Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Dom rodziny Rowle

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6
AutorWiadomość


Emily Rowle
Emily Rowle

Student Slytherin
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,60
C. szczególne : Czerwone usta, zawsze!
Galeony : -72
  Liczba postów : 1809
https://www.czarodzieje.org/t15867-emily-rowle
https://www.czarodzieje.org/t15996-sowa-emily-felicja#436128
https://www.czarodzieje.org/t15872-emily-rowle
Dom rodziny Rowle - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 6 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 6 Empty Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 6 EmptyCzw 3 Paź 2019 - 0:14;

First topic message reminder :


Dom rodziny Rowle



Salon


Pełen wygodnych kanap i foteli. Urządzony dość surowo i chociaż wnętrze robi wrażenie, nie jest przepełnione zbędnymi ozdobami. Obok stołu i kanap znajduje się jedynie imponujących rozmiarów kominek.



Jadalnia


Połączona z salonem. To tutaj odbywają się wszelkie spotkania rodzinne i towarzyskie. Tuż obok ogromnego stołu znajduje się bar, za którym znajduje się niezliczona ilość przeróżnych alkoholi i dodatków. Po przyrządzonym przez skrzata posiłku, od razu jest się w salonie,w którym znajdują się wygodne kanapy na których można odpocząć.



Gabinet


Dolna część pomieszczenia jest dostępna dla wszystkich. Znajduje się tu wiele szafek z książkami, wygodne fotele, bilard i szachy. Wchodzenie po schodkach na górę jest jednak surowo zabronione - to mała świątynie ojca Emily, niewielki, ale gustowny gabinet, w którym mężczyzna może liczyć na całkowity spokój.



Pokój Dominika


Trochę bardziej nowoczesny niż reszta domu. Urządzony zgodnie z gustem Dominika i chociaż chłopak już tu nie mieszka, wszystko zostało w dokładnie takim stanie, w jakim go zostawił.



Pokój Emily


Kiedy przekroczy się próg tego pokoju, trudno nie zauważyć jak bardzo nie pasuje on do reszty domu. Kiedy w rodzinie pojawiła się pierwsza dziewczynka, ojciec Emily nie miał pojęcia jak urządzić jej pokój tak, żeby na pewno jej się spodobało. Postanowił zadbać więc o kontrast - skoro "męskie" pomieszczenia były ciemne, ona otrzymała bardzo jasny, ale elegancki i stonowany pokój. Ślizgonka czuje się tu bardzo dobrze.  



Kuchnia


Najprędzej zastaniesz tu skrzata, ewentualnie Emily. Mężczyźni w tym domu nie gotują i jakkolwiek dziewczyna nie chciałaby się przeciwko temu buntować - jej żołądek nie zniósłby nawet ich prób. Nie tylko nie mieli zapału do siedzenia w kuchni, nie mieli po prostu umiejętności.



Łazienka


Przestronna i wygodna. W ogromnej, narożnej wannie można spędzić wieczność.



Ogród


Znajdzie się tu i miejsce na ognisko i przestrzeń, w której można popływać, z której Emily oczywiście nie korzysta. Spora część jest pod dachem, w związku z tym nawet w przypadku gorszej pogody można spędzić czas na świeżym powietrzu.


Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Dom rodziny Rowle - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 6 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 6 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 6 EmptyPią 17 Sty 2020 - 0:34;

Dyszał, stał cały spocony. Koszulka od wilgoci i krwi przylegała do umięśnionego ciała, o które przecież tak znał. Dla Charliego ból i agresja były ucieczką, zwłaszcza przed emocjami, których nie rozumiał. Zawsze się przed nimi bronił, sądząc, że są mało męskie. Kręciło mu się w głowie, ale chciał więcej. Łypał spojrzeniem dookoła na to, co mógł jeszcze rzucić, roztrzaskać. Co dałoby mu satysfakcję, jaką przynosi dominacja i zniszczenie. Absolutnie nikt inny nie był w stanie doprowadzić go na krawędź, nikt poza Emily. Kochał ją tak mocno, jak nie rozumiał. Przygryzł wargę, z łatwością uszkadzając delikatną skórę, czując w ustach metaliczny posmak. Nawet nie patrzył na pulsujące z bólu pięści, połamane palce. Zwykle starał się wychodzić, gdy nadchodził kataklizm, aby Dominik czy siostra nie widzieli pasji, która w nim ożywiała, gdy przychodziło do rozwałki. Dzwonienie w uszach przerwał brat, wypowiadając jego imię. Nagle znalazł się naprzeciw niego, chociaż brunet nawet nie zorientował się, kiedy wszedł do jego nory, która przypominała teraz pobojowisko.
Miał wrażenie, że starszy brat jest jedyną rozsądną i normalną osobą w tym domu, która mogła połączyć ogień i wodę, którymi był on oraz siostra. Zrobił krok w stronę Nika, wciąż zachłannie łapiąc oddech. Chciał zapalić, ale nałóg musiał chwilę poczekać. Uniósł dłoń, przesuwając palcami po zaczerwienieniach od witek z miotły, którą sekundę wcześniej przecież miał w rękach. Kiedy znalazła się przy drzwiach, tak dziko wygięta. Zacisnął usta, zlizując wcześniej krew. Musiał wyglądać jak psychopata z czerwonymi smugami od krwi, które powstały poprzez wcześniejsze przetarcie twarzy. Włosy lepiły się mu do czoła, przez co ruchem głowy nie był w stanie się ich pozbyć. Kolejna, irytująca rzecz.
- Nie chciałem Cię trafić. Przepraszam. - burknął tylko cicho, cofając dłoń i chcąc się jednak odsunąć, aby zaraz jednak objąć brata i przymknąć oczy, kładąc mu głowę na ramieniu. Był znacznie lepszym facetem niż ojciec, który patrzył tylko na rozpieszczoną księżniczkę. Miał głupie wrażenie, że mieli tylko siebie, a na Nathaniel nawet nie zasługiwał na taki marny los, jaki gotowało mu bycie z nią. Przeklął siarczyście pod nosem, zaciskając mocniej powieki, powstrzymując pieczenie. Zmęczenie z wolna zaczęło go uderzać, podobnie jak ból i echa wypowiedzianych przez nich słów w kuchni. Wiedział, że jak znów postąpi egoistycznie i ucieknie, zostawiając chorego ojca i ich na święta samych, to nie będą mieli o czym rozmawiać. Takiego zachowania się nie wybacza. Parsknął szaleńczym śmiechem na jego ostatnie słowa, chociaż poprzednie też doskonale słyszał. Złapał go za ramiona, patrząc mu w oczy, bezpośrednio. Z pełnym żałości i brutalnie szczerym uśmiechem.
- Kluczowe jest tu słowo "byliśmy", bo już raczej nie będziemy. Ona jest przegraną sprawą, przejrzyj na oczy. Zostanie sama na własne życzenie, bo zachowuje się jak chora psychicznie egoistka. Skoro nie umie uszanować Cię, ojca, mnie.. To dlaczego oczekuje, że my będziemy szanować ją? Nie masz dość tego, że całe nasze życie, centrum tego domu, jedyna rzecz obchodząca naszego ojca, że wszystko, z czego zrezygnowaliśmy- to jest Emily lub było dla niej?
Zakończył, przełykając głośniej ślinę. Wiedział, że ma rację. Był może głupawy i miał w głowie figle, ale młody Rowle nie był w tym wszystkim głupi. Miał oczy i chyba najwyższy czas, aby na nie przejrzeć. Co ma ich obchodzić życie kogoś, kto nie przejmuje się nimi? Zauważył, że chyba ściska zbyt mocno i cofnął dłonie, podchodząc do łóżka i osuwając się, aby oprzeć się o nie plecami. Ściągnął z siebie koszulkę, zostawiając w samych gaciach i przetarł buzię i włosy. Był zgrzany niczym po dobrym joggingu.
Powrót do góry Go down


Dominik Rowle
Dominik Rowle

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizna na skroni po wypadku w szwajcarskich górach.
Galeony : 828
  Liczba postów : 266
https://www.czarodzieje.org/t16222-dominik-rowle
https://www.czarodzieje.org/t16225-ingrid#444516
https://www.czarodzieje.org/t16223-dominik-rowle
https://www.czarodzieje.org/t20933-dominik-rowle-dziennik#670860
Dom rodziny Rowle - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 6 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 6 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 6 EmptyPią 17 Sty 2020 - 20:14;

Dominik potrząsnął głową, jakby nic się nie stało. A stało się. Gdyby Charlie rzucił czymś innym lub nie chybił... Dostanie miotłą w twarz nie należało do przyjemnych, a w najgorszym razie mógł zostać pozbawiony któregoś z oczu, kiedy sztywne witki trafiłyby w odpowiednie miejsce.
- Nie szkodzi. Ale nie trenuj celności, bo następnym razem może być ze mną gorzej - wymamrotał, nadal przerażony widokiem Charliego. Z oczu brata zaczęło znikać to szaleństwo, którym był przed chwilą owaładnięty i zaczynał zauważać, co się wokół niego dzieje. I nagle zaskoczył Dominika braterskim uściskiem. Dominik poczuł jak zmęczony brat kładzie mu głowę na ramieniu. Najstarszy Rowle znowu poczuł się jak paręnaście lat temu, kiedy rodzeństwo przychodziło do niego z najróżniejszymi problemami i dolegliwościami. Był dla nich wtedy jak drugi ojciec, mimo że jest zaledwie parę lat starszy. Najbardziej jednak pamiętał sytuację w domu, najbardziej ją rozumiał i najbardziej przeżywał. Musiał też szybko dorosnąć, aby pomóc ojcu w trudnym okresie i okiełznaniu młodszego rodzeństwa. Wysłuchiwał ich problemów, głaskał po głowie, opatrywał liczne rany na pozdzieranych kolanach Charliego i robił krzywe kanapki, kiedy któreś z nich nagle zgłodniało. Zawsze musiał być ostoją, tym najmądrzejszym, w którym rodzeństwo widziało zaufaną osobę, która zawsze im pomoże. Nie mógł sobie pozwolić na chwile słabości czy wybuchy agresji. Zresztą z natury był raczej spokojny, więc w tym względzie nie było to aż tak trudne. Dopiero, gdy rodzeństwo podrosło, a Dominik uczęszczał do Hogwartu wszystko w końcu jakby puściło i Dominik przeżył nawet lekki okres buntu. To jednak pomogło mu oczyścić się z napięcia, które odczuwał przez parę lat. Jednak mimo wszystko... Gdzie się podziały te lata, które - mimo trudu - wydawały się bardziej beztroskie niż obecnie?
Tuląc do siebie brata czuł się jakby znowu mieli po parę lat. Nie czuł zażenowania, tylko poczucie, że wszystko jest na miejscu. Może brakowało mu tego zaufania otrzymywanego od rodzeństwa? Przychodzenia po radę albo po prostu przytulenia czy poklepania po ramieniu? Ścisnął mocniej, kiedy Charlie przeklął pod nosem.
Po jego słowach Charlie odsunął się, łapiąc go za ramiona i parsknął śmiechem. Dominik spojrzał na niego jednocześnie ze zrozumieniem i smutkiem. Poszedł za nim i usiadł w nogach łóżka.
- Od nas zależy czy będziemy. Od nas i od Emily. Od wszystkich. Bo gdy tylko jedna osoba będzie się izolować to nic z tego nie wyjdzie - pokręcił głową. - Ale... Masz rację. Choć wolałbym się z tobą nie zgodzić to jednak muszę. Widzę to tak samo i tak samo odczuwam. Tak, mam tego dość - powiedział głośno, bo w końcu jemu mógł się do tego przyznać. Wstydził się tego, co czuje, wydawało mu się, że przemawia przez niego jakaś dziwna zazdrość czy coś... Dlatego jak zwykle dusił to w sobie. Charlie jechał jednak na tym samym wózku i widocznie taka właśnie była prawda. - Dlatego trwam z Emily w jakimś dziwnym konflikcie, w którym nie widzę głównie swojej winy. Za to ona widzi wyłączną. Jest mi przykro, że nie ma do nas zaufania, że czuje się ofiarą we wszystkim, że nas odtrąca. Ma nam za złe, że jej nie rozumiemy, a przecież, do cholery jasnej, nic nam nie mówi! Jak mamy ją rozumieć? - mówił mu wszystko o czym przed chwilą myślał, jakby tamy puściły. - Przecież gdyby przyszła z problemem to byśmy jej pomogli - powiedział bardziej do siebie i schował twarz w dłoniach, wzdychając ciężko.
- Ale mimo wszystko - podjął po chwili - liczę nadal, że nie jest przegraną sprawą. Podejrzewam, że coś się kryje za jej zachowaniem. Coś poważniejszego niż nam się wydaje. Owszem, zachowuje się idiotycznie, ale może nie jest w stanie czegoś udźwignąć? Tylko, oczywiście  - dodał, a jego spojrzenie zrobiło się pewniejsze i twardsze - wszystko sprowadza się do szczerej rozmowy, której ona nie chce nam dać. Woli atakować. I masz rację. Jesli dalej tak będzie i dalej będzie widziała w nas wrogów to zostanie sama na własne życzenie - przyznał mu, choć bolały go te słowa.
Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Dom rodziny Rowle - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 6 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 6 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 6 EmptySro 22 Sty 2020 - 2:20;

Wiedział, że odpierdolił, rzucając w stronę brata czymkolwiek. Z drugiej strony, to nie była tylko jego wina, bo za cicho wszedł. Przeszło mu przez myśl, że mógł oberwać nawet tą nieszczęsną makietą motoru. Charlie miał olbrzymie pokłady siły w ciele. Był wytrenowany, od lat biegał czy grał na perkusji, kochał wszystkie możliwe sporty. Zdarzało mu się zapominać o byciu delikatnym.
- Nie będzie następnego razu, zamknę drzwi.
Sprostował z cieniem rozbawionego uśmiechu na umazanej krwią buzi. Poruszył nerwowo głową, wprawiając brązowe kosmyki w ruch. Łaskotały go po czole, lepiąc się do spoconej skóry. Potrzebował brata, potrzebował chwili dla siebie i postanowił połączyć te dwie rzeczy, najzwyczajniej w świecie go przytulając: po męsku. Dawał mu poczucie domu, bezpieczeństwa — a gdy szaleństwo uwalniało się z kajdan, którymi je powstrzymywał, to nie potrzebował niczego innego. Zdawał sobie jednocześnie sprawę, jak Dominikowi musiało być od lat ciężko z nim i Emily, gdy byli tak skrajnie różni, a on, jako najstarszy był obarczony nimi ze strony ojca. Paskudna robota. Był dla nich zawsze dobry, sprawiedliwy. Był jak ojciec, chociaż nigdy nie miał czasu. To jemu Charlie opowiedział o swojej pierwszej koleżance, ulubionym motorze i to on jadł jego pierwsze potrawy z kuchni. I brunet nie miał pojęcia, czy kiedykolwiek mu się za to odwdzięczy.
Usiedli w nogach łóżka obok siebie, a mętne, zielone ślepia młodszego Rowlea co rusz zerkały w stronę najlepszego przyjaciela. Widział, jak go to pożera od środka. Dla Dominika wydawało się najgorsze to, że musiał przyznać Charliemu rację, chociaż obydwoje traktowali siostrę jako największy skarb w domu. Słuchał go w milczeniu, nie przerywał. Był jedyną osobą, która sprawiała, że student zamykał buzię, nabierał pokory. Sam słyszał w głowie echo swoich słów, które teraz mieszało się z wypowiedziami blondynki z kuchni. Te podstępne, okropne szepty, Walczył z nimi, chociaż wiedział, że gdyby brat nie siedział obok, pewnie zacząłby tłuc ścianę.
- Kurwa. Sam nie wiem, co się z nami i z tym domem porobiło. Co się z nią stało. - odparł w końcu cicho, wyciągając rękę do góry i poszukując rzuconej na łóżko paczki fajek, która była tam przed zejściem do kuchni. Potrzebował nikotyny chyba równie mocno, co butelki z wódką, tylko to pierwsze miał pod ręką. Gdy złapał w palce paczkę, wsunął fajkę pomiędzy usta i wysunął kartonik do swojego towarzysza, aby też się poczęstował. Wciąż były tam wymieszane papierosy ślizgona i czarodzieja. Zmarszczył brwi, odpalając i zaciągając się dymem na krótką chwilę. Zabawne, nigdy nie palił u siebie w sypialni. - To nic złego, że jesteśmy źli. Ile możemy znosić jej księżniczkowania?
Zapytał w sumie retorycznie, wyciągając nogi i zsuwając się niżej, najniżej. Położył się na dywanie śród całego tego bałaganu, ignorując nawet muzykę lecącą w tle. Wpatrywał się beznamiętnie sufit, raz za razem pociągając fajkę, strzepując popiół gdzieś na podłogę. A gdy skończył pierwszą, zaraz złapał za drugą. Słowa wypowiadane przez Dominika dawały mu dużo do myślenia, chociaż nie potrafił się jeszcze połapać w chaosie rozbrzmiewającym w jego głowie.
- Ona nie chce pomocy. Myśli, że wszystko zrobi sama z pomocą tych swoich szlam, którymi jest zafascynowana. No tak, klasyczna Emily. Obrazić się i tupać nogą, że nikt jej nie rozumie, wszyscy ją winią i nikt jej nie kocha, kiedy to ona powinna dostać anielskich skrzydeł. Jeśli ta kobieta była taka, jak ona — to lepiej ojcu i nam wyszło, że nas olała.
Nie mógł ugryźć się w język ani tez przełamać do nazwania wspominanej osoby matką, bo ona dla niego przestała żyć wiele lat temu. Nie był sentymentalny, nie miał problemu z odcinaniem się od rzeczy, które w życiu nie były mu w ogóle potrzebne. Zaciągał się dymem, próbując stłamsić niewidzialny gul w gardle, ale ten nie znikał. Przetarł dłonią oczy, znów bezgłośnie klnąc. Raz, drugi, trzeci.
- Łudzisz się, że próby rozmowy z nią cokolwiek dają? Naiwny jesteś, bracie. Ona przypomina takiego zaszczutego kota — nie wie co zrobić, to atakuje nawet ręce, które mogą jej pomóc wyjść z opresji. Nie umie inaczej walczyć i nigdy nie umiała poprosić o pomoc. Jesteś głupcem, jeśli wierzysz, że ona się kurwa zmieni. Zresztą, ja nie umiem z nią rozmawiać. - zaczął oschle, cicho, smutnie. Był zły i rozgoryczony targającą nią bezsilnością, bardzo chciał wierzyć jednocześnie, że odzyskanie jego małej siostry jest wciąż możliwe. Gdy jednak tylko zamykał oczy, widział, jak się oddala i ucieka mu spomiędzy palców. A on nie mógł zrobić nic.
- Nie poradzi sobie, jak zostanie sama.
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1811
  Liczba postów : 2359
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Dom rodziny Rowle - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 6 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 6 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 6 EmptySro 29 Sty 2020 - 12:40;

Nie było mu wstyd; porównanie jej do matki było może niedelikatne, ale jego zdaniem niezwykle trafne. Zdołał ugryźć się w język, ale skoro sama postanowiła go za niego pociągnąć, nie widział powodu żeby czuć się winnym za tę szpilkę. Wątpił by kiedykolwiek miał nastać moment, w którym oboje przestaną wzajemnie nakłuwać nimi powierzchnię swoich emocji i uczuć. Pozwolił jej na siebie syczeć i nic nie powiedział, czekając aż przestanie się boczyć.
— Skoro uważasz, że jej nie masz, to złap się chociaż mnie. Jestem weteranem rozbijania się o dno. — I znów to robił. Znów się do niej uśmiechał, mimo że zaledwie przed kilkoma chwilami doszedł do wniosku, że powinien się od niej trzymać z daleka. Powinien wykorzystać tę chwilę, by powiedzieć coś, co sprawi, że ostatecznie się do niego zniechęci, a on tymczasem odsłaniał swoją najbardziej ludzką stronę, którą powinien przed nią kryć. To trochę tak jakby jej obecność odbierała mu logikę, którą tak sobie cenił. Kto wie, może to właśnie to sprawiało, że wciąż do niej wracał? Że wciąż przychodził po więcej. Chciałby powiedzieć, że czeka tam na nią, na tym dnie, i że będzie ją łapać, ale wiedział, że byłoby to za duże kłamstwo i nieważne było to, jak dobrze by im ono zrobiło. Niebezpiecznie było utwierdzać się w przekonaniu, że ma się jakikolwiek wpływ na życie, kiedy nie potrafiło się pomóc nawet samemu sobie.
Przymknął powieki, samemu również ciesząc się, że nie muszą toczyć walki na spojrzenia; w tym konkretnym momencie trudno byłoby znieść jej wzrok. Co miała na myśli? Wolałby udawać, że nie rozumie – choć rozumiał nazbyt dobrze. Chciałby, by te i wszelkie podobne im słowa nic dla niego nie znaczyły... lepiej by było, gdyby nigdy nie padały. Napięcie, które wywołały, było niemalże fizycznie odczuwalne i poczuł, że musi z nim coś zrobić.
— Bo głupia jesteś — powiedział ze słyszalnym rozbawieniem i nakazał sobie, by w końcu wyprostować się i odsunąć. Mijając się z jej ustami, pomyślał sobie jak miło byłoby móc je pocałować... i jak popieprzone byłoby to w obecnej sytuacji; w każdej sytuacji między nimi. Posłał jej krótki uśmiech, sekundowe uniesienie kącików ust. — Pójdę już. Nie chciałem psuć Ci świąt swoim widokiem, Twój ojciec mnie zgarnął. Wesołych świąt.
Cofnął się o krok, a potem obrócił się do niej plecami, wychodząc z kuchni. Nie wiedział po co mówiła jej o powodzie swojej „wizyty”, ale czuł, że powinien się z tego wytłumaczyć. Zanim skierował się ku wyjściu, zawahał się krótko, po czym wszedł po schodach na górę; nie chciał uciekać bez pożegnania z Charliem i Dominikiem, nie w przeddzień świąt. Nie wiedział jak przedstawiała się sytuacja na górze... i w sumie był to tylko kolejny powód by tam zajrzeć, chciał upewnić się, że się nie pozabijali. Zatrzymał się przed drzwiami do pokoju chłopaka, zapukał, odczekał dwa oddechy i wszedł do środka, przepraszając za zakłócenie „spokoju”.
— Chciałem tylko życzyć Wam wesołych świąt — żałował, że nie miał przy sobie prezentów, ale Rowle senior wziął go z zaskoczenia. Od początku miał w planach wysłać je pocztą. — Przykro mi, że zajrzałem nie w porę — dodał, czując się odrobinę niezręcznie.
Powrót do góry Go down


Dominik Rowle
Dominik Rowle

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizna na skroni po wypadku w szwajcarskich górach.
Galeony : 828
  Liczba postów : 266
https://www.czarodzieje.org/t16222-dominik-rowle
https://www.czarodzieje.org/t16225-ingrid#444516
https://www.czarodzieje.org/t16223-dominik-rowle
https://www.czarodzieje.org/t20933-dominik-rowle-dziennik#670860
Dom rodziny Rowle - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 6 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 6 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 6 EmptySob 1 Lut 2020 - 0:43;

Dominik pokręcił ze smutkiem głową, nie potrafiąc odpowiedzieć na pytanie Charliego. W ich domu, jak w każdym, życie nie było sielankowe. Zdarzały się konflikty, kłótnie, niezgody... Zawsze jednak się godzili i stali za sobą murem. Zwyczajnie. To, co działo się od kilku miesięcy nigdy się jeszcze nie zdarzyło. I przechodziło wszelkie pojęcie. Z ulgą przyjął od Charliego papierosa. Jakoś nie mieli w zwyczaju palenia w pokojach i rzeczywiście czuł się na początku dość dziwnie. Jednak była to nadzwyczajna sytuacja i trzeba im to wybaczyć.
Jeszcze raz kiwnął głową.
- W końcu można mieć dość...
W milczeniu wysłuchał potoku słów, które wylewał z siebie Charlie i nawet nie miał komentarza. W tym momencie po prostu brat mówił to, co obaj sądzili. Kiedy jednak Charlie doszedł do wspomnienia o matce, Dominik zmarszczył brwi i skrzywił się lekko. No, tak, w tym dniu brakowało jeszcze tylko wspominania o niej. Cieszył się jednak, że Charlie nie kontynuował tematu. Niestety - lub stety - nie zdążył poznać matki w dorosłym życiu i na tyle, aby wiedzieć, czy Emily była do niej podobna, jeśli chodzi o charakter. Widziały ją tylko dziecięce oczy, które pragnęły jej uwagi i miłości.
- Może i jestem głupcem - powiedział niespodziwanie twardo. - Ale przestanę w to wierzyć dopiero, gdy umrze ostatnia nadzieja. I wszyscy powinniśmy myśleć tak samo, ona też. Dla naszego dobra - dokończył i westchnął ciężko. Dzisiejszego dnia już chyba nie ma sensu kontynuować tej rozmowy. Teraz każdy powinien wszystko przemyśleć i porozmawiać później na chłodno i spokojnie.
- Nie poradzi - przyznał jeszcze i już chciał wstać, gdy drzwi do pokoju otworzyły się. Nawet nie usłyszał pukania. Spojrzał lekko zdezorientowany na Nathaniela, który pojawił się w wejściu. Niemal zapomniał, że narzeczony siostry jeszcze jest obecny w ich domu. Podejrzewał, że przez tyle czasu Emily pokłóciła się z nim siedemset razy i chłopak już dawno wyszedł. Dominik uśmiechnął się z dziwną miną, bo rzeczywiście cała sytuacja wyglądała dość nietypowo. Ktoś mógłby pomyśleć, że obaj bracia stoczyli między sobą jakąś bitwę - pobojowisko w pokoju, rozcięty policzek Dominika, zakrwawiony Charlie... Musiało to wyglądać jednoznacznie.
Dominik potrząsnął głową na znak, że to nic takiego. Wstał i zwrócił się do Charliego.
- Prześpij się, zobaczymy się później - powiedział, kierując się w stronę Nathaniela. Usiłował uśmiechnąć się serdecznie, ale jak mu to wyszło - sam nie wiedział.
- Wesołych - rzucił, choć brzmiało to jak szyderstwo w kontekście świąt Rowle'ów, które zakończył się brutalnie, zanim w ogóle się zaczęły. Wyszli z pokoju Charliego, zamykając za sobą drzwi.
- Chyba po prostu musimy odpocząć - powiedział, nawiązując do wszystkiego, co się dziś wydarzyło. - Mi przykro, że tak wyszło - dodał, a w jego głosie zabrzmiało jakby poczucie winy. Nie chciał w końcu, żeby ktoś był świadkiem ich rodzinnych awantur. - Mam nadzieję, że niedługo uda nam się w normalnej atmosferze usiąść do wspólnego stołu - westchnął, ponownie uśmiechnął się do chłopaka i pożegnał się. - Do zobaczenia!
I odszedł do swojej sypialni.

/zt x2 Dominik i Charlie.
Powrót do góry Go down


Emily Rowle
Emily Rowle

Student Slytherin
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,60
C. szczególne : Czerwone usta, zawsze!
Galeony : -72
  Liczba postów : 1809
https://www.czarodzieje.org/t15867-emily-rowle
https://www.czarodzieje.org/t15996-sowa-emily-felicja#436128
https://www.czarodzieje.org/t15872-emily-rowle
Dom rodziny Rowle - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 6 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 6 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 6 EmptySob 1 Lut 2020 - 1:20;

Była głupia. Wyjątkowo głupia. Zastanawiała się, co musi zrobić, żeby podejmować mądrzejsze decyzję, zejść na ziemię. Kiedy się odsunął, niemal westchnęła i spróbowała przywrócić się do porządku. Fizyczny pociąg był względnie akceptowalny, nawet jeśli miała przez niego czuć do siebie trochę obrzydzenia, to nie był tak groźny, jak zupełnie inna więź, która mimowolnie się między nimi tworzyła. Obiecywała sobie, że ją zerwie, ale to było trudniejsze niż się wydawało, zwłaszcza w takich chwilach. Zwłaszcza, kiedy miała wrażenie, że paradoksalnie nikt inny jej nie rozumie tak, jak on. Kiedy czuła się samotna tak jak teraz, była bardziej podatna, a to było coś, na co nie mogła sobie pozwolić. Może to wcale nie budując ściany się chroniła, wręcz przeciwnie, może w ten sposób stawała się bardziej delikatna, niż do tej pory. Odsunięcie się od Dominika na niewiele się zdało, bez jego wsparcia wszystko było trudniejsze, nie prostsze.
- Wesołych świąt - odparła tylko w odpowiedzi, nie komentując niczego innego, chociaż doceniała wyjaśnienie i przede wszystkim to, że nie pojawił się tutaj złośliwie. Kiedy poszedł na górę, zawahała się przez chwilę. Jeśli tu zostanie, pewnie sprawy skomplikują się jeszcze bardziej. Jak mają udawać przy ojcu, że wszystko jest w porządku? Byli cali w emocjach, nie wszystko dało się ukryć, a nie mogli go teraz denerwować. Zresztą, ona sama potrzebowała dystansu i oni pewnie też. Sięgnęła do szafki po pergamin, usiadła przy stole i zabrała się sprawnie za pisanie.
Dominik, Charlie
Przepraszam za to zniknięcie, pewnie myślicie, że chce tym pokazać swoje oburzenie, czy cokolwiek takiego - pewnie dość w moim stylu. Dlatego piszę krótki list, żebyście wiedzieli o co chodzi. Przykro mi, że ta rozmowa się tak potoczyła. Przykro mi, że zareagowałam aż tak emocjonalnie, chociaż Charlie, chce żebyś wiedział, że nie zrobiłam tego, bo mi na tobie nie zależy. Wręcz przeciwnie, byłam wściekła właśnie dlatego, że tak bardzo mi zależy. Nie będę się tu przesadnie rozpisywać, jest wiele spraw, o których wam nie powiedziałam i które chyba wpłynęły na mnie bardziej niż podejrzewałam, również na moje zachowanie wobec was. Przykro mi, jeśli naprawdę myślicie, że nigdy mi na was nie zależało i nie doceniałam tego co dla mnie robicie, bo to nieprawda. Bardzo was doceniam, po prostu... nie wiem, jestem trochę zagubiona. Piszę to po to, żeby czuć się jutro w obowiązku chociaż trochę wam to wyjaśnić, bo wiecie, że szczerość nie przychodzi mi łatwo sama w sobie.
Wracam do mieszkania, żeby trochę ochłonąć i żebyśmy nie musieli kontynuować tego w obecności taty. Teleportuje się tu jutro, kiedy jeszcze będzie pracował, żebyśmy mogli to na spokojnie załatwić między sobą. Myślę, że przyda nam się chwila na ochłonięcie i przemyślenia. Powiedzcie proszę tacie, że zapomniałam zająć się bardzo ważnymi dokumentami do redakcji i dlatego zniknęłam na jeden wieczór, żeby w pełni się skupić. Do jutra, Em.

Przerwała, bo usłyszała jak Nate schodzi po schodach. Zresztą, nie było sensu pisać więcej, chciała czy nie, pewne rzeczy musiała powiedzieć im prosto w oczy. Odłożyła pióro i złożyła kartkę na pół, a potem złożyła ją w samolot i wysłała pod drzwi Dominika, żeby to na pewno oni ją dostali, a nie przypadkiem ich ojciec. Spojrzała na niego.
- Znajdzie się dodatkowe miejsce na tym twoim motorze? - rzuciła, wskazując głową na pojazd za oknem. Wbrew pozorom, to był właśnie jej sposób na łapanie dystansu. Wystarczyło udawać, że ich relacja jest swobodna, żeby taka się właśnie stała, prawda? Bez zbędnych niedopowiedzeń, nieznośnej chemii i napięcia, którego nie mogła wytrzymać. Musiała sprowadzić to na inne, prostsze tory, nie wiedziała tylko jeszcze na jakie.

| z/t Emily i Nathaniel
Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Dom rodziny Rowle - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 6 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 6 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 6 EmptySob 29 Lut 2020 - 0:12;

@Violetta Strauss @Dominik Rowle

22 Lutego 2020 roku, 17:50

Stał rozbawiony przed lustrem, poprawiając rękawy koszuli. Nie rozumiał skąd ten popłoch przed zwykłą kolacją biznesową, na którą ojciec zaprosił rodzinę Strauss. Dom był wysprzątany na błysk, skrzaty od rana pracowały nad idealnym menu kolacyjnym — przy którym młody Rowle odrobinę pomógł. Zwykle jedli w kuchni, tym razem jednak stół w jadalni był elegancko zastawiony, a na mniejszym tkwiły owoce oraz słodkości. Ojciec wyjął z barku dobre alkohole, przywdział lepszą koszulę. Charlie nie był głupi — miał być też Dominik, a Ci ludzie mieli córkę, więc wszystko poskładał sobie w całość i nie mógł przestać chichotać z podekscytowania, że w końcu głowa rodu będzie miała porządną czarownicę u boku oraz zapewni im wpływy i sławę. Wyprostował się, zaczesując jeszcze włosy i użył swoich ulubionych perfum. Nienagannie. Eleganckie, ciemne spodnie, w które wpuszczona była koszula w kolorze głębokiej zieleni, miały za szlufkami elegancki pasek z klamerką. Na nadgarstku tkwił zegarek, nawet się pięknie okolił dla szczęścia swojego brata i pozbył zapachu nikotyny. Uśmiechnął się kolejny raz, wychodząc z łazienki i zbiegając na dół, modlił się, aby ojciec nie zauważył jego kolorowych skarpet. Nie mógł bez nich żyć i nie byłby sobą, gdyby ich nie ubrał. Tym razem były fioletowe, całe w połówkach kiwi ze skórką. Zlustrował ojca i Dominika wzrokiem, stając koło niego i szturchając go łokciem, poruszył wymownie brwiami.
- Gotowy na spotkanie przeznaczenia? - zaczepnie szepnął, zaraz jednak chrząkając, gdy podszedł do nich ojciec. Wsunął ręce w kieszenie, zerkając, jak ten poprawia mu krawat i już słyszał w myślach gadanie, że on zamiast krawata wybrał swoje ulubione szelki. Zwilżył usta językiem, wbijając w ojca zielone oczy, gdy ten stanął przed nim i zaczął zapinać mu ten nieszczęsny kołnierzyk pod szyję, chcąc go chyba udusić.
- Charles. Zachowuj się. Liczę na was, to bardzo ważni goście. - rzucił charakterystycznym dla siebie, poważnym i chłodnym głosem, ręką jeszcze zaczesując włosy najmłodszego syna na bok, po czym klepnął go w policzek, wzdychając ciężko i spojrzał na Dominika z jakimś dziwnym przebłyskiem nadziei w głosie. Dzwonek rozbrzmiał, a on ruszył w stronę drzwi.
Brunet odprowadził go wzrokiem z uniesioną brwią.
- Spina się, jakby miotłę miał w tyłku. Kurwa, muszę zapalić. - westchnął ciężko, cichutko do brata, ruszając za nim w stronę przedpokoju, aby przywitać gości. Nie lubił takich wystawnych, kameralnych kolacji, bo w większym gronie były weselej i łatwiej było zniknąć z pola widzenia, jednak nie odmówiłby i nie chciałby zawieść w żaden sposób oczekiwań ojca. Zlustrował wzrokiem Pana i Panią Strauss, nieco dłużej przyglądając się ich córce i czekając, aż ojciec oraz najstarszy brat odpowiednio ich powitają po tym, jak służba pomoże im z pozbyciem się odzienia. Sam przywdział najpiękniejszy uśmiech, jaki miał, podchodząc do głowy rodu Strauss i ściskając mu rękę na powitanie, spojrzał mu w oczy.
- Panie Strauss! Doskonale w końcu Pana poznać, ojciec o Panu opowiadał! Ufam, że poradzi mi Pan z wyborem doskonałego trunku na prezent dla przyjaciela!
Przeszedł następnie do jego małżonki, kłaniając się i łapiąc wierzch jej dłoni, całując delikatnie niczym prawdziwy, brytyjski książę. Wyprostował się, kiwając jeszcze głową, aby przekręcić ją nieco na bok i przesunąć spojrzeniem po jej twarzy, chociaż na próżno było szukać tu czegoś innego poza uprzejmością. - Droga Pani, wygląda Pani przepięknie, myślałem, że jest Pani córką, jednak rozum odzyskałem dzięki obrączce.
Puścił jej dłoń i podszedł do dziewczyny o ciemnych włosach, kłaniając się również jej, ujmując jej dłoń z największą delikatnością i również muskając wargami jej wierzch, spojrzał jej w oczy.
- Charles Rowle, miło Cię poznać.
Następnie odsunął się i stanął za bratem, aby potencjalna przyszła rodzina mogła mu się lepiej przyjrzeć. Gdy wymienili uprzejmości, to właśnie Dominik towarzyszył Violetcie w drodze do jadalni, a brunet snuł się za nimi z tym swoim charakterystycznym uśmiechem.
Powrót do góry Go down


Violetta Strauss
Violetta Strauss

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Galeony : 2397
  Liczba postów : 3699
https://www.czarodzieje.org/t17878-violetta-strauss#504731
https://www.czarodzieje.org/t17893-viola#505013
https://www.czarodzieje.org/t17884-violetta-strauss#504822
https://www.czarodzieje.org/t18567-violetta-strauss-dziennik#529
Dom rodziny Rowle - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 6 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 6 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 6 EmptySob 29 Lut 2020 - 2:38;

Ferie zdecydowanie nie zakończyły się dla niej w przyjemny sposób. Liczyła na to, że będzie w stanie spędzić choć jeden spokojny wieczór w rodzinnym domu. Przeczytać jakaś książkę. Polatać na miotle dla odstresowania i spakować kufer na kolejny semestr, który czekał ją w Hogwarcie. Jednak oczywiście jej wyobrażenie czasu wolnego po powrocie z ferii okazało się jedynie fantazją, która z rzeczywistością miała niewiele wspólnego.
Wyszła właśnie z biblioteki położonej na parterze domu i w dłoni ściskała swoją następną literaturę, poświęconą żywotom słynnych czarnoksiężników. Chciała zaszyć się w swoim pokoju i nie wychodzić stamtąd co najmniej do rana. Chyba, że wcześniej złapałby ją głód. Niestety przechodząc koło gabinetu ojca, usłyszała przez niedomknięte drzwi wyjątkowe poruszenie panujące w pomieszczeniu.
- Czyś ty postradał zmysły, Peter?! - dobiegł ją wyraźnie wzburzony głos matki, która nie powstrzymywała się od krzyku. Już sam ten fakt był alarmujący. Pani Strauss nie była osobą, którą łatwo było wyprowadzić z równowagi, a do swojego męża zawsze zwracała się z dozą łagodności, której jednak tym razem nijak nie można było odnaleźć w jej tonie.
- Uspokój się, Jennifer - w przeciwieństwie do żony brzmiał tak jak zwykle. Lodowaty chłód i opanowanie emanujące z jego głosu i zapewne całej postawy. Viol nie widziała go, ale mogłaby przysiąc, że właśnie w tej chwili opiera się dłońmi o biurko i z kamiennym spokojem na twarzy, spogląda niby od niechcenia na swoją małżonkę.
- Nie. Jak możesz ode mnie oczekiwać spokoju w tej sytuacji?! - zarzuciła mu, a z pomieszczenia dobiegł odgłos dłoni uderzającej o twardy blat. - Jak w ogóle mogłeś to zrobić?
W tym momencie nastąpiła pełna napięcia kilkusekundowa cisza, w której Peter zapewne wpatrywał się w twarz swojej żony przez krótki czas nim w końcu zdecydował się odezwać z wprost niemożliwym spokojem, który z dziwnych przyczyn napełniał Krukonkę niepokojem.
- Rozmawialiśmy już kilka razy na temat przyszłości Violetty. Wiedziałaś, że musi do tego dojść - dziewczyna na dźwięk swojego imienia zacisnęła mocniej palce na grzbiecie trzymanej książki tak, że knykcie jej zbielały po czym przycisnęła się plecami do framugi drzwi, oczekując dalszego dialogu. Mogłaby też przysiąc, że przez chwilę wstrzymała niemal oddech, by móc dokładnie dosłyszeć co ma miejsce za ścianą.
- Niczego nie uzgadnialiśmy, Peter. Ani między sobą, ani tym bardziej z nią. A teraz dowiaduję się, że dogadałeś się z Rowle'em za moimi plecami - głos Jennifer wprost przepełniony był żalem i gniewem, który odczuwała w stosunku do męża. Ten jednak brzmiał tak jakby zupełnie tego nie zauważał, a przynajmniej się tym nie przejmował.
- Rowle'owie są szanowaną, czystokrwistą rodziną. Taką, która bez wątpienia jest w stanie zapewnić mojej córce odpowiedniego kandydata na męża - Violetta zamarła na moment.
Zdawała sobie sprawę z tego, że teraz, gdy zaczynała się zbliżać do zakończenia nauki w Hogwarcie jej ojciec będzie coraz bardziej nalegał na jej zamążpójście. Nie spodziewała się jednak tego, że od razu podejmie jakieś konkretne działania. A jednak...
- To również moja córka - tym razem Jennifer brzmiała jeszcze bardziej wrogo o ile tylko było to możliwe. - I nie pozwolę ci jej sprzedać jak pospolitej dziwki.
Tutaj dyskusja zdała się urwać, a odgłos kroków zbliżył się zdecydowanie zbyt blisko drzwi, przy których znajdowała się Violetta. Krukonka nie miała zbyt wiele czasu, by otrząsnąć się z szoku, którego doznała na wieść o planach ojca. Czym prędzej oderwała się od framugi i postanowiła skryć się w jednym z sąsiednich pokoi. Było już jednak zbyt późno i Jennifer dostrzegła ją, gdy tylko opuściła gabinet swojego męża. Brunetka po raz kolejny zamarła. Tym razem jednak, gdy tylko jej wzrok napotkał spojrzenie, które posłała jej matka. Pełne bólu i żalu. Pani Strauss nie miała najmniejszych wątpliwości, co do tego, że siedemnastolatka usłyszała jej burzliwą rozmowę z mężem. Mimo wszystko nie chciała poruszać z nią tego tematu i odwróciła się jedynie na pięcie, znikając na końcu korytarza i zostawiając Violettę samej sobie...
Niedługo po tym nadszedł czas na oficjalną kolację u Rowle'ów. Ojciec wciąż nie powiedział jej wprost o tym jaki był prawdziwy cel ich wizyty u zaprzyjaźnionej rodziny, ale Viol doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Właśnie miała poznać swojego przyszłego męża. Chociaż może raczej narzeczonego. Nie chciała poddać się woli ojca i pozwolić na wyswatanie z pierwszym lepszym Ślizgonem, którego jedynym osiągnięciem było to, że urodził się w bogatej rodzinie, w której raczej nie sposób było uraczyć choćby kropli mugolskiej krwi. Stać było ją na więcej. Zasługiwała na coś innego niż zostanie kolejną panią domu w czystokrwistym rodzie i wpasowaniem się w rolę idealnej żony i matki. I choć kochała matkę, nie chciała skończyć jak ona. Miała wrażenie, że zamążpójście kompletnie przekreśli jej plany na przyszłość i wszelkie ambicje do czego nie chciała dopuścić.
Mimo wszystko zgodnie z ojcowskim przykazaniem odpowiednio wystroiła się na kolację z panem Rowle'em oraz jego dwoma synami. Miała na sobie jedną ze swoich lepszych szat wyjściowych, która składała się z może nieco archaicznie wyglądającej czarnej sukni, która przez swój krój wyglądała jakby składała się z gorsetu i równych plisów, spływających ku podłodze wzdłuż całej jej sylwetki. Na szyi zapięła gustowną aksamitkę z przywieszką w kształcie księżyca, a oczy otoczyła subtelnym makijażem, który miał podkreślić ich kolor i głębię. I choć nie miała problemów z chodzeniem na obcasie to wciąż czuła się nieco nieswojo w butach na średniej wysokości obcasie zapinanych na rzemyk w okolicach kostki. Zdecydowanie o wiele lepiej odnajdywała się w stroju do Quidditcha lub zwyczajnych, wygodnych mugolskich ubraniach.
Zjawili się na miejscu po skorzystaniu z teleportacji, która według pana Straussa była najbardziej eleganckim środkiem transportu na jaki mogli się zdecydować. I tak oto nim zdążyła się spostrzec stała pod drzwiami rezydencji Rowle'ów, które otworzył im sam pan domu. Violetta milcząc, przekroczyła próg domu i obdarzyła gospodarza może i niezbyt promiennym, ale z pewnością uprzejmym i kulturalnym uśmiechem, gdy tylko zwrócił on na nią swoją uwagę, by przywitać ją w swojej posiadłości.
W czasie całego dialogu mającego miejsce w przedpokoju czujny wzrok Petera Straussa nie opuszczał sylwetki Charliego. Zupełnie jakby badał jego postawę i poddawał go swego rodzaju testowi. Wpatrywał się w niego bez większych emocji wymalowanych na twarzy. Jak zwykle biła od niego aura przeraźliwego chłodu, która nieraz zdawała się być niemal namacalną. Zupełnie jakby był dementorem, którego otacza tajemnica magiczna esencja, wywołująca dreszcz na plecach. Mężczyzna miał na sobie idealnie skrojony garnitur w ciemnoszarym kolorze, który pasował do jego włosów, poznaczonych już siwizną choć jeszcze nie tak dawno temu był posiadaczem idealnie czarnej czupryny. Lata jednak odcisnęły na nim swoje piętno, a szpakowata fryzura nadawała mu jedynie większej powagi i dostojności, która przysługiwała jedynie mężczyznom w pewnym wieku.
- Cieszy mnie, że zdecydowałeś się nas ugościć, Ericu - zwrócił się do gospodarza, ściskając jego dłoń w mocnym uścisku, a następnie zwrócił uwagę na młodszego syna Rowle'a, który również postanowił się z nim przywitać. - Być może.
Nie brzmiało to jak obietnica pomocy w wyborze odpowiedniego trunku na prezent, ale z pewnością mogło być gorzej. Peter nawet nie brzmiał tak groźno i wrogo jakby mógł. Ot był po prostu zwyczajną i niezbyt przyjazną wersją siebie, skupioną głównie na tym, by osiągnąć swój cel. W przeciwieństwie do stojącej u jego boku żony.
Jennifer jedynie pokręciła z rozbawieniem głową, gdy usłyszała komentarz jakim obdarzył ją Charlie, całując wierzch jej dłoni. Faktycznie nie wyglądała na swoje lata. Przekroczyła już bowiem dawno czterdziestkę i w zasadzie zbliżała się już coraz bardziej do pięćdziesiątki, ale wciąż wyglądała pięknie. Nawet z wyraźnie wyraźnymi zmarszczkami przy kącikach ust i oczu. W zasadzie dodawały jej one jedynie uroku i sprawiały, że za każdym razem, gdy się uśmiechała wyglądało to niezwykle naturalnie i szczerze. Tak jak w tym momencie, gdy spoglądała na Ślizgona z lekkim pobłażaniem.
- Nie schlebiaj mi już tak, chłopcze - zdecydowanie nie zamierzała brać na poważnie jego słów, które zapewne szybko połechtałyby ego każdej innej kobiety.
Violetta jednak w tym czasie wyraźnie miała czas na to, by powoli wyrabiać sobie opinię, o obu synach pana Rowle'a. I nie mogła zaprzeczyć temu, że chwilowo Dominik zrobił na niej o wiele lepsze wrażenie. Czyżby to miał być jej narzeczony? Wydawał się... W porządku. Za to jeśli chodziło o jego młodszego brata to w jej głowie co chwila pojawiały się nowe hasła. I to bynajmniej niezbyt pochlebne. Dupowłaz. Pozer. Playboy. Nie wiedziała, co powinna o nim myśleć, ale jakoś nie przekonał jej ten pokaz tych wszystkich dżentelmeńskich manier w najbardziej intensywnym wydaniu. Podobni czarusiowie nie robili na niej nigdy wielkiego wrażenia, a raczej sprawiali, że zaczynała się przy nich bardziej pilnować, bo zaczynała doszukiwać się drugiego dna w ich zachowaniu i próbować rozgryźć ich prawdziwe intencje.
- Violetta Strauss. Również mi miło - powiedziała, starając się brzmieć jak najbardziej przekonująco.
Miała za sobą lata aktorstwa w czasie których niejednokrotnie musiała udawać, że dobrze czuje się w towarzystwie innych czystokrwistych i wydawać się być oczarowaną ich towarzystwem, co nigdy nie było prawdą. Miała jednak nadzieję na to, że jak najmniej uwagi zostanie jej poświęcone w czasie całej tej kolacji. Chociaż chyba nie bardzo miała na co liczyć skoro niejako to ona była powodem całego spotkania. Oby nie było tak źle. Roweno wszechmogąca, niech to się skończy tak szybko jak to tylko możliwe!
Powrót do góry Go down


Dominik Rowle
Dominik Rowle

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizna na skroni po wypadku w szwajcarskich górach.
Galeony : 828
  Liczba postów : 266
https://www.czarodzieje.org/t16222-dominik-rowle
https://www.czarodzieje.org/t16225-ingrid#444516
https://www.czarodzieje.org/t16223-dominik-rowle
https://www.czarodzieje.org/t20933-dominik-rowle-dziennik#670860
Dom rodziny Rowle - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 6 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 6 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 6 EmptySob 29 Lut 2020 - 13:44;

Zjawił się w rodzinnym domu, bo ojciec prosił go o uczestniczenie w kolejnej biznesowej kolacji. Nie bardzo rozumiał, dlaczego prawie za każdym razem musiał być przy tym obecny, ale skoro ojciec nalegał... Domyślał się, że wśród zamożnych czystokrwistych rodów dobrze widziane były wystawne kolacje, na które przychodzili wszyscy członkowie rodzin albo przynajmniej większość, ale... Nie mógł powiedzieć, że za tym przepadał. Znał zasady, niektóre były w nim mimowolnie zakorzenione, ale i tak razem z Emily nieco wyłamywali się z tych tradycji całkowitego podporządkowywania się czy niechęci do mugoli. Choć w wielu sytuacjach wychowanie w takiej rodzinie brało górę. W końcu Em nadal trwała w aranżowanym narzeczeństwie, mimo że czuła się z tym źle, a Dominik przychodził na biznesowe kolacje, zachowując się jak należy.
Stał teraz więc w swoim pokoju, szykując się do kolacji z umiarkowanym entuzjazmem. Założył dobry, idealnie skrojony garnitur. Szczęście, że przynajmniej na to nie musiał się irytować - uwielbiał garnitury. Gotowy, zszedł na dół, aby u boku ojca czekać na rodzinę Strauss. Charlie również miał uczestniczyć w kolacji. Obserwował brata, który schodził ze schodów. Nienaganny wygląd, elegancja, uprzejmy wyraz twarzy. Przedstawienie czas zacząć. Dominik uśmiechnął się do siebie. Charlie miał więcej z ojca, zawsze pamiętał o czystości swojej krwi i wydawało się, że czuje się bardzo dobrze podczas takich spędów. Fakt, można było się poczuć jak arystokracja, choć Dominik nigdy nie przywiązywał do tego większej wagi.
Dominik uniósł brwi w uprzejmym zaskoczeniu, kiedy usłyszał obok siebie słowa Charliego, ale nie zdążył nic odpowiedzieć, bo ojciec podszedł do nich i zaczął poprawiać mu krawat. Dominik spojrzał na niego z ukosa z lekko drwiącym wyrazem twarzy. Co jak co, ale Dominik potrafił perfekcyjnie zawiązać krawat. Ojciec jednak musiał być pewny, że synowie będą się godnie prezentować i przeszedł do Charliego, atakując jego kołnierzyk. Dominik powstrzymał się przed głośnym westchnięciem. Miał wrażenie, że ojciec im starszy, tym bardziej zaczął zwracać uwagę na konwenanse. Chociażby te zaręczyny... Kiedyś na pewno by na to nie wpadł, a teraz upierał się przy Bloodworthach i nie przyjmował do wiadomości, że córka wolałaby sama wybrać męża. Albo nie wybrać, co jest złego w byciu samemu, jeśli taka jest czyjaś wola? Był jeszcze w błogiej nieświadomości, bo nie wiedział, jaki cel ma ta kolacja.
Dominik kiwnął głową.
- Oczywiście, ojcze - powiedział z nutą drwiny w głosie, skłaniając lekko głowę przed ojcem. Ericowi Rowle błysnęła nawet jakaś iskra rozbawienia w oczach, ale chyba uznał, że podoba mu się taki ton i uśmiechnął się do syna z aprobatą. Kiedy się odwrócił Dominik przewrócił oczami, ale musiał się uśmiechnąć. W końcu zadzwonił dzwonek do drzwi.
Dominik spojrzał na brata i przyznał mu rację.
- Z wiekiem jest coraz gorzej - powiedział do niego półgębkiem to, o czym wcześniej myślał. Spojrzał tęsknie w stronę drzwi, ale bynajmniej nie tęskniąc za towarzystwem rodziny, która się zjawiła, ale za świeżym powietrzem, gdzie mógłby zapalić.
- Ja też, ale niestety to musi poczekać - dodał jeszcze cicho i wyprostował się. Przywdział na twarz uprzejmą minę, godną czystokrwistego syna. Nawet jeśli Dominik chciałby ukryć fakt, że urodził się w takiej rodzinie to niestety po jego postawie, jakimś wyrazie jego twarzy, ogólnym wyglądzie i manierach było od razu znać dobre urodzenie. Dżentelmen w każdym calu.
Razem z bratem podeszli do ojca, który witał się już z państwem Strauss i ich córką. Dominik przystąpił do tego tuż po nim, jako najstarszy syn. Musnął lekko dłoń pani Strauss, mocno uścisnął rękę jej małżonka, witając się zdawkowo, acz uprzejmie. Nie lubił dopowiadania zbędnych zdań czy wymuszonych komplementów. Nawet, jeśli były prawdziwie, brzmiały w jego uszach dość sztucznie, więc wolał się oganiczyć do powitania. Przeniósł wzrok na czarnowłosą, ładną dziewczynę, stojącą obok rodziców. Posłał jej dużo przyjaźniejszy uśmiech, niż jej rodzicom, bo zapewne też nie miała ochoty tu być, choć ukrywała to naprawdę po mistrzowsku. Tak dola dzieci z czystokrwistych rodzin...
Ujął jej dłoń i, tak, jak wcześniej jej matce, musnął ustami wierzch jej dłoni.
- Dominik Rowle - przedstawił się. - Mam nadzieję, że miło spędzisz u nas czas - dodał jeszcze, a nadzieja była jak najbardziej szczera.
Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Dom rodziny Rowle - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 6 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 6 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 6 EmptyNie 8 Mar 2020 - 4:45;

Starał się nie oceniać przyszłych teściów Dominika, dając mu pełne pole do popisu i pilnując, aby zrobił na nich lepszą uwagę niż głupiutki, najmłodszy syn. Prawda była jednak taka, że ojciec faktycznie schlebiał gustowi Pana Straussa dotyczącego alkoholu, a ślizgon znajdował w butelkach ostatnio pocieszenie częściej, niż w damskich ustach. Ba, tego drugiego miał nawet trochę dość przez dość zagmatwane sytuacje. Mężczyzna wydał się mu jednak bardziej surowy od ojca, co nie zdarzało się często. Jego żona natomiast okazywała dziwną nieufność, której nie potrafił sobie logicznie uświadomić, wciąż tonąc w błogiej nieświadomości. Była piękną kobietą, tutaj młody Rowle wcale nie kłamał. Niewiele kobiet umiało starzeć się przyzwoicie, sięgając ostatecznie do tych swoich sztuczek z makijażem — a one jednak zmieniały ich twarz na tyle, że przestawały być sobą.
Violetta.
Ładnie brzmiące imię, kojarzące się z jakimś kwiatem i kontrastujące z ciemnym kolorem jej włosów. Z uśmiechem zerkał, jak spoglądała na Dominika, wierząc, że brat spotka miłość od pierwszego wejrzenia i będą mieli gromadkę dzieci, a on będzie ojcem chrzestnym od rozpieszczenia. Zwłaszcza córeczki, tak jak robił to z Emily za młodu. Kojarzył jej buzię przede wszystkim ze szkoły, a wierząc w słowa Celestine — jego opinia była dość kontrowersyjna. Nie zamierzał się jednak przed nią bronić, bo głupi, chłopski mózg łechtał tym ego. Był też agresywny, wulgarny i za dużo palił, pomijając playboya. Tak jak zwykle czarował w określonym celu, tak dziś był miły bez egoizmu i bez dostrzegania nagrody dla siebie. Cofnął się, wbijając wzrok we własne buty, wsuwając dłoń w kieszeń i palcami sprawdzając, czy był tam schowany na później papieros. Całe szczęście to starszy braciszek musiał stawać na rzęsach. Gdy złapał jego spojrzenie, ukradkiem poruszył brwiami i uśmiechnął się w jego kierunku, przepuszczając wszystkich przed sobą i pozwalając mu zająć się eskortą Violetty do jadalni.
Zajęli miejsca — na szczytach stołu ojcowie, po lewej stronie Pana Struassa Charlie, a obok niego Dominik, natomiast naprzeciw starszego brata znalazła się ich córka, po prawej męża — żona. Oparł się wygodnie o krzesło, przyglądając się, jak do kryształów wlewają się wybrane przez nich napoje. Niezbyt przysłuchiwał się rozmowie, zainteresowany, jak wypadnie przygotowane częściowo przez niego menu. Przystawek mieli kilka do wyboru i na wszelki wypadek brunet zdecydował się również na wersje bez mięsa. Przesunął zielonymi oczyma po twarzach gości.
- Jak idą interesy, Peterze? Ostatnio udało mi się podpisać nowe kontrakty, zaręczyny Emily z synem państwa Bloodworth są niezwykle korzystne dla naszych rodzin. - zauważył z uśmiechem pan Rowle, widocznie dumny z córki oraz zięcia, na co Charles bezgłośnie prychnął, mając w głowie ostatnią rozmowę z blondynką. Spojrzał wymownie na brata, czując, jak tkwiąca na kolanie dłoń zacisnęła się w pięść. - Muszę przyznać, że Twoje damy są naprawdę przepiękne. Słyszałem również o dobrych wynikach Violetty w nauce. Myślę, że powinniśmy za nie wypić. Dominik, Charles.
Uśmiechnął się, kiwając głową i nie sprzeciwiając ojcu, chociaż myślami wciąż był przy pasztecie z grzankami, które zaraz miały pojawić się na talerzach. Złapał za kielich, unosząc trunek i po toaście upił, pilnując wszystkich tych pokrętnych zasad etykiety. Spojrzał krótko na siedzącą po drugiej stronie stołu dziewczynę — Nik miał szczęście, nie była blondynką i była całkiem ładna.
- Mój brat wdał się w ojca i za nim ma prawdziwy talent do interesów. Jego studio doskonale się rozwija, a jego projekty znajdują coraz to nowszych fanów. - pochwalił brata szczerze i bez cienia skrępowania, robiąc przy tym delikatną reklamę. Prędkim ruchem dłoni poprawił kosmyk brązowych włosów. - Przeglądali już państwo listę przystawek? Mam nadzieję, że zadowolą podniebienia. Violetto, dobrze kojarzę, że mamy razem zaklęcia i jesteś w drużynie Quidditcha?
Zapytał z nutą ciekawości w głosie, kierując się już bezpośrednio do niej. Miał na celu przekazanie Dominikowi wszystkiego, co wiedział, w jak najlepszy sposób. Ignorował też trochę krótką pogawędkę o polityce, na którą wpadli ich ojcowie. Ukradkiem szturchnął butem siedząca obok, przyszłą głowę rodu, aby również poświęcił dziewczynie należytą uwagę. Zasugerował też, że powinni myśleć o ucieczce na papierosa, bo aż go skręcało. Swoją drogą, dlaczego nie było Emily z Nathanielem? Nie chciał wplątać ich w interesy?
Powrót do góry Go down


Violetta Strauss
Violetta Strauss

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Galeony : 2397
  Liczba postów : 3699
https://www.czarodzieje.org/t17878-violetta-strauss#504731
https://www.czarodzieje.org/t17893-viola#505013
https://www.czarodzieje.org/t17884-violetta-strauss#504822
https://www.czarodzieje.org/t18567-violetta-strauss-dziennik#529
Dom rodziny Rowle - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 6 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 6 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 6 EmptyNie 8 Mar 2020 - 16:54;

Choć doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że ojciec zamierza wydać ją za mąż za jednego z synów Rowle'a wciąż nie miała pojęcia, który z nich ma być jej wybrankiem. Z podsłuchanej rozmowy rodziców nie mogla wyciągnąć tej informacji, a żadne z nich nie kwapiło się jakoś uprzedzić jej o planach matrymonialnych, które w zasadzie całości zaczął realizować jej ojciec. Chwilowo jednak Dominik zrobił na niej o wiele lepsze wrażenie. Poza tym to on był synem pierworodnym także sądziła, że to zapewne dla niego ma być przeznaczona. Przynajmniej to miałoby sens.
- Również mam taką nadzieję - odpowiedziała, gdy już wymieniła się imionami z najstarszym synem Erica i posłała mu uprzejmy choć niezwykle delikatny uśmiech.
Dała się zaprowadzić gospodarzom do pokoju jadalnego choć gdzieś w głębi czuła się niczym zwierzę prowadzone na rzeź lub zamykane w klatce bez wyjścia. Niemal bezwiednie powiodła wzrokiem po swoim otoczeniu jakby miała znaleźć jakąś drogę ucieczki, gdyby tylko poczuła się zbyt klaustrofobicznie. Co prawda wiedziała, że taka opcja raczej odpada, ale sama świadomość, że czysto teoretycznie byłaby w stanie czegoś takiego dokonać mogła mieć właściwości uspokajające. Mimo wszystko grzecznie usadowiła się na wyznaczonym jej miejscu, pamiętając przy tym, by uważać na suknię, która nie miała prawa zagiąć się w nieodpowiedni sposób, gniotąc materiał, a do tego zdecydowanie nie mogła dopuścić.
Nieco ulżyło jej, że znajdowała się tuż obok matki, z którą zawsze miała o wiele lepszy kontakt. Choć z drugiej strony znajdował się pan Rowle, który roztaczał wokół siebie silną aurę ojcowskiego autorytetu to jednak nie czuła się nim aż tak przytłoczona. Może częściowo również dlatego, że nie oddziaływał on na nią tak mocno jak jej własny ojciec, od którego chwilowo znajdowała się w nieznacznym oddaleniu. Nie oznaczało to jednak, że mogła całkowicie sobie odpuścić rolę idealnie ułożonej córeczki.
- Całkiem dobrze, Ericu. Niektóre ze spraw jednak wciąż są w toku i wolałbym ich nie zapeszać - odparł mu pan Strauss, który mimo wszystko nie lubił zbytnio wdawać się w dyskusje na temat jego własnych interesów. Zbytnia wylewność im oczywiście szkodziła dlatego zwykle ograniczał się do kilku oszczędnych uwag, by nie obrażać swojego rozmówcy brakiem reakcji. - Mam nadzieję, że Emily ułoży się z synem Bloodworthów. Przepraszam również za nieobecność mojej drugiej córki, ale obecnie przebywa za granicą. Składa wizytę rodzinie pana von Adlera i nie była w stanie dzisiaj przybyć - dodał jeszcze, wyjaśniając nieobecność Jean, która całe ferie miała spędzić z inną czystokrwistą rodziną, z którą utrzymywali kontakty biznesowe. Zdecydowanie nadawała się do tego celu o wiele lepiej niż Violetta, która nie posiadała na tyle rozwiniętego zmysłu towarzyskiego.
Słysząc kolejne słowa pana Rowle'a Krukonka jedynie uśmiechnęła się choć z niejakim szyderczym rozbawieniem. Oczywiście, że musiała paść jakaś uwaga odnośnie ich wyglądu. Zupełnie jakby czarodzieje czystej krwi nie mogli się powstrzymać od podobnych uwag w stosunku do przedstawicielek płci pięknej. Nawet nie wiedziała ile razy słyszała takie komentarze. Jaka śliczna dziewczynka, wyrosła na piękną pannicę. Urodę z pewnością odziedziczyłaś po matce. Obie wyglądacie cudownie. Nie robiło to już na niej żadnego wrażenie od pewnego czasu. Ot kolejne słowa, rzucone po to tylko, by zyskać ich uwagę lub przychylność. Miała tylko nadzieję, że ojciec nie dostrzegł jej reakcji. Oprzytomniała dopiero, gdy usłyszała kolejną uwagę odnośnie jej wyników w nauce i głos Petera, który postanowił odnieść się do tej kwestii.
- Tak są dosyć zadowalające - przytaknął pokrótce.
Violetta dostrzegła spojrzenie, które posłał jej ponad stołem. Było wyczekujące i zdecydowanie wymagał od niej odpowiedniego zachowania w czasie kolacji. I musiała zacząć od razu spełniać jego oczekiwania. Dlatego też musiała przytaknąć jego wypowiedzi. To był chyba najlepszy sposób.
- Dziękuję, chociaż sporo jeszcze rzeczy mogłabym poprawić - odpowiedziała i faktycznie tak myślała. Nie sądziła, by jej wyniki w nauce były aż tak dobre. Wciąż odstawała od wielu innych uczniów w wielu dziedzinach i musiała wiele jeszcze się nauczyć.
- Nie musisz być taka samokrytyczna - usłyszała matczyny głos, a następnie poczuła jej dłoń na swojej, która znajdowała się na jej własnych kolanach. - Viol z pewnością jest skromna, ale jesteśmy z mężem dumni z jej postępów. Charlie zapewne również dobrze radzi sobie w szkole, prawda?
I oto mistrzyni subtelności w akcji. Brunetka uśmiechnęła się z wdzięcznością do matki za to, że przynajmniej na chwilę odwróciła od niej uwagę po czym uniosła kieliszek we wzniesionym toaście, który jakimś cudem poświęcony był nie jej wynikom w nauce, ale ogólnie pomyślności i dalszym sukcesom obu rodzin. Przynajmniej taką treść nadał im Peter.
Wzrok dziewczyny powędrował w kierunku młodszego z synów Rowle'a, gdy tylko ten zabrał głos, starając się przedstawić swojego brata w jak najbardziej korzystnym świetle, jako człowieka pracy i sukcesów. Nie mogła powiedzieć, że było to dosyć piękne zagranie, że starał się tak zareklamować członka rodziny zamiast starać się skupić na sobie. Tym bardziej, że różnie to z rodzeństwem bywało. I choć zwykle nie interesowała się w ogóle życiem członków czystokrwistych elit to jednak postanowiła się skupić na starszym synu.
- Miło mi to słyszeć. Jeśli można wiedzieć to czym dokładnie się pan zajmuje, Dominiku? - spytała, spoglądając na siedzącego naprzeciw niej młodego mężczyznę.
Miała nadzieję, że nie zostanie potem złajana przez ojca za to, że kompletnie wcześniej nie zainteresowała się rodziną Rowle'ów i nie wiedziała nic na ich temat. Jednak teraz się starała i wyjątkowo chciała nawiązać rozmowę z gospodarzami, czego zwykle na wszelkich przyjęciach unikała. To zdecydowanie powinno być jej policzone na plus.
- Owszem. Przystawki zapowiadają się znakomicie. Dawno nie widziałam podobnych dań - przytaknęła mu Jennifer, która zdecydowanie dużo bardziej nadawała się do rozmów na tematy kulinarne choć i jej mąż posiadał dosyć wysublimowany gust, w który nieraz ciężko było utrafić. Jen nie była aż tak wymagająca, ale znała się na dobrej kuchni i potrafiła docenić starania kucharzy przez co idealnie nadawała się do podobnych dyskursów.
- Zgadza się, Charles. Chociaż jak dotąd raczej nie mieliśmy okazji bliżej współpracować w czasie lekcji - zwróciła się do niego Krukonka, odrywając wzrok od postaci jego brata, na której była dotychczas skupiona. - Jak mniemam interesujesz się nieco Quidditchem?
Może chociaż tematy sportowe jakoś ożywią atmosferę i sprowadzą całą tę kolację na nieco bardziej komfortowy dla Strauss grunt. W ten sposób mogłaby się skupić na czymś o wiele bardziej przyjemniejszym chociaż znając życie jej ojciec zapewne szybko ograniczyłby jej ekscytację sportem i starał się jakoś uciąć podobne pogawędki.
Powrót do góry Go down


Dominik Rowle
Dominik Rowle

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizna na skroni po wypadku w szwajcarskich górach.
Galeony : 828
  Liczba postów : 266
https://www.czarodzieje.org/t16222-dominik-rowle
https://www.czarodzieje.org/t16225-ingrid#444516
https://www.czarodzieje.org/t16223-dominik-rowle
https://www.czarodzieje.org/t20933-dominik-rowle-dziennik#670860
Dom rodziny Rowle - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 6 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 6 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 6 EmptyWto 10 Mar 2020 - 23:16;

Jakby ktoś znał myśli uczestników tej kolacji, mógłby się nieźle zdziwić. Właściwie była to dość absurdalna sytuacja. Ojciec Rowle zaprosił rodzinę Strauss pod pretekstem interesów, a jednym z nich miało być przehandlowanie Charliego na męża dla Violetty, Charlie był pewny, że potencjalnym mężem ma zostać Dominik, a Dominik... On po prostu myślał, że to kolejne nudna spotkanie biznesowe dwóch czystokrwistych rodzin, w których zwykle uczestniczyli wszyscy członkowie rodziny. Nawet nie przychodziło mu do głowy, że ojciec mógł im załatwić powtórkę z rozrywki w postaci aranżowanych zaręczyn. Chyba naprawdę zaczynał się starzeć i zaczynało mu odbijać. Kiedyś sam by o tym nie pomyślał.
Dodatkowo, gdyby Dominik znał myśli Charliego... Nie wiedziałby czy się śmiać czy wręcz przeciwnie. Owszem, Violetta była piękną dziewczyną, ale przecież myśli i serce Dominika była aktualnie przy Beatrice. Może faktycznie nie było okazji wspomnieć o tym bratu, ale żeby od razu swatać go z pierwszą dziewczyną, która przyszła do ich domu na zaproszenie ojca? Dobrze więc, że Dominik nie opanował legilimencji i nie próował ingerować w myśli brata. Niczego nieświadomy uczestniczył w kolacji z uprzejmym wyrazem twarzy, acz niezbyt wylewny, ponieważ uważał, że pełni tu funkcję jedynie dekoracyjną. Przychodził na te kolacje ze względu na ojca i ten czystokrwisty gen, który jednak u Charliego objawiał się dużo bardziej. Dziwił się nieco minom brata, ale był raczej przyzwyczajony do jego postrzelonego charakteru, więc zostawiał to bez komentarza, odwzajemniając tylko uśmiechem. Charlie cofnął się nieco, więc to Dominik zaoferował Violetcie ramię i zaprowadził do jadalni.
Dominik otrzymał miejsce obok Charliego i swojego ojca, a na przeciwko niego usiadła córka państwa Strauss. Chłopak wyglądał i zachowywał się nienagannie, ale w głowie niemal odliczał czas do końca. Miał wrażenie, że im dłużej mieszka poza domem i zajmuje się swoim biznesem, tym bardziej oddala się od tego typu spędów. Uczestniczył w niezobowiązującej rozmowie, odpowiadał, kiedy trzeba, zadawał uprzejme pytania. Umiejętnośc rozmowy przy stole mieli we krwi, choć Dominik nie był w nią zaangażowany bardziej, niż wypada. Wymienił z Charliem szybkie spojrzenia, kiedy ojciec wspomniał o Bloodworthach. Nie dali po sobie niczego poznać, ale obaj wiedzieli, co myślą. Wzniósł kielich w toaście, wypijając łyk trunku, który wcześniej pojawił się w naczyniu.
- Oczywiście, nie narzekam - odpowiedział Eric, na pytanie o postępy w nauce Charliego. Odpowiedziałby tak, nawet gdyby Charlie przynosił same trolle. W końcu trzeba się dobrze zaprezentować i to nie czas na narzekanie na dzieci, a wręcz przeciwnie!
Dominik wyprostował się nieco, kiedy Charlie zaczął zachwalać jego biznes. Uśmiechnął się, tym razem szerzej, bo wiedział, że Charlie mówi szczerze. Przeniósł spojrzenie brązowych oczu na Violettę.
- Prowadzę studio piercingu i tatuażu, w którym zaczynałem jako stażysta. Rzeczywiście, można to uznać jako niemały sukces, ale nie osiadam na laurach. Trzeba cały czas się kształcić, żeby sprostać wymaganiom klientów - uśmiechnął się uprzejmie. - Dodatkowo, pół hobbystycznie, a pół zarobkowo dorabiam jako fotograf - dodał i wydawało mu się, że powiedział już dość o sobie. Chyba, że ktoś dopyta to, oczywiście, odpowie.
Przez chwilę rozmawiał na temat karty dań, polecając niektóre z nich.
- Charlie dołożył swoje trzy knuty, jeśli chodzi o wybór dań - wtrącił uwagę na temat młodszego brata, jeśli już tak zachwalali się nawzajem. Spojrzał na Violettę.
- W jakim właściwie jesteś domu? - zapytał, również zadowolony, że mogą porozmawiać na nieco luźniejsze tematy, a że z Hogwartem miał miłe wspomnienia to nie miał nic przeciwko temu. - Drużyna? Gratulacje, chyba nie tak łatwo się dostać, musisz mieć talent - posłał jej uprzejmy uśmiech, a w jego tonie zabrzmiała nuta podziwu.
Powrót do góry Go down


Emily Rowle
Emily Rowle

Student Slytherin
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,60
C. szczególne : Czerwone usta, zawsze!
Galeony : -72
  Liczba postów : 1809
https://www.czarodzieje.org/t15867-emily-rowle
https://www.czarodzieje.org/t15996-sowa-emily-felicja#436128
https://www.czarodzieje.org/t15872-emily-rowle
Dom rodziny Rowle - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 6 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 6 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 6 EmptyNie 15 Mar 2020 - 23:18;

To nie był dobry dzień na tego typu rodzinne spotkanie. Emily była zmęczona i po prostu - smutna.  Miała zaplanowany wyjazd na Grenlandię, a do tego czasu musiała podopinać wszystkie inne zadania w pracy na ostatni guzik. W dodatku, Nate dalej leżał w szpitalu i chociaż bez niepokojącej prognozy, to nie potrafiła przejść obok tego obojętnie. Bała się, stresowała, a cała ta sytuacja spędzała jej sen z powiek.
W pracy też nie było lekko. Była tylko asystentką, ale podchodziła do tego bardzo ambitnie. Planowała zostać w tej redakcji po studiach i wiedziała, że do tego musi wyrobić sobie dobrą opinię, więc wychodziła z propozycjami, zostawała po godzinach, starała się wykonywać wszystkie swoje zadania bez zarzutu i w wolnym czasie przykładała się do języka obcego, o dziwo (zupełnie przypadkowo!) postawiła na francuski. Tego dnia miała masę papierkowej roboty i choćby chciała wyrwać się wcześniej, nie miała na to najmniejszych szans, co wiązało się ze spóźnieniem na kolację. A prawdę mówiąc i tak wolałaby kręcić się po szpitalu. Ojciec jednak naciskał tak, jakby to była rzecz nieznosząca zwłoki, więc w końcu odpuściła. Jak zawsze ostatnimi czasy, przynajmniej kiedy przychodziło do niego.
Wiedziała, że mają pojawić się goście, więc zaszła jeszcze do mieszkania, żeby chociaż trochę się ogarnąć. Wyjęła z szafy czarną, prostą sukienkę, użyła ulubionych perfum i sięgnęła do szkatułki na biżuterię. Przegryzła wargę, obracając między palcami pierścionek zaręczynowy i po krótkim westchnieniu nasunęła go na palec. Obiecała sobie, że przy ojcu będzie udawała zadowoloną, albo przynajmniej - pogodzoną ze swoim losem.
A może po prostu potrzebowała mieć go teraz przy sobie?
Wzięła wdech przed wejściem do salonu i w końcu wkroczyła do środka, kiedy wszyscy czekali na pierwsze dania. Nałożyła na usta delikatny uśmiech i spojrzała na nich przepraszająco.
- Dzień dobry. Przepraszam, zatrzymali mnie w pracy - podeszła do rodziców dziewczyny, żeby się z nimi przywitać i przedstawić. Przywitała się też z tatą, a potem spojrzała na Violę i chyba dopiero do niej dotarło, o co tutaj może chodzić. Jej domysły oczywiście od razu powędrowały w kierunku Dominika, którego przytuliła lekko na przywitanie i wlepiła w niego pytające spojrzenie. Nie miała pojęcia co tu się dzieje i jaki chłopak miał do tego stosunek, ale prawdę mówiąc, nie wiedziała, czy ma siłę na potencjalne zamieszanie. Zresztą, ono pewnie nie miało nadejść. Z jakiegoś powodu pomyślała, że Dominik nic nie powie, nawet się nie postawi z troski o ojca i przez niechęć do robienia afery, ale na pewno bardzo tego nie chciał. Przytuliła też Charliego i usiadła między nimi, chociaż podejrzewała, że to starszemu będzie trzeba dodawać otuchy. Uśmiechnęła się do Violi, którą kojarzyła ze szkoły i nawet nie wiedziała, skąd w niej dzisiaj tyle sztucznych uśmiechów. Może tak bardzo nie chciała dać po sobie poznać, jak bardzo wszystko jest teraz nie tak? Nie wiedziała, czy Charlie i Dominik wiedzą o pobycie w szpitalu Nathaniela, ale to nie był dobry moment na takie rozmowy.
Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Dom rodziny Rowle - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 6 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 6 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 6 EmptyCzw 19 Mar 2020 - 0:40;

Zasiedli przy stole nakrytym drogą porcelaną, pijąc alkohole niczym burżuje — z kryształowych karafek. Ojciec nie szczędził dziś na niczym, co Charles zauważył od razu po powrocie z wyjazdu, gdy po kuchni walały się najdroższe produkty — o najwyższej jakości, na co zresztą zaświeciły mu się aż oczy, gdy wyobrażał sobie, do czego mógł ich użyć. Mniej był zadowolony, gdy po wejściu do sypialni dostrzegł wiszący tam nowy garnitur z kolekcji wiosennej, zerkając z ciekawości do starego pokoju Nika — ciągle tkwiącego tak, jak go zostawił i ulżyło mu, że jego też to czekało. No nic, przedstawienie czas zacząć, bo przecież przyszła rodzina Dominika, a zwłaszcza piękna Violetta musiała uznać go za idealnego, więc on musiał po prostu wypadać przesadnie sztucznie, źle, mdło. Lepiej tak, niż miałby być gburem.
- Zaprosiłem Nathaniela oraz Emily, ale nie jestem pewien, czy uda się im wyrwać. Są młodzi, pewnie przygotowują wesele. Nie szkodzi. Mam nadzieję, że wybornie spędza czas. Wolisz whisky czy burbon, przyjacielu? Obydwa ściągnąłem ze Stanów na specjalną okazję.
Charles aż się zakrztusił na wyznanie o ojca o siostrze i jej pozornie idealnym związku, posyłając bratu spojrzenie — rozbawione i zakłopotane. Załatwił sprawy z Bloodworthem, o czym Emily nie wiedziała i od tamtej burzliwej rozmowy w kamienicy czuł się trochę lepiej. Wciąż jednak bacznie siostrę obserwował. Zielone ślepia przesunęły po twarzach gości, zatrzymując się na Violettcie z zainteresowaniem, gdy w końcu zaczęła się odzywać. Była skromna, ojciec zawsze mówił, że to świetna cecha dla kobiet, więc stuknął pod stołem o własne uda zadowolony, że być może będzie miał zajebistą szwagierkę, jak i szwagra. A jego przyszła teściowa — roztaczała jakiś czar, że nawet wymagający brunet ją już polubił. Zmarszczył brwi na pytanie o naukę, zaciskając usta i zerkając w stronę ojca, bo to był delikatny temat. Charles nie był idiotą, ale był też leniem i nie marnował życia na przedmioty, które go nie interesowały. Często olewał lekcje, czerpiąc garściami ze studenckich z daleka od czujnych oczu starego. Przytaknął jednak grzecznie z uśmiechem ukazującym dołeczki w policzkach, gdy poczuł na sobie spojrzenie mężczyzny. Wiedział, że nigdy nie przyzna się do tego, że jego najmłodszy syn był drobną porażką wychowawczą. Wzniósł toast, przytakując i kosztując trunku. Alkohol zawsze poprawiał mu humor. Musiał zrobić bratu reklamę, nie czekając więc na przyzwolenie ojca, wtrącił się i szczerze chwalił swojego porządnego Dominika, podkreślając, jak dobrym człowiekiem był. Byli może odrobinę patologiczną, dysfunkcyjną rodziną bez matczynej ręki, ale niezależnie jak się żarli i jak miał ochotę ich powiesić pod kandelabrem, za każdego ze swoich braci, a za Emily już w szczególności oddałby życie bez zawahania. Zrobiłby dla nich wszystko. To była jedna z niewielu rzeczy, które ojcu wyszły w wychowaniu dzieci. Byli za sobą, byli stadem, a jednocześnie potrafili polować oddzielnie. Haczyk złapany. Zerkał na brata dumny, że mógł oddawać się swojej pasji — nawet jeśli ewentualnie kiedyś musiałby zostać głową rodu, co było paskudne i niewdzięczne, a jednak mogło nadejść w każdej chwili, bo ojciec nie czuł się najlepiej. Gdy Dominik wspomniał o gotowaniu, mimowolnie spojrzał na ojca i tylko przytaknął, bo stary wszedł już mu słowo.
- Dominik jest doskonały, w tym co robi, nie mogłem nie wesprzeć jego pasji. - zaczął z uśmiechem w stronę artysty, chociaż w rzeczywistości widział go w bardziej szanowanym miejscu. Był ambitnym chłopakiem, a został z tatuażami — nawet jeśli miał talent, był lepsze miejsca. Na kartę dań, westchnął głęboko. - Charles przelotnie interesuje się tym całym gotowaniem, odkrywa nowe możliwości. Jednak jego największym hobby jest chyba sport, to bardzo ambitny chłopak. Jestem pewien, że mu minie.
Pierdolenie.
Nie skomentował, znów tylko się uśmiechając. Wiedział, że ojciec czegoś tak niemęskiego nigdy nie poprze i nawet przestał o tym mówić, gotując głównie, gdy nie widział. Bo to takie babskie. Zatopił zielone spojrzenia w Pani Strauss, uznając ją za jedyną normalną w towarzystwie, która odnajdowała radość z jedzenia. Dlaczego wszyscy inni zignorowali pasztety, panierowane w cieście owoce morza czy wykwitnę małże? Co było nie tak ze świeżo pieczoną bagietką z karmelizowaną gruszką z pleśniowym serem?
- Rozumiem Violetto. Wielka szkoda, jestem pewien, że potrafilibyśmy zgrać się razem w zaklęciach. - odparł wyjątkowo szczerze, bo przez swoją rasistowską naturę, dużo łatwiej pracowało mu się z czysto krwistymi ludźmi. Spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się całkiem ładnie, kiwając głową. - Oczywiście! Jestem fanem wszelkich sportów, jednak nie pcham się na siłę do drużyny, bo wielu ślizgonów podchodzi wyjątkowo przyszłościowo do kariery Quidditcha. Zawsze jednak jestem na meczu.
Usłyszał kroki, a gdy odwrócił głowę przez ramię, dojrzał swoją ślicznie wyglądającą siostrę. Bogu dzięki, ulubienica tatusia, będzie chwila wytchnienia.
- Emily, kochanie! Jesteś bez Nathaniela? Nie szkodzi, ciesze się, że dołączyłaś! Bardzo chciałem, żebyś poznała państwa Strauss. Znacie się z Violettą ze szkoły?  - ojciec spojrzał na nią z odrobiną zdziwienia, niemal natychmiast spoglądając w kierunku jej dłoni. Na szczęście był tam pierścionek, ucałował ją więc rozkosznie, gdy podeszła. Gdy przywitała się z resztą, Charlie wstał i przytulił ją na powitanie bez cienia wstydu, po czym podał krzesło — miejsce pomiędzy nimi czekało. Wsunął ją, aby miała wygodnie i wrócił na miejsce, obserwując, jak jej kieliszek się napełnia. Gdy nikt nie widział, Charlie odwrócił głowę w stronę siostry, szturchając ją dłonią pod stołem i niepostrzeżenie przewrócił oczyma, pokazując zaraz na Dominika. Obydwoje musieli się teraz starać.
Każdy wybrał przystawkę i pan Rowle z pomocą służby przywołał odpowiednie potrawy, które zatańczyły na mniejszych talerzykach, kusząc zapachem i kolorami. Złapał za widelec, przyglądając się nieco krytycznie z początku okrągłemu kawałkowi pasztetu, aby zaraz przeciąć go na pół i sprawdzić środek. Na szczęście, był idealny. Zanim jednak zjadł, upił trochę alkoholu i przesunął spojrzeniem po twarzach tej ładniejszej części towarzystwa.
- Może Panie wolą wina? Pasztet doskonale współgra z czerwonym, wytrawnym. - zarekomendował mimowolnie, zerkając to na Violettę, to na Pannę Strauss, bo wiedział, że Emily akurat się z tym zgadza.
Powrót do góry Go down


Violetta Strauss
Violetta Strauss

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Galeony : 2397
  Liczba postów : 3699
https://www.czarodzieje.org/t17878-violetta-strauss#504731
https://www.czarodzieje.org/t17893-viola#505013
https://www.czarodzieje.org/t17884-violetta-strauss#504822
https://www.czarodzieje.org/t18567-violetta-strauss-dziennik#529
Dom rodziny Rowle - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 6 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 6 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 6 EmptySob 21 Mar 2020 - 0:28;

Burżuazja ogromna. Typowy czystokrwisty ród, który musiał się popisać przed innymi swoimi bogactwami i zrobić jak najlepsze wrażenie na innych, których zdanie często liczyło się bardziej niż kogokolwiek innego. Nie lubiła tych pokazów mających rzekomo świadczyć o stanie i szlachetności danej rodziny. Dla niej było to bezsensowne. Może po prostu nie była stworzona do takiego życia, a jednak nie mogła się z niego wyrwać. Nie aż tak łatwo. Uniosła z zaciekawieniem brew, gdy usłyszała zdanie na temat alkoholu, które padło z ust pana Rowle'a. Ona już znała odpowiedź ojca na podobną propozycję.
- Burbon.
Wiedziała również, że nie przyzna na głos się do tego, że woli on o wiele bardziej szkocką whisky od tej produkowanej w Ameryce. Najbardziej jednak cenił europejskie wino, którym była wypełniona piwnica ich domu. Całe szczęście, że było go tam na tyle dużo, że nie był w stanie zauważyć tego jak córki podkradały mu co jakiś czas butelkę lub dwie. Poszczęściło im się, że ojciec był koneserem drogich i wyśmienitych trunków.
Wypowiedzi na temat Emily nie skomentowała w żaden sposób. Co prawda nie znała dobrze jej sytuacji życiowej, ale mogła się jedynie domyślać, że jeśli jej zaręczyny zostały zaaranżowane w podobny sposób to raczej nie była jakoś szczególnie zachwycona. I jakoś trudno było jej uwierzyć, by jakakolwiek dziewczyna w jej wieku mogła z niecierpliwością wyczekiwać własnego ślubu i się do niego przygotowywać. Raczej każda w miarę normalna osoba skupiłaby się wpierw na ukończeniu szkoły i dostaniu się na studia lub znalezieniu odpowiedniego zawodu. Chyba, że komuś totalnie brakowało ambicji i planował życie utrzymanka, a o podobne zapędy mimo wszystko nie podejrzewałaby Emki.
Zamiast tego skupiła się na krótkiej wymianie zdań z Dominikiem, którą niejako zaaranżował Charlie. Nie mogła zaprzeczyć, że zdecydowanie zdziwiła ją profesja starszego z synów Rowle'a. Spodziewała się raczej, że będzie pracownikiem Ministerstwa lub kimś w tym rodzaju. Tym bardziej, że sprawiał wrażenie dosyć poważnego choć młodego mężczyzny o wizerunku, z którym ciężko było skojarzyć tatuowanie lub piercing. Była pod wrażeniem. I choć czuła wzbierającą wokół ojca aurę dezaprobaty to i tak posłała Nikowi uprzejmy uśmiech.
- To naprawdę imponujące. Zajmowałeś się zatem kiedyś projektowaniem i wykonywaniem tatuaży? - podłapała temat, spoglądając na niego z nieco większym ożywieniem tlącym się w oczach niż na samym początku.
Już od jakiegoś czasu miała ochotę na wytatuowanie sobie czegoś. Być może dlatego profesja Dominika aż tak ją zainteresowała. Plus pomimo zapewnień ze strony Erica raczej trudno było jej uwierzyć w to, by ambitna głowa czystokrwistej rodziny wspierała podobne pasje i rozwój w ich kierunku. W końcu co takiego można osiągnąć w podobnym zawodzie? Wiedziała, że okazanie zbytniego zaciekawienia ową kwestią może nieco poirytować ojca, który jak zwykle nie dawał po sobie poznawać żadnych emocji, ale przecież robiła to co jej kazał. Zwracała uwagę na gospodarzy i zabawiała ich tą krótką konwersacją, która właśnie się toczyła.
- Naprawdę? Nie spodziewałabym się, że twoi synowie posiadają aż tak oryginalne i ciekawe pasje. To dobrze dla nich - odezwała się niespodziewanie Jennifer, uśmiechając się promiennie do obu synów Erica.
Tylko ona mogłaby to docenić. W końcu sama kiedyś była niepoprawną marzycielką, która postanowiła robić w życiu dokładnie to co kocha i w sumie nawet dobrze na tym wyszła. Nawet, bo Viol wciąż była przekonana, że jej kariera mogła trwać dłużej i zapisać się trwalej w historii Quidditcha, ale nie zamierzała sprawiać, by matka czuła się źle z powodu swoich wyborów życiowych. Nawet jeśli niektóre z nich (głównie te dotyczące zakładania rodziny z pewnym panem o niemieckim nazwisku) były w jej rozumowaniu dosyć kiepskie.
Panna Strauss jednak w tym czasie została wciągnięta w kolejne wypowiedzi braci Rowle, którzy jednak wykazywali nią jakieś zainteresowanie. A liczyła na to, że jednak będzie mogła się nie odzywać przez dłuższy czas. W zasadzie wolałaby już wysłuchiwać w dalszym ciągu peanów wyśpiewywanych przez Charlesa na cześć Dominika, ale skoro ten już się do niej zwrócił to postanowiła jednak zaszczycić go krótkim zdaniem odpowiedzi.
- Z pewnością - odparła na jego komentarz odnośnie zgrania się w zaklęciach po czym zwróciła się do starszego Rowle'a, który zdał jej kilka pytań. - Jestem na siódmym roku Ravenclawu. I dziękuję chociaż nie jest aż tak trudno się tam dostać. Wystarczy ciężka praca i czas poświęcany na treningi, a także niewątpliwie pasja do Quidditcha. I to chyba jest dziedziczne - stwierdziła, spoglądając jeszcze na siedzącą obok matkę, do której się uśmiechnęła.
Może w ten sposób uda jej się nieco zwrócić uwagę gospodarzy na Jennifer, która na pewno z o wiele większą przyjemnością odda się rozmowie z goszczącymi ich mężczyznami. Może i później jej się za to oberwie, bo już mogłaby przysiąc, że czuje na sobie palący wzrok ojca, który zapewne musiał powstrzymywać się od tego, by jej nie strofować i nie zwracać uwagi na drobne przejawy czegoś, co zapewne nazwałby zapewne subtelnymi przejawami nieposłuszeństwa i braku ułożenia.
Wtem jednak rozległ się odgłos czyichś kroków, które Krukonka zarejestrowała niemal od razu, a po chwili w pomieszczeniu pojawiła się Emily. Młoda Strauss skłamałaby, gdyby stwierdziła, że gdzieś wewnętrznie nie ucieszyła się na jej widok. Sama nie wiedziała czemu, ale poczuła się nieco lepiej ze świadomością, że oprócz matki znajdowała się w tym towarzystwie jeszcze jedna przedstawicielka płci pięknej. I to jeszcze taka, która mogłaby się pewnie wczuć nieco w jej sytuację. Jakaś taka solidarność jajników, prawda? Tym bardziej, że Rowyle wydawała się być tak martwa w środku, że mogłaby uchodzić za inferiusa. Brzmi nieco znajomo.
Postanowiła nie odpowiadać na pytanie o to czy znają się z blondynką. Cóż było ono skierowane głównie do niej i nie czuła potrzeby, by się wtrącać. Tym bardziej, że mogłoby to być delikatnie mówiąc nietaktowne. Zamiast tego uśmiechnęła się delikatnie do dziewczyny, która być może w jakimś alternatywnym świecie mogłaby być jej współlokatorką z dormitorium, gdyby trafiła do Slytherinu i starała się za wszelką cenę ukryć spojrzenie, które niemalże zdawało się mówić "pomóż. zabierzmy się stąd".
Eric kontynuował zabawianie gości zabawą w dobrego gospodarza i postanowił rozpocząć kolację, zachęcając wszystkich zgromadzonych do jedzenia w towarzystwie alkoholu. Na pytanie o to czy nie wolałaby wina w myślach przemknęło jej jedno zdanie. wszystko jedno, byle było mocne. Coś czuła, że będzie musiała się nieco znieczulić. Nie cierpiała tych wszystkich czystokrwistych przyjęć, a coś jej mówiło, że im dalej tym gorzej będzie.
- Zdam się na pańską intuicję - odpowiedziała kulturalnie panu Rowle'owi, żywiąc gdzieś w głębi nadzieję, że Eric jednak poleje jej coś o wiele mocniejszego niż wino, które ogólnie rzecz biorąc uwielbiała.
Powrót do góry Go down


Dominik Rowle
Dominik Rowle

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizna na skroni po wypadku w szwajcarskich górach.
Galeony : 828
  Liczba postów : 266
https://www.czarodzieje.org/t16222-dominik-rowle
https://www.czarodzieje.org/t16225-ingrid#444516
https://www.czarodzieje.org/t16223-dominik-rowle
https://www.czarodzieje.org/t20933-dominik-rowle-dziennik#670860
Dom rodziny Rowle - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 6 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 6 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 6 EmptyNie 29 Mar 2020 - 0:05;

Dominik przezornie niedużo pił do tej pory, żeby uchronić się przed takim wypadkiem, jaki zdarzył się Charliemu. Dominik opuścił głowę i uśmiechnął się półgębkiem. Potem wrócił do poprzedniej pozycji i odchrząknął, po uprzedniej wymianie spojrzeń z bratem. Cóż, planowanie wesela to chyba ostatnie, co mogliby teraz robić Emily i Nathaniel. Ojciec naprawdę żył aktualnie w innym świecie i starszy Rowle stwierdził, że chyba powinien zacząć się martwić tym, że przestał poznawać ojca. Teraz też uśmiechnął się uprzejmie, kiedy ojciec wspomniał o wspieraniu jego pasji. Dominik wiedział, że ten mówił nie do końca szczerze. Zdecydowanie widział go w innym miejscu niż studio tatuażu. Przecież jak to brzmi: pierworodny syn z bogatego, czystokrwistego rodu - sprawia ludziom jakieś malunki na ciele. Mimo wszystko, rzeczywiście, wspierał go w jego wyborze i nigdy nie namawiał go mocno do zmiany kierunku życiowego planu. Co i raz pewnie coś przebąkiwał, ale szanował jego decyzję. Teraz Dominik spojrzał na ojca uważnie, jakby czekając, aż ten zacznie krytykować jego pracę. W końcu robił przez ostatnie miesiące takie rzeczy, że Dominik spodziewał się już wszystkiego.
Uśmiechnął się szeroko do Violetty, bo widział, że zaczątek rozmowy o czymś ciekawszym - w tym przypadku o jego profesji - zdecydowanie bardziej jej odpowiadał i szczerze pochwalała jego zawód. Pozwolił sobie nawet na krótki, uprzejmy śmiech.
- Oczywiście i zajmuję się tym do tej pory. Jak mówiłem, nie osiadam na laurach i nie mam zamiaru być "jedynie" właścicielem. Do tej pory wykonuję własne projekty i przenoszę je na skórę. Więc gdybyś tylko chciała... - zawiesił głos, sugerując, że może uderzać do niego jak w dym. Czyżby jakaś część niepokornej natury Dominika właśnie się odezwała? Wiedział w końcu, że akurat rozmawianie o potencjalnych tatuażach dziewczyny przy jej ojcu mogło nie być zbyt bezpieczne. Jednak miał wrażenie, że powoli dusi się w tej sztywnej, totalnie sztucznej atmosferze uprzejmości i konwenansów. Może jego powierzchowność sugerowała, że idealnie odnajduje się w takim środowisku, przy pierwszym poznaniu wydawał się raczej poważny, poza tym często nosił garnitury... Jednak to nie było dla niego, lubił ludzi szczerych, z którymi mógł posiedzieć w luźnej, serdecznej atmosferze albo pójść się zabawić. Może jego bardziej szalona natura uśpiła się nieco w ciągu ostatnich tygodni, ale zdecydowanie nie lubił takich sztywnych spędów.
Chyba sport, jestem pewien, że mu minie.... Właśnie tak ojciec ostatnio interesował się życiem dzieci i właśnie tak próbował odpowiednio zaprezentować ich przed drugą rodziną. Dominik miał coraz większe trudności w zachowaniu milczenia, choć jego twarz wyrażała stoicki spokój. Charlie również się hamował, więc starszy brat nie wychodził przed szereg. Byle przetrwać tylko tę kolację!
Nie mógł jednak powstrzymać się przed małym buntem przeciwko słowom ojca.
- Które dania są twoją zasługą, drogi bracie? - zwrócił się do Charliego, a kąciki ust zadrgały mu w powstrzymywanym uśmiechu, ale zdołał zachować powagę. Kiedy brat wskazał mu niektóre z półmisków, Dominik bez wahania nałożył sobie po trochu. - Ufam ci w tej kwestii i liczę, że nie zrezygnujesz. Możesz konkurować z Emily - uśmiechnął się i wbił sztućce w danie na talerzu.
Przysłuchiwał się wymianie zdań między Charliem a Violettą. Potem sam ponownie wtrącił się w rozmowę. Violetta i jej matka zrobiły na Dominiku bardzo dobre wrażenie. Pan Strauss był raczej pokroju ich ojca, który zbyt poważnie traktował tę kolację. Długo jeszcze będzie trwało to wymienianie uprzejmości? Dominik miał wrażenie, że czas wlecze się niemiłosiernie wolno.
- Nie powiedziałbym, że to jest tak mało - zwrócił się do Violi, która bagatelizowała swoje osiągnięcia. - Trzeba sporo samozaparcia, żeby w skutek ciężkiej pracy i poświęconego czasu osiągnąć zamierzony efekt, to się chwali. Niejeden rezygnuje w połowie drogi - dodał i spojrzał z pozytywnym zaskoczeniem na panią Strauss. - Czyli i tu mamy zawodniczkę quidditcha? - zapytał z ciekawością, spoglądając na urodziwą kobietę.
W tym momencie usłyszał, że ktoś wchodzi do pomieszczenia. Uniósł głowę, a jego wzrok padł na ich siostrę. Mimowolnie usmiechnął się, tym razem naprawdę szczerze i odwzajemnił powitalny uścisk siostry. Jej obecność jakoś go rozluźniła. Dodatkowo reszta stołu również wybrała sobie coś do jedzenia, więc będzie czym zająć ręce i wykorzystać okazję, żeby chwilę pomilczeć. W końcu nie wypada mówić z pełnymi ustami. Wino i inne alkohole został polane, na każdym talerzu pojawił się posiłek i kolacja trwała dalej. Co i raz wywiązywała się uprzejma rozmowa i jakoś to trwało, czas mijał. Ciekawe tylko, ile jeszcze?
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Dom rodziny Rowle - Page 6 QzgSDG8








Dom rodziny Rowle - Page 6 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 6 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 6 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Dom rodziny Rowle

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 6 z 6Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Dom rodziny Rowle - Page 6 JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Świstokliki
 :: 
Mieszkania
-