnie głupio, znowu zaczęła poprawiać spódniczkę, która zdążyła podjechać jej nieco w górę. Spuściła wzrok, obawiając się spojrzeć w oczy Dakers. Nie potrafiła pozbierać myśli. Czy to... ten pocałunek... miał być odpowiedzią na jej pytanie? Zwłaszcza, że nigdy tak naprawdę go nie wypowiedziała. Uniosła nieco głowę, przyglądając się ustom Avis, pełnej dolnej wardze. Miała ochotę wychylić się znowu i wciągnąć Krukonkę w kolejny pocałunek, którego najlepiej nigdy by nie kończyła. Nie mogła sobie jednak na to pozwolić. Miała wrażenie, że to ostatni moment, kiedy jest zdolna do wypowiedzenia choćby jednego sensownego zdania i jeśli znowu zacznie nawijać o naleśnikach...!
- To za mało - powiedziała szybko, zanim miała okazję się rozmyślić. Jej głos był nieco zachrypnięty. Zabrzmiał dziwnie, odbijając się lekkim echem w niemal pustym pomieszczeniu. Niemal go nie rozpoznawała. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że Avis mogła ją zrozumieć jakkolwiek. Za mało co? Za mało pocałunków? Za mało uczuć? Za mało naleśników? Na miłość, Merlina! - Nasza przyjaźń - spróbowała znowu, nieco ciszej, mając nadzieję, że tym razem rozpozna cień własnego głosu, ale on najwyraźniej uparł się, by brzmieć obco. A może po prostu to ona była w tej chwili kimś innym? - To za mało - powtórzyła znowu. Jej głos drżał. Przesunęła się o kawałek. I jeszcze jeden. Zamarła tak blisko Avis, jak tylko się dało, niepewna, co powinna właściwie zrobić. Nie była typem, który umiał uwodzić. Gdyby tak było, do tej rozmowy nigdy by nie doszło. Cały ten cyrk nigdy nie przyjechałby do Hogwartu. Patrzyła tylko na usta Dakers, rozerwana między diabelną chęcią posmakowania ich po raz drugi a wycofaniem się, poddaniem, ucieczką. Przyznaniem, że jest kompletną... pufą. Kciukiem musnęła przelotnie kolano Avis. Dreszcz był tak silny i niespodziewany, że tylko siłą udało jej się powstrzymać przed podskoczeniem na kanapie. Jej ptasi móżdżek był zbyt niewinny na wyobrażenie sobie, co mogłaby zrobić z Vi, gdyby ta tylko jej pozwoliła. W gruncie rzeczy... nie mogła nic. Ale to, co czuła, kiedy Avis decydowała się na uspakajanie jej pocałunkami... Z łatwością mogła sobie wyobrazić, jak sięga po więcej. Jak pozwala na to Krukonce. Jak jeszcze raz ostrożnie bada palcami fragmenty jej delikatnej skóry. Jak kolejne przyjemne, elektryzujące fale zalewają całe jej ciało. Już teraz oddychały dokładnie tym samym powietrzem, krążącym w tej niewielkiej przestrzeni pomiędzy ich twarzami. Gdyby tylko wiedziała, co powinna powiedzieć...
Powrót do góry Go down


Avis Dakers
Avis Dakers

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Galeony : 214
  Liczba postów : 183
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8692-avis-dakers#245357
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8693-visiowa-poczta#245386
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8695-avis-dakers#245391
Popołudniowa komnata - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 10 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 10 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 10 EmptyWto Wrz 09 2014, 22:47;

Wreszcie to robiła. Całowała ją. Całowała Puchonkę, o której ostatnio tyle myślała. Ba! Której poświęcała właściwie każdą myśl, przez którą nie chodziła nawet na lekcje, bo to mijało się z celem. Nie zastanawiała się nad konsekwencjami, bo i jak, skoro jej mózg był w stanie produkować jedynie obrazy dotyczące Ivy?
Wymyśliła już taką ilość scenariuszy pierwszego pocałunku, że nie sądziła, że rzeczywistość może ją zaskoczyć. A jednak. Nigdy nie wpadła na to, że w takiej chwili dziewczyna będzie płakać. Albo że to ona, a nie Haden, wyjdzie z inicjatywą. Albo że usta jej słońca będą aż tak miękkie.
Poczuła ciepłą dłoń na karku i po plecach przeszedł ją dreszcz. Marzyła o tym. Dotychczasowy przelotny dotyk tylko podsycał jej pragnienia. Pragnienia, które teraz się spełniały. Muśnięcie skóry o skórę, wreszcie świadome, celowe, tak cudownie delikatne... Chciała więcej. Chciała poczuć jej bliskość, odetchnąć zapachem jej włosów, pocałować tę kuszącą szyję...
Objęła ją i przyciagnęła jeszcze bliżej. Nie przerywając pocałunku, powoli wsuwała dłoń pod jej koszulkę, dotykając pleców. Palcami drugiej ręki wodziła po jej policzku, stopniowo zsuwając je niżej, po szyi, ramieniu i zatrzymując się w okolicach obojczyka. Czuła bijące od Ivy ciepło. Nagromadzone przez tyle czasu emocje znalazły ujście w tym dotyku, w delikatnym, ale jednocześnie zachłannym pocałunku, którego nie chciała przerywać. Najlepiej nigdy.
Puchonka jednak najwyraźniej chciała, bo odsunęła ją od siebie. Zabrała też rękę, a miejsce, na którym jeszcze przed chwilą leżała, Vi czuła bardzo wyraźnie, rozgrzana skóra niemal paliła. Krukonka miała ochotę poprosić, żeby dziewczyna się nie wycofywała, ale nie była pewna, czego tamta chce. Może wcale nie chciała tego samego...?
Kiedy usłyszała, ze "to za mało", zmarszczyła brwi. Za mało? Czego? O czym ona znowu mówiła? A potem, po tym krótkim wyjaśnieniu, olśniło ją. Poczuła, jakby kamień spadł jej z serca. Kamień tak ogromny, że gdyby był prawdziwy, prawdopodobnie przebiłby się przez podłogę na cztery piętra w dół.
Nie miała pojęcia, co powinna na to odpowiedzieć. Mi też za mało? Też chcę więcej? Chyba cię kocham...? To wszystko brzmiało głupio, przynajmniej w jej głowie. Głupio, bo nie oddawało wszystkiego, co czuła. Bo było banalne, oklepane. A to coś między nimi, banalne nie było. Przynajmniej w jej odczuciu.
Ivy była tak blisko. Tak cudownie blisko. Choć wciąż niewystarczająco.
Bez ostrzeżenia pocałowała ją raz jeszcze. Tym razem mocno, intensywnie, chcąc wyrzucić tym pocałunkiem wszystkie myśli z głowy i rozwiać wszelkie wątpliwości. Uwielbiam cię... przemknęło jej przez myśl, kiedy tak rozkoszowała się smakiem ust Puchonki. Jej Puchonki. Jej słodkiej pufy.
Przerwała na chwilę ten moment zapomnienia, ale tylko po to, żeby się podnieść i usiąść okrakiem na jej kolanach. Dzięki temu mogła być jeszcze bliżej, jeszcze mocniej czuć ciepło jej ciała, jeszcze bardziej zapomnieć się w tej chwili, tak ulotnej, tak kruchej, że miała wrażenie, że przez jeden nieostrożny ruch to wszystko się skończy. Ale nie dbała o to. Liczyło się tu i teraz, nic więcej.
Jej dłonie błądziły po ciele Ivy. Przeczesywała jej włosy, dotykała karku, szyi, przejeżdżała palcami po ukrytych pod koszulką żebrach... Pragnęła jej. Tak bardzo jej pragnęła. Ale w tej chwili liczył się tylko ten niekończący się pocałunek. Cudowne spełnienie jej niewypowiedzianych marzeń.
Powrót do góry Go down


Ivy Haden
Ivy Haden

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : ścigająca, kapitan
Galeony : 405
  Liczba postów : 235
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8460-ivy-haden
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8480-ivy-haden-sowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8481-ivy-haden-kuferek#240059
Popołudniowa komnata - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 10 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 10 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 10 EmptyPon Wrz 22 2014, 21:38;

Rumieniec Ivy już dawno opuścił jej policzki i zalał kompletnie całą twarz. Temperatura w pokoju marzeń zdawała się już dawno przekroczyć dopuszczalne normy. Przez głowę Haden przemknęła myśl, że jest niemal jak w Indiach. Zasadnicza różnica polegała jednak na tym, że teraz nie groziły im dzikie zwierzęta, chwiejne kajaki czy miliardy niedomówień. Choć Ivy nie zdążyła wyjaśnić… niczego, czuła, że ich niecierpliwe dłonie i rozgrzane ciała mówią znacznie więcej, niż mogłyby w tej chwili wypowiedzieć usta. Wyjaśniały, pokazywały i odkrywały setki puzzli ze skomplikowanej układanki, którą obie starały się złożyć od pierwszego zamienionego słowa już na samym początku szkoły. Dakers coraz odważniej dotykała jej ciała, mając spore pole do popisu, gdy niespodziewanie znalazła się na kolanach Puchonki, a ich usta powróciły na właściwe miejsca – dokładnie przy sobie. Świat Haden wirował. Zaciskała powieki, by nie widzieć kolorowego pokoju, który chwiał się niebezpiecznie na wszystkie strony. A jednak chciała widzieć Krukonkę, patrzeć jej w oczy i wierzyć, że za odbijającym się w nich pragnieniem jest coś więcej. Drgnęła gwałtownie, gdy Avis dotknęła jej żeber. Nikt nigdy nie dotknął ich w sposób, który posłałby przyjemne dreszcze wzdłuż całego kręgosłupa Ivy. Nie była pewna czy to rozgrzane uda Dakers, czy może te drobne elektryzujące impulsy sprawiają, że dół jej płaskiego brzucha zdawał się płonąć. Co miała zrobić? Co POWINNA zrobić? Chciała powiedzieć tak wiele, chociaż jej usta były definitywnie zajęte. Poza tym i tak nie byłaby teraz w stanie sformułować sensownego zdania. Nagle jeden z, z pewnością drewnianych, trybików w jej głowie drgnął, a potem zaczął się wyrywać i Ivy nie potrafiła już skupić się na dotyku Avis.
- Czekaj – wydyszała, odrywając się od najpiękniejszego stworzenia, jakie w życiu dane jej było zobaczyć. Nawet wile nie robiły na niej tak ogromnego wrażenia, jak ta dziewczyna. Zastanawiała się, czemu nigdy nie powiedziała tego Dakers. Czy mógł istnieć piękniejszy komplement?
- Jesteś lepsza niż wile - wydukała, myśląc, że przynajmniej w tej chwili to zdanie musi wystarczyć w ramach nadrobienia.
Nie była pewna, jak wydostać się spod gorącego ciała Krukonki. Być może dlatego, że wcale nie chciała tego robić. A jednak ten impuls… Merlinie! Chaos w jej głowie sprawiał, że nie potrafiła się na niczym skupić. Na przemian myślała o przedmiocie, który krył się na dnie jej torby i o dłoniach Avis, które, gdyby tylko im pozwoliła, z pewnością za chwilę odnalazłyby drogę do drobnych piersi i… Och! Jak ona tego chciała! Nie sądziła, by Dakers była zadowolona z obrotu spraw, ale odsunęła ją zdecydowanie i wstała z kanapy. Nie mogła uznać tego za najlepszy pomysł w swoim życiu, gdy świat ponownie zawirował z taką gwałtownością, że ledwie utrzymała się na miękkich nogach. Nie do końca świadoma faktu, że jej ubrania podwijają się, jak im się tylko podoba, dopadła ostatecznie do swojej torby, wygrzebując z niej szybko małe, papierowe pudełeczko. Niebieskie, jak herb Domu Avis. Z szarą wstążeczką, jak jej oczy. Ozdobione maleńkimi, zaczarowanymi kruczkami, które latały radośnie po ściankach, by ostatecznie zebrać się w niewielki kształt serduszka. Kiedy o tym teraz pomyślała… To było tak tandetne. Podniosła się chwiejnie, patrząc na Krukonkę. Lekko zaczerwienione od pocałunków usta. I zanim mogłaby pomyśleć albo powiedzieć coś głupiego… Zanim mogłaby się zawstydzić w sposób, w jaki robiła to zawsze, kiedy w pobliżu była Dakers… Była z powrotem na kanapie, zdobywając kolana Vi. Nie chciała, żeby Krukonka kiedykolwiek widziała ją w takim stanie. Nie chciała, żeby tak wyglądała ich rozmowa, jej wyznania. Ale było już za późno, żeby się wycofać. Rollercoaster, do którego niechcący wsiadły, ruszył z piskiem. Chociaż rumieniła się wściekle i drżała na całym ciele, jakby była w delirium, nie potrafiła przestać całować zachłannie Avis. Położyła dłonie na dłoniach Dakers, prowadząc je po własnych udach. Miała wrażenie, że pudełko, które jeszcze minutę temu było najważniejsze na świecie, teraz leży gdzieś na podłodze.
Jej podświadomość skamlała cichutko, że nie pogniewałaby się na małego skrzata, który dostarczyłby jej teraz eliksir trzeźwiący. Jej pierwsza noc z Krukonką, którą wyobrażała sobie z raz czy dwa – najwyżej dwieście – w nieco śmielszych fantazjach miała pachnieć różami i feromonami, a nie Ognistą Whiskey. Ale czy istniała możliwość, żeby odmówić Avis Dakers w takiej sytuacji? Bo, szczerze, która normalna Ivy Haden chciałaby to zrobić?
Powrót do góry Go down


Leoš Příborský
Leoš Příborský

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 449
  Liczba postów : 412
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8128-leos-vladyslav-priborsky
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8171-krecik#226694
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8169-leos-priborsky#226690
Popołudniowa komnata - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 10 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 10 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 10 EmptyPią Lis 28 2014, 10:17;

Wszystko mu się na głowę waliło. Projekt, matka, Jarka. Mało spał, jeszcze mniej jadł, Ale więcej palił. Więcej przeklinał. I efektem tego wszystkiego trochę schudł. I unikał Voice. Tak to najlepsze słowo na to co robił ze swoją dziewczyną. Bał się w sumei że ją do siebie zniechęci. A tego nie chciał. Chciał być dla niej dobry. Kochany. Nie chciał żeby poznała go z tej złej strony. A dopóki nie potrafił, lub nie miał sił wykrzesać z siebie tej dobrej strony unikał dziewczyny. I z tego wszystkiego znów złamał daną jej obietnicę. Zachowywał się jak kretyn i ktoś dawno powinienn dac mu po mordzie. Co by się ogarnął, Voice powinna mieć starszego brata. Takiego który znalazłby Czecha sprzedał mu parę razy i wbił do tej czeskiej łepetyny jaki skarb posiada.
Sam oczywiście, jak jakiś pieprzony romantyk umierał z tęsknoty. To wszystko było nader skomplikowane. Może gdyby Voice robiła mu sceny, płakała, wrzeszczała to by się otrząsnał? Nie wiedział. Ale jedno było pewne. Nie potrafił się odnaleźć ani w związku ani w byciu jej chłopakiem. Jednym plusem tego że nie miał na nic czasu był fakt że nie miał czasu nawet pomyśleć żeby ją zdradzić.
Umówił się z Voice w pokoju marzeń. Im bliżej była chwila kiedy mieli się spotkać, tym mocnej biło mu serce. Czemu on zwyczajnie nie wierzył że może być szczęśliwy? Przecież zostało mu do tego pół kroku a on cały czas się wahał. Do gramofonu włożył płytę Veritaserum.Bardzo ich lubił tak w sumie. Ściany i poduszki przybrały kolor jesiennych liści. Jesień była jego ulubioną porą roku. Usiadł na dużym parapecie wpatrując się w okno.
Powrót do góry Go down


Voice Follett
Voice Follett

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 2585
  Liczba postów : 1623
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9119-voice-lloyd
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9121-glos-w-twojej-glowie
http://czarodzieje.org/t9120-voice-follett-cheney-lloyd
Popołudniowa komnata - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 10 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 10 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 10 EmptyPią Lis 28 2014, 15:46;

Co tego dnia czuła Lloyd? Większą tęsknotę niż zazwyczaj i tylko to skłoniło ją do napisania do niego. Nie chciała się mu narzucać. Wydawało jej się, że po prostu ją okłamywał. Mówił o tej całej miłości tylko dlatego, że nie chciał, żeby było jej przykro i po prostu wycofał się, gdy stwierdził, że to nie fair. Jakoś z tym żyła. Próbowała zapomnieć, skupić na czymkolwiek innym. Raz na zawsze nauczyć się, że kochanie nie jest dla niej... Ale nie potrafiła. Nie dawała rady. Za każdym razem jednak napisany już do niego list wyrzucała. Aż do dzisiaj. Spotkała się z matką. Matką, która powinna chociaż trochę się o nią troszczyć, chociaż spróbować zrozumieć. Historia o Czechu, w dodatku czarodzieju półkrwi który nie śpi na pieniądzach, nie spotkała się z akceptacją. Z resztą nie miała prawa się z nią spotkać. Voice jednak nie spodziewała się, że Amity będzie się do tego stopnia rzucać. Że ją uderzy, podrapie, zwyzywa. Że przypomni jej to chore dzieciństwo.
Musiała się z nim zobaczyć. Ustalić pewne rzeczy, pewne rzeczy wyjaśnić. Weszła do pokoju marzeń z zapłakanymi oczami, które widocznie musiała pośpiesznie wytrzeć, idąc po schodach. Czarna podkoszulka była nieco za luźna i odsłaniała sporą część zadrapania na prawym obojczyku. Mimo szarej bluzy na ramionach drżała lekko z zimna. Tak bardzo miała tego wszystkiego dosyć.
Zamknęła za sobą cicho drzwi, idąc powoli w jego stronę, unikając jego spojrzenia.
- Veritaserum - stwierdziła, nie pozwalając głosowi zadrżeć. Stanęła przy parapecie, na którym siedział Leo i delikatnie musnęła palcami jego dłoń. - Powinnam Ci je podać, żeby wiedzieć, co jest grane? To się powtarza, wiesz? Znowu mnie unikasz. Znowu. Wiesz, jak to boli? - dodała, biorąc go lekko za rękę i wdrapując się na parapet, żeby usiąść tuż obok niego, wciąż nie podnosząc wzroku.
Powrót do góry Go down


Leoš Příborský
Leoš Příborský

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 449
  Liczba postów : 412
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8128-leos-vladyslav-priborsky
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8171-krecik#226694
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8169-leos-priborsky#226690
Popołudniowa komnata - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 10 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 10 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 10 EmptyPią Lis 28 2014, 16:17;

Nie wiedział o tym wszystkim, nie mówiła mu. Ani o matce ani o pochodzeniu blizn. Których miała mnóstwo. Z resztą kiedy miała mu to powiedzieć? Jak jej unikał? A może w czasie tych krótkich spotkań? Zdecydowanie, Czech był nie poważny. Ale taki był. Jak wiatr. Uciekał. Nie dało się go oswoić, złapać w klatkę. A synonimem klatki był związek. Cykał się. Więc uciekał. Był uciekinierem i kłamcą. Najlepszym ze wszystkich. Ale ją kochał. Dlatego jej odpisywał, spotykał się. Potrzebował jej, a z drugiej strony bał się że to ona go zabije. Nie był na to gotowy. To wszystko było jak poplątana wełna. Nie do rozplątania za jednym razem.
Usłyszał jak weszła do pokoju. Ale nie odwrócił wzroku od okna, stchórzył. Zawsze tchórzył. Poczuł jej zapach, delikatny dotyk. Serce zabiło mu szybciej. Przełknął ślinę wraz z gorzkimi słowami prawy które mu zaserwowała. Miała rację. Znów robił to samo, uciekał, ranił i kłamał. Gdy obok niego usiadła, wplótł palce w jej dłoń a drugą dłonią podniósł jej brodę do góry. Wtedy zobaczył świeże plamy na policzkach, zadrapanie na obojczykach. Mimowolnie spiął mięśnie:
-Co Ci się stało? Twoja twarz, obojczyk? Voice...- ostatnie słowo wyszeptał żeby odnaleźć jej oczy.- Co tu jest grane? Co się dzieje?- na jej zarzuty nie odpowiedział nic. Na to przyjdzie czas później
Powrót do góry Go down


Voice Follett
Voice Follett

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 2585
  Liczba postów : 1623
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9119-voice-lloyd
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9121-glos-w-twojej-glowie
http://czarodzieje.org/t9120-voice-follett-cheney-lloyd
Popołudniowa komnata - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 10 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 10 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 10 EmptyPią Lis 28 2014, 16:42;

Nie chciała nic mówić. Sądziła, że lepiej będzie, gdy nic mu nigdy nie powie. To nie było w porządku, ale było o wiele łatwiejsze. Miała nadzieję, że po prostu Leo nigdy nie zobaczy jej w takim stanie - zapłakanej, ze świeżą raną na ciele, zdenerwowanej, czujnej, tak okropnie kruchej, niepewnej. Wydawało jej się, że taka sytuacja i tak nigdy nie będzie miała miejsca. Mogła się nie zjawić. Postąpić tak jak on kiedyś, stchórzyć i nie przyjść. Ale zrobiła to i teraz kurewsko tego żałowała. Był tak wychudzony, dziwnie zakłopotany...
Ścisnęła odruchowo jego dłoń, jakby upewniając się, że na pewno to zrobił. Że naprawdę chwycił ją za rękę. Ale gdy tylko złapał ją za brodę, gdy na nią spojrzał... Odwróciła głowę, wyrwała palce z jego uścisku, z trudem przełknęła ślinę. Naprawdę nie powinna była tu przychodzić, pisać do niego, powinna zostawić to wszystko w cholerę. Nie spotykać się z matką, poradzić sobie samej, tak jak zawsze.
- Teraz się interesujesz? Dopiero kurwa teraz? - spytała, ocierając pospiesznie znów płynące po policzkach łzy. Boże, nie chciała teraz płakać, pokazywać mu słabości. Chciała wejść z wysoko podniesioną głową, rzucić parę gorzkich słów i wyjść pewnym krokiem, trzaskając drzwiami. Co z tego wyszło? Zaczęła zaprzątać mu głowę swoim problemem. - Tak mnie kocha matka. I tak samo pewnie kochasz mnie Ty, co? Powiedziałam jej o Tobie. Chciałam, żeby mnie wsparła. Tęskniłam za Tobą, kurwa, tęskniłam - dodała jeszcze szybko, ciężko łapiąc powietrze, błądząc wzrokiem jak najdalej od niego. Żałowała tych wszystkich słów. Zbyt dużo powiedziała, jak zawsze wtedy, gdy tylko znajdował się obok. Spojrzała na chwilę w jego oczy. Na tą jedną, krótką chwilę, po której szepnęła jakieś jedno, naprawdę ciche słowo... Chyba przepraszam.
Powrót do góry Go down


Leoš Příborský
Leoš Příborský

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 449
  Liczba postów : 412
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8128-leos-vladyslav-priborsky
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8171-krecik#226694
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8169-leos-priborsky#226690
Popołudniowa komnata - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 10 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 10 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 10 EmptyPią Lis 28 2014, 18:23;

Oni za dużo myśleli i to był ich problem. Za dużo analizowali i za dużo się przejmowali. Od tego przecież dla siebie byli. Żeby obarczać się problemami. Żeby płakać sobie w ramionach i kochać się ponad wszystko. Po to właśnie Bóg postawił ich na swojej drodze. A nie po to wszystko. Znów Bóg zawiódł Leosia. Pieprzony hipokryta z tego gościa.
Zbiła go z pantałyku tą reakcją. Sam nie wiedział czego się spodziewał, miała wpaść mu w ramiona, mówiąc jak bardzo go kocha? Nie, nie zasłużył sobie na to. Zostawił ją. I to widocznie wtedy gdy najbardziej go potrzebowała. Był popieprzony. Zilya miała rację, był zwyczajnie popieprzony.
Nie mógł siedzieć i patrzeć jak płacze. Gdy wylewała z siebie cały ból jak jej sprawił wstał, i do niej podszedł. Matka, Jarka, długi, projekt. Chuj z tym wszystkim. Była Voice. Nie powinien jej zostawiać. Co jeszcze miało się stać, żeby to do cholery zrozumiał?! Przecież nie mógł jej stracić. Wyciągnął swoje, w porównaniu do jej duże dłonie i przytulił do siebie. Bał się że mu się wyrwie, ale co miał do stracenia. No co? Trzymał ją i mówił:
-Mała błagam, daj mi w pysk. Nie chce, nie płacz proszę...- odsunął się od niej, ale objął jej twarz w dłonie. Musiała na niego spojrzeć! Boże, to wszystko jak jakiś okropny melodramat, hiszpańska telenowela. Co miał jej powiedzieć? Kocham Cię, ale nie umiem tego ogarnąć? To dla mnie za dużo? Nie wiedział. Nie wiedział co ma zrobić żeby ona po raz kolejny mu zaufała. Cały czas w kółko popełniał ten sam błąd, idiota. Odsunął się od niej i ruszył na drugi koniec pokoju. Z bezsilności rosła w nim agresja. Podszedł do ściany i w nią uderzył. Mocno, poczuł to w kościach. Spojrzał na nią, oczy same napełniły mu się łzami. Przełknął je. Priborsky nigdy nie płakał.:
-Kurwa Mała, buduje ten domek z kart, a ktoś cały czas przychodzi i rusza stołem. Wszystko mi się sypie w rękach. Wszystko słyszysz? Rodzina, nauka i Ty... Przede wszystkim Ty. Czuję jak mi uciekasz, jak Cię do cholery tracę. Patrzecie wszyscy Priborsky taki silny, taki wyszczekany! Gówno prawda! Stek kłamstw. Nie radzę sobie. Ani z tym że wszystko się sypie ani z tym że tak cholernie Cię kocham. Do utraty tchu. Nie wiem jak mam Cię kochać, tak żebyś była szczęśliwa. Nie wiem co mogę Ci dać?- stał z pustymi rękoma. Czemu to wszystko tak się komplikowało?
Powrót do góry Go down


Voice Follett
Voice Follett

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 2585
  Liczba postów : 1623
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9119-voice-lloyd
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9121-glos-w-twojej-glowie
http://czarodzieje.org/t9120-voice-follett-cheney-lloyd
Popołudniowa komnata - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 10 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 10 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 10 EmptyPią Lis 28 2014, 18:49;

Nigdy nie uważała go za skurwysyna. Nigdy nie był dla niej idiotą. Odkąd tylko zaczęła z nim pisać, uważała go za najwspanialszego faceta na świecie - najukochańszego, najtroskliwszego. Szukała w jego oczach czegoś z osoby, za którą wszyscy go uważali, ale nigdy tego nie znalazła. Nawet teraz nie umiała spojrzeć na niego jak na jakiegoś pieprzonego dupka. Próbowała go po prostu zrozumieć, samej sobie wytłumaczyć, że miał powody, by jej unikać.
Przez chwilę próbowała mu się wyrwać, ale po niespełna dwóch sekundach zaczęła się uspokajać, łzy powoli przestawały płynąć po jej policzkach. Zawsze tak było. Zawsze sprawiał, że wszystko stawało się nieco prostsze, przyjemniejsze. Że zaczynała głębiej oddychać, jaśniej myśleć. Gdy tylko objął jej twarz spojrzała mu w końcu w oczy, z wyraźną tęsknotą.
- Przepraszam... - powtórzyła, tuląc policzek do jego dłoni, przymykając powieki, wciąż na niego patrząc. Gdy tylko odsunął się, gdy uderzył pięścią w ścianę, zrozumiała, że mu zależy. Zrozumiała, jak bardzo jest wszystkim przygnieciony. Jak bardzo jest mu ciężko.
Coś w niej pękło. Wstała z parapetu i ruszyła w jego stronę. Pchnęła go lekko tak, by przylgnął plecami do ściany. Jedną rękę położyła na jego torsie, a drogą wsunęła pod jego koszulkę, muskając palcami nagą skórę. Usta przycisnęła do jego ust i pocałowała go mocno, intensywnie, wyładowując całą nagromadzoną w sobie gorycz. W końcu przesunęła dłonie na jego dłonie i złapała je delikatnie, nachylając się w stronę jego ucha.
- Przestańmy o tym wszystkim do chuja rozmyślać. To nas gubi, rozumiesz? To, że tak cholernie się wszystkim przejmujemy. Zapomnijmy. Tylko na chwilę, błagam, zapomnijmy. Bądźmy w końcu ze sobą szczęśliwi, nie zamartwiajmy się, bo stracimy to, co mamy - szeptała z tą niezłomną pewnością, która wyjątkowo nie była sztuczna.
Powrót do góry Go down


Leoš Příborský
Leoš Příborský

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 449
  Liczba postów : 412
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8128-leos-vladyslav-priborsky
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8171-krecik#226694
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8169-leos-priborsky#226690
Popołudniowa komnata - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 10 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 10 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 10 EmptyPią Lis 28 2014, 19:20;

Spodziewał się że zacznie płakać. Albo że go zwyzywa i wyjdzie. Nigdy więcej jej nie zobaczy. Wszystkie najmniejsze komórki jego ciała się na to przygotowały. Na ten fizyczny ból, jaki miała mu zafundować swoim odejściem. Nawarzył piwa to teraz będzie musiał wypić- duszkiem.
Zacisnął szczęka gdy zobaczył że wstaje. No teraz, być albo nie być. To co zrobiła, kompletnie go skołowało. Nigdy go tak nie całowała. Nigdy nikt go tak nie całował. Nie protestował, potrzebował tego, potrzebował jej. Jej ust, jej dotyku, jej zapachu. Odwzajemnił pocałunek z mocą i namiętnością. Pod wpływem jej dotyku przechodził go dreszcz. Jej słów też się nie spodziewał. Przytulił ją do siebie mocniej, pocałował ją w szyje:
-Przestańmy- szepnął, bał się że jak powie to głośno to głos mu zadrży. Podniósł ją, a ona oplotła go nogami w biodrach. Uśmiechnął się, ten uśmiech był zarezerwowany tylko dla niej. Podszedł w stronę kanapy po czym usiadł trzymając Ślizgonkę na kolanach. Zdjął z niej bluzę. Spojrzał zatroskany na zadrapanie i zaczerwienienia na jej ciele. Złożył w tych miejscach delikatne pocałunki.:
-Obiecuję, nie skrzywdzi Cię już więcej...- to nie była taka tam obietnica. Nie pozwolił jej nic więcej powiedzieć, bo ją pocałował. Namiętnie, zachłannie. Kochał ją i nie mógł tego spierdolić. Jego dłonie powędrowały na jej lędzwia. Przysunął ją jeszcze bliżej. Pragnął jej dotyku.
Powrót do góry Go down


Voice Follett
Voice Follett

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 2585
  Liczba postów : 1623
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9119-voice-lloyd
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9121-glos-w-twojej-glowie
http://czarodzieje.org/t9120-voice-follett-cheney-lloyd
Popołudniowa komnata - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 10 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 10 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 10 EmptyPią Lis 28 2014, 21:51;

Nie wyszłaby. Pewnie żałowałaby tego jeszcze bardziej niż wejścia. Odpuszczenie teraz, gdy mieli szansę tyle między sobą sprecyzować, byłoby głupotą. Był dla niej ważny, najważniejszy... I był jedyną osobą, która się o nią troszczyła. Jedyną osobą, której mogła zaufać i przy której nie musiała panować nad emocjami i dobierać właściwych słów. Nie mogła go stracić, nie mogła go zranić ani odrzucić. Mimo wielu prób wyrzucenia go z głowy wciąż w niej siedział, w dodatku na honorowym miejscu i właśnie teraz, w tej chwili Voice stwierdziła, że nie będzie dalej z tym walczyć. Że pozwoli mu, by był jej szaleństwem.
Gdy odwzajemnił pocałunek znów dotarło do niej, tym razem ze zdwojoną siłą, że to nie złudzenie - kochał ją i jej potrzebował, pragnął jej. Cieszyła się z tego.
- Najwyższa pora - odparła, uśmiechając się, gdy tylko ją podniósł i obejmując go nogami w pasie. To działo się naprawdę? Naprawdę trzymał ją teraz w ramionach, niosąc na kanapę, przenosząc do rzeczywistości jej fantazje? Usiadła mu na kolanach i zadrżała lekko, gdy jego dłonie zetknęły się z jej nagą skórą. Zobaczyła w jego oczach troskę. Nie chciał tego widzieć. Nie chciał widzieć żadnych ran na jej ciele, wiedziała o tym. Każde ucałowane zaczerwienienie na moment przestawało boleć. Westchnęła cicho, obsuwając z ramion ramiączka koszulki, pokazując fragmenty czarnego, koronkowego stanika.
Odwzajemniła pocałunek i chwyciła za brzegi jego koszulki, ściągając ją z niego i odrzucając gdzieś na bok. Przywarła do niego mocniej, błądząc dłońmi po jego torsie, ramionach, szyi, rozkoszując się wciąż brzmiącą w jej głowie obietnicą.
Powrót do góry Go down


Leoš Příborský
Leoš Příborský

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 449
  Liczba postów : 412
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8128-leos-vladyslav-priborsky
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8171-krecik#226694
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8169-leos-priborsky#226690
Popołudniowa komnata - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 10 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 10 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 10 EmptySob Lis 29 2014, 13:19;

Nigdy nie miał takiej kobiety jak ona. Oczywiście, przez jego sypialnie i ciało przewinęło się mnóstwo dziewczyn. Całował nie jedne usta. Nigdy tego przed nikim nie ukrywał. Ale to zawsze to był tylko seks. Zawsze tylko potrzeba zaspokojenia pragnienia, wyładowanie agresji. Poczucie się lepiej. Nie pamiętał żeby kiedykolwiek szarpało nim pożądanie, żeby myślał o tym jak uszczęśliwić kobietę. Zawsze to on i jego przyjemność. Zawsze on i jego pragnienia. Kobiety były narzędziem. Może dlatego cały drżał pod najmniejszym dotykiem jej ust, dłoni. Denerwował się, jak przed swoim pierwszym razem. Jak przed pierwszymi wagarami. Chciał jej sprawić przyjemność, chciał przeżywać to z nią. To nie miała być tylko czynność, to miało być coś co sprawi że wreszcie będą mieli siebie w pełni.
Westchnął głośno, gdy zdjęła mu koszulkę, gdy do niego przyległa. Serce waliło mu jak oszalałe. Nigdy z nikim tak się nie całował, nigdy nikogo tak nie dotykał. Z taką czułością... z miłością. Było jasne- kochał ją.
Zdjął koszulkę z dziewczyny, obsypując jej szyję i obojczyki pocałunkami. Rozkoszował się jej zapachem, fakturą jej skóry. Liczył w myślach uderzenia jej serca, oddychał równo z nią. Niechętnie oderwał się od niej i wplótł palce jednej dłoni w jej włosy. Nigdzie mu się nie śpieszyło, chciał żeby zapamiętali to co miało się wydarzyć jak najlepiej. Jako najlepsze wydarzenie w ich życiu. Wspólnym życiu.:
-Jesteś najpiękniejsza...- nigdy nie szeptał takich banałów. Dla niej mógł zrobić wszystko. I to nie są zbędne przechwałki. Na prawdę, zrobiłby wszystko. Znów ją pocałował dłonie kierując po za linie spodni które miała na sobie. Teraz dziękował losowi za to że nie dał mu sposobności do przygodnego seksu z kimkolwiek innym. Voice była warta czekania.
Powrót do góry Go down


Voice Follett
Voice Follett

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 2585
  Liczba postów : 1623
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9119-voice-lloyd
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9121-glos-w-twojej-glowie
http://czarodzieje.org/t9120-voice-follett-cheney-lloyd
Popołudniowa komnata - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 10 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 10 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 10 EmptySob Lis 29 2014, 14:58;

Seks z miłości zawsze był dla Voice abstrakcją. W ogóle miłość uważała za bujdę i niepotrzebną bajkę dla małych dziewczynek. Nigdy nie sądziła, że się zakocha, że będzie kogoś w ten sposób i tak mocno pragnąć. Leo wywrócił wszystko do góry nogami, cały jej system wartości. Przy nim nie była w stanie cedzić uczuć, dobierać słów, oszukiwać, zakładać masek. Przy nim nauczyła się troski o drugą osobę i przy nim nauczyła się ufać... Chociaż wszyscy uważali, że Lloyd, która komuś ufa, nie ma prawa istnienia.
Jej serce szybciej dla niego biło, oddech przyspieszył, ciało lekko drżało, a szare oczy wyrażały całą tą nagromadzoną w niej miłość i pożądanie. Sunęła dłońmi po jego ciele, a każdy dotyk kwitowała wstrzymaniem oddechu. Nikt nigdy nie zajmował się nią w ten sposób. Nie pieścił jej skóry z taką czułością. Chciała sprawić mu przyjemność, podziękować za wszystko, co jej dawał. Marzyła, by dotykał jej w ten sposób częściej. Marzyła o nim. Marzyła, by był tylko jej. Jej już do końca. Wiedziała, że ten moment zapamięta na długo... Może nawet na zawsze?
Gdy tylko zdjął z niej koszulkę pomyślała sobie, że wszystko między nimi dzieje się szybko. Po pierwszym spotkaniu cała ta znajomość rozwijała się z minuty na minutę w oczywistym kierunku... Jakby byli dla siebie stworzeni i nie potrzebowali czasu, żeby to zrozumieć. Przesunęła dłonie na jego plecy, padała palcami każdy drgający mięsień, poddawała się jego dotykowi. Jego oddech na jej skórze wywoływał uśmiech na jej twarzy. Był tak blisko... Tak cholernie blisko.
Chwyciła go lekko za podbródek i spojrzała mu w oczy.
- Kocham Cię. Potrzebuję... Chcę być Twoja. Chcę, żebyś był ze mną szczęśliwy - szeptała, całując miękko kącik jego ust aż do chwili, gdy znów ją pocałował. Cicho jęknęła, gdy sięgnął dłońmi niżej. Naprawdę intensywnie na niego reagowała.
Powrót do góry Go down


Leoš Příborský
Leoš Příborský

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 449
  Liczba postów : 412
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8128-leos-vladyslav-priborsky
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8171-krecik#226694
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8169-leos-priborsky#226690
Popołudniowa komnata - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 10 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 10 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 10 EmptySob Lis 29 2014, 22:03;

To wszystko działo się tak szybko. Wdech, wydech, dotyk, dreszcze. Była tak blisko, tylko jego. Tylko dla niego. Dziwnie mu było z tą stabilnością. Nieswojo, ale nie protestował. W końcu cała ta sytuacja była dla nich nowa.
Nic o niej nie wiedział. Jakie lubi dostawac kwiaty? Na którym boku lubi spać? Czy jest leworęczna czy praworęczna? Nic. Dokładnie jedno wielkie zero. Mimo to w jej towarzystwie czuł się najlepiej. Nie musiał nikogo udawać. Była jego szaleństwem. Był dla niej jak złoty znicz. Mógł spełniać wszystkie swoje marzenia, niczego się nie bać. Wiedział że go nie odtrąci. Bo jeżeli miałaby to zrobić, już dawno by to zrobiła.Jakby ktoś na nich popatrzył tak z boku, pewnie zacząłby się śmiać. Znali się może trzy miesiące, nie wiedzieli o sobie nic. Tego nie można było nazwać miłością. A jednak. Leoś postanowił pójść za głosem swojej dziewczyny- i przestać się zastanawiać. Tak będzie najlepiej.
To co działo się między nimi chciał nazywać tańcem. Byli idealnie dopasowani, reagowali na siebie jakby czytali sobie w myślach. Gdy złapała go za podbródek, lekko się napiął ale tylko chłonął słowa, którymi go obdarowała. Te ciepłe, pełne miłości słowa. Słowa których nikt nigdy do niego nie wypowiedział. Dobrze na siebie trafili, dawali sobie miłość której nigdy nie mieli za dużo.
Nie pamiętał żeby kiedykolwiek drżały mu ręce gdy miał rozpiąć kobiecy stanik. Krew w nim buzowała, a napięcie które tworzyło się w jego kroczu coraz mocniej dawało o sobie znać. Chciał ją mieć tylko dla siebie. Podobał mu się ten stanik, dlatego uważał jak odrzucał go na bok. Była piękna. A przede wszystkim była jego. Tylko jego.
Powrót do góry Go down


Voice Follett
Voice Follett

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 2585
  Liczba postów : 1623
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9119-voice-lloyd
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9121-glos-w-twojej-glowie
http://czarodzieje.org/t9120-voice-follett-cheney-lloyd
Popołudniowa komnata - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 10 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 10 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 10 EmptyNie Lis 30 2014, 14:34;

Nie musieli się z niczym spieszyć. Na wszystko mieli czas, mogli dowiedzieć się o sobie tych najważniejszych i najmniej ważnych rzeczy kiedy tylko mieli ochotę, bo... A, zaraz, Sfinks. Lloyd raczej niespecjalnie interesował ten projekt, ale ostatnio zastanawiała się, czy Leo po zakończeniu zamierza wyjechać, czy zostać. To w ich relacjach miało kluczowe znaczenie, ale ona nigdy nie pytała. Wolała, żeby sam jej o tym powiedział. Nigdy nie chciała wyjść przed nim na ciekawską idiotkę, która myśli tylko o sobie i swoich potrzebach. Chciała mu dać trochę luzu, swobody, nie chciała go więzić, podcinać mu skrzydeł, ustalać sztywnych zasad, jakimi powinien się kierować, jeśli chce ją przy sobie zatrzymać. Nie chciała go zmieniać ani kreować na nowo. Taki był wspaniały, przynajmniej dla niej.
Chciała mu kiedyś wszystko o sobie powiedzieć, z malutkimi szczegółami. Położyć się, zamknąć oczy i mówić, opowiadać swoją historię, przetaczać swoje wady i zalety, upodobania. Ufała mu tak bardzo, że odpowiedziałaby na każde pytanie. Wiedziała, że nie wykorzystałby swojej wiedzy przeciw niej. Miała gdzieś to, że tak krótko się znają. Niektórych ludzi znała przecież wiele lat, a w przeciwieństwie do Leosia nie znaczyli dla niej nic.
Pogładziła go palcem po policzku, gdy poczuła, jak się spina. Nie chciała go denerwować, stresować, smucić. Ani teraz, ani nigdy. Przylgnęła do niego jeszcze odrobinę mocniej, gdy rozpinał jej stanik i pocałowała go, tym razem odrobinę spokojniej, unosząc delikatnie biodra do góry, by rozpiąć mu spodnie. Przesunęła palcami wzdłuż linii jego paska, drażniąc wrażliwą skórę. Tak mocno kogoś potrzebować...
Powrót do góry Go down


Leoš Příborský
Leoš Příborský

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 449
  Liczba postów : 412
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8128-leos-vladyslav-priborsky
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8171-krecik#226694
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8169-leos-priborsky#226690
Popołudniowa komnata - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 10 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 10 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 10 EmptyNie Lis 30 2014, 16:48;


Nigdy nic nie planował, teraz też nie. Powinien wrócić do Czech. Jarka już wróciła, trzeba było spłacać długi. On też był w domu. Ale wrócił do Hogwartu, do niej. Gdyby chodziło o sam projekt, już dawno by go tu nie było. Wszystko się bardzo pokomplikowało. Nie mógł jej nawet zabrać do Czech. Matkę wyrzucili z mieszkania, na które tyle czasu odkładali, pracowali wszyscy troje żeby opłacić czynsz. Teraz przypadł im w przydziale jakiś socjalny lokal. A Miroslava tylko się modliła, wierząc że Bóg ją uratuje. Jak Leoś tylko o tym myślał, krew w nim wrzała- nie rozumiał jak można być tak naiwnym? Ale jeżeli miałby teraz odpowiedź na pytanie co zamierza zrobi po projekcie odpowiedziałby: zostać z Voice. Dziewczyna przysłoniła mu cały świat.
Z jego piersi wydobyło się głośne, krótkie westchnienie gdy dziewczyna rozpięła mu spodnie. Nie zamierzał dłużej czekać. Dał się ponieść pożądaniu. Wstał i położył ją na kanapie. Dziękował w myślach komuś kto projektował ten pokój za to że kanapa miała tak pokaźne rozmiary. Szybko pozbył się spodni swojej dziewczyny jak i swoich. Stanął nad nią z łobuzerskim uśmiechem, a ciepłymi dłońmi przejechał pieszcząc delikatnie całe ciało. Ludzie, nawet sobie nie wyobrażacie jak jej pragnął! Nachylił się składając delikatne ciepłe pocałunki na skórze Voice. Chciał żeby czuła się ważna, żeby było jej dobrze. Nerwowo zaczął myśleć o tym czy mają jak się zabezpieczyć. Nie chciał się z niczym narzucać, to ona musiała powiedzieć tak. Ustami bądź ciałem, ale potrzebował przyzwolenia.
Powrót do góry Go down


Voice Follett
Voice Follett

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 2585
  Liczba postów : 1623
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9119-voice-lloyd
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9121-glos-w-twojej-glowie
http://czarodzieje.org/t9120-voice-follett-cheney-lloyd
Popołudniowa komnata - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 10 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 10 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 10 EmptyNie Lis 30 2014, 21:01;

+18
Mogła mu pomóc. Pomóc ze wszystkim, pomóc to jakoś ogarnąć. Wystarczyłoby tylko, żeby jej powiedział. Był dla niej ważny i zadbałaby, żeby całe jego życie się ułożyło. W końcu nazywała się Voice Cataclysm Lloyd i nie znała rzeczy niemożliwych. Nawet rozpieprzone na najmniejsze kawałki rzeczy była w stanie pozbierać do kupy... Z własnymi myślami jej się to udało. Znalazła hipnotyzera i uporała się ze wspomnieniami. Dała radę odizolować się od Cedrica. Grzecznie zniosła wszystko, co ostatnimi czasy szykował na nią Greengrass... A to wszystko tylko po to, żeby zbliżyć się do brata. Niektóre cele trzeba osiągać małymi kroczkami. Dopiero zaczynała uczyć się tej zasady, ale wprowadzała ją w życie coraz częściej, do wszystkiego podchodząc powoli. Ale, wracając do tematu, chciała mu pomóc się pozbierać. I pozbierać cały ten syf, który dookoła niego się wytworzył. Bajzel złych emocji i przeżyć.
Powietrze uciekło jej z płuc, gdy położył ją na kanapie, ściągając z niej spodnie. Pospiesznie sięgnęła tylko do kieszeni, chowając w dłoni coś małego... Buteleczkę? Nie ważne. Ważne było to, jak przymknęła oczy, z cichym westchnieniem odwracając głowę na bok, gdy jej dotknął. Czuła się kochana, a przede wszystkim bezpieczna, jak rzadko kiedy. Tak delikatny dotyk z reguły kwitowała ucieczką, ale nie w tym przypadku. Jego się nie bała. Wiedziała, że przed wszystkim ją ochroni. Rozchyliła powieki, kiedy się odsunął i spojrzała mu z lekkim uśmiechem w oczy, otwierając dłoń. Trzymała w niej małą fiolkę z eliksirem zabezpieczającym. Nie do końca pamiętała, ale chyba ukradła ją dziewczynie w jakimś klubie...
- To co, nasze zdrowie? - spytała, podpierając się na łokciu. Wyjęła korek i wypiła zawartość buteleczki, by po chwili puste naczynie odrzucić gdzieś na stertę walających się po podłodze ubrań. Czyżby to było to ważne tak?
Powrót do góry Go down


Leoš Příborský
Leoš Příborský

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 449
  Liczba postów : 412
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8128-leos-vladyslav-priborsky
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8171-krecik#226694
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8169-leos-priborsky#226690
Popołudniowa komnata - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 10 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 10 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 10 EmptyPią Gru 05 2014, 16:50;

+18

Uwielbiał każdy centymetr jej ciała. Była naprawdę piękna. Kto by pomyślał że mogło to być ważne dla Priborskiego. Ale z nią na prawdę się liczył. Było z nią po prostu inaczej. Byłą lekarstwem na całe zło tego pieprzonego świata. Jego lekarstwem, jego uzależnianiem. Szaleństwem. Wariował. Ale pierwszy raz to wariactwo mu nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Chciał więcej i więcej. Potrzebował jej miłości, wparcia. Byli jak przekrojone jabłko. Idealnie dopasowani.
Na widok eliksiru, uśmiechnął się. Widocznie dziewczyna przewidziała taki rozwój wydarzeń. Ekscytował go fakt, że zaraz będzie kochał się z kobietą którą kocha. Ale z drugiej strony nie miał czasu się nad tym zastanawiać. Przylgnął do niej ciałem, całując.
Nawet nie wiedział kiedy byli już kompletnie nadzy. Przewrócił się na plecy, oddychając głęboko przyciągając dziewczynę do siebie. Miał dość tej gry wstępnej. Voice usiadła na nim, każdy jej ruch już doprowadzał go do szaleństwa. Napięcie które wyczuwał, stawało się nie do zniesienia. Nie mogli czekać ani chwili dłużej. Położył swoje rozgrzane dłonie na jej biodrach, przygryzł wargę. Był w niej. Uśmiechnął się a z jego ust wydało się westchnienie pełne rozkoszy. Zaczął delikatnie poruszać swoimi biodrami, dłońmi dając znak żeby i działa. Dawno nie czuł się tak spełniony.
Powrót do góry Go down


Voice Follett
Voice Follett

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 2585
  Liczba postów : 1623
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9119-voice-lloyd
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9121-glos-w-twojej-glowie
http://czarodzieje.org/t9120-voice-follett-cheney-lloyd
Popołudniowa komnata - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 10 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 10 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 10 EmptyPią Gru 05 2014, 19:26;

+18
Potrzebowała. Pragnęła. Całowała, dotykała, uwodziła. I kochała. Przede wszystkim kochała. Chyba pierwszy raz w życiu robiła coś takiego z miłości. Uczucia w niej buzowały, mięśnie lekko drżały, skóra była gorąca, oddech przerywany. Jeszcze nigdy się tak nie czuła. Przez chwilę bawiła się kosmykiem włosów rozsypanych po kanapie. Kusiła, jeszcze trochę, jeszcze odrobinę, mimo palącego pożądania. Chciała, żeby idealnie to wszystko zapamiętał, każdą sekundę; sama z resztą chciała zrobić to samo. Nie zapomnieć. To wspomnienie powinno być wyjątkowe, takie... Cóż. Kto nigdy takiego nie miał, i tak nie zrozumie.
Czy to przewidziała? Tak. Nie. Nie wiem. Pewnie czekała na ten moment już od jakiegoś czasu, ale nigdy nie odważyła się pokazać, jak bardzo potrzebuje, by był z nią blisko też fizycznie. Właśnie dzisiaj był ten moment, gdy nie wytrzymała. Gdy zaczęła go potrzebować jeszcze bardziej. Rozpaczliwie. Uśmiechnęła się do niego, wracając do zabawy kosmykiem włosów, a gdy do niej przylgnął, gdy znów ją pocałował, zmiękła i odwzajemniła pocałunek, delikatnie się w niego wtulając, jakby przypominając, że mu ufa.
Z jej ust wyrwał się cichy jęk już wtedy, gdy ją do siebie przyciągnął. Skóra przyjemnie mrowiła, serce biło coraz szybciej, mięśnie wiotczały, zapominając, jak pracować. Usiadła na nim, odgarniając włosy z piersi i zarzucając je do tyłu, by opadły miękko na plecy. Jego dłonie ją uspokoiły. Aż nagle poczuła go w sobie. Westchnęła, pochylając się do przodu, opierając dłonie tuż przy jego bokach. Zaczęła poruszać lekko biodrami, a blond kosmyki ponownie opadły na jej szyję i dekolt. Jego westchnienie ją usatysfakcjonowało.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Popołudniowa komnata - Page 10 QzgSDG8








Popołudniowa komnata - Page 10 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 10 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 10 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Popołudniowa komnata

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 9 z 20Strona 9 z 20 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 14 ... 20  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Popołudniowa komnata - Page 10 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Wielkie schody
 :: 
szóste pietro
-