Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Podcienie

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 1 z 2 1, 2  Next
AutorWiadomość


Daniel Bergmann
Daniel Bergmann

Nauczyciel
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : animag (kruk), magia bezróżdżkowa
Galeony : 2330
  Liczba postów : 2139
https://www.czarodzieje.org/t15073-daniel-alexander-bergmann
https://www.czarodzieje.org/t15099-krebs
https://www.czarodzieje.org/t15076-daniel-bergmann
Podcienie QzgSDG8




Gracz




Podcienie Empty


PisaniePodcienie Empty Podcienie  Podcienie Empty28.07.18 23:23;


Podcienie

Podcienie - rzucają ratującą ochłodę podczas tyranii upałów - rozstawione w ich obrębie kanapy pozwalają oprócz tego odpocząć. Ciągną się nieopodal ogrodów, dzięki tym powiązaniom - udostępniając widok na różnobarwną roślinność. Dookoła, obecne są też regały, skąd można cieszyć się tymczasową lekturą; lampy rzucają złote, przyjemne światło, dławiące niesprzyjający podczas wieczoru półmrok. Idealne miejsce dla osób, które szukają odrobiny wytchnienia - w niewielkiej grupie bądź w samotności.

OBRAZ:
Powrót do góry Go down


Daniel Bergmann
Daniel Bergmann

Nauczyciel
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : animag (kruk), magia bezróżdżkowa
Galeony : 2330
  Liczba postów : 2139
https://www.czarodzieje.org/t15073-daniel-alexander-bergmann
https://www.czarodzieje.org/t15099-krebs
https://www.czarodzieje.org/t15076-daniel-bergmann
Podcienie QzgSDG8




Gracz




Podcienie Empty


PisaniePodcienie Empty Re: Podcienie  Podcienie Empty28.07.18 23:27;

Bezinteresowność nie znajdowała się u podłoży osobowości Daniela Bergmanna - wręcz przeciwnie, wydawała się w oczach mężczyzny zjawiskiem irracjonalnym i niepotrzebnym; utrudniającym życie. W konstruowaniu zamierzeń był zatwardziale zwrócony w stronę osoby własnej - z biegiem lat, przestał zwracać szczególniejszą uwagę - w kierunku tak wzniośle nazwanych zasad, osiadłych na społeczeństwie i spajających szwami. Naiwnym było myślenie - w obliczu tego - na temat wyboru pracy; Daniel Bergmann nie został nauczycielem z powodu patetycznych powołań. Nie można jednak powiedzieć - nienawidził młodzieży, skłaniał się raczej w stronę obojętności i przybierania masek, dokładnie tak - jak w kontakcie z praktycznie każdym, spotkanym na swojej drodze.
- Zostaję - potwierdził. - Mam dogodne warunki do obcowania z transmutacją. - Zmienił wyłącznie szkołę, nie zmienił swojej idei; w Wielkiej Brytanii postanowił zagościć na znacznie dłużej. W Trausnitz nie miał już czego szukać - czego otwarcie nie przyznał; praca nauczyciela i jej profity były zbyt opłacalne, aby zaniechać stałych, przypływających dochodów. Pozwalały wciąż się rozwijać, w dodatku - czyniły pozycję w gronie badaczy stabilną; któż nie szanowałby profesora, jasno tłumaczącego przedmiot? Pełnego pasji wobec zgłębianej nauki?
- To zrozumiałe - przyznał z ewidentnym porozumieniem w oczach. Zakłócenia były niemile widziane wszędzie, wkradały się - w najmniej spodziewanych momentach. Sam, przez ich ironiczne istnienie, był kilkukrotnie zmuszony interweniować na lekcjach; uspokajał, tak, zaklęcia są jak najbardziej bezpieczne, musiał wybrać - do ćwiczeń praktycznych formuły w istocie nie wzbudzające zagrożeń. Strach myśleć - mimo całej nienawiści, nakierowanej do służby zdrowia, wszelkiej maści pielęgniarek oraz uzdrowicieli - jak negatywny wpływ miały, swoim odwrotnym działaniem na stosowane podczas leczenia zaklęcia. Eliksiry działały - przynajmniej tyle.
Przeklęty obraz wystarczająco nakrzyczał się spontanicznych wyzwisk - Bergmann miał najzwyczajniej dosyć; w przypadku niepowodzenia Silencio wybrał on ścieżkę najbardziej pacyfistyczną. Szli wolnym krokiem, obserwując zapełniający się z biegiem czasu pensjonat - spora część gości odpoczywała już w różnych miejscach; mężczyzna zaś, zgodnie ze swoim (oraz Matthewa, jak mniemał) upodobaniem, poszukiwał czegoś bez gwaru, bez tłumu - ustronnego, przez pewną chwilę wyłącznie dla nich.
- Przeszkadza tobie palenie? - zapytał, kiedy wychylili się poza ściany budynku; pogoda zachęcała wyraźnie do skorzystania z uroków panujących na zewnątrz. Rozbudowane ogrody również - on postanowił jednakże zatrzymać się na podcieniach, chwilowo niezajmowanych przez innych, rezydujących w miejscu. Usiadł spokojnie, opierając swe plecy na miękkim oparciu kanapy. Zerknął na zawieszony w pobliżu obraz - człowiek, prowadzony przez… gołębicę? Czyżby, ktoś zagrzebał się w bardziej utopijnych ideach? Znajomość Biblii przez Daniela Bergmanna była dość spora, mimo ściśle mugolskich korzeni najważniejszej w oczach niektórych księgi. Droga, prowadząca do raju, a jednak człowiek ten stoi - człowiek wpatruje się, człowiek jest całkowicie bierny. Obraz wzbudził w nim kpinę - miał jednak sporą nadzieję, aby nie zaczął mówić.
- Jedno się nie zmieniło - oznajmił, z lekkim, nieco niejednoznacznym uśmiechem - uczniowie. - Wieczne dążenie do utrzymania porządku, w przypadku sporej ich grupy - stanowiło niemałe wyzwanie. Pokolenia przemijały, jedno po drugim przewijało się poprzez fundament szkoły, a jednak - cykl jakby wciąż się powtarzał. Sam z siebie, w życiu nie zostałby opiekunem; liczył jednakże na sposobności do wyciągnięcia korzyści, egoistycznych - dzięki różnorodności Meksyku. Chciał najzwyczajniej dokładniej zetknąć się z owym krajem, jego kulturą, zabytkami - i malowniczą przyrodą.
- Wiesz pewnie, co mam na myśli? - spytał. Oczywiście - wiedział. Przed nimi znajdowało się spore wyzwanie, całe szczęście - Daniel Bergmann został zahartowany przez lata.
Powrót do góry Go down


Matthew Alexander
Matthew Alexander

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 42
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizny na nadgarstkach, pogodne spojrzenie, towarzystwo Euthymiusa oraz zapach wody kolońskiej.
Galeony : 688
  Liczba postów : 1311
https://www.czarodzieje.org/t16392-matthew-alexander#449540
https://www.czarodzieje.org/t16400-matthew-alexander#449655
https://www.czarodzieje.org/t16387-matthew-alexander
Podcienie QzgSDG8




Gracz




Podcienie Empty


PisaniePodcienie Empty Re: Podcienie  Podcienie Empty29.07.18 3:47;

Od kiedy pamiętał, od kiedy Bóg dał mu umysł, od kiedy rzucone zostało światło na jego chaotyczne, pełne skargi i dziwaczności myśli, na tym właśnie opierała się rodzina, z której pochodzi mężczyzna - na bezinteresowności. Może nie wiedział, że nauczyciel transmutacji, który wcześniej był wstydliwym, pełnym rozwagi chłopakiem, wyrósł na kogoś całkowicie innego, ale jedno był w stanie stwierdzić - iż gdyby nie pomoc ze strony jego rodu, na pewno życie wyglądałoby ciut inaczej. A na pewno nie tak, jak byłby w stanie sobie to wyobrazić. Można powiedzieć, że częściowo był uzależniony od Bergmannów, co jednak mu nie przeszkadzało kilkanaście lat temu - gdyż stanowił z Danielem nierozerwalną paczkę. Ojciec zaś, wbrew wszystkiemu, nie okazywał synowi należytego zainteresowania skierowanego w jego stronę - jakby chłopak musiał ukrywać się w cieniu swoich osiągnięć, jak gdyby nic nie stanowiło większego sensu. Był tylko kolejnym uczniem Hogwartu - nic nie znaczącym, po prostu szarą masą wśród reszty. Nie przeszkadzało mu to jednak w wyrobieniu systemu własnej wartości na tyle, by bez problemów móc brnąć do przodu, pomimo wiatru uderzającego w twarz, gorąca mającego go zniechęcić oraz nieraz deszczu, który ma przypomnieć mu o samotności.
- Pamiętam, że nigdy nie byłem w te klocki dobry. - odpowiedziawszy, rzucił spojrzeniem jasnych tęczówek trochę na bok, jak podkulony, pobity pies znajdujący się pod opieką nieodpowiedzialnego właściciela. W przypadku czarów nie miał tutaj niczego do wykazania się - nie mógł pochwalić się zatem umiejętnościami z zakresu transmutacji, no ba, może OPCM szło mu o wiele lepiej, lecz nadal niezadowalająco. Co się dziwić - uzdrowiciela nie ciągnęło jakoś w magię defensywną i magię ofensywną, ale gdyby miał wybierać, decyzja padłaby na pierwszą opcję - obronę. Matthew, nie przywyknąwszy do atakowania, w symbolicznej działalności ofiary Ślizgonów, tylko przyjmowałby nieraz kolejne bęcki, kolejne upokorzenia, kolejne zasiniaczone ręce oraz kolejne stłuczone jak porcelanowa filiżanka marzenia.
Lekarz, w znaczeniu iście mugolskim i iście nielubianym przez czarodziei, zgodził się z odpowiedzią ze strony Bergmanna - takie postanowienia, takie zdania, takie decyzje były jak najbardziej w przypadku jego pracy godne poszanowania i zrozumienia, nawet jeżeli zahaczały właśnie o świat mugolski. Może pracy było zdecydowanie więcej, może stała się ona o wiele trudniejsza, może nie znajdowała aprobaty ze strony innych, ale innego wyboru tak naprawdę nie mieli. Wąż, wbrew wszystkiemu, owijał swoją ofiarę wokół klatki piersiowej, chcąc ją udusić za wszelką możliwą cenę, chce zabrać ostatni wdech, chce zwyczajnie ponieść zwycięstwo. Nim jednak gadzina zadała ostateczny cios w ich stronę, uzdrowiciele zdążyli ją oswoić. I może czasami aż za często daje o sobie we znaki, niemniej jednak pozwala funkcjonować. Zamiast zaklęcia do tamowania krwotoku - odpowiednie eliksiry. Właśnie za to był wdzięczny Alexander tym zakłóceniom - że nie dotyczą tego, co potrafi wyjść spod jego ręki i przepisów nauczonych nie tylko w szkole.
Był niemalże zgodny z tym, czego podjął się Bergmann. Nie każdy chciałby psuć sobie dzień prostym obrazem, choć skomplikowanym w swym działaniu. Nie wiedział mimo wszystko, dlaczego dzieło sztuki się na nich uwzięło - dlaczego, jak zdołał się domyślić, przesuwało swoimi palcami delikatnie po umyśle, mąciło, wprowadzało mieszane uczucia, by następnie uderzać w najczulsze punkty za pomocą wbijania niezwykłych w swej zwykłości pazurów. Tak oto wyszli z pokoju, przechadzając się powoli po pensjonacie, gdzie prywatność praktycznie nie istniała, a ludzie znajdowali się w każdym z możliwych zakamarków. Matthew teoretycznie powinien się w swojej pracy przyzwyczaić do takich tłumów, zaakceptować je oraz podchodzić do nich w miarę normalnie - niemniej jednak odzywały się w nim typowe cechy samotników, wolałby pobyć w o wiele cichszym, spokojniejszym miejscu. Za dużo emocji, za dużo wszystkiego. Tam jedna pani się denerwuje, tam druga się uśmiecha w stronę prawdopodobnie znajomej. Do jego mózgu napływało za dużo informacji - a Daniel, nawet nieświadomie, pozwolił, by mózg, po tej kilkuminutowej wycieczce, odpoczął choć na chwilę.
- Nie, ale osobiście nie palę. - przyznawszy, wydostał się prawie na zewnątrz budynku, znajdując się jednak w podcieniach. Pogoda... owszem, kusiła i zachęcała swoją harmonią nie tylko nauczyciela transformacji, lecz także Matthewa, który to był przyzwyczajony do długich schadzek z psami w wolne dni. A jak na złość, musiał je pozostawić pod opiekę znajomych osób z pracy, u których czuł, że te mają rękę do tego typu rzeczy. Czasami żałował, nawet jeżeli jego pobyt jest tutaj od niedawna, że nie wziął ze sobą pupilków, jednak doskonale wiedział, do czego Braun jest zdolny - a nie chciałby testować szarych komórek nie tylko współlokatorów (przekopane łóżka stałyby się normą wakacyjną), ale także innych uczestników wycieczki (syndrom podróżnika, wiecznego poznawania i psiej ciekawości). Ciepłe oczy, po odgarnięciu grzywki na bok, zajęły jedno z miejsc na kanapie naprzeciwko Daniela - choćby z chęci utrzymania kontaktu wzrokowego lub czystego przyzwyczajenia. Po prostu - gdyby usiadł obok, wyglądałoby to co najmniej dziwnie. Westchnąwszy, spoglądając na kolejny obraz, był zdziwiony tymi wszystkimi malunkami. Kiedyś sztuka to interesowała, jednak tylko pod względem tego, co można z niej odczytać. Gdyby miał uczyć się jej historii, powstania, dat oraz innych tego typu rzeczy, już dawno znalazłby się sam z siebie pogrzebany w grobie, na który byłoby go stać. Mimo wszystko Matthew zwrócił na niego ciut większą uwagę, niż można byłoby się spodziewać - ale tylko ja parę sekund, gdyż znał mugolskie ideały, religię chrześcijańską (pomimo statusu braku jakiejkolwiek religii w jego życiu), a przede wszystkim zawartość. Niektórzy za bardzo potrafią wdrążyć do swojego życia wierzenia, a uzdrowiciel doskonale wiedział o tym, że należy umieć wyznaczać odpowiednie granice między fanatyzmem a ignorancją - niestety, jest ona bardzo cienka i nieprzewidywalna. Umysł Alexander'a uważał, że człowiek może nie był bierny, co bardziej mogły istnieć dwie opcje. Albo uważał, iż nie zasłużył takiego zaszczytu, albo posiadał za mało miłości do Boga w sobie, by zaufać gołębicy.
- Uczniowie nigdy się nie zmienią. - rzucił sporadycznym, niemniej jednak charakterystycznym podniesieniem kącików ust do góry. Wiedział doskonale, a przynajmniej tak przypuszczał, co miał na myśli dokładnie Bergmann. Różnorakie pomysły, ściąganie, oszukiwanie, spóźnianie się na lekcje, nieprzewidywalność z ich strony, zdolność do zrobienia wszystkiego, co wykracza poza umysł dorosłego czarodzieja. Mimo wszystko Alexander rozumiał ich, gdyż sam był kiedyś nastolatkiem z burzą hormonów, jednak nie pokazywał tego aż tak w przeciwieństwie do rówieśników, jakimi zdołał się otoczyć. Kiedy jednak tak myślał, tuż do przedmieści dotarła sowa o przyjemnym dla oka zabarwieniu piór, z listem w dzióbku, siadając właśnie tuż obok nich. Uzdrowiciel spodziewał się raczej wetknięcia pyszczka zwierzęcia w stronę Bergmanna, lecz w tym przypadku zdołał się przeliczyć - nie mając żadnych powiązań z rodziną, czuł, że będzie to coś w stylu typowej telewizji Mango, gdzie na siłę wciskają Ci produkt o niebywałych właściwościach. Kiedy to odebrał list z wyczuwalną zawartością, ostrożnie pogłaskał stworzenie, by następnie te rozprostowało swoje skrzydła i odleciało siną w dal. - Nadal wpadają na różnorakie pomysły, uprzykrzają jak my kilkanaście lat temu życie i dają w kość? - zapytał się z widocznym na jego licu uśmiechem. Otworzywszy kopertę, nie usłyszał wyjca, więc czuł się w miarę porządku z tym, iż nikt nie ma zamiaru go upokorzyć publicznie.
No ale nie spodziewał się, że z pakunku, tuż na stolik, wyleci test ciążowy.
Fala wstydu ogarnęła Matthewa, jednak zachował to wyjątkowo dla siebie. Nie chciał stać się obiektem kpin, a przede wszystkim tego, że pewnej nocy zabawił się z nieznaną dotąd kobietą w jakimś tam klubie - bo wiadomo, że ten nigdy nie odwiedził żadnego baru. Mało co interesował się związkami, dlatego tkwił teraz w wieku 36 lat bez żony i bez dzieci - wolał mimo wszystko być w pewnym rodzaju rodziną dla psów. Doskonale wiedział, że ktoś go chce wrobić oraz tym samym upokorzyć publicznie (co się już raczej udało, gdyż nawet z odległości było widać, że urządzenie wskazuje na pozytywny wynik), jednak nie wiedział kto.
W milczeniu czytał zawartość.
Powrót do góry Go down


Daniel Bergmann
Daniel Bergmann

Nauczyciel
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : animag (kruk), magia bezróżdżkowa
Galeony : 2330
  Liczba postów : 2139
https://www.czarodzieje.org/t15073-daniel-alexander-bergmann
https://www.czarodzieje.org/t15099-krebs
https://www.czarodzieje.org/t15076-daniel-bergmann
Podcienie QzgSDG8




Gracz




Podcienie Empty


PisaniePodcienie Empty Re: Podcienie  Podcienie Empty02.08.18 13:06;

Korzystanie z dobroci, dawanej przez tytoniowe liście - utraciło już swoją świetność. Sam Daniel Bergmann - był oczywiście - tego wszystkiego świadomy; lata nieustannie mijały, spiętrzenia odkryć (sprowadzające grozę, sczerniałe płuca, przyprószone przez sadzę, zdaniem wielu rozdęte, wyniszczające kondycję) - miały odwodzić ludzi od niegdyś popularnego nawyku. Szczególnie, w tej kwestii - byli zaaferowani mugole, niedysponujący - wzmocnionymi przez magię możliwościami lecznictwa (choć sam mężczyzna miał w kwestii pierwszych jak drugich, żałośnie nikłe pojęcie). Na coś, niemniej jednak - należało zakończyć swój żywot - i tutaj, uwielbiał oddawać się różnorakim zachciankom, niż pełnić rolę wysuszonego ascety - który nie zaznał żadnej z ziemskich, upadlających rozkoszy. Uwielbiał - korzystać z życia, czerpać garściami z dostępnych dlań możliwości - nie miał żadnego wstydu, osobom trzecim pozostawiając pozór - niemal idealnego, nieco ekscentrycznego uczonego, profesora przechadzającego się w klasie, prowadzącego przez ciemność niewiedzy - w stronę transmutacyjnych zdolności. Z tego samego względu, nie odmawiał on sobie - owego rodzaju używek - co ciekawe, pił stosunkowo mało oraz z rozsądkiem; w zależności od swego nastroju, potrafił często bądź rzadziej delektować się jasnoszarym dymem, wgryzającym się w ściany gardła. Nie potrzebując większych, bardziej kwiecistych zaproszeń, wyciągnął z kieszeni paczkę swych ulubieńców - oraz odpalił. Z wetkniętym pomiędzy krawędziami warg papierosem, obserwował już dalej dziwaczne dzieło - zresztą, z tego - co zdołał już zauważyć - cały pensjonat wypełniony był przez wszelakie rodzaje płócien. Chłodna kompozycja ubranego w szaty chmur nieba, dosyć spokojne morze - niby sielanka, aczkolwiek - sielanka nakręcająca mechanizm jego umysłu. W oddali spostrzegł namalowany statek. Czy miał jakieś większe znaczenie? Nie wiedział. Mógł się jedynie domyślać.
- Dokładnie. - Leniwy uśmiech wkradł się na twarz mężczyzny. Uczniowie się nie zmieniali, zmieniały się tylko i wyłącznie tabelki, listy złożone z imion i nazwisk, zmieniały się oblicza wciąż formowane przez dłonie czasu - aczkolwiek wszystko - krążyło w dosyć wymownej powtarzalności. Uczniowie Trausnitz byli - co prawda - nieco bardziej ułożeni od części uczniów Hogwartu; niemniej, łamania regulaminów zdarzały się w jednej jak w drugiej szkole.
Przyleciała sowa. List? Otworzy przy nim? Dysonans upadku przedmiotu, chcąc nie chcąc - zwrócił uwagę Bergmanna; powstrzymał się od parsknięcia żałosnym śmiechem - idiotyczne, mugolskie urządzenie - twierdzące o tragedii cudzie samego poczęcia. Dwie kreski. Co zabawne, prędzej spodziewałby się takich debilizmów wysyłanych do siebie (chwała Merlinowi, w c a l e o takie nie prosił); z pewnością o wiele bardziej, o wiele intensywniej oddawał się przyjemnościom niż biedny, zapracowany Matthew. Strzepnął pył z końcówki papierosa, zaczynającego - powoli piec w usta. Może - może jednak pozory myliły? Intuicja Daniela Bergmanna zdołała się jednak mylić niezmiernie rzadko - rejestrował niepokój, wyczuwał niewłaściwość tej sytuacji oraz obecnie dusił się w narzuconym milczeniu; przerywanym jedynie szelestem kartki - śledzonego przez Alexandra listu.
- Na twoim miejscu nie wysłałbym nawet złamanego knuta - wyznał jedynie, cicho, gasząc - oraz kończąc tym samym swoją chwilową rozrywkę. Aktualnie zgadywał - nie znał oczywiście treści samego listu, niemniej doskonale utrzymał wiedzę, czego żądają wszystkie, nieplanowane matki - dla swoich nieplanowanych pociech. Nie znał tej sprawy, ale mugolski test, wrzucony do magicznego listu - był iście niepasujący, groteskowy
był najzwyczajniej śmieszny
nic więcej.
Powrót do góry Go down


Matthew Alexander
Matthew Alexander

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 42
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizny na nadgarstkach, pogodne spojrzenie, towarzystwo Euthymiusa oraz zapach wody kolońskiej.
Galeony : 688
  Liczba postów : 1311
https://www.czarodzieje.org/t16392-matthew-alexander#449540
https://www.czarodzieje.org/t16400-matthew-alexander#449655
https://www.czarodzieje.org/t16387-matthew-alexander
Podcienie QzgSDG8




Gracz




Podcienie Empty


PisaniePodcienie Empty Re: Podcienie  Podcienie Empty02.08.18 13:50;

Nigdy nie interesowały go używki. Rzadko kiedy pił alkohol, nigdy nie zapalił, choć stawał się nieraz jednym z tych biednych, biernych palaczy, którzy, od chcenia lub niechcenia, musieli wdychać dym wydobywający się z charakterystycznego pod względem właściwości tytoniu. Tym bardziej nie jarało go wprowadzanie do swojego organizmu pod wpływem chwili - mniej lub bardziej stresowej - trucizn, a dbał o swoje zdrowie. Może nie należał do tych kulturystów, może nie zażywał żadnego białka, aczkolwiek, nawet jeżeli nieraz jego twarz była blada jak kreda do mugolskiej, zielonej tablicy, to bez trudu ludzkie oko wyłapie, że jest dość ładnie zbudowany. Palenie czegokolwiek, trzymanie między wargami gilzy papierosowej oraz podsuwanie samemu sobie niebieskiego płomienia zapalniczki, jeżeli ktoś jeszcze uciekał się do metod nieczarodziejskich, po prostu nie były w jego interesie. Może nieraz miał chwile słabości, że chciał sobie ulżyć w stresie, jednak ostatecznie zaciskał mocno zęby, czując niemiłosierny ból, aczkolwiek wystarczający na tyle, żeby zapomniał o tym, że jest już dorosłym człowiekiem - na tyle dorosłym, że odpowiada za własne, również te nieprzemyślane decyzje, które będą go śledzić jak wyszkolony zabójca, myśliwy, podążać za zapachem krwi, jak posokowiec. Może należał do ascetów, może nie zaznał żadnej z boskich rozkoszy, jak chociażby możliwość związania się z innym człowiekiem, jednak osobiście nie żałował tego, gdyż czuł, że to zapewnia mu względną stabilność - czy to w pracy, czy to w domu, czy to na wakacjach. Może ludzie na jego miejscu nie potrafiliby prowadzić tak pozbawionego jakiegokolwiek sensu życia, jednak właśnie Matthew znajdował go tam, gdzie ludzkie oko nie jest w stanie tego dostrzec, a tęczówki charakterystycznie zabłysnąć na widok jakiejkolwiek, malutkiej rzeczy, aczkolwiek pozytywnej. Dla niego liczy się to, że może zaoferować pomocną dłoń - nawet jeżeli czasami wiąże się to z wbiciem noża w plecy, by następnie poprowadzić ostrze wzdłuż całego kręgosłupa. Na samą myśl o tym uśmiechnął się bardzo słabo.
Nie odpowiedział. Wiedział doskonale o tym, że nazwiska i imiona przemijają, inicjały znikają z list, a cechy charakteru i wybryki pozostają prawie te same - tylko w ciut odmienionej formie, aby nauczycielom nigdy się nie nudziło. Sam jakoś nie sprawiał problemów w Hogwarcie i był dość przykładnym uczniem, aczkolwiek to, co nieraz się zdarzało, nawet umysł merlinowski nie był w stanie pojąć. I nie miał tutaj na myśli tego, iż trafiło go piętno prześladowania i stał się jednym z najlepszych obiektów do wyładowywania złości - a bardziej fakt, iż niektórzy wpadali naprawdę na, uwaga, pojebane pomysły. I chociaż było to dość dawno temu, Matthew nadal był w stanie, po przegonieniu na wskroś uporczywej mgły z jego umysłu, sobie o nich przypominać. Niestety, również z tym powracały stare rany, z którymi nie chciał mieć do czynienia i wolał trzymać w pokoju zamkniętym na klucz lub jakiś bardziej zaawansowany mechanizm.
Listu jednak się nie spodziewał, a tym bardziej zawartości. Na twarzy Alexander'a pojawiło się dość niewielkie zdziwienie, godne jego przytłumionych maksymalnie emocji, duszonych nieraz pod wpływem społeczeństwa, gdzie trzymał się na uboczu, starając się nie udusić zatrutym nieraz powietrzem. Raz piekło ono niemiłosiernie, nie pozwalając wziąć kolejnego wdechu, dopóki nie uwolnił się ze sideł należących do otaczających go ludzi, zaś innym razem - było do wytrzymania na dłuższy dystans. Dusza samotnika jednak spowodowała, iż może nieraz składane były mu niemoralne propozycje, lecz nigdy z nich nie skorzystał, nie chcąc się angażować w związki - gdyż zwyczajnie czułby, że się w nich dusi. Poza tym, przelotne romanse go nigdy nie interesowały, a każdą telenowelę o tej tematyce przełączał znudzonym kciukiem za pomocą pilota od telewizora, zdzierając napis z gumowego przycisku Ch+. Sam fakt pojawienia się mugolskiego testu ciążowego był dla niego podejrzany, aczkolwiek on sam, gdyby był oczywiście kobietą, by z niego skorzystał, nawet jeżeli istnieją inne, skuteczniejsze metody do określenia tego, czy ktoś jest w ciąży, jak chociażby te specjalne okulary schowane wszędzie głęboko w szufladach. Te jednak kosztują, a taki test można zakupić dosłownie za grosze. Jeszcze raz na szybko odczytał zawartość, by następnie, wraz z urządzeniem, schować je do koperty i odsunąć w bezpiecznej odległości, przesuwając materiałem po blacie stołu.
- To nie jest nawet możliwe, żebym którejkolwiek kobiecie dziecko zrobił. - odpowiedział prosto, aczkolwiek nie było przy tym ani krzty lodowatości - po prostu wyznał prawdę, choć mogło to zabrzmieć naprawdę różnie. O to jednak się nie martwił, a po prostu ucieszył, że przerwał tę ciszę trwającą od chwili, kiedy sowa postanowiła przynieść mu tę dość szokującą wiadomość. - Więc tym bardziej nie wyślę nawet tego złamanego knuta. - wyprostował się, zakładając nogę na nogę oraz się rozluźniając, pomimo zaistniałej sytuacji. Dla niego to było proste - nie uprawiał seksu, nie ma prawa być ojcem jakiegokolwiek dziecka. Szkoda tylko, że na zewnątrz udawał, że wszystko jego w porządku, gdyż wewnątrz naprawdę się zastanawiał, która to kobieta musi być na tyle zdesperowana, żeby wysyłać list do jednego z uzdrowicieli na szpitalu. Na chwilę zatem zamknął się we własnym pałacu myśli, starając się znaleźć tę przedstawicielkę płci pięknej, u której być może wykrył, że ta jest w ciąży, jednak nie zdołał odkopać żadnego szczególnego wspomnienia - zamiast tego tylko wydał dość ciężkie, widoczne westchnięcie.
Powrót do góry Go down


Daniel Bergmann
Daniel Bergmann

Nauczyciel
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : animag (kruk), magia bezróżdżkowa
Galeony : 2330
  Liczba postów : 2139
https://www.czarodzieje.org/t15073-daniel-alexander-bergmann
https://www.czarodzieje.org/t15099-krebs
https://www.czarodzieje.org/t15076-daniel-bergmann
Podcienie QzgSDG8




Gracz




Podcienie Empty


PisaniePodcienie Empty Re: Podcienie  Podcienie Empty02.08.18 15:51;

Stanowił niezaprzeczalne siedlisko wad, które - co gorsza - pielęgnował wciąż w sobie, rozwijał, miast usiłować się pozbyć; czuł się - w ich obecności nadzwyczaj dobrze, nie potrzebował drogi do - nawrócenia. W całej kopalni osobistych defektów, w bogactwie egoistycznych zachcianek, skupieniu na samym sobie, tendencjach wobec manipulacji - Daniel Bergmann, nawet on, posiadał kilka niepodważalnych zalet. Pierwszą z nich - było poszanowanie prywatności rozmówcy; sam miał ogromną ilość sekretów oraz podobnie - w przypadku innych, nigdy, przenigdy nie drążył. Wobec tego, przyjął stwierdzenie przyjaciela najzwyczajniej do wiadomości - bezemocjonalnie, zaakceptował podany przez niego przekaz; nie pytał - o orientację, nie pytał - o ewentualne miłostki, nie nakłaniał do większych wyznań, nie męczył niezbyt zajmującego tematu. Sytuacja - należała do owych posępnie śmiesznych, nawołujących o drwinę; ot, zdesperowana kobieta, być może pacjentka? pragnąca zwrócić za wszelką cenę uwagę. Biedny - byłby w swym losie nieszczęśnik, który uwierzyłby kilku, nakreślonym na kartce słowom. Całe szczęście, nawet Matthew - mimo całej swojej, zapamiętanej dobroduszności, nie był człowiekiem na tyle naiwnym i głupim - aby pozwolić się zamknąć w tak nieudolnie przygotowanej pułapce.
- Słuszna decyzja - poparł wobec tego mężczyznę, decydując się - już nie wracać do incydentu. Mieli o wiele więcej rzeczy do nadrobienia, o wiele więcej - niźli miał czelność w pierwszym momencie przewidzieć. Uprzedni, szczątkowy kontakt epistolarny nie ujawniał zbyt wiele; co zabawne, podejrzewałby prędzej Alexandra, o posiadanie typowo szczęśliwej rodziny, uśmiechniętego - z obrączką pobłyskującą na palcu. W opinii wielu - przekroczyli barierę wieku, w której to kawalerstwo jest czymś zupełnie normalnym. Całe szczęście, Daniel Bergmann miał w poważaniu opinię innych, mdłe treści zasad, wpajane w masę społeczeństwa; śmiał się wewnętrznie ze spojrzeń niektórych bliskich, w tym samej - tak łatwowiernej, pełnej złudzenia matki - ciągle pokładającej wiarę w stabilizację pierworodnego. Niemniej, Daniel Bergmann był kiedyś w związku - dość długo, w przyrównaniu do swoich praktyk, zmieniania przelotnych romansów jak rękawiczek, niepohamowanego głodu, uzależnienia od tego rodzaju kontaktu z ciałem kobiety - był, aczkolwiek nie chciał on, nawet przed sobą przyznać. O wiele lepiej czuł się - będąc zupełnie wolnym. Niezależnie już od motywów, najwyraźniej - pod owym względem nie różnił się od Matthewa. Wolał być sam; nie założył rodziny, nie spełniał się w roli ojca.
- Wracamy? - zapytał po chwili, decydując, że starczy już papierosów. Należało się wypakować, należało zobaczyć, kto jeszcze - zawitał w pokoju. - Mam nadzieję, że obraz zamilknął na wieki - mruknął ciszej, wcale - a wcale nie odczuwając ochoty do użerania się z uporczywym płótnem.
Powrót do góry Go down


Matthew Alexander
Matthew Alexander

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 42
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizny na nadgarstkach, pogodne spojrzenie, towarzystwo Euthymiusa oraz zapach wody kolońskiej.
Galeony : 688
  Liczba postów : 1311
https://www.czarodzieje.org/t16392-matthew-alexander#449540
https://www.czarodzieje.org/t16400-matthew-alexander#449655
https://www.czarodzieje.org/t16387-matthew-alexander
Podcienie QzgSDG8




Gracz




Podcienie Empty


PisaniePodcienie Empty Re: Podcienie  Podcienie Empty02.08.18 16:15;

Sam Matthew coś o tym wiedział i słyszał, że wady należy jak najszybciej usuwać, zanim staną się większym problemem, niż ktokolwiek byłby w stanie rzucić parę razy kamieniem, oznaczając w tym wszystkim winnego zaistniałej bezczelnie sytuacji. Niestety, nie posiadał sam jakiegoś daru usuwania grzechów i minusów we własnej postawie, nawet jeżeli wydawało się w pracy, że jest tak naprawdę ułożonym gościem, który pewnie ma rodzinę, skoro potrafi być taki opiekuńczy. Nie był Mesjaszem, nie przybył na świat ze zamiarem zbawienia go, uklęknięcia przed Ojcem, zginięcia za dobro ludzi. Jest tylko człowiekiem - słabą marionetką społeczeństwa, która zdołała w odpowiednim czasie zerwać liny oraz zwyczajnie nie angażować się w to, co zazwyczaj staje się prześladującym człowieka cieniem. Może nie wpadał w używki, dbał o siebie, ale nie potrafił sięgnąć pamięcią do umysłu, by zwalczyć nie tylko przeszłość, ale także wynikające z jej istnienia wady ludzkie. Wiedział, że jeżeli sam nie podejmie jakiejkolwiek akcji, to wpadnie we własną pułapkę umysłu, stając się zarówno klawiszem, jak i więźniem. Czasami pozwalał na to, by emocje wydostały się przez nieszczelną zabudowę, jednak zdarzało się to jedynie powierzchownie, udając, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. I tak oto wyrósł, niezależnie od swojej orientacji, na zamkniętego w sobie, aczkolwiek dobrodusznego człowieka ze szczyptą naiwności, która, całe szczęście, nie ujawniła się przy tym liście. Cieszył się także, że nikt nie drążył tematu jego potencjalnych miłostek - choć starsze panie nie stroniły od tego, kiedy starał się im po prostu pobrać potrzebną do badań krew. Możliwe, iż niektóre z nich widziały w nim doskonałego kandydata dla ich wnuczek, jednak sam nie angażował się w takie rzeczy.
Bo i po co, skoro ma psy?
Tyle mu do szczęścia wystarczy.
Na słowa Bergmanna tylko kiwnął głową, przyjmując do wiadomości zdanie, które przekazał. Nie miał prawa do szczęśliwej rodziny, skoro zawsze dziecko może być uczulone na sierść zwierząt, a późne wracanie nieraz z pracy - źle wpłynąć na ogólne relacje nie tylko z potencjalnym potomkiem, ale także żoną. Kto chciałby mieć pracoholika u boku? W sumie to nikt. I doskonale rozumiał ten fakt, być może nie wpuszczając nikogo do siebie ze względu na możliwość zadania potencjalnych ran - przecinających skórę gładko oraz precyzyjnie, jednak nie na tyle, by mogły one spowodować ewentualną śmierć w trybie natychmiastowym. Człowiek w takiej relacji dusi się - nie może złapać wdechu, czuje, jak coś zaciska jego klatkę piersiową, przez co nie może nawet wpuścić odrobiny powietrza do swoich płuc. Uderzenie w jedno z nich powoduje, że pieśń zanika w otchłani, a tancerz upada.
Starał się mieć w poważaniu słowa innych, jednak wychodziło mu to tak, jak mu zwyczajnie wychodziło.
- Przydałoby się wypakować bagaże. - przyznawszy, powoli odkleił się od przyjemnego siedzenia i wyprostował plecy, spoglądając na promienie słońca, które na szczęście nie atakowały jego twarzy. Uroki siedzenia w miejscu chronionym przed tym bezlitosnym, mówiąc bardzo nieładnie, cholerstwem. Niektórzy, w szczególności on, przyzwyczajony do zimy, zdawał się gorzej przeżywać upały niż inni, chociaż widok roślin oraz zwierząt wywoływał u niego niewielką dawkę pozytywnej energii. - Oby, chyba że ponownie zachce przemówić. Bombardy raczej użyć nie możemy. - uśmiechnął się delikatnie, podnosząc kąciki ust do góry, by następnie, wraz z Bergmannem opuścić półcienie, biorąc ze sobą list, który wywołał u niego mieszane uczucia.

z.t x2
Powrót do góry Go down


Felicity D. Clarke
Felicity D. Clarke

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 103
  Liczba postów : 31
http://czarodzieje.org/t14387-felicity-d-clarke#380846
http://czarodzieje.org/t14390-wiadomosci-felki#380863
http://czarodzieje.org/t14389-felicity-d-clarke
Podcienie QzgSDG8




Gracz




Podcienie Empty


PisaniePodcienie Empty Re: Podcienie  Podcienie Empty07.08.18 21:47;

Dopiero co przyjechała i nie opuszczała pokoju. Właściwie wolała w nim siedzieć, ale im dłużej tam siedziała, tym gorzej się czuła. Może chodziło o lokatorów. Jeszcze ich nie znała, ale te duszne pokoje. Podobały się jej, ale nie aż tak jak tym, którym mogły podobać się bardziej. Po jakimś czasie męczyły. Było w nich coś niesamowitego, ale im dłużej tkwiła w tych ścianach, wydawało się to bardzo skomplikowane i zawiłe. Ogrom barw bardzo ją przytłaczał. Miała wrażenie, że to jakieś metafory, których znowu nie potrafi zrozumieć. Podobnie było z obrazem, na który zerknęła przypadkiem. Morze, skarpa, a na środku człowiek, na ścieżce; ścieżce, przypominającej ogon ptaka, a właściwie to chyba był ogon ptaka. Ścieżka, która była ptakiem. Znowu jakaś metafora? Nienawidziła sztuki. Czuła się jak idiotka. Nie przyglądała mu się długo, bo widziała w nim to, co było na rysowane i postrzegała to jako bezsensowne. Denerwowało ją to. Usiadła na jednej z tych dziwnych kanap. Przeniosła wzrok na regał z książkami, zastanawiając się, czy mają tu coś ciekawego. Lubiła czytać, ale proste rzeczy. Niestety artyści raczej należeli do złożonych istot. Nie potrafiła się tu odnaleźć. Nie chciała przyjeżdżać do Meksyku, ale mama bardzo naciskała, że wakacje dobrze jej zrobią, że odpocznie od miejsca... Ale ona nie chciała odpoczywać, a taki wyjazd wiązał się z rozmowami z innymi. Będą do niej zagadywać inni ludzie, może tylko z uprzejmości, ale ona nie chciała. Wracały do niej te okropne wspomnienia minionego dnia, kiedy wyszła z domu, tylko na chwile... Skuliła się w sobie, wpatrując w stolik.
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Podcienie QzgSDG8




Gracz




Podcienie Empty


PisaniePodcienie Empty Re: Podcienie  Podcienie Empty08.08.18 0:21;

Ezra zdążył już odwiedzić znaczną miejsc w Meksyku; co prawda wciąż dużo było przed nim, ale przynajmniej nikt nie zarzuciłby mu próżnowania. A już na pewno świadczyła o tym skóra muśnięta ładnie promieniami słonecznymi. Co zabawne, zupełnie obce były mu tajemnice poukrywane w zakamarkach pensjonatu, choć przecież właśnie tu miał najbliżej. Postanowił więc, że w dzień, kiedy upały będą zbyt nieznośne, aby chociaż czubek nosa wystawić poza obręb pensjonatu, zrobi sobie dokładną wycieczkę poznawczą. Swój początek miała mieć w ogrodach, podobno bardzo imponujących, ale aby tam dotrzeć, Clarke musiał ominąć podcienie. Wesoło pogwizdywał pod nosem, głaszcząc futerko swojej najwierniejszej towarzyszki na małe eskapady. To Frytka, naprężając się i pracując śmiesznie swoim małym noskiem, pierwsza zwróciła uwagę na dziewczynę siedzącą na jednej z kanap.
Ezra nie potrafił określić dokładnie, jakie uczucia towarzyszyły mu, kiedy wyłapał wzrokiem bardzo znajomą sylwetkę. Na pewno zdominował go szok; wbił go w ziemię i na moment odebrał zdolność myślenia przez co Clarke nieświadomie zbyt mocno zacisnął palce na futerku swojej fretki. Jej małe ząbki wbijające się mu w rękę były wystarczająco otrzeźwiające.
- Felicity? - sam usłyszał to niedowierzanie, którym wręcz ociekał jego głos. W jego głowie kłębiła się masa pytań. Skąd nagle Felicity wzięła się w Meksyku? I dlaczego Ezra nie dostał żadnej wiadomości od matki? Clarke szybko pokonał odległość dzielącą go od kanapy, ale coś zatrzymało go przed opadnięciem obok siostry bądź wykonaniem gestu łamiącego jej przestrzeń osobistą. - Skąd... Mogłaś się odezwać. Czemu zmieniłaś zdanie? To znaczy, cieszę się, że zmieniłaś zdanie. Bardzo się cieszę. Ale... nie spodziałem się.
Powrót do góry Go down


Felicity D. Clarke
Felicity D. Clarke

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 103
  Liczba postów : 31
http://czarodzieje.org/t14387-felicity-d-clarke#380846
http://czarodzieje.org/t14390-wiadomosci-felki#380863
http://czarodzieje.org/t14389-felicity-d-clarke
Podcienie QzgSDG8




Gracz




Podcienie Empty


PisaniePodcienie Empty Re: Podcienie  Podcienie Empty08.08.18 20:28;

Chwyciła za srebrny kolczyk, który miał w sobie agat. Uspokoiła się. Ten kamień zdecydowanie powinien jej pomóc, dlatego założyła te kolczyki i zbierała na nie kilka bitych miesięcy, jakieś dwa lata temu. Zawsze jej pomagały. Przynosiły spokój, a właściwie w to wierzyła. Felicity miała bardzo dużo talizmanów i amuletów, więc te kolczyki zapewne były jednymi z jej ulubionej biżuterii, ale nie ostatnimi. Clarke miała takie kuku na muniu jeśli chodzi o kamyczki, kryształy, a nawet metale. Nie tylko kolczyki zdobiły jej uszy, ale także na dłoni miała bransoletkę z bursztynów i kilka pierścionków na ręcę. Zawsze zakładała ich za dużo, co nie wyglądało... Modnie? Clarke nie znała się na modzie. Właściwie miała tylko swoje wyobrażenie bycia ładnej i tego się kurczowo trzymała. Siedziała na kanapie, w myślach wymieniając rodzaje agatów i ich właściwości, a była w tym cholernie dobra.
Nie zauważyła Ezry, dopóki nie wypowiedział jej imienia. Usłyszła swoje imię, w głosie bardzo znajomym. Podniosła wzrok na niego i w duchu nawet ucieszyła się, że widzi znajomą osobę. Jej twarz nadal niczego nie zdradzała. Nie uśmiechała się, mimika jej twarzy zmieniała się tylko wtedy, kiedy nie powinna, więc krukon niedostrzegł uśmiechu, ani cienia sympatii w jej twarzy, ale być może oczy pragnęły coś przekazać.
- Mama wysłała sowę. - Znowu ją zawiódł. Dlaczego on to jej robił. Myślała, że będzie na nią czekać, bo zawsze tak było, a on zachowywał się, jakby nie dostał tej wiadomości. Przecież mama mówiła jej, że będzie dobrze bo Ezra tu jest. Był, ale jak zwykle go nie było.
- Nie. Nie chciałam i nie chce. - Żałowała, że zgodziła się na ten przyjazd, mimo że czuła ulgę widząc swojego brata. - Mama mówiła, że będzie dobrze i fajnie. A nie jest. I... I nie wiem. Nie wiem gdzie byłeś, bo cię nie było tu nigdzie. Nie mogłam cię znaleźć. - Myślała, że matka kłamała, kiedy po przybyciu nie mogła wychwycić swoim smutnym i zagubionym spojrzeniem Ezry T. Clarka.
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Podcienie QzgSDG8




Gracz




Podcienie Empty


PisaniePodcienie Empty Re: Podcienie  Podcienie Empty09.08.18 14:52;

W przeciwieństwie do siostry, Ezra kompletnie nie znał się na kamieniach. Mając przed sobą ich stosik, nie powiedziałby, że ten wielobarwny kamyk to jest opal, czym się różni ametyst od chalcedonu ani że kolczyki noszone przez Felę miały w sobie agat. Chętnie słuchał, co ma na ten temat do powiedzenia dziewczyna, ale wiedza szybko umykała mu z głowy. Może tym lepiej - zawsze był tak samo zainteresowanym słuchaczem.
Nie przejął się brakiem wyrazistej reakcji na twarzy młodszej Clarke; umiejętność utrzymywania beznamiętnej mimiki musiała być u nich rodzinna. Tyle że Ezra zdecydowanie lepiej to kontrolował. Kilka lat wychowywania się pod wspólnym dachem robiło swoje i Clarke zwyczajnie wierzył, że pod obojętnością kryło się coś więcej.
- Nie dostałem jej - zapewnił ją miękko, zginając kolana i przykucając przed Felicity. Szczerość wygładzała jego twarz; wiedział, że siostra nie należała do osób, które przyjmują zbyt wiele bodźców, toteż przy niej jeszcze bardziej pilnował własnych reakcji, by nie mieszać komunikatów. Lekko złapał ją za rękę w pocieszającym geście. Teraz był. - Z Anglii do Meksyku jest daleka droga. I sama czujesz jak jest ciepło. Może przez to się opóźniła? - spróbował znaleźć jakieś wytłumaczenie, kciukiem nieumyślnie kreśląc wzory na jej dłoni. To był dotyk zapewne bardziej potrzebny Ezrze - jego relacje z siostrą wciąż były trudne i w takich momentach nawet Clarke, z taką pewnością siebie stąpający po ziemi, tracił grunt pod stopami.
- Mogłem być na wybrzeżu, to dosłownie kilka kroków stąd. Wiesz, że jest tu plaża żółwi? Można je spotkać prawie na każdym kroku. Jestem też pewny, że jak dobrze poszukamy, to znajdziemy jakieś wyjątkowe kamienie. - Odwołał się do dwóch rzeczy, które Felicity darzyła uwielbieniem, w ten sposób chcąc ją przekonać, że to miejsce tylko z pozoru było takie złe. - Możemy się umówić, że każdego dnia będziemy zdawać sobie relację z naszych planów, żebyśmy zawsze wiedzieli, gdzie się znaleźć, co ty na to?
Puścił jej dłoń, opadając do siadu skrzyżnego na podłodze, a plecy opierając o kant stoliczka. Było mu w tej pozycji o tyle wygodnie, że cały czas mógł obserwować gesty i mimikę siostry. Ciepły uśmiech rozświetlił jego twarz; nie trzeba było mówić, że jakiekolwiek plany miał na ten dzień, teraz uległy zmianie.
- Poznałaś już współlokatorów? Wydają się być w porządku? - zagaił, mając w głowie obraz nieco klaustrofobicznych i chaotycznych pokoi. Nie była to duża przestrzeń, tym bardziej jeśli trzeba było ją dzielić z nieznajomymi ludźmi, a nie było co ukrywać - Felicity nie była osobą najlepiej przystosowaną do takich wyjazdów.
Powrót do góry Go down


Felicity D. Clarke
Felicity D. Clarke

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 103
  Liczba postów : 31
http://czarodzieje.org/t14387-felicity-d-clarke#380846
http://czarodzieje.org/t14390-wiadomosci-felki#380863
http://czarodzieje.org/t14389-felicity-d-clarke
Podcienie QzgSDG8




Gracz




Podcienie Empty


PisaniePodcienie Empty Re: Podcienie  Podcienie Empty09.08.18 21:52;

Felicity była jak dziecko, błądziła we mgle. Tym razem ta mgła miała na imię Meksyk. Nie chciała tu przyjeżdżać, ale matka nalegała. W końcu puchonka jej uległa. Nigdy nie sprawiała problemów, jako takich normalnych, jak to sprawiają nastolatki w jej wieku. Clarke nigdy nie chciała robić problemów najbliższym, może zachowywała się jak duże dziecko, ale wcale tak źle z nią nie było. Wiedziała, że niektórych rzeczy nie potrafi zrozumieć, jak pojmowała to większość. Miała ubogą mimikę twarzy. Nie potrafiła kłamać. Urodziła się w nieodpowiednim momencie i nieodpowiednim czasie. Błądziła. Dopóki miała matkę i przede wszystkim swojego brata, który zrobiłby dla niej wszystko. Niestety ten Ezra czasami zachowywał się, jak głupek i ją ranił. Felka nie mogła pojąć, że to niespecjalne. Byle drobnostka potrafiła wywołać w niej skrajne uczucia i emocje. Nie potrafiła tego kontrolować. Jej myśli podążały w innym kierunku. Nie była chora, a inna. Niektórzy nie mogli tego zrozumieć. Ona sama nie potrafiła. Ezra za to wydawał się rozumieć, albo świetnie kłamał, o co by go nie posądziła Felicity. Wiedziała, że słucha ją uważnie. Nawet jeśli bredziła o swoich kamień z tak wielką pasją. On zawsze wydawał się taki zainteresowany. Na pewno nigdy nie domyśliłaby się kłamstwa, dopóki by jej tego nie powiedziano w prost. Ulegała łatwo wpływom i manipulacją, które za bardzo nie ingerowały w jej osobistą strefę komfortu, a nawet czasem potrafiła wyjść za to tylko dlatego, że jakaś "dobra duszyczka" upatrzyła sobie biedną puchonkę za cel; a ona nie była tego świadoma.
Lekko drgnęła, gdy złapał ją za dłoń. Zrobił to ostrożnie, a ona zachowywała się jakby nie znała tego dotyku. Trudno było jej wytrzymać jego bliskość. Za każdym razem w jego obecności czuła się inaczej, mimo że go potrzebowała. Nie parzył, ale był tak dawno - zapomniany.
- Chyba tak. Masz racje. - Uwierzyła mu na słów, bo czemu nie? Upał mógł opóźnić przyjście listu, a ona chciała go już oskarżyć. Wyjaśnił jej to tak prosto. Ezra zawsze znał odpowiedź na każde pytanie Felki.
Wypuścił jej dłoń, co przyjęła i z wielką ulgą, a także rozczarowaniem. Nie miała pojęcia, które uczucie dominuje w niej bardziej. Nigdy nie analizowała emocji i uczuć, tak jak inni. Wydawały się jej naturalne.
- Żółwie? Są tu żółwie? - Zawsze wiedział, jak ją przekupić. Wobec Clarke była bezbronna. Mógł być jej tarczą, jak i największym koszmarem. Oczywiście, zawsze był tym pierwszym. Mimo, że kiedyś zdarzyło mu się być złym charakterem. - Chciałabym zobaczyć i może znajdziemy jakieś kamienie, muszelki! - Jej oczy jakby rozbłysnęły. Nadal jednak jej twarz nie wyrażała niczego konkretnego. - Ale nie zapomnisz? - Chciała się upewnić, czy na pewno będzie zdawać jej relacje z każdego dnia. Zerkała co jakiś czas na niego, ale bardziej skupiona była na jednym ze swoich pierścionków na dłoni.
- Nie za bardzo... Skąd wiesz, że są w porządku? - Znał jej współlokatorów? W ogóle w jakim pokoju mieszkał Ezra? Może mieszkał z nimi, a ona nie widziała go?
Powrót do góry Go down


Gość
avatar

Podcienie QzgSDG8








Podcienie Empty


PisaniePodcienie Empty Re: Podcienie  Podcienie Empty15.08.18 16:58;

Pierwsze problemy adaptacyjne pozostawiły po sobie wzburzoną kurzawę już tylko w umyśle. Zaakceptowała czas teraźniejszy – istniała tu i teraz, wyzierając poza granice angielskich wysp i odhaczając w swoim życiu pierwszy cel, do którego sprowadzało się do niedawna całe jej życie. Ciążące jej skonsternowanie pozostawiła w pokoju, nie w smak byłyby jej domniemywania o złym, tudzież chorym samopoczuciu. Już mogła zacząć się cieszyć, postawiła bowiem pierwszy, tak dalekosiężny w efekcie krok ku własnej samodzielności, porzucając potrzebę ciężkiej pracy na rzecz ciepłego piasku pod stopami, tajemniczego folkloru otaczającego ją zewsząd magią letnich rytuałów, wypoczynku i wysiłku włożonego jedynie w poznawanie tego, co jeszcze kilka lat temu było owocem zakazanym przez dobry obyczaj. Po raz pierwszy od zawsze odważyła się wystawić nos poza obrąb własnego kuferka tak daleko i Merlin jej świadkiem, skorzysta z tego jak jeszcze nigdy.
Po pierwsze – zzuje buty, ściągnie mundurek i ku chwale letnich upałów wskoczy w umiłowane szorty, wdzięcząc wciąż zbyt jasne nogi ku słonecznym promieniom. Odłoży książki, odłoży fiolki, odstawi pod łóżko wszelki przymus i skoncentruje się na tym, by żyć, a nie przeżyć. By nazbierać kolorowych muszli, najeść się lokalnych smakołyków, przywieźć do Anglii piachu we włosach, butach i ubraniach, a przede wszystkim by w tym krótkim okresie nabrać jeszcze większej pewności że było warto. Bo będzie, taką przynajmniej miała nadzieję.
Skuliwszy się pod ścianą podcienia wpatrywała się w dziwny, nieco niepokojący obraz na ścianie. Magia artystyczna nie interesowała jej w jakimś szczególnym stopniu, nie była także koneserem sztuki mugolskiej by móc stwierdzić czy było to dzieło warte wystawienia, czy może schowania w głębokiej, ciemnej piwnicy i chociaż wydawało jej się, że powinna mieć z nim wiele wspólnego, w żaden logiczny sposób nie potrafiła sobie wytłumaczyć dlaczego. Pamiętała bielone wapnem ściany w jadalni rodzinnego domu, gdzie z szerokich, acz prostych ram mrugały ku niej stokrotki, róże i magnolie. Zamiłowanie matki do florystyki przenosiło się na wąski zakres domowych ozdób – w życiu Indii do tej pory przeważały motywy kwieciste zaprawione lekką nutą martwej natury flakonów, dzbanów, wiader i półprzeźroczystych szklanic. Nie umiała wyzbyć się wrażenia że człowiek na ścieżce był najzwyczajniej w świecie nieładny.
Siedziała tak, ignorując zupełnie, że niedoszła ofiara jej magicznych eksperymentów zawzięcie obija się o ozdobną mnogość nóżek kanapy naprzeciw, w zadziwiający sposób łącząc w sobie elementy szczura, którego pewnie jakiś nieszczęśnik szukał i piłeczki, którą mogłaby poodbijać, gdyby ta prócz obłego kształtu nie posiadała jeszcze popielatego, przerzedzonego futra, nie do końca zrośniętych z korpusem membran szczurzych uszu i zbierających każdy kurz spod kanapy wibrysków. Uderzyła w kulkę nieszczęścia końcem swojej różdżki.
Powrót do góry Go down


Marceline Holmes
Marceline Holmes

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1207
  Liczba postów : 1162
https://www.czarodzieje.org/t15095-marceline-holmes
https://www.czarodzieje.org/t15273-sow
https://www.czarodzieje.org/t15094-marceline-holmes
Podcienie QzgSDG8




Gracz




Podcienie Empty


PisaniePodcienie Empty Re: Podcienie  Podcienie Empty15.08.18 20:07;

Samodzielność.
Czym doprawdy była, skoro tak naprawdę Marceline Holmes od dawna kosztowała jej ponad wymiar? Raz po raz wędrowała po ścieżce wymagań, dzięki którym obierała odpowiednie pasje, perfekcyjnie dopasowane do jej iluzorycznej duszy, ulatującej w eter, gdy los tłamsił ją poprzez niepewności kreowane na potrzeby chwilowego zaspokojenia. Tak tez było, gdy decydowała się na ten wyjazd, który sprowadził ją na ziemię, zmusił do zetknięcia się z prawdą, od której nieustannie uciekała, jak gdyby nie pozostawiając jej wyboru, nakazując odsunięcie się od głęboko zakorzenionych pragnień.
Prawdopodobnie to było powodem, dla którego decydowała się na korepetycje z transmutacji. Ponownie chciała wrócić do schematu, gdzie lawirowała na pograniczu ulotnych zajęć. Nauka, praca, obowiązki – to wszystko, wszystko co mogłaby zaoferować osobom, na których szczerze jej zależało. Nie spodziewała się jednak, że list z kolejną propozycją nadejdzie tak szybko, a raczej – prośbą(?), nie była pewna. Czas i miejsce wydawało się dostatecznie dobre, toteż nie pozostawało nic innego jak zabranie książki i powędrowanie korytarzem do podcieni, które były dostatecznie dobre dla krótkich, acz intensywnych korepetycji. Ciekawość wzmagała się z każdym krokiem, przez co krukonka nie kryła w sobie zakorzenionych głęboko uczuć. Uśmiech przyozdobił jej blade lico, natomiast poliki zarumieniły się intensywnie, kiedy to wreszcie odnalazła wzrokiem swoją zgubę. Zanim jednak podeszła do gryffonki, zastygła w miejscu i wbiła wzrok w kolejny obraz, który wypalił w niej jeszcze większą dziurę niż poprzednio. Dlaczego te malowidła budziły tak irracjonalne odczuwanie w człowieku? Czy to była ścieżka po śmierci? Głębokie analizy stąpiły na Marceline gwałtownie, zaś jej francuski umysł przetwarzał wszystkie możliwości, choć to serce kołowało w jej piersi pospiesznie, gdy spojrzenie raz po raz uciekało w stronę zdobnej ramy.
- Ty jesteś India? – zagaiła w końcu ciemnowłosą, po czym znów błękitne tęczówki uciekły w stronę artystycznego tworu. - Zastanawiam się, dlaczego w tym pensjonacie obrazy napawają każdego dziwnymi emocjami… A może tylko mi się wydaję? – mruknęła cicho, po czym sięgnęła do torby, z której wyciągnęła podręcznik. Chciała od razu przejść do rzeczy, pomimo że spokój wewnętrzny był dalekim do osiągnięcia celem.
- Masz upatrzone zagadnienia czy zdajesz się na mnie? – zaproponowała z grzeczności, bo gdyby dziewczę nie umiało wybrać – Holmes szykowała parę atrakcji
Powrót do góry Go down


Gość
avatar

Podcienie QzgSDG8








Podcienie Empty


PisaniePodcienie Empty Re: Podcienie  Podcienie Empty15.08.18 21:28;

Niezdrowym było rzucać się na głęboką wodę tak po prostu. Przetrwała to już dnia pierwszego, gdy bojąc się puścić świstoklik zastygła w niepewności własnych postanowień. Dawno temu uzyskała niezbędne minimum tego by przetrwać, nie potrafiąc jednak zmienić zakorzenionych od nowa nawyków i potrzeb. Wakacje były czasem relaksu – dla niej relaksem było odtwarzanie tego co znane w zupełnie nowych kategoriach doznań. Mogła zapomnieć o wykładach, żmudnej pracy, trwonieniu nudnych chwil święconych w bibliotecznej ciszy, czy wyrywaniu tych gwarnych, gdy śmiech ludzki wdzierał się gwałtem w jej umysł i mościł sobie w nim gniazdo usłane szkłem niegrzeczności. Mogła porzucić potrzebę dźwigania pergaminów, łamania piór i moczenia palców w eliksirach. Mogła w końcu zdecydować się na to co będzie, nie odraczając wyroków na całe życie. Nie chciała jednak. Wyrwanie się spod nakazu prostej ścieżki nie pomagało jej w obraniu nowej. Wciąż błądziła po bezdrożu, raniąc stopy o własne błędy i porażki. Żadną z nich nie było sięgnięcie po to co już znane – a nuż odnajdzie w sobie zmiennokształtny instynkt panowania nad materią? Prawem Gampa nie tworzyła czegoś z niczego, zaś na jej szczęście tuż obok miała ludzi, którzy bez wakacyjnych obiekcji potrafili cieszyć się każdym źródłem wiedzy i doświadczenia.
- Zbyt mocno dotyka Twojego wnętrza, więc nie potrafisz spojrzeć na niego bez wrażenia, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. – Różdżką potoczyła w kierunku dziewczyny popiskującą piłeczkę. Nie przyglądała jej się dłużej niż było to konieczne by rozpoznać ją w tłumie. Krukoni byli... Specyficzni. Ciężko było dogadać się z nimi poza ich towarzystwem. India przestała próbować już w drugiej klasie. - Zmiana materii ożywionej w nieożywioną. Możemy zacząć od tego przykładu, chyba że nie pasuje Ci kawałek podłogi w przedsionku.
Powrót do góry Go down


Marceline Holmes
Marceline Holmes

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1207
  Liczba postów : 1162
https://www.czarodzieje.org/t15095-marceline-holmes
https://www.czarodzieje.org/t15273-sow
https://www.czarodzieje.org/t15094-marceline-holmes
Podcienie QzgSDG8




Gracz




Podcienie Empty


PisaniePodcienie Empty Re: Podcienie  Podcienie Empty15.08.18 21:52;

Czy nie były iluzorycznie do siebie podobne? Skąpane w onirycznych dylematach, które wywiercały dziurę w zbyt młodej duszy, jeszcze niedoświadczonej przez naturalne elementy dystansu wobec codzienności. Marceline w całej swej otoczce nie uczyła się na błędach, choć te sprawiały, że wycofywała się w odmęty kreowanej miesiącami rzeczywistości. Podczas tego wyjazdu uczyniła w ten sposób raz, co zamykało ją na dotychczasowe atrakcje, a wieczór z alkoholem na festynie utwierdził ją tylko w przekonaniu, że jej miejscem są cztery ściany domu babci lub biblioteki, wertowanie kolejnych pergaminów i zapach ulotnych zwojów, na których kreślone były litery układające się w enigmatyczne słowa.
Egoistyczne podejście wydawało się o niebo lepsze, bo nikt nie miał prawa do wątpliwej oceny działań.
- Prawdopodobnie każdy obraz dotyka mojego wnętrza, skoro budzą we mnie tak abstrakcyjne odczucia. W tobie nie? – powiedziała ledwie słyszalnie, gdy błękitne tęczówki ponownie uciekły w stronę malowidła. Oddech spłycił się, a serce zakołowało w piersi, która unosiła się niemal w równomiernym oddechu. Chciała cokolwiek wyjaśnić, coś co miało związek z powstaniem tego tworu, ale było to nierealne, dalekie od obranego celu, skoro to popołudnie miało być poświęcone na coś więcej, aniżeli gdybania oparte o elementarność sztuki.
- Dość wymagające, zważywszy na fakt, że nie mamy zwierzaka… – mruknęła pod nosem, po czym rozejrzała się po pomieszczeniu, a jej oczom ukazał się nieduży szczurek, który biegał na stoliku przy chłopcu (prawdopodobnie) z pierwszej klasy. Holmes zdawała się dążyć po trupach do celu, ale musiała na chwilę pożyczyć przyjaciela dziecka, co oczywiście było też zalążkiem pokazu dla niego. Udało jej się zainteresować malca, przez co zwierzę tkwiło już przed Indią, a Marce mierzyła w nie różdżką. - Skupcie się, tylko ty nie próbuj tego sam, pamiętaj – głos rudowłosej był stanowczy, a to oznaczało, że chłopiec nie miał szans na jakikolwiek sprzeciw. - Trzy razy machasz różdżką, ale delikatnie! w powietrzu, po czym wypowiadasz formułę i wykonujesz delikatny ruch nadgarstka… Vera Verto – nie zawahała się, świadomie użyła inkantacji, a oczom gryffonki i niespodziewanego towarzysza ukazał się srebrny puchar. Uśmiech przyozdobił lico Marce, a gdy już oboje zdążyli zapamiętać cały przebieg tego czaru, odczyniła urok i szczur powrócił do swej naturalnej formy. - To co, próbujesz?

kostki:
Powrót do góry Go down


Gość
avatar

Podcienie QzgSDG8








Podcienie Empty


PisaniePodcienie Empty Re: Podcienie  Podcienie Empty15.08.18 22:29;

Kostki: 5, 4

- Mi się najzwyczajniej w świecie nie podobają. Zaryzykuję stwierdzenie, iż siedzi we mnie konserwatyzm w tym względzie. – Podkuliła nogi pod brodę obserwując jak dziewczyna rozmyśla nad jej propozycją. Widać miała ich kilka przygotowanych, żadna jednak nie pokrywała się z zapotrzebowaniem Indii. Na gacie w gumochłony, przecież była studentką. Zdecydowała się prosić o pomoc jedynie dlatego, iż panna Holmes należała do domu największych kujonów w szkole i istniała szansa, że zna bardziej zaawansowane techniki transmutacji.
- Vera... Verto – wymruczała cicho, postukując trzykrotnie w wygięty szczurzy grzbiet. Przez dłuższą chwilę nic się nie stało. Potem też nic, następnie szczur obrócił mały łeb w jej stronę, zaś Indii wydawało się że nawet on patrzy na nią prześmiewczo. Przecież nie ukrywała że ma z tym mały problem, jednak na sto końskich kopyt, żeby pokonywała ją sztuka drugoklasistów? Zagryzła wargę i spróbowała ponownie. Gryzoń pisnął wystraszony, gdy jego struktura poczęła się zmieniać, splątywać, wciskać w siebie i przeobrażać. Mięsisty ogon skurczył się, zebrał w sobie i związał w supeł, ginąc pomiędzy zakleszczającymi się odnóżami. Z karku począł wyrastać kolisty obręb kielicha, gubiący futerko stapiające się w lśniącą ułudę metalu. Zwierzęce kwilenie ucichło, przeradzając się w dźwięk drgającego na nóżce naczynia. India podniosła wzrok na krukonkę, uśmiechając się w jej kierunku z lekką nutą przekory. Nie wychodziło jej, nie znaczyło jednak że ukończyła szkołę fartem. W końcu zawsze skupiała się na tyle by przeskoczyć na kolejny poziom. - Miałam to na egzaminach. Wyszło za trzecim podejściem. No i... Mój problem to bardziej transmutacja kształtu ze zmianą masy. Z książkami sobie radzę, ale żywe zwierzęta... – Raz jeszcze spojrzała na kulkę nieszczęścia z uszami, którą bawiła się jeszcze nim krukonka ją znalazła. Kielich oddała zaaferowanemu chłopcu, nie zamierzała go zatrzymywać. - Myślisz że trucizna z zatrutego szczura przesiąkłaby gdyby użyć pucharku przy jedzeniu?
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Podcienie QzgSDG8




Gracz




Podcienie Empty


PisaniePodcienie Empty Re: Podcienie  Podcienie Empty16.08.18 18:07;

/gramy niezależnie/

Kochał ją właśnie taką, jaką była, ze wszystkimi jej małymi czy dużymi niedoskonałościami. Większość ludzi musiała zaskarbiać sobie sympatię, akceptację i zaufanie - a z tym było szczególnie trudno - Ezry, podczas gdy Felicity otrzymywała to wszystko w niezbywalnym pakiecie wraz z nieograniczoną miłością. Puchonka postrzegała świat w zupełnie inny sposób i choć przecież całe życie otaczający ją ludzie wymagali od niej orientowania się w ich skomplikowanych tokach myślowych, prawie nikt nie próbował dostosować się do niej. Mieli ją za osobę naturalnie trudną w kontaktach, kiedy nawet nie próbowali jej zrozumieć. A przecież nie było to nic trudnego; Felicity wszystkie swoje działania opierała na logice. Nie knuła, nie kombinowała, nie kłamała... Zawsze była sobą. I może właśnie tego ludzie nie lubili - Ezra był duszą towarzystwa, bo zawsze wiedział, co powiedzieć i co zrobić, nawet jeśli czasem nie było to zgodne z nim samym.
To, że nie potrafiła okazywać emocji, nie oznaczało, że nie czuła. Czuła. I to zapewne tak wiele, że sama się w tym gubiła. Właśnie dlatego zawsze był tak ostrożny, kiedy decydował się na przekroczenie jej przestrzeni. Uśmiechnął się lekko, być może z wyrazem wdzięczności, że tak zwyczajnie i bez dodatkowych pytań uwierzyła w jego próbę odnalezienia wyjaśnienia.
- Pewnie, że są. Jak ma się odrobinę szczęścia, z bardzo bliska można zobaczyć różecznika. Kto wie, może nawet dotknąć, jeśli nie będzie płochliwy, a biorąc pod uwagę temperament Meksykanów, nie powinien - Clarke to szczęście miał, kiedy wyłożył się twarzą w piasek obok jednego przedstawiciela tego wspaniałego gatunku na początku wakacji. A jednemu Puchonowi nawet udało się jednego malca zaadoptować. - Jak będziesz miała ochotę na taki spacer po plaży, to daj mi znać. - Nie był pewny ile czasu na aklimatyzację potrzebowała Felicity, ale mógł jej przynajmniej dać możliwość bycia osobą decyzyjną, by wszystko odbywało się w jej tempie. - Nie zapomnę, obiecuję. Ba, mogę nawet powiesić sobie kartkę nad łóżkiem, żeby za każdym razem mi przypomniała.
Nie wiedział jeszcze w jakim pokoju przyszło spać Felicity ani jakie inne nazwiska pojawiły się na liście. Nie mógł więc też błysnąć żadną dobrą radą w stylu "tego chłopaka to lepiej unikaj, nawet na niego nie patrz".
- Pamiętasz jakieś nazwiska? Bez tego nie jestem w stanie odpowiedzieć, ale po prostu wierzę że są. A jeśli coś będzie źle, to zawsze możesz wpadać do pokoju numer trzy. Ja tam mieszkam. A nawet gdyby mnie nie było, to mieszka tam również moja przyjaciółka Heaven. I jest też kochana dziewczyna z twojego domu, Cherry. Na pewno by się tobą zaopiekowały w razie czego - zapewnił, pomijając w tym wszystkim Fire. Zdecydowanie wolałby, aby jego siostra nie wpadała na rudowłosą dziewczynę... - A w ósemce mieszka Bridget. Pewnie ona też będzie się bardzo cieszyła, że dołączyłaś, z nią też powinnaś porozmawiać - przypomniał sobie, że to przecież Hudson sprawowała pieczę nad Felą, kiedy ta pojawiła się w Hogwarcie. Wobec tego wciąż miał do Bri wielki dług wdzięczności.
Powrót do góry Go down


Marceline Holmes
Marceline Holmes

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1207
  Liczba postów : 1162
https://www.czarodzieje.org/t15095-marceline-holmes
https://www.czarodzieje.org/t15273-sow
https://www.czarodzieje.org/t15094-marceline-holmes
Podcienie QzgSDG8




Gracz




Podcienie Empty


PisaniePodcienie Empty Re: Podcienie  Podcienie Empty18.08.18 19:26;

- Ja natomiast z malarstwem nie mam za wiele wspólnego… – zawiesiła głos i zastygła jeszcze na moment w bezruchu, ale to wszystko działo się nim przekonała chłopca do udziału w małym pokazie. Wolała skupić się w tej jednej chwili na Indii, na pomocy w rozwijaniu swoich umiejętności magicznych, wszak czy transmutacja nie była jedną z ciekawszych dziedzin? Liczyła, że Chase zapała enigmatyczną sympatią względem zajęć u Bergmanna, jak gdyby Craine był osobą o niebywałym potencjale wzbudzania lęku i poddawaniu destrukcji wszelkich wyobrażeń o swoim talencie. Obydwoje jawili się jednak jako profesorowie wynoszący na piedestał prowadzony przedmiot, a tym samym – Holmes, która uchodziła (od pojawienia się w Hogwarcie) za transmutacyjnego geniusza, pragnęła szerzyć wszem i wobec pozytywną aurę, byle studenci zrozumieli jak wiele możliwości daje nauka tego zagadnienia.
- Podkreśl bardziej wymowę ”r” w verto – poradziła gryffonce, gdy wreszcie usłyszała wypowiadaną inkantacje. Czas, w którym to szczurek zmieniał się powolutku w pucharek, zaś jego futerko ulegało zmianie i pokrywało się srebrzystą powłoką był dla rudowłosej momentem iluzji wykreowanej poprzez ciszę. Przytakiwała głową, oczywiście – dla potwierdzenia umiejętności dziewczęcia, które dalekie od perfekcyjnych, były dostatecznie dobre.
- Kto cię uczył? Nie jesteś już na studiach? Myślałam, że… – skrzywiła się nieznacznie, bo skoro prawdopodobnie była absolwentką to z jakiego powodu potrzebowała korepetycji? Marceline wypuściła powietrze ze świstem, a zaraz potem odczarowała zwierzę i podjęła się próby rehabilitacji względem wcześniej lekcji z Charliem. Żywiła głęboką nadzieję, że Indii pójdzie lepiej.
- Dzięki, mały – rzuciła do chłopca i podała mu szczura, a zaraz potem wyciągnęła z kieszeni nieduży kamyczek znaleziony na plaży. Skierowała go ku Indii i pomimo niepewności wynikającej ze spotkania, kroczyła dzielnie pomiędzy pasmem skomplikowanych korytarzy. - Co do trucizny – zapewne tak, ale to kwestia przeprowadzenia badań, tylko na takie badania potrzeba wprawy, a ja chcę ci zaproponować coś innego; Draconifors – kojarzysz? – to była podstawa, więc Chase na pewno była świadoma czym jest to zaklęcie i jak je poprawnie wykonać. Prawda? - Spróbuj na tym – oddała znalezisko w dłonie dziewczyny, by zaraz potem odsunąć się na krok i z uwagą obserwować poczynania gryffonki.

kostki:
Powrót do góry Go down


Gość
avatar

Podcienie QzgSDG8








Podcienie Empty


PisaniePodcienie Empty Re: Podcienie  Podcienie Empty19.08.18 15:34;

draconifors- 5, zaklęcie 1- nieudane, zaklęcie 2- udane

- Żałuj, to piękna sprawa. – Patrząc na chłopca India nie mogła się zdecydować, czy była bardziej przerażona, rozbawiona, czy może po prostu zdezorientowana. Nie spodziewała się po pierwsze tego, że jakiś normalny nastolatek na przygodę życia przyczołga sobie futrzastego kompana. Pozostawała w niej także pewnego rodzaju obiekcja co do jego wieku – gdzie podziały się dawne restrykcje? Za jej czasów ciężko było wyjść do Hogsmeade nie przekraczając pewnego pułapu, a ten tutaj wyglądał jakby zaraz po wyciskaniu zwróconego sobie przedmiotu miał zamiar rzucić się i na Marceline z pełnym tęsknoty okrzykiem 'mamo!'. Pucharek w jego rękach wyglądał jakby drżał i Chase nie wiedziała czy było to powodowane jej zawahaniem, czy może pęczniejącymi emocjami chłopaka, niemogącego doczekać się ponownej przemiany.
- Było to kilka lat temu. Po obowiązkowym poziomie transmutacja niezbyt mnie dalej pociągała i teraz, można powiedzieć, nieco tego żałuję. Całkiem zabawna sztuka. – Dwoma palcami zasalutowała w podzięce za drobną pomoc. Była wdzięczna na tyle, na ile nie musiała tego okazywać. Naprawdę, naprawdę wdzięczna.
Niezauważenie westchnęła, przyuważając, że krukonka nadal nie miała o niej najlepszego zdania. Zaklęcia z zakresu podstawy nie musiały wychodzić jej płynnie, jednak jako takie rozeznanie posiadała. W końcu zdała wszelkie sumy, owutemy, egzaminy wstępne i pomniejsze testy budujące jej wizerunek w oczach wykładowców. Nie wybitnie, może nawet nie dobrze, jednak radziła sobie z tym poziomem, z rezygnacją przyzwalając dziewczynie na niedocenianie własnych umiejętności. Chyba chciała jej coś udowodnić. Milcząco zwróciła w jej kierunku różdżkę i nawet nie skupiając się za bardzo na tym co robi wyrecytowała mrukliwe draconifors zamachując się delikatnie ręką i zmrużyła oczy, gdy jasny promień uderzył w kamień przeobrażając go na krótką chwilę w smoka. Uniosła brew, bynajmniej nie lekceważąco, porywając się jeszcze na zaklęcie żarłoczności, które, być może ze względu na pewność siebie, być może ze względu na to iż obiekt się poruszył – nie zadziałało. Nabrała powietrza przez nos dokonując drugiej próby czarem powiększenia. Machnęła różdżką tym razem bardziej zdecydowanie i uniosła brodę. Gad zwiększył rozmiary. Zamiast mieszczącej się w dłoni jaszczurki intencją Indii mógłby usiąść na ramieniu i udawać sowę. Wyszczerzył swoje małe smocze kły popiskując ku nim. - Sądzisz że potrafiłabym tak z dowolnym gatunkiem? Psidwakiem? Kugucharem?
Powrót do góry Go down


Marceline Holmes
Marceline Holmes

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1207
  Liczba postów : 1162
https://www.czarodzieje.org/t15095-marceline-holmes
https://www.czarodzieje.org/t15273-sow
https://www.czarodzieje.org/t15094-marceline-holmes
Podcienie QzgSDG8




Gracz




Podcienie Empty


PisaniePodcienie Empty Re: Podcienie  Podcienie Empty19.08.18 22:20;

- Naprawdę? – zagaiła niepewna wypowiedzianych przez Indię słów. Pamiętała zajęcia w Beauxbatons, które niosły za sobą przymus rozwijania w malarstwie, podobnie jak taniec czy muzyce, gdyż były to jedne z głównych przedmiotów nauczanych, wyłączając te typowo magiczne aspekty edukacji. - Pamiętam, że profesor Mary Ann bardzo lubiła prowadzić zajęcia ze sztuki, choć ja raczej skupiałam się na czymś zupełnie innym – przyznała jeden z sekretów, jak gdyby był on na wagę złota. Pomiędzy korytarzami wspomnień, podobnie jak myśli, Marceline Holmes tonęła w odmętach przeszłości, wydzierającej ją z sentymentalizmu iluzorycznej potrzeby rozrastania się w swoich pasjach, dając jej poczucie stabilności, która runęła tuż przed pierwszym podejściem do dyplomu. Czyżby życie niosło za sobą więcej nieprzejednanych niespodzianek? Dawne emocje zaczynały odżywać, narastać z nutami folklorystycznego wypełnienia pomieszczenia, w którym się znajdowały, gdy tęczówki raz jeszcze osiadły na onirycznym obrazie.
- Nie wiedziałam – szepnęła cicho, wszak sama dopiero co dołączyło do Hogwartu i choć minął prawie rok – czuła się tutaj dostatecznie obca. Nerwowość wstąpiła w jej ciało, gdy to palce raz po raz zaciskały się na materiale sukienki, a wzrok nie zatrzymywał się na jednym, konkretnym punkcie. Wędrowała po ścianach pomieszczenia, by ponownie wlepić go w Chase, która wydawała się niezwykle normalna, co w przypadku rudowłosej było istotną cechą. - Ja akurat w tej szkole jestem od września, przeniosłam się z Trausnitz, ale z racji, że nie umiem usiedzieć na miejscu, nie mogę być pewna ukończenia tutaj studiów – zażartowała, bo to nie był czas na takie tematy. Krukonka pragnęła przekazać tyle informacji, ile była w stanie, jak gdyby ceniąc wyżej wartość edukacyjną od zacieśnienia relacji międzyludzkich. Ot, zwykłe zboczenie i maniakalna chęć niesienia pomocy.
Obserwowała poczynania gryffonki, dając w końcu za wygraną z ciekawością, by ocenić wprawnym okiem czy ćwiczenia odbywały się na odpowiednim poziomie. Marce miała nawet wrażenie, że dziewczyny mogłyby przejść na trochę bardziej wymagające tereny, choć do tego była niezwykle długa droga.
- Chciałabym stworzyć inkantacje odpowiadające za przemianę przedmiotów w inne stworzenia, wiec musisz uzbroić się w cierpliwość – postanowiła otworzyć się, aczkolwiek wypowiedź ta była owianą i tak nutą tajemnicy. - Teraz spróbujemy z Lapifors; wierzę, że zacznie tu kicać kilka małych króliczków, więc tylko pamiętaj o poprawnej wymowie i do dzieła! – wystarczyło jeszcze znaleźć trzy malutkie przedmioty, które już niebawem staną się imitacją żywych stworzeń. Flakonik, podobnie jak filiżanka czy poduszka wydawały się odpowiednie, toteż ustawiła je w rządku obok siebie i czekała na efekty.

kostki:
Powrót do góry Go down


Charlie C. Chapman
Charlie C. Chapman

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 147
  Liczba postów : 344
https://www.czarodzieje.org/t16487-charlie-c-chapman#453068
https://www.czarodzieje.org/t16494-chips#453415
https://www.czarodzieje.org/t16488-charlie-c-chapman#453086
Podcienie QzgSDG8




Gracz




Podcienie Empty


PisaniePodcienie Empty Re: Podcienie  Podcienie Empty29.08.18 13:33;

Charlie w dniu dzisiejszym postanowił zabrać się za coś o wiele poważniejszego, jeżeli chodzi o malowanie - tym razem przyszykował już w odpowiednim pomieszczeniu specjalne ku temu płótno, by oddać się swojej pasji. Niestety, jak to na niego przystało, małe dłonie i ogólnie niskość spowodowała, iż nie mógł wziąć wszystkiego na jeden raz, zmuszony tym samym przetransportować swoje rzeczy wielokrotnie. Może mu to nie przeszkadzało, aczkolwiek każdy, kto bowiem zna chłopaka, ma świadomość jego niezwykłej niezdarności, przez którą potrafi wpakować się w kłopoty. Nie przejmował się tym aż tak, oddając się swojemu zajęciu, niemniej jednak dzisiaj coś postanowiło nie styknąć, a przede wszystkim spowodować ciut większą tragedię. Przechadzając się przez korytarz, niósł ogromną górę rzeczy - no dobra, nie aż tak wyolbrzymioną, niemniej jednak skutecznie utrudniała mu ona widoczność potencjalnych przeszkód podczas pokonywania płytek korytarza. Niezbyt przyjemnie go sobie wspominał, aczkolwiek zdołał przejść bez większego szwanku, ostrożnie oraz z rezerwą spokoju, chociaż powoli czuł, że za chwilę mu się coś wyślizgnie - czy to farby, czy to pędzle, cokolwiek, aczkolwiek na razie zdołał jeszcze zachować względną stabilność.
Na razie, gdyż wtem nagle, kompletnie niespodziewanie, potknął się o jedną z puf, które znajdowały się na podcieniach - w sumie, sam nie wiedział, co to dokładnie było. Niemniej jednak czas zdawał się zatrzymać, nie zdołał aczkolwiek powstrzymać samego siebie od nieprzyjemnego zetknięcia z ziemią. Przywalił tym samym, na szczęście niezbyt tragicznie, w podłogę, a cała zawartość puszek, oczywiście nie kalecząc jej w żaden sposób, wylądowała prosto na @Bridget Hudson. W pomieszczeniu pojawił się nagły huk spadających na ziemię z istnym chaosem pędzli, metalowych pojemniczków oraz innych bzdet. Jedno należy przyznać - ciuchy należące do Puchonki przybrały na kolorze!
Powrót do góry Go down


Bridget Hudson
Bridget Hudson

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
Galeony : 670
  Liczba postów : 2245
https://www.czarodzieje.org/t13874-bridget-hudson
https://www.czarodzieje.org/t13915-bridget-hudson#367829
https://www.czarodzieje.org/t13904-bridget-hudson
Podcienie QzgSDG8




Gracz




Podcienie Empty


PisaniePodcienie Empty Re: Podcienie  Podcienie Empty31.08.18 13:04;

Dzień mijał powoli i leniwie, zdawałoby się bez większych atrakcji, przynajmniej dla Bridget Hudson, która spędzała czas siedząc na najbardziej puchatej ze wszystkich puf i czytając sobie jedną z książek, które zawlokła ze sobą do Meksyku. Była coraz bardziej zafascynowana tym, co potrafiła znaleźć w opasłym tomiszczu - ktoś z zewnątrz pewnie pomyślałby, że upadła na głowę, woląc zajmować się czytaniem tysiąca starych stronic, niż pójść na plażę, wykąpać się w czystej, lazurowej wodzie i zjeść jakieś dobre lody z okolicznej plażowej budki. Bridget jednak była dość strategiczna w swoich działaniach, specjalnie czekała na chwilę, kiedy będzie mogła poświęcić się temu zajęciu w samotności. Wolała, by zbyt dużo osób nie dostrzegało w jej delikatnych dłoniach pozycji traktującej o mowie wężów i historii czarnoksiężników władających tą umiejętnością. Bądź co bądź wciąż chciała, przynajmniej z zewnątrz, stanowić przykład dla innych uczniów i studentów - nie bez powodu dostała odznakę prefekta naczelnego, prawda?
Postanowiła jednak zrobić chwilę przerwy i odłożyła książkę gdzieś na bok. Wyprostowała rąbek białej, zwiewnej sukienki, po czym pochyliła się na moment, by pogrzebać przy zapięciach sandałków, gdyż któraś z klamerek wyjątkowo boleśnie wpijała jej się w stopę. W międzyczasie dostrzegła zbliżającą się do niej górę składającą się z puszek farby i innych przyborów do malowania, lecz nie zwróciła większej uwagi na jegomościa, uznając, iż zajęty był zmierzaniem w swoim kierunku. Włosy zasłoniły jej twarz, gdy schyliła głowę, a gdy ją podniosła ostatnim widokiem były lecące w powietrzu farby. Wydała z siebie krótki okrzyk, a zaraz po nim zacisnęła powieki i usta, jako że farba prysnęła jej również na twarz! Z tego wszystkiego aż podskoczyła i stanęła na prostych nogach, rozkładając ręce na boki w geście bezradności. Spojrzała na winowajcę.
- Charlie! - skarciła go początkowo, lustrując szkody na swojej sukience. No pięknie, stała się prawdziwym płótnem!
Powrót do góry Go down


Charlie C. Chapman
Charlie C. Chapman

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 147
  Liczba postów : 344
https://www.czarodzieje.org/t16487-charlie-c-chapman#453068
https://www.czarodzieje.org/t16494-chips#453415
https://www.czarodzieje.org/t16488-charlie-c-chapman#453086
Podcienie QzgSDG8




Gracz




Podcienie Empty


PisaniePodcienie Empty Re: Podcienie  Podcienie Empty31.08.18 13:48;

Największe chodzące nieszczęście, po prostu niezdara - czy Bridget, rozkoszująca się brakiem tłumów w pensjonacie, niezwykle skupionych i strudzonych poszukiwaniem uczniów, była w stanie dowiedzieć się o tym, że zaraz wylądują na nią farby? Otóż nie. Ja też nie wiedziałem, a gdybym posiadał tego wewnętrzną świadomość, iż zaraz coś po prostu zepsuję, na pewno nie szedłbym tą ścieżką. Niby wcześniej nic się nie stało, no ale... kurczę. Nie oszukujmy się, zdaję sobie względnie sprawę z tego, iż wszystko, czego dotknę, zamienia się tak naprawdę w istny problem wielkości wagi światowej, na który muszą zareagować liczne głowy państw z różnorakich części kontynentów, no ale dzisiaj nie mogłem tego po prostu przewidzieć. Nie należę do jasnowidzów, nie potrafię odczytać przyszłości, by uniknąć potencjalnych kłopotów - a szkoda, bo to bardzo by mi się przydało. Może da się tego wyuczyć? Może jak skupię swoją uwagę na lekcjach dodatkowych z wróżbiarstwa, jakimś cudem zdołam zauważyć wszelkie nieszczęścia na przestrzeni pięciu lat? Niemniej jednak, długo nie było mi dane nad tym rozmyślać - niefortunnie potknąłem się, wywaliłem na ryj, na szczęście nic poważnego się nie stało oprócz dość nieładnego uderzenia oprawkami o podłogę, który pozostawił nieładny ślad na skórze. Nie zbiły się - tyle dobrego. C h o l e r a - chciało mi się nasunąć na język, kiedy to zacząłem się powoli z tego całego bałaganu wygrzebywać. Niemniej jednak, usłyszałem wtem swoje imię - i ten charakterystyczny głos. Na tyle charakterystyczny, iż nie potrafiłem przypisać go do żadnej z możliwie znanych mi twarzy w całym moim życiu. Podniosłem wzrok, spoglądając na najwidoczniej (?) wkurzoną chyba Bridget, którą doskonale kojarzyłem. Jednocześnie nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu w jej stronę, niezdarnego, charyzmatycznego, po prostu swojego.
- O, hej... - rzuciłem nagle, niespodziewanie, gdy wreszcie odzyskałem siły do tego, by wyprostować się, kucając tym samym o własne kolana, na których wsparłem się dłońmi. Poczułem coś śliskiego - no tak, farby były dosłownie wszędzie, mieszały się, tworzyły enigmatyczne wizerunki na podłodze. - W-wiesz, że ładnie jest Ci w błękicie paryskim...? - powiedziałem, starając się jakoś wybrnąć z tej sytuacji. Ajajaj, fuck fuck fuck. Może nie miałem zamiaru odsuwać się od głównego tematu, aczkolwiek poczułem pewnego rodzaju spięcie - powinienem ewidentnie trzymać jęzor za zębami, ugryźć się w odpowiednim momencie. Mina skruszonego szczeniaczka raczej nie zadziała, poza tym, nie chciałem brać jej na litość - chwyciłem za tą nieszczęsną, niefortunną różdżkę, używając tym samym Chłoszczyść na jej materiale - mając nadzieję na to, że zaklęcie wystarczająco dobrze zadziała. Nie po to ćwiczyłem, bym teraz musiał narażać się na większe wytykanie palcami... Chyba że?

Rzuć kością, by sprawdzić działanie zaklęcia Chłoszczyć
Spoiler:
Powrót do góry Go down


Bridget Hudson
Bridget Hudson

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
Galeony : 670
  Liczba postów : 2245
https://www.czarodzieje.org/t13874-bridget-hudson
https://www.czarodzieje.org/t13915-bridget-hudson#367829
https://www.czarodzieje.org/t13904-bridget-hudson
Podcienie QzgSDG8




Gracz




Podcienie Empty


PisaniePodcienie Empty Re: Podcienie  Podcienie Empty31.08.18 15:16;

Tak jak podejrzewała - los nie dał jej wystarczająco dużo czasu, by nacieszyć się względnym spokojem. Dopiero co jej życie ponownie zostało wywrócone do góry nogami ze względu na informację o rzekomym powrocie jej starszej siostry z zagranicy z powrotem do kraju, a już odczuwała trzęsienie ziemi po raz kolejny. Nie spodziewała się, że akurat tego dnia, gdy ubierze na siebie idealnie białą, zwiewną i delikatną letnią sukienkę, ktoś postanowi wylać na nią kilka puszek z farbą. W końcu jakim prawem miałaby to przewidzieć, prawda? Ona chciała wyłącznie odpocząć w miejscu chroniącym ją przed rozgrzanym, oślepiającym słońcem i poczytać w spokoju książkę, do której zabierała się tak wiele razy, że przestała już liczyć. I kiedy już myślała, że nadszedł ten odpowiedni czas...
Spojrzała na Charliego początkowo ze złością - pierwszą, instynktowną emocją, którą powinna odczuć dziewczyna w podobnej sytuacji, gdy to jej ubranie zostaje zniszczone, a jej twarz upaćkana farbą. Nie była w stanie utrzymać tego marsowego oblicza na długo, bowiem tak szybko, jak zorientowała się, iż powodem całego tego zamieszania był kolega z roku, wściekłość została zastąpiona przez troskę.
- Nic Ci nie jest? - zapytała zaraz później, nie wiedząc, czy powinna się schylić i pomóc mu wstać, czy poradzi sobie sam. Istniało ryzyko, że jeszcze wywróci się na rozlanej wkoło farbie, z kolei mógł nie życzyć sobie dalszego brudzenia i nie miał zamiaru przyjmować jej pomocy? W obliczu tylu wątpliwości Bridget była pochylona tylko w połowie, nosząc na twarzy oznaki prawdziwego zmartwienia. Słysząc jego uwagę, parsknęła śmiechem. No tak, Chapman w całej swojej okazałości. - Dziękuję - rzuciła, spoglądając ponownie na upstrzoną wieloma kolorami sukienką. Nie wyglądała aż tak źle, dodatkowo plamy były świeże, może udałoby jej się usunąć je za pomocą magii? Charlie wpadł na ten sam pomysł i skierował na nią koniec różdżki. Chłoszczyść załatwił sprawę na materiale ubrania, lecz buzia Bridget wciąż była umazana farbą, o czym przekonała się, gdy chcąc podrapać się po nosie, poczuła pd opuszkami palców coś o płynnej konsystencji. Popatrzyła na zabawiony na różowo palec, po czym powiedziała Charliemu: - Wiesz co, twarz już ogarnę sama.
Może lepiej, żeby nikt inny nie rzucał jej zaklęć na twarz?
Dopiero wtedy coś jej się przypomniało - obok leżała jej książka! Po jej twarzy przez chwilę przebiegł cień przerażenia, lecz gdy tylko upewniła się, że wolumin pozostał nietknięty przez żaden z kolorów, odetchnęła z ulgą.
- Trzeba tu posprzątać, może Ci pomóc? Gdzie w ogóle niosłeś te wszystkie farby? - zapytała jeszcze, odwracając się w kierunku puf w poszukiwaniu torby, która zsunęła się gdzieś pomiędzy puchate meble.


2
Powrót do góry Go down


Charlie C. Chapman
Charlie C. Chapman

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 147
  Liczba postów : 344
https://www.czarodzieje.org/t16487-charlie-c-chapman#453068
https://www.czarodzieje.org/t16494-chips#453415
https://www.czarodzieje.org/t16488-charlie-c-chapman#453086
Podcienie QzgSDG8




Gracz




Podcienie Empty


PisaniePodcienie Empty Re: Podcienie  Podcienie Empty31.08.18 15:54;

Morskie fale uderzające o brzeg, spowite niesamowitym darem pozostawiania białej piany na piaszczystym wybrzeżu - no tak, mogłem się jednak udać w inne miejsce niż chociażby te Bogu ducha winne podcienie. W sumie, nie miałem nic konkretnego do roboty, żadnych listów, żadnych wiadomości na Wizbooku, z którego, po ukończeniu 15 Happy Days, zacząłem korzystać znacznie mniej. Nie żebym miał coś przeciwko czemuś takiemu, jednak warto rzucić trochę okiem na innych uczniów, by następnie stwierdzić, że prowadzi on do uzależnienia. Szczerze? Przyjemnie mi się przez niego pisało, nawet jeżeli Neirin zdołał mnie sprzedać Nox'owi (tak miał na imię, jej, zapamiętałem!) za jakieś marne żarcie, kiedy to na mnie siedział. Chciałoby się wówczas rzec, raz jeszcze - kurczaczek, w odmienieniu przekleństwa na o wiele łagodniejszą formę, jednak nie zamierzałem zbytnio wciągać się w uroki nowoczesnych technologii czarodziejskich. Osobiście miałem wrażenie, no bo skoro przecież mieszkam z rodzicami, a raczej mieszkałem, bo już wykupiłem jakieś lokum na jeszcze jakiejś mniej znanej przeze mnie ulicy, to bardziej byłem zaznajomiony z technologią mugolską. Może pralki nie potrafię obsłużyć, co nie zmienia faktu, że z komputerem idzie mi o wiele lepiej - czy w ogóle istnieje instrukcja do tej elektroniki, która służy do czyszczenia ubrań? Nie wiedziałem, bałem się tego sprawdzić, bo bym jeszcze całą łazienkę zalał. A wtedy miałbym przechlapane; niemniej jednak wiadomości od rodziców nie dostałem. Jednocześnie nie byłem świadom, czy mam to uznać za wystarczająco dobry znak w poprawianiu naszych więzi rodzinnych, które... no. Dobra. Nie są aż tak wspaniałe.
Spojrzałem na Bridget, kiedy to zdołałem się przywrócić do względnego porządku - no właśnie, zdołałem, bo sam niefortunnie upaćkałem się dodatkowo plackami farby. Kompletnie na to z początku nie zwróciłem uwagi, niemniej jednak nie chciałem czuć gniewu prefekt na własnej skórze, dlatego, o zgrozo, chwyciłem się za łeb, na szczęście nie zniżając się do poziomu robaka. Bądź, co gorsza, podziemnego parkingu samochodowego, bo wtedy byłaby już w ogóle tragedia. - Kończ waść, wstydu oszczędź! Ukarz mnie na męki w Piekle, zarezerwuj miejsce u Szatana! - nawet nie wiedziałem, czemu mi się to nasunęło na myśl, skoro nie miałem pojęcia, skąd ten cytat dokładnie pochodzi - długo na reakcję Hudson czekać nie musiałem. Już spodziewałem się szatańskiej pogoży skierowanej w moją stronę, ptaków powodujących zamrożenie lub Drętwoty, byleby nie robić większych szkód. A tutaj? Zamrugałem charakterystycznie oczami, zdejmując na chwilę ochlapane odrobinę okulary z twarzy, chyba nie powinienem nosić tych bryli, skoro co chwilę się wywracam... - Nie, chyba wszystko w porządku, a przynajmniej tak sądzę... Głowa nie boli, ręce nie bolą, organy na swoim miejscu, nikt mi nerki nie wyciął... - obmacałem się przez chwilę poprzez ubranie, by następnie parsknąć śmiechem. Cała ta sytuacja wydawała się być absurdalna, zabawna. Rzuciwszy uwagą o błękicie paryskim, miałem co do tego stuprocentową pewność. Wiedziałem, że ten kolor oznacza stabilność, a z tym mi się ona kojarzyła. Może nie chodziła przez cały czas stabilnie, co nie zmienia, że bardzo chętnie zobaczyłbym ją właśnie w sukience o tej nietypowej barwie. - Okej, raczej nie powinienem tam już rzucać Chłoszczyść. - rzuciłem uwagą w jej stronę, albowiem wiedziałem, żeby nie zawsze ufać swoim umiejętnościom, które mogły być znikome. Poza tym, nie lubiłem się narzucać, kiedy sytuacja tego po prostu nie wymagała, chociaż, potrafię przyznać, kiedy dojdzie co do czego, potrafię trwać przy swoim jak osioł. Raczej nie chciałbym się w niego zamieniać, gdybym postanowił bardziej zagłębić się w animagię, która zaczęła mnie ostatnio interesować. Złotą rybką też nie, bo bym życzeń nie mógł spełniać i byłby przypał.
- Teoretycznie sam napaskudziłem okropnie i sam powinienem to posprzątać, ale jeżeli oczywiście masz czas, to chętnie! - odpowiedziałem z entuzjazmem, chociaż ostatnie doświadczenia minionych dni dały mi jasno do zrozumienia - że Bergmann to pełnokrwisty komunista. Aż chciało mi się zaśpiewać hymn ZSRR, jednak ostatecznie się przed tym powstrzymałem - tyle dobrego! Nie żebym był jaaakoooś szczeeeególniee złooośliwyy, co nie zmienia faktu, iż wolałbym sam odbywać ten szlaban, niżeli skazywać na niego dodatkowo dwóch innych Puchonów. - Aaa, chciałem trochę pobawić się malowaniem na płótnie oraz magią... Wiesz, takie artystyczne sprawy, bo w sumie to operuję zazwyczaj tylko i wyłącznie ołówkiem oraz cienkopisem. Artystyczna wena mnie naszła, o! - przyznałem się bez bicia, po prostu lubiłem oddawać się tej czynności na bardziej luźnych lekcjach, które to zwyczajnie były traktowane przez resztę uczniów z mniejszą uwagą. - A Ty? Wszyscy poszli w sumie szukać skarbów, a raczej ich resztek, bo sztorm wyrzucił magiczne przedmioty, chcąc zgarnąć dla siebie jak najwięcej. - przygotowałem już różdżkę do rzucenia Chłoszczyść.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Podcienie QzgSDG8








Podcienie Empty


PisaniePodcienie Empty Re: Podcienie  Podcienie Empty;

Powrót do góry Go down
 

Podcienie

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Strona 1 z 2 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Podcienie JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Meksyk
 :: 
Pensjonat
-