25 Marca 2021 Samonauka
Siedziała przy stole, popijając kawę i zerkając na zgromadzone na stole notatki. Wiedza przekazana jej przez Shawna była niezbędna do osiągnięcia sukcesu, jednak chciała włożyć w to więcej. Radziła już sobie z gromadzeniem energii w dłoni oraz stopniowym uwalnianiem, a także nie miała problemu z nadaniem magii jakiegoś kształtu — czy to niegroźnych iskierek, czy maleńkiego płomyka. Przed pełnym rzuceniem zaklęcia wciąż była jeszcze długa droga. Różdżka leżała na stole, a Lance przewróciła stronę opasłego podręcznika z księgozbioru swojego nauczyciela, czytając kolejny rozdział. Umiejscowienie przewodów magicznych w ciele było istotne. Zależnie od energii wewnętrznej i stabilizacji psychicznej, możliwe było skuteczniejsze rzucanie czarów. Odetchnęła, robiąc kolejny łyk kawy, po czym zsunęła się z krzesła, siadając po turecku na podłodze. Drewniany transmutator był dość blisko, aby rozpoczęła pracę nad praktyką. Wyjęła z kieszeni spodni guzik, kładąc go przed sobą, a następnie przymknęła oczy. Początkowo najważniejsza była koncentracja. Oczyściła umysł ze zbędnych rzeczy, skupiając się tylko na wyczuciu magii, tak, jak Reed ją uczył. Stopniowo odczuwała towarzyszące temu ciepło i wewnętrzną euforię, potrafiąc określić położenie kulminacyjnych punktów w ciele. Poruszyła palcami prawej — swojej przodującej — dłoni, czując gromadzącą się energię w ich okolicy. Kolejny oddech sprawił, że uwolniło się kilka mniejszych iskierek, które przecięły powietrze z cichym świstem, a ona uniosła powieki. Wbiła wzrok w guzik, unosząc dłoń z nagromadzoną magią i nakierowując ją w stronę guzika, wypuściła czar, mając w głowie zaklęcie zmieniające, najprostsze. Shawn mówił, że nie miała znaczenia dziedzina magii w treningu, ale ta, w której była najlepsza, mogła przynieść najlepsze efekty. Guzik poruszył się niespokojnie, podskakując na podłodze częściowo, zmieniając się w również drewnianą, szachową figurkę. To było jednak wciąż za mało. Nessa cieszyła się z każdego sukcesu, jednak wrodzona ambicja i chęć dalszego rozwoju sprawiały, że chciała więcej. Kolejny raz więc zgromadziła magię w palcach, pocierając nimi wzajemnie o siebie, powtarzając schemat i wypuszczając zaklęcie w stronę guzika, kolejny raz podbiła go wyżej. Tym razem dość szybko zmienił kształt, drżąc na podłodze kilka sekund, chociaż wciąż figurka była bardziej płaska, niż powinna. Uśmiechnęła się jednak pod nosem, zadowolona ze swojego małego sukcesu, jednak niepozwalająca sobie na jakiekolwiek rozproszenie. Przed nią był dość długi wieczór, podczas którego zamierzała pracować nad poprawą stabilności rzucanego czaru oraz prędkości rzucania czarów za pomocą dłoni, co było jak na razie znacznie wolniejsze, niż rzucanie tego klasycznym transmutatorem. Kolejna wiązka magii powędrowała w stronę zmaltretowanego guzika, nadając mu bardziej realne kształty figury szachowej — wieży. Tym razem uzyskana wysokość i pięknie zarysowany, górny mur były prawidłowe, co nie umknęło jej uwadze. Wyciągnęła figurkę, obracając ją w dłoni i przyglądając się jej, myślami powędrowała w stronę książki. Przerzuciła ją na lewą rękę, prawą unosząc i przywołując za pomocą magii bezrożdkowej znajdującą się metr wyżej książkę. Przynajmniej tak praktyczne rzeczy w niewielkiej odległości wychodziły jej płynnie! Położyła podręcznik na kolanach, szukając kolejnego rozdziału, a figurka wróciła na podłogę, gotowa do dalszych ćwiczeń.
|ZT |