Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Vivere militare est...

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 1 z 2 1, 2  Next
AutorWiadomość


James Waters
James Waters

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : prefekt fabularny, legilimencja i oklumencja
Galeony : 415
  Liczba postów : 343
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12628-james-waters
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12631-elmer#341248
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12629-james-waters#341244
Vivere militare est...  QzgSDG8




Gracz




Vivere militare est...  Empty


PisanieVivere militare est...  Empty Vivere militare est...   Vivere militare est...  EmptyPią Cze 10 2016, 16:10;

Retrospekcje

Osoby: Naeris Sourwolf, James Waters
Miejsce rozgrywki: Dormitorium chłopców
Rok rozgrywki: 5 czerwiec 2016 roku
Okoliczności: James w tym roku postanowił świętować swoje osiemnaste urodziny wraz ze swoją najlepszą przyjaciółką Naeris, która, jak się później okaże, nie jest uznawana za dobre towarzystwo dla Watersa...
Powrót do góry Go down


James Waters
James Waters

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : prefekt fabularny, legilimencja i oklumencja
Galeony : 415
  Liczba postów : 343
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12628-james-waters
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12631-elmer#341248
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12629-james-waters#341244
Vivere militare est...  QzgSDG8




Gracz




Vivere militare est...  Empty


PisanieVivere militare est...  Empty Re: Vivere militare est...   Vivere militare est...  EmptyPią Cze 10 2016, 16:40;

Kiedyś w końcu musiał przyjść ten dzień. Dzień urodzin Jamesa. Chłopak nigdy ich nie wyczekiwał, nie cieszył się z ich powodu. Co prawda, zawsze rodzicie kupowali mu coś drogiego, pokazując mu pokazać przy tym, ile miłości mu dają. Przez cały następny rok wspominali, jaki to drogi prezent sprawili synowi, a ten był na tyle niewdzięczny i rozpieszczony, że nigdy nie okazał jakiegokolwiek szczęścia z podarków, jakie rodzice mu dawali z okazji jego urodzin. Jednak, odkąd James swoje urodziny "obchodzi" w Hogwarcie jest jednak trochę inaczej. Prezent dostaje za pomocą sowiej poczty, a gdy chłopak go otwiera, ojciec i matka nie widzą jego rekacji. Dlatego też odkąd Waters skończył dwanaście lat przy kłótniach rodzinnych nie jest poruszana kwestia jego niewdzięczności.
Krukon siedział na swoim idealnie pościelonym łóżku, w swoim dormitorium, które dzielił z kilkoma innymi uczniami. Jak zwykle, miał na sobie śnieżnobiałą koszulę, krawat w odcieniach charakteryzujących Ravenclaw i czarne spodnie. Pomimo święta nie ubrał się jakoś specjalnie - James codziennie wyglądał tak samo. Na łożku obok chłopaka leżała czarna marynarka, którą ten najwyraźniej na chwilę zdjął. W pokoju było ciepło i dość duszo, więc Waters wstał leniwie, podszedł do sporego okna i otworzył je. Poczuł lekki podmuch wiatru na twarzy, jak i również intensywne promienie słoneczne, które wystąpiły zza sporej, kłębiastej chmury.
Ładna pogoda, pomyślał.
Spojrzał z przyzwyczajenia na tarczę swojego zegarka i ponownie skierował się w stronę swojego łóżka. Było chwilę po dwunastej. A zatem Naeris miała się zjawić już za chwilę. Usiadł ponownie w tym samym miejscu, uważając by nie pognieść materiału. Zaczął myśleć o tym, co będzie robić z dziewczyną. Może pokaże Naeris tajne przejście do Hogsmade i uciekną z zamku? Lub pójdą się szwendać bez celu po szkole, w poszukiwaniu jakichś dziwnych pomieszczeń, jak np. Pokój Snów, który już oboje zdążyli odwiedzić? Nie chciał zanudzić Krukonki na śmierć. Może wybiorą się na stadion Quidditcha? Lub nad jezioro albo do Zakazanego Lasu? Pomysły jakie mu przychodziły, w większości, łączyły się ze złamaniem regulaminu. To może jednak będą siedzieć przez cały dzień tutaj, w jego dormitorium, rozmawiać i śmiać się do granic możliwości? Chłopak nie miał pojęcia, jak może spędzić ten dzień - wiedział jednak, że chce go spędzić z Naeris. Póki co, tyle mu wystarczało.
Powrót do góry Go down


Naeris Sourwolf
Naeris Sourwolf

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
Dodatkowo : Szukająca Ravenclawu
Galeony : 3337
  Liczba postów : 1205
https://www.czarodzieje.org/t12503-naeris-cynthia-sourwolf
https://www.czarodzieje.org/t12508-listy-do-cierpkiej-wilczycy
https://www.czarodzieje.org/t12511-naeris-sourwolf#337284
Vivere militare est...  QzgSDG8




Gracz




Vivere militare est...  Empty


PisanieVivere militare est...  Empty Re: Vivere militare est...   Vivere militare est...  EmptyPią Cze 10 2016, 17:18;

Naeris oczekiwała piątego czerwca z wielkim napięciem. Cały dzień z Jamesem... Czy to ją trochę stresowało? Można tak powiedzieć, w końcu do tej pory nie zaprzyjaźniła się aż tak z żadnym chłopakiem. To było nowe, ale bardzo przyjemne doświadczenie. Musiała z okazji urodzin Krukona kupić coś fantastycznego. Tydzień przed tym dniem poświęciła ładnych parę godzin na łażenie po sklepach w Hogsmeade. Zazwyczaj podejmowała decyzje szybko, a zakupy nie zajmowały jej więcej niż godzinkę - wtedy miała ogromny problem. Choć mniej więcej wiedziała, co lubi James, nie chciała mu kupować po prostu książki. To było zbyt proste i mało wyszukane. Jej prezent miał być fantastyczny, taki, który wywoła uśmiech na jego twarzy. Dlatego nie zważała na to, ile wydała pieniędzy. Nawet jeśli jej się nie przelewało ze względu na to, że galeony wypłacało jej Ministerstwo Magii, gotowa była trochę odchudzić swój portfel. Bo dla Jamesa było warto.
Zapakowała wszystko ładnie w biały papier i obwiązała błękitną wstążką. Do tego przyczepiła małą karteczkę "Dla Człowieka-Hipogryfa". Przyjrzała się przygotowanemu prezentowi z aprobatą. Miała sporo wolnego czasu, dlatego porządnie rozczesała włosy i nałożyła na siebie coś ładnego. Nie opuszczało jej przeczucie, że to będzie świetnie spędzony czas. Nawet jeśli nie wybiorą się nigdzie i tak będzie świetnie. Kiedy zbierała się już do wyjścia (czy wyjściem można nazwać przejście się parę schodków do dormitorium po drugiej stronie wieży?), zauważyła, że wstążka jest nadpalona.
- Yennefer! - ofuknęła swoją małą smoczycę. Samica rogogona popatrzyła na nią swoimi czarnymi oczkami, a Naeris po raz kolejny pomyślała, że te modele powinny mieć jakiś wyłącznik. Spalić! Wstążkę! Z! Prezentu! Dla! Jamesa! Cudownie, po prostu cudownie. Krukonka złapała smoczycę, która próbowała ugryźć ją w palec. Próbowała wsadzić ją do torby i zamknąć, ale mała się wyrwała. Przysiadła na ramieniu właścicielki, jak robiła zawsze, gdy chciała się przymilić.
- Tym razem to nie podziała... - mruknęła Naeris, ale gdy Yennefer wtuliła się w jej włosy, przestała się złościć. Z westchnieniem zdecydowała, że weźmie ją ze sobą. Krótkim machnięciem różdżki wyczyściła błękitną wstążeczkę i wyszła z dormitorium. Choć od czasu "korepetycji" z Jamesem nie była w tej części Wieży Ravenclaw, to doskonale pamiętała drogę do jego pokoju. Szepnęła do smoczycy, aby się jakoś zachowywała i zapukała cichutko w drzwi. Musiał na nią czekać, miała nadzieję, że będą sami... Przywołała na twarz uśmiech, wyciągając przed siebie biały prezent, gdy tylko otworzyły się drzwi.
Powrót do góry Go down


James Waters
James Waters

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : prefekt fabularny, legilimencja i oklumencja
Galeony : 415
  Liczba postów : 343
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12628-james-waters
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12631-elmer#341248
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12629-james-waters#341244
Vivere militare est...  QzgSDG8




Gracz




Vivere militare est...  Empty


PisanieVivere militare est...  Empty Re: Vivere militare est...   Vivere militare est...  EmptyPią Cze 10 2016, 17:45;

James drgnął raptownie, kiedy usłyszał ciche pukanie do drzwi. Wstał szybko i ruszył w stronę drzwi. Złapał zdecydowanie za klamkę, a przed sobą zobaczył Naeris. W rękach trzymała jakieś białe pudełko, a na ramieniu siedziała malutka smoczyca, która łypała gniewnym wzrokiem na chłopaka. Zwierzątko wyglądało jednak raczej uroczo, a nie groźnie, biorąc pod uwagę jego rozmiar i wyraz pyszczka.
- Naeris Sourwolf. - powiedział spokojnie, tak jak już przystało, kiedy się z nią witał. Złapał za jej wolną dłoń i pocałował jej wierzch. Krukonka uśmiechała się promiennie. Wyglądała elegancko, zwiewnie i dziewczęco. Miała na sobie delikatną sukienkę, która pasowała krojem do jej sylwetki. James nie sądził, że Nae tak ładnie się ubierze, tylko z powodu jego urodzin. Ale była to jedynie lepsza wiadomość. Kto narzeka na piękne widoki? James wystąpił bardziej na bok i wpuścił dziewczynę do środka. Nadal jego uwagę najbardziej przyciągała ta mała kreatura. Pierwszy raz w życiu James miał styczność ze smokiem.
- Czy to jest samica... rogogona, czy mnie wzrok zawodzi? - spytał Jem zafascynowany. Uśmiechał się szeroko, wpatrując się w smoka, który ocierał się o blond włosy Krukonki.
- Wyglądasz dziś... naprawdę pięknie. - stwierdził nieśmiało. Widok ślicznych kobiet zawsze trochę go onieśmielał. Pomimo tego, że był w tak dobrych relacjach z dziewczyną, zawsze lekko się stresował przed spotkaniem z nią. - Jak się wabi? - spytał, wskazując na smoczka.
Powrót do góry Go down


Naeris Sourwolf
Naeris Sourwolf

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
Dodatkowo : Szukająca Ravenclawu
Galeony : 3337
  Liczba postów : 1205
https://www.czarodzieje.org/t12503-naeris-cynthia-sourwolf
https://www.czarodzieje.org/t12508-listy-do-cierpkiej-wilczycy
https://www.czarodzieje.org/t12511-naeris-sourwolf#337284
Vivere militare est...  QzgSDG8




Gracz




Vivere militare est...  Empty


PisanieVivere militare est...  Empty Re: Vivere militare est...   Vivere militare est...  EmptyPią Cze 10 2016, 20:18;

Naeris weszła śmiało do środka. W sumie to nic się tutaj nie zmieniło - łóżka ładnie pościelone, ubrania poukładane, wszystko czyste i schludne. Pomyślała o tym, jaki zostawiła bałagan u siebie. W sumie pokój nie wyglądał na jakoś udekorowany. Żadnych balonów, serpentyn, ciasteczek, napojów, czegokolwiek, co przygotowuje się na urodziny. Poczuła drobne ukłucie smutku, bo pomyślała, że jest jedyną osobą, która będzie świętować z Jamesem. Przeniosła wzrok na chłopaka. Sam też był tak pięknie ubrany. Ten styl mu bardzo pasował. Naeris miała świetną wyobraźnię, ale nie potrafiła sobie go wyobrazić w jakichś workowatych, niechlujnych ubraniach. On był po prostu zbyt elegancki.
- Jem! - przysunęła się do niego i przytuliła mocno. Wtuliła twarz w jego pierś, jak zwykle doznała wrażenia, że jest przy nim taka malutka. Mógł teraz poczuć jej perfumy o zapachu bzu. Naeris uwielbiała się przytulać, a zwłaszcza przytulanie się z Jamesem było przyjemne. Uwielbiała obejmować jego plecy i ściskać go mocno. - Życzę ci wszystkiego najlepszego! Nie wiem, czy jest sens wymieniać te wszystkie uprzejmości, które stale powtarzają ludzie co roku, dlatego może zastosuję się do pewnego cytatu. Znowu - spojrzała na niego z iskierkami szczęścia w oczach. Zbliżyła się do chłopaka i pocałowała go w policzek. Choć było to jedynie cmoknięcie, chciała by James odebrał go jako wyjątkowy. Przytulała go często, ale taki buziak był już rzadkością. - Zgadniesz, do jakiego? - spytała, zadzierając nosek. Ciekawiło ją, czy chłopak się domyśli. Na sto procent go znał i mógł się łatwo zorientować.
- Zgadza się, to rogogon, ale tylko figurka. - widząc jak zainteresowało to chłopaka sama się uśmiechnęła. Sięgnęła po Yennefer i pogładziła jej smukłą szyjkę. Smoczyca jak zwykle bezgłośnie przesunęła się i zaczepiła pazurkami o bluzkę Naeris. - Yennefer. - rzuciła rozbawione spojrzenie Jamesowi. - Tak, wiem, że mam obsesję na punkcie Wiedźmina.
Spuściła wzrok, gdy wspomniał o tym, że pięknie wygląda. Takie komplementy zwykle mocno ją peszyły i zawstydzały, ale James prawił je na tyle często, że się z tym pogodziła. Podziękowała chłopakowi i wcisnęła mu w dłonie prezent.
- Odpakuj od razu! - powiedziała z szerokim uśmiechem. Czuła się dzisiaj wyjątkowo dobrze. Wiedziała, co znajdzie w środku James. Paczkę z czekoladowymi żabami, mugolskie żelki prosto z Newcastle, których pewnie spróbuje po raz pierwszy w życiu. Do tego piękny, skórzany dziennik ze specjalną magiczną właściwością, która nie pozwoli nikomu go przeglądać, oprócz Jamesowi. Ale to nie wszystko. Piękne, długie pióro o lotkach zabarwionych na ciemny granat przyda się, gdy będzie chciał coś napisać za pomocą głosu. I coś wyjątkowego... Sama własnoręcznie go wykonywała. Duże kółko może było trochę przekrzywione, ale reszta układała się nawet ładnie. Do tego użyła puchatych piór w kolorze jasnoniebieskim. Z dumą wpatrywała się w to, jak James odpakowuje prezent.
Powrót do góry Go down


James Waters
James Waters

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : prefekt fabularny, legilimencja i oklumencja
Galeony : 415
  Liczba postów : 343
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12628-james-waters
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12631-elmer#341248
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12629-james-waters#341244
Vivere militare est...  QzgSDG8




Gracz




Vivere militare est...  Empty


PisanieVivere militare est...  Empty Re: Vivere militare est...   Vivere militare est...  EmptyPią Cze 10 2016, 21:15;

James nagle poczuł, jak niższa od niego o prawie głowę, drobna dziewczyna wtula się w jego tors. Objął ją swoimi długimi rękami, czując przy tym jej ładne, o kwiatowej nucie perfumy. Przyzwyczaił się już do ich zapachu i bardzo je lubił. Pachniały tak słodko i delikatnie. Pasowały do figury i ogólnego zewnetrznego wyglądu Naeris.
- Cytuj mi, ile chcesz. To będzie dużo lepsze, niż te wyuczone formułki na nieszczerych kartkach urodzinowych. - powiedział z uśmiechem. Poczuł ciepłe wargi na swoim policzku i ciepło ust dziewczyny, jakby przeszło na całą powierzchnię jego twarzy. Lubił, gdy robiła takie rzeczy, ale zawsze go to peszyło. Tym razem szczęście tak go rozpierało, że oddał buziaka. Był pewien, że ma ogromne rumieńce na policzkach, ale w tamtym momencie się tym nie przejmował. - Szczerze mówiąc, to nie mam pojęcia. Może "Co za dużo to niezdrowo?"? Jezu, wyjdę na głupka, pomimo tego, że jestem taki stary. - James westchnął cicho. Udało mu się zgadnąć czy Naeris myślała o jakiejś innej sentencji? Chciałby teraz zabłysnąć w jej oczach, pokazać jej, że jest bystry.
- Yennefer. Taak, do niej to pasuje. - stwierdził James patrząc na smoczycę. - Oj tam, od razu obsesję. Można powiedzieć, że ja urodziłem się w kociołku, bo codziennie mam potrzebę uwarzenia jakiegoś eliksiru. Każdy ma swoje dziwactwa. - powiedział Jem z przekonaniem. Nie uważał, że Krukonka ma jakąś obsesję. Może i była do szaleństwa zakochana w tej serii, ale... chłopak uważał to za urocze, zresztą nie dziwił się dziewczynie. Sam miał okazję, z jej polecenia zresztą, przeczytać Wiedźmina i jemu też wszystkie książki przypadły do gustu.
- Nie m-mm... musiałaś. - powiedział cicho James, próbując przełknąć gulę w gardle. Nae coś dla niego przygotowała, kupiła? Krukonowi nawet przez chwilę nie przeszło na myśl, że cokolwiek dostanie od któregoś z uczniów Hogwartu. Poczuł miłe gorąco w okolicach serca.
Chłopak spojrzał z góry na pudełko. Było owinięte białym papierem do pakowania prezentów, błękitną wstążką, a na wierzchu widniała kartka z napisem "Dla Człowieka-Hipogryfa". Zanim nastolatek odpakował prezent uśmiechnął się szeroko, odsłaniając kartkę z napisem w stronę Naeris. Odwiązał delikatnie niebieską wstążeczkę, zdjął papier z pudełka i otworzył wieczko. Na samej górze zobaczył opakowanie czekoladowych żab i jakieś inne słodycze, których w życiu na oczy jeszcze nie widział. Pod słodkościami znajdował się ładny, elegancki notes, który po bliższych oględzinach okazał się skórzanym dziennikiem z idealnie przyciętymi, pergaminowymi stronicami. Pod dziennikiem znajdowało się ogromne pióro do pisania, idealne do robienia zapisków w dzienniku. Dutka, jak i cała oś przyboru były idealnie biała, a choragiewki były matowo-granatowe. Na samym dnie pudełka, James dostrzegł coś jeszcze. Owal, matematycznie mówiąc, z milionem średnic, promieni i cięciw. Z drewnianego kółka zwisały trzy jasnoniebieskie pióra - kolorem kojarzyły się chłopakowi z jakimiś tropikami, czy kolorem wód, jakie znajdowały się np. w Chorwacji. Podczas odpakowywania prezentu James przez cały czas milczał. Nie był w stanie wydusić z siebie choćby słowa. Nae tak dobrze go poznała, że świetnie wiedziała, co ma mu kupić na urodziny. To był pierwszy w życiu prezent, z jakiego chłopak się ucieszył. Naprawdę mu się podobał.
- I powiedz mi... jak tu cię nie kochać? - spytał Krukon, odkładając podarunki na swoje łóżko i przytulając ze szczęścia, stojącą jak słup soli, Sourwolf. - Dziękuje ci tak bardzo... Za ten łapacz snów, który jest naprawdę piękny, za ten dziennik, akurat planowałam sobie jakiś zakupić, za to pióro, też jest mi potrzebne... No i za słodycze, za nie też niesamowicie ci dziękuję. - mówił to, nadal wtulając się w Nae. Znów czuł te słodkie perfumy, uwielbiał je wąchać. Postanowił się przełamać i tym razem to on obdarzył dziewczynę pocałunkiem. Cmoknął ją w policzek, ujmując ją jednocześnie w talii. Wizja całego dnia z nią chyba dodała mu odwagi, bo nigdy wcześniej nie sądził, że będzie w stanie się przełamać i jako pierwszy ją pocałować. Co prawda, zrobił to po przyjacielsku, w policzek, ale przecież... dlaczego o tym pomyślał? Stop James, opanuj się.
- Już na zawsze pozostanę Człowiekiem-Hipogryfem? - szepnął jej do ucha, nadal będąc w nią wtulony.
Powrót do góry Go down


Naeris Sourwolf
Naeris Sourwolf

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
Dodatkowo : Szukająca Ravenclawu
Galeony : 3337
  Liczba postów : 1205
https://www.czarodzieje.org/t12503-naeris-cynthia-sourwolf
https://www.czarodzieje.org/t12508-listy-do-cierpkiej-wilczycy
https://www.czarodzieje.org/t12511-naeris-sourwolf#337284
Vivere militare est...  QzgSDG8




Gracz




Vivere militare est...  Empty


PisanieVivere militare est...  Empty Re: Vivere militare est...   Vivere militare est...  EmptySob Cze 11 2016, 20:35;

Czując pocałunek Jamesa cała się zaczerwieniła. To było bardzo urocze i słodkie ze strony chłopaka. Naeris pożałowała, że jest aż tak nieśmiała, że musi ją to peszyć. Przecież byli jedynie przyjaciółmi i takie sytuacje nie były niczym niesamowitym albo dziwnym. Ale świadomość, że jego usta dotknęły jej policzka sprawiała, że serce biło jej szybciej. Głupie, Sourwolf, to głupie...
- Chodziło mi o "czyny są ważniejsze niż słowa". - wyjaśniła, wybuchając śmiechem. Naprawdę, co za dużo to niezdrowo? Słowa Jamesa tak ją rozśmieszyły, że dobrą chwilę pozwoliła sobie śmiać się głośno. Miała nadzieję, że Krukon nie pomyśli, że sobie z niego drwi, co to to nie. Nie oczekiwała od niego nawet, że się domyśli. W końcu nie potrafił czytać jej w myślach. A spróbował zgadnąć i to się liczyło.
- Jeszcze jej dobrze nie poznałeś. To małe diablątko. - udała, że się krzywi, patrząc na smoczycę. Yennefer syknęła cicho i odczepiła się od Naeris, jakby zrozumiała to, co powiedziała. Wzbiła się w powietrze, machając błoniastymi skrzydłami. Przeleciała obok Jamesa i zniknęła za kotarą jego łóżka. - Oho, obraziła się! I dobrze, niech sobie tam posiedzi. Mam nadzieję, że nie spali ci pościeli.
Obserwowała w napięciu twarz Jamesa, gdy odpakowywał prezent. Przez długi czas milczał i zaczęła myśleć, że mu się nie spodobał. Już miała się tłumaczyć, że nie miała pomysłu na nic lepszego, że nie musi go przyjmować, jeśli nie chce... Gdy usłyszała te pytanie. Ze zdziwieniem poczuła, jak chłopak znowu ją przytula. Dłonią dotknęła przez przypadek jego włosów, kiedy objęła jego plecy.
- Chyba się nie da mnie nie kochać... - wydusiła, nadal odrobinę zaskoczona, ale i szczęśliwa. - Ja... James, to... - miała zamiar powiedzieć coś w stylu "nie ma za co, zasłużyłeś na o wiele więcej", ale wszystko jej się poplątało. Zobaczyła, że James zbliża do niej swoją twarz i po chwili jego usta dotknęły jej policzka. Serce kołatało jej się jak szalone. Jeszcze trochę i chłopak by po prostu usłyszał, jak tłucze się o jej żebra.
- Mieliśmy chyba nie mówić sobie ciągle tyle razy "dziękuję"? - wydukała, bojąc się, że zobaczy jak bardzo się rumieni. I że go to przestraszy albo że poczuje, że posunął się za daleko. Nie chciała, by tak myślał, dlatego uśmiechnęła się do niego. Jego dłonie na jej talii sprawiały, że z trudem powstrzymywała się od odsunięcia się. Nie rozumiała tej reakcji, przecież wcale nie chciała odpychać Jamesa... Zadrżała, czując jego oddech tak blisko. Jej organizm nalegał wręcz na natychmiastowe oddalanie się od chłopaka, ale gdyby to zrobiła, sprawiłaby mu przykrość.
- Miałam ci też załatwić kostium, ale nienawidzę szyć. Kupowanego nie chcę... Ale zaklęcie na pazury znalazłam, zademonstrować? - spróbowała uspokoić swój ton głosu i chyba jej się to udało. Miała nadzieję, że żartami rozluźni atmosferę, choć najchętniej wyszłaby teraz na chwilę na zewnątrz, bo zrobiło jej się piekielnie gorąco. - Możesz także zostać Jamesem Watersem, w takiej wersji też cię lubię... Ale gdybyś zechciał być bohaterem, to ja też musiałabym dostać jakiś pseudonim, najlepiej coś ciekawego i chwytliwego... Może Cierpka Wilczyca? Nawiązując do mojego nazwiska, oczywiście! Stwarzałby idealne pozory. - roześmiała się. Cierpka to na pewno nie była, a wilczyca też nie budziła miłych skojarzeń. Może, gdyby złoczyńcy usłyszeli o takiej Naeris, przestraszyliby się jej bardziej niż Człowieka-Hipogryfa. - Założymy team Człowieka-Hipogryfa i Cierpkiej Wilczycy, proszę!
Powiedziała mu to? Powiedziała, że go lubi! No w sumie to nic dziwnego, był jej przyjacielem, ale... Ale dawno nie powiedziała czegoś takiego chłopakowi. Sięgnęła niepewnie dłonią i pogłaskała jego włosy. Były takie miękkie, że zrobiła to z przyjemnością. Pogładziła je chwileczkę, a potem uznała, że już czas by się odsunąć. W końcu nie mogli zostać tak wtuleni przez cały czas, nawet jeśli obojgu się to podobało.
- Poza tym miałam ci powiedzieć, że to nie jest zwykły, mugolski łapacz snów, jak te które można kupić na prawie każdym straganie. Ten jest stuprocentowo magiczny. Jeśli powiesisz go przy swoim łóżku zawsze będziesz miał piękne sny, a rano będziesz je pamiętał. Niesamowite, prawda? Mam nadzieję, że będzie działał jak należy i, że nie poplątałam zaklęć. - powiedziała. Bardzo się starała, przygotowując to cacko i wiedziała, że James to doceni.
Powrót do góry Go down


James Waters
James Waters

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : prefekt fabularny, legilimencja i oklumencja
Galeony : 415
  Liczba postów : 343
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12628-james-waters
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12631-elmer#341248
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12629-james-waters#341244
Vivere militare est...  QzgSDG8




Gracz




Vivere militare est...  Empty


PisanieVivere militare est...  Empty Re: Vivere militare est...   Vivere militare est...  EmptySob Cze 11 2016, 21:36;

- Ja wiem, że mieliśmy się ograniczać... Ale gdybym ci nie podziękował, nie dawałoby mi to spokoju. - powiedział cicho. Chciał, żeby Naeris zdawała sobie sprawę z tego, że prezent naprawdę mu się podoba i jest on dla niego czymś wyjątkowym. - Uf, jak dobrze, że nie muszę się sam z tym trudzić... wiesz, paznokcie są łamliwe... musisz mnie nauczyć tego zaklęcia, wiecznie przecież muszę budzić grozę. Może pożyczysz mi czarny lakier do paznokci, będę wtedy tak szatańsko wyglądał...? - powiedział rozbawiony James. - Wiesz, może ty lubisz mnie w tej zwyczajnej wersji, ale... ostatnio zaobserwowałem, że dziewczyny lecą na zwierzęcy magnetyzm, więc pomyślałem, że może jakoś wyeksponuję te moje upierzenie... - rzekł przez śmiech. Żartowanie ostatnio coraz lepiej mu wychodziło, miał nadzieję, że wkrótce będzie miał w tym wprawę. - Cierpka Wilczyca? Brzmi bardziej zwierzęco od mojego przezwiska. Też chcesz przyciągnąć do siebie facetów, swoim zwierzęcym magnetyzmem? - spytał z uśmiechem na twarzy.
Teraz jednak zaczął się zastanawiać nad słowami Naeris. Powiedziała mu, że lubi go, takim jakim jest - zwykłym, nudnym i przeciętnym Jamsem Watersem. Miło było usłyszeć coś takiego.
W pewnej chwili Nae zmierzwiła chłopakowi włosy. Miała dość długie i kościste palce, które wydawały się nie pasować do jej drobnej dłoni. Chwilę po tym, odsunęła się od Krukona. Wystarczajaco długo się w siebie wtulali.
- Powiem szczerze, że z tym łapaczem snów to trafiłaś w dziesiątkę. Rzadko miewam sny, a jeśli już, to rzadko kiedy je pamiętam. To cudeńko - powiedział, wskazując na przedmiot. - sprawi, że chyba pokocham spanie. - powiedział z przekonaniem. Zawsze uważał, że sen jest człowiekowi kompletnie niepotrzebny, a przede wszystkim zabiera mnóstwo cennego czasu. Przecież, zamiast spania można robić tyle różnych rzeczy!
- To teraz przedstaw mi plan, jakiś zarys swojego wizerunku. Jak chcesz wyglądać, będąc Cierpką Wilczycą? I czy masz jakiś pomysł na symbol czy znak naszej drużyny? - spytał Jem, obnażając zęby w uśmiechu.
Powrót do góry Go down


Naeris Sourwolf
Naeris Sourwolf

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
Dodatkowo : Szukająca Ravenclawu
Galeony : 3337
  Liczba postów : 1205
https://www.czarodzieje.org/t12503-naeris-cynthia-sourwolf
https://www.czarodzieje.org/t12508-listy-do-cierpkiej-wilczycy
https://www.czarodzieje.org/t12511-naeris-sourwolf#337284
Vivere militare est...  QzgSDG8




Gracz




Vivere militare est...  Empty


PisanieVivere militare est...  Empty Re: Vivere militare est...   Vivere militare est...  EmptyNie Cze 12 2016, 00:35;

- Jako iż jestem dziewczyną to doskonale zdaję sobie z tego, jak często łamią się paznokcie. - powiedziała z uśmiechem. Właściwie to nie znikał on z jej twarzy. Dawno nie czuła się tak szczęśliwie jak właśnie teraz. Nie miała żadnych zmartwień i mogła skupić się na odczuwaniu jedynie przyjemności z czasu spędzonego z Jamesem. A tyle im go zostało! Dopiero co przyszła!
- Grozę? Czarny lakier? - zasłoniła teatralnie dłonią usta. - Jamesie, czy ty chcesz być czarnym charakterem?! Myślałam, że będziesz ratował damy z opresji!
Zaśmiała się z jego słów.
- Zwierzęcy magnetyzm? Nie wierzę, że mówimy o takich głupotach.
- powiedziała, ledwo powstrzymując się przed ponownym roześmianiem. Może inne dziewczyny naprawdę leciały na ten, jak to określił James, zwierzęcy magnetyzm, ale Naeris takie zachowanie bawiło. Sama siebie uważała za rozsądną w kwestii chłopaków. Może nawet zbyt rozsądną? To by tłumaczyło, dlaczego nigdy żadnego nie miała... Ale teraz nie zamierzała się nad tym zastanawiać.
- Nie, nie, nie! - zaprzeczyła. - Wręcz przeciwnie, mam nadzieję, że taki pseudonim ich odstraszy. Bo wiesz, wilczyce są niebezpieczne, a cierpkie do tego nieprzyjemne... I z facetami jest chyba trochę inaczej, z tego co ja zaobserwowałam. Oni wolą, gdy dziewczyna na ogół jest milutka i robi wszystko, czego od niej oczekują. Więc sam widzisz, że Cierpka Wilczyca nie przypadłaby im do gustu.
Dobrze im się ze sobą żartowało, a to już o czymś świadczyło. Naprawdę nie podejrzewała, że James potrafi mieć takie poczucie humoru. Przypomniała sobie, jak spięty wydawał się, gdy go poznała. Naeris zdawała sobie sprawę z tego, że to głównie ona ma na to wpływ i bardzo się z tego cieszyła. Naprawdę cudownie było sprawiać, że ludzie byli szczęśliwi.
- Ja już pokochałam spanie. - powiedziała z westchnieniem. Ona uwielbiała spać i wstać późnym rankiem. Może dlatego, że jej sny były wprost fantastyczne, pełne niesamowitych scenariuszy, często powiązanych z jej ulubionymi książkami czy filmami. I potrafiła je zapamiętywać, choć nie wszystkie i nie w całości. Jej ciotka mówiła, że to dlatego, że ma w sobie jej krew. W końcu Serena umiała widzieć w snach przyszłość, więc pewnie coś w tym było. - Muszę ci się przyznać, że czasami jestem strasznym leniem.
- A ty dalej o tym? - spytała ze śmiechem. Zastanowiła się dłuższą chwilę. - Więc wyobrażam sobie Cierpką Wilczycę w szarym stroju, dość prostym i obcisłym, trochę takim jaki ma Kobieta Kot. - mówiąc to nie pomyślała o tym, że James pewnie nie zna tej postaci z mugolskich komiksów. - Musiałaby nosić do tego długi, czarny płaszcz z kapturem. Uwielbiam kaptury. Na piersi miałaby swój symbol - wyszczerzoną głowę wilka. Poza tym w jej wyglądzie nie byłoby chyba nic więcej. Słabo dzisiaj działa mi wyobraźnia. - pozwoliła sobie na krótkie parsknięcie śmiechem. - Jej bronią byłby łuk. Nie jakiś wymyślny albo udoskonalony, ale prosty, można powiedzieć nawet, że prymitny łuk. Osobiście nie umiem strzelać, ale chciałabym. I te wszystkie gadżety, które posiada każdy superbohater... W sumie to wyobrażam ją sobie jako połączenie wszystkich superbohaterów w jedno, ale pewnie liczyłeś na coś oryginalnego, hmm... Cierpka Wilczyca superbohaterką stawałaby się dopiero nocą, kiedy to strzegłaby swojego miasta przed przestępcami. A może wolałabym ją jako czarny charakter? Sama nie wiem... O już wiem, jak byłoby lepiej. Cierpka Wilczyca stwarzałaby pozory, że jest po stronie złych, ale tak naprawdę pomagałaby ludziom w potrzebie. Nie wiem, jakie miałaby motywy, ale to było dobre, nie uważasz? Mogłaby grać na dwa fronty, a złoczyńcy by jej ufali. To taki olbrzymi i wymyślony na szybko skrót. A ty jak sobie wyobrażasz Człowieka-Hipogryfa?
Powrót do góry Go down


James Waters
James Waters

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : prefekt fabularny, legilimencja i oklumencja
Galeony : 415
  Liczba postów : 343
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12628-james-waters
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12631-elmer#341248
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12629-james-waters#341244
Vivere militare est...  QzgSDG8




Gracz




Vivere militare est...  Empty


PisanieVivere militare est...  Empty Re: Vivere militare est...   Vivere militare est...  EmptyNie Cze 12 2016, 19:39;

- Nie, nie, nie! Będę ratował damy z opresji, ale kobiety lubią zbuntowanych, samotnych i zagubionych... Wiesz, hipogryf emo w czerni, który tak naprawdę jest człowiekiem, na dodatek czarodziejem i to totalnie dramatyczną postacią. Dziewczyny się ode mnie nie odkleją, już to czuję. - powiedział, uśmiechając się łobuzersko. Uśmiech nawet na chwilę nie zszedł mu z twarzy, przez cały czas rozpierało go szczęście. Spędzał urodziny z Naeris, czyli w towarzystwie, które jak najbardziej mu odpowiadało. Dostał od niej świetny prezent, w postaci dziennika, słodyczy, pióra i własnoręcznie wykonanego łapacza snów. Miał cały dzień na śmianie, rozmowy i przemyślenia z Krukonką. - A zatem chcesz być zadziorna? - bardziej stwierdził, niż zapytał James. - Jeśli myślisz, że faceci lubią tylko słodkie i niewinne dziewczynki, to jesteś w błędzie. - stwierdził spokojnie. - Ostatnio, kiedy jesteś dupkiem albo suką, tylko bardziej pociągasz ludzi. I to jest dla mnie totalnie idiotyczne i niezrozumiałe... Co jest fajnego w kimś, kto lubi ranić ludzi i celowo tak się zachowuje? Społeczeństwo czasami jest takie dziwne. - Znów zszedł na jakiś trudny temat, zaczął rozmyślać nad światem, a co najgorsze powiedział jeszcze o tym na głos. Wolał taką luźną atmosferę, która panowała między nim i Nae, ale zawsze kiedy zaczynał mówić o czymś choć trochę poważniejszym, miał wrażenie, jakby pojawiała się między nimi jakaś niewidzialna dla oka bariera. Atmosfera wtedy jakby gęstniała, a Jem zawsze się stresował. Nigdy nie wiedział, czy aby na pewno powiedział coś odpowiedniego, co Nae będzie się podobać, czy ona będzie to chociaż w stanie tolerować.
- A ja może wreszcie się przekonam do takiej formy relaksu. - Jem wziął do ręki leżący na łóżku łapacz snów i przyczepił go w miejscu, gdzie wiedział, że nie strąci go kotarą. Chwilę po tym chwycił żelki, które dostał dziś od Naeris. Nigdy ich nie jadł, a raptem naszła go ochota by spróbować jednego. Otworzył paczkę, wyjął jedną sztukę smakołyku i zjadł. Był słodki, miał czerwony kolor, a w środku znajdowało się coś w rodzaju soku czy syropu. Wziął paczkę w rękę i skierował ją w stronę dziewczyny, częstując ją słodyczem.
- Gdzie je kupiłaś? Są bardzo smaczne, a pierwszy raz widzę takie żelki na oczy. - spytał, sięgając po kolejnego. - Ty i lenistwo? - zdziwiony zmarszczył brwi. - Jakoś trudno mi jest sobie wyobrazić ciebie nic nie robiącą. - stwierdził z uśmiechem. Krukonka sprawiała wrażenie bardzo pracowitej, jak i zaangażowanej oraz nieustępliwej dziewczyny. Lenistwo do niej nie pasowało.
- Kobieta Kot? To postać z jakiejś mugolskiej bajki? - spytał, starając wyobrazić sobie Kobietę Kot. Zapewne była to przerysowana, smukła i wysoka dziewczyna o sporej urodzie, z uszkami kota na głowie, pyszczkiem na nosie i w przylegającym do ciała kombinezonie, który naśladowałby kocie futro. To były jednak tylko jego wyobrażenia, Jem nie miał pojęcia, jak Kobieta Kot rzeczywiście wyglądała. - Tobie słabo działa dziś wyobraźnia, a mi myślenie. - westchnął cicho. Dziś naprawdę jakby wyłączył mu się umysł i chłopak miał wrażenie, że gada od rzeczy. - Zimna zadziora na zewnętrz, ciepła dziewczyna w środku? Dwa oblicza - to jest coś. - powiedział, z nutą fascynacji w głosie. - Jak wyglądałby Człowiek-Hipogryf? Byłby... po prostu upierzoną i może ciut bardziej agresywną wersją mnie. Nie byłby jakoś bardzo wymyślny, oj nie. No, może byłby bardziej pewny siebie i szarmancki ode mnie, ale w pozostałych aspektach byśmy się nie różnili. Nie mówię tu oczywiście o tym wielkim dziobie, pazurach i skrzydłach... - stwierdził, uśmiechając się pod koniec wypowiedzi. Zastanawiając się w tamtej chwili nad Człowiekiem-Hipogryfem, stwierdził, że będąc nim, nie budziłby on jakiegoś większego postrachu czy grozy. Prędzej wyglądałby raczej śmiesznie, niż strasznie. Przy postaci wykreowanej przez Naeris, Człowiek-Hipogryf wyglądałby wręcz komediowo. Strachliwy, niepewny i smutny człowiek, przebrany za hipogryfa. No po prostu cyrk.
- Czy ja dobrze zrozumiałem, że interesujesz się łucznictwem? - zagadnął Jem. Zaobserwował, że dziewczyna przepada za średniowiecznymi klimatami, a łuk jak najbardziej się do takowego zaliczał. No i była przecież największą fanką na świecie serii książek, gdzie akcja rozgrywała się w średniowieczu. Najwidoczniej miała jakiś sentyment do tamtych czasów.
Powrót do góry Go down


Naeris Sourwolf
Naeris Sourwolf

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
Dodatkowo : Szukająca Ravenclawu
Galeony : 3337
  Liczba postów : 1205
https://www.czarodzieje.org/t12503-naeris-cynthia-sourwolf
https://www.czarodzieje.org/t12508-listy-do-cierpkiej-wilczycy
https://www.czarodzieje.org/t12511-naeris-sourwolf#337284
Vivere militare est...  QzgSDG8




Gracz




Vivere militare est...  Empty


PisanieVivere militare est...  Empty Re: Vivere militare est...   Vivere militare est...  EmptyWto Cze 28 2016, 13:15;

To była prawda, że kobiety lubią takich z pokręconą psychiką, którzy ociekają wręcz tajemniczością, a ich spojrzenie przeszywa na wylot. Dlaczego nie można było pokochać prostego, miłego chłopaka? Naeris nigdy chyba tego nie zrozumie. Przecież z takim też się nie trzeba nudzić.
- Teraz jest bardziej moda na badboy'ów. - odezwała, śmiejąc. Przyjrzała się chłopakowi, zastanawiając się, jakby to było, gdyby nagle zaczęły się do niego kleić wszystkie dziewczyny. Zapewne nie podobałoby mu się zbytnio - nie wydawał się typem, któremu tłum słodkich idiotek wlekących się za nim korytarzem, by schlebiał. Raczej irytował.
- Dokładnie! - popierała jego myślenie całkowicie. - Może niektórzy po prostu lubią być ranieni. Taki lekki masochizm trochę. Ale ludzie są dziwaczni, to prawda.
W sumie dlaczego zeszło im na tematy chłopaków i dziewczyn...? Ona także odczuwała podczas poważnych rozmów coś na kształt bariery. Jakby coś ich wtedy oddzielało od siebie. Musiała ostrożnie dobierać słowa. Dlatego nigdy nie brnęła w takie rozmowy głębiej, nie chciała, by robiło się jeszcze sztywniej. Teraz podeszła do łóżka Jamesa i usiadła na nim lekko, uważając, by nie pognieść pościeli. Z chęcią przyjęła paczkę żelków od ciemnowłosego i podziękowała mu. Wybrała żółty i gdy go ugryzła, poczuła na języku kwaśny smak cytryn.
- Mogłam ci dać zozole, one są pyszne. - wymamrotała, oddając paczkę Jamesowi. - Te można dostać w praktycznie każdym mugolskim sklepie. Przejdź się kiedyś ulicami Newcastle, tam mieszkam... Na każdej wystawie sklepowej dostrzeżesz paczkę tych żelek.
No rzeczywiście Naeris sprawiała takie wrażenie, ale w jej przypadku pozory niezbyt często oddawały jej prawdziwy charakter. Lubiła się angażować w praktycznie wszystko, przez co później miała bardzo dużo na głowie. Kiedy wreszcie ją to przerastało, zamykała się w dormitorium i cały dzień czytała książkę, wcinając przy tym czekoladowe żaby. To był jej sposób na odreagowanie - rzucenie wszystkiego i spokojny odpoczynek bez zmartwień.
- Widocznie jeszcze mnie dobrze nie poznałeś. - uśmiechnęła się lekko. - Na wakacjach zobaczysz, jaka potrafię być leniwa. Bo jedziesz ze szkołą, nie?
Naprawdę liczyła na to, że James też się wybiera na hogwarcką wycieczkę. W końcu to była świetna okazja, by się rozerwać, a chłopak pewnie tego potrzebował, tak jak ona. Przed nimi ostatnie egzaminy, a później bal, trzeba się po tym wszystkim trochę odstresować. Naeris chętnie poznałaby go lepiej podczas takiego wyjazdu. Bo w sumie to coś zupełnie innego niż zwykły rok szkolny.
- Konkretnie to pochodzi z mugolskiego komiksu. Kiedyś muszę ci pokazać DC Comics. Na serio musisz lepiej poznać mugolską kulturę, jest wspaniała. Może i nie mamy ruszających się obrazków ani jakichś super efektów, ale też potrafimy zrobić coś niesamowitego. - sama nie zauważyła, kiedy zaczęła utożsamiać się z mugolami. Czasami tak miała, a przy Jamesie się tego nie wstydziła, bo najwidoczniej akceptował fakt, że pochodzi z mugolskiej rodziny i wychowano ją tak, a nie inaczej. Krótko opisała mu Kobietę Kot - smukła sylwetka w czarnym kostiumie, parę gadżetów, niezwykła zwinność.
- Ciężko mi wyobrazić sobie ciebie agresywnego. - przyznała Naeris, spoglądając na chłopaka. - Tak, interesuję się łucznictwem... Choć jak mówiłam, nigdy nie próbowałam strzelać. Może kiedyś zbiorę się na odwagę i nauczę się tego. Możesz mi powiedzieć, że to bezużyteczna umiejętność, nie obrażę się. Od rodziców słyszę to przez cały czas. Po co się tego uczyć? Będziesz chodzić z łukiem na ulicy? Mogłabyś pójść na balet, zamiast bawić się w średniowiecze. - naśladowała głos matki przez chwilę, a później westchnęła. - Tak czy siak, kiedyś dopnę swego.
Powrót do góry Go down


James Waters
James Waters

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : prefekt fabularny, legilimencja i oklumencja
Galeony : 415
  Liczba postów : 343
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12628-james-waters
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12631-elmer#341248
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12629-james-waters#341244
Vivere militare est...  QzgSDG8




Gracz




Vivere militare est...  Empty


PisanieVivere militare est...  Empty Re: Vivere militare est...   Vivere militare est...  EmptyWto Cze 28 2016, 19:18;

- Mieszkasz w Newcastle? - spytał zdziwiony, próbując ukryć szczęście. - Bo ja mieszkam w Barnard Castle, a to dość niedaleko... - stwierdził, tłumiąc radość. Skoro mieszkają tak niedaleko siebie, to może uda im się choć raz spotkać w te wakacje? Miał taką szczerą nadzieję, bo wakacje nigdy nie cieszyły Jema - całymi dniami siedział w domu, sam, czytając książki. Robił to co lubił, to prawda, ale przez dwa bite miesiące zawsze za bardzo się rozleniwiał. No i codziennie widywał rodziców. Wizja spotkań z Naeris, sprawiła, że ten dostał wewnętrznego ataku radości. Jak dobrze byłoby się z nią spotykać!
- Tak, jadę. Zgaduję, że ty też. - James bardzo się cieszył z powodu wycieczki. Uwielbiał Hogwart i wszystko co z nim związane. To był tak naprawdę jego prawdziwy dom, chociaż tu miał kogoś, na kim mu zależało.
- Przecież ja wcale nie dyskryminuję mugoli i ich wynalazków! Bardzo bym chciał kiedyś wybrać się do tego miejsca, gdzie ogląda się filmy lub przedstawienia, spektakle... Coś mi kiedyś wspominałaś... - rzekł zamyślony, próbując przypomnieć sobie nazwy obu tych miejsc. - Postać z komiksu? Musisz mi ją kiedyś pokazać, albo się za nią przebrać... Choć nie, wtedy zbesztasz swój image, a przecież jesteś Cierpką Wilczycą! - powiedział, uśmiechając się.
- Nie skojarzyłabyś mnie z agresją? Wyglądam aż tak bezbronnie, bezsilnie i spokojnie? - spytał, rzeczywiście się nad tym zastanawiając. Czy naprawdę był takim mięczakiem, którego nie można utożsamiać z bójką? - To pewnie przez te koszule, krawaty i marynarki. - powiedział, ponownie się uśmiechając. Coraz częściej żartował i zaczynało mu to odpowiadać.
- Przecież łucznictwo jest super profesją! No, może nie będziesz biegać z łukiem po ulicy, tak jak to mówią twoi rodzice, ale warto jest potrafić coś takiego... - rzekł chłopak. Sam chciałby się nauczyć strzelać z łuku, uważał to za coś bardzo męskiego. - Ale w balecie też sobie ciebie wyobrażam... - powiedział cicho. Do Naeris pasował każdy kolor z gamy kolorystycznej, więc wyobrażając ją sobie w pudrowo-różowej, baletowej kreacji, uśmiechnął sie delikatnie. Ona była piękna zawsze, w każdym momencie, o każdej porze, ano i w każdym kolorze. - Mówię serio! Nie myśl, że balet jest passe. - powiedział, widząc sceptyczną minę dziewczyny. - Hej, przejdźmy się na błonia. Pogoda jest piękna, skorzystajmy z tego. - oznajmił James, podchodząc pospiesznie do drzwi i otwierając je, aby po dżentelmeńsku pozwolić, by Naeris wyszła pierwsza.
Powrót do góry Go down


Naeris Sourwolf
Naeris Sourwolf

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
Dodatkowo : Szukająca Ravenclawu
Galeony : 3337
  Liczba postów : 1205
https://www.czarodzieje.org/t12503-naeris-cynthia-sourwolf
https://www.czarodzieje.org/t12508-listy-do-cierpkiej-wilczycy
https://www.czarodzieje.org/t12511-naeris-sourwolf#337284
Vivere militare est...  QzgSDG8




Gracz




Vivere militare est...  Empty


PisanieVivere militare est...  Empty Re: Vivere militare est...   Vivere militare est...  EmptyWto Cze 28 2016, 20:28;

- To może się kiedyś spotkamy na wakacjach... - powiedziała nieśmiało. Nigdy się z żadnym chłopakiem tak nie umawiała. To byłoby cudowne, gdyby mogła wreszcie w wakacje wyjść z domu i mieć do kogo iść. Przez to, że przebywała w domu tylko parę tygodni, nie mogła się z nikim zaprzyjaźnić z Newcastle. A tak miałaby Jamesa. - Koniecznie musimy się wybrać do kina albo teatru. Może nawet zabiorę cię do tego, w którym pracuje moja mama. Zawsze chciała poznać jakiegoś innego czarodzieja.
Miała już tysiąc pomysłów na to, co robiliby razem w wakacje. Zwykle cały ten czas spędzała sama, zatopiona w ulubionych książkach albo wyjeżdżała do ciotki na drugi koniec Anglii. Tam chętnie pomagała przy wróżeniu.
- Oczywiście. To będzie mój pierwszy wyjazd.
- wyznała. Miała nadzieję, że będzie to fajne przeżycie i zbierze wiele miłych wspomnień. Wyobraziła sobie siebie w stroju Kobiety Kot. Niee, ona nie mogłaby się tak ubrać. Wolałaby coś mniej wyróżniającego ją.
- No własnie, muszę dbać o swoją reputację wrednej i cierpkiej. - powiedziała, śmiejąc się wesoło. - Nie, nie wyglądasz na słabego albo bezbronnego. Po prostu nie wierzę, że mógłbyś być agresywny. - wyjaśniła spokojnie, patrząc mu w oczy. Naprawdę uważała Jamesa za coś w rodzaju oazy spokoju i ciężko było jej sobie wyobrazić go w gniewie.  - O tak! Ten krawat jest wszystkiemu winien. - wskazała na krawat w kolorach Ravenclawu. Cieszyła się, że tak swobodnie ze sobą rozmawiają. Mogłaby tak cały dzień.
- Może balet to po prostu nie mój klimat. - wywróciła oczami i podniosła się. Dlaczego by nie iść? Mogli siedzieć cały dzień w jego dormitorium, ale wcale nie musieli. Miło byłoby się przejść nad jeziorem albo gdzieś w okolicy. Naeris wyszła pierwsza, a zaraz potem dołączył do niej James. Sama nie zauważyła, jak szybko wyszli z Hogwartu.
- Miło tak odetchnąć świeżym powietrzem. - uśmiechnęła się do niego i zatrzymała. Powoli do niego podeszła i przytuliła mocno. Położyła głowę na jego ramieniu z westchnieniem. - Naprawdę dziękuję za wszystko. - powiedziała cicho, wtulając się w chłopaka. Włosy delikatnie rozwiewał jej wiatr.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32432
  Liczba postów : 102327
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Vivere militare est...  QzgSDG8




Specjalny




Vivere militare est...  Empty


PisanieVivere militare est...  Empty Re: Vivere militare est...   Vivere militare est...  EmptyWto Cze 28 2016, 20:29;

Ostatnią godzinę spędził w dziurawym kotle ze swoją ulubioną, ognistą whisky. Nie spieszył się na to spotkanie. Uważał, że może odwiedzić syna kiedy będzie miał ochotę - był jego ojcem i miał do tego pełne prawo. Jedyną sprawą, do której musiał się dostosować była przepustka, którą po krótkiej negocjacji otrzymał od dyrektora. Wystarczyło zarzekać się, że chodzi mu o urodziny syna. Że ze względu na ich świetny kontakt i miłość ojcowską po prostu musi się z nim zobaczyć w tym dniu. Był bardzo przekonującym człowiekiem, więc wszystko udało się bez problemu.
O co chodziło tak na prawdę? O kontrolę. Dochodziły do niego niepokojące pogłoski i planował sprawdzić wszystko. Ta ciamajda ewidentnie potrzebowała ciągłego nadzoru. W domu miał do tego świetną sposobność. Tu jednak jedyne, na co mógł sobie pozwolić to listy, które uświadamiały mu, że z nazwiskiem Waters wiąże się wielka odpowiedzialność. Uważał się za człowieka szanowanego i nie chciał by jego wizerunek został zniszczony przez dzieciaka, który nie wie gdzie jego miejsce. Był surowy, jednak uważał iż kieruje się przede wszystkim dobrem jego rodziny. Jej wizerunku.
Gdy pojawił się w progu Hogwartu spytał jedną z osób gdzie może znaleźć swojego syna. Na szczęście trafił akurat na kogoś, kto niedawno go widział z jakąś dziewczyną na błoniach. Dziewczyną? Czyżby syn nie poinformował go, że jest ktoś bliski jego sercu? Miał nadzieję, że jest to piękna kobieta z dobrego domu. Na pewno czystej krwi, może bogata rodzina. Byłby bardzo dumny mogąc chwalić się taką synową.
Zgodnie ze wskazówkami ruszył do miejsca, gdzie spodziewał się zobaczyć swoją niedojdę i porozmawiać z nim przez krótką chwilę. Już z daleka dostrzegł tą dwójkę. Tulili się. Powinien dowiedzieć się kim ona jest. Z pokerowym wyrazem twarzy podszedł bliżej. Nie wyglądał sympatycznie. Nawet się nie odezwał jakby czekał na adekwatną do ważności jego osoby reakcję syna.

______________________

Vivere militare est...  Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


James Waters
James Waters

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : prefekt fabularny, legilimencja i oklumencja
Galeony : 415
  Liczba postów : 343
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12628-james-waters
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12631-elmer#341248
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12629-james-waters#341244
Vivere militare est...  QzgSDG8




Gracz




Vivere militare est...  Empty


PisanieVivere militare est...  Empty Re: Vivere militare est...   Vivere militare est...  EmptyWto Cze 28 2016, 20:54;

- Ty mi dziękujesz? - spytał, marszcząc brwi. - To raczej ja powinienem podziękować tobie. - powiedział cicho. Był tak wdzięczny Naeris i tak zadowolony, że może tu z nią być, tu i teraz. Słońce już zbliżało się ku zachodowi, tafla wody w jeziorze poruszała się niespokojnie, targana przez delikatny wiatr. Blond pasma dziewczyny powiewały delikatnie, muskając chłopaka w policzek. Naokoło nie było żadnych uczniów ani nauczycieli. Stali tak przez dobrą minutę czy dwie, w ciszy i głębokim milczeniu. Albo mu się wydawało, albo Naeris o czymś rozmyślała w tamtej chwili. Nagle jednak, odsunął się gwałtownie od Krukonki, spoglądając w stronę zamku. Usłyszał szelest i w jednej chwili twarz mu skamieniała, bo źródłem dźwięku był jego ojciec Gaspar.
- Tato... - powiedział cicho, czując, że głos mu się łamie. Był świadom, że ojciec oczekiwałby by ten w tym momencie się uczył, a nie obściskiwał z jakąś dziewczyną. Tym bardziej, że ta dziewczyna pochodziła z rodziny mugolskiej... Jeśli się dowiedział o ich wypadach na Quidditcha, czy choćby wspólnej nauce, na pewno się wścieka. James nie miał pojęcia co powiedzieć. Czuł ogromną gulę w gardle, której nie mógł przełknąć. - Co ty tutaj robisz? - spytał Jem, już jakby trochę pewniej i bardziej stanowczo. - Przyjechałeś, bo mam urodziny, tak? - spytał z głupkowatym uśmieszkiem na twarzy, modląc się, aby to była właśnie przyczyna jego wizyty, ale licząc się z tym, że najprawdopodobniej zjawił się tu z innego powodu. Krukon stał tam jak wryty, nie ruszając się w ogóle, z otwartymi ze zdziwienia ustami. Tym razem jednak, zwrócił się do Naeris.
- To może spotkamy się później? - nalegał, wskazując ruchem ręki, aby ta już wróciła do zamku. Nae jednak stała jak wryta, zupełnie jak James i nie zamierzała się nigdzie ruszać.
Powrót do góry Go down


Naeris Sourwolf
Naeris Sourwolf

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
Dodatkowo : Szukająca Ravenclawu
Galeony : 3337
  Liczba postów : 1205
https://www.czarodzieje.org/t12503-naeris-cynthia-sourwolf
https://www.czarodzieje.org/t12508-listy-do-cierpkiej-wilczycy
https://www.czarodzieje.org/t12511-naeris-sourwolf#337284
Vivere militare est...  QzgSDG8




Gracz




Vivere militare est...  Empty


PisanieVivere militare est...  Empty Re: Vivere militare est...   Vivere militare est...  EmptyWto Cze 28 2016, 21:13;

Też była mu wdzięczna. Dawno nie czuła się tak dobrze. Mogła choć na chwilę zapomnieć o wszystkich zmartwieniach. Naprawdę towarzystwo Jamesa miało na nią zbawienny wpływ. Przy nim czuła się wyjątkowo, potrafił ją przynajmniej docenić. To było cudowne, że mogła z nim postać w ciszy te parę chwil. Kiedy się gwałtownie odsunął, zamrugała zaskoczona. Chyba nie zrobiła niczego nieodpowiedniego? Dopiero później dostrzegła jakiegoś nieznajomego mężczyznę, zmierzającego w ich stronę. Momentalnie zesztywniała, bo wydało jej się dziwne, że ktoś do nich zmierza. Najdziwniejsze, że nic nie powiedział. Dopiero słowo Jamesa "tato" sprawiło, że Krukonka zorientowała się w sytuacji.
- Dzień dobry? - bardziej brzmiało to jak pytanie, głównie dlatego, że z zaskoczenia nie wiedziała, jak się teraz zachować. Bardziej skupiła się na reakcji Jamesa. Wyglądał, jakby się przestraszył swojego ojca. Od razu przybrał obronną pozę, a uśmiech z jego twarzy zniknął. Naeris nie miała pojęcia, dlaczego nagle atmosfera tak się zmieniła. Choć panował upał, poczuła niemal jak powiało chłodem. Nie zwróciła uwagi na słowa Jamesa, które ją ubodły. Nie chciała go teraz zostawić, bo widocznie coś go mocno zestresowało. Obecność ojca?
- Nazywam się Naeris Sourwolf, miło pana poznać. - przedstawiła się grzecznie, mimowolnie przysuwając się do Jema i stając blisko niego, jakby chciała go chronić.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32432
  Liczba postów : 102327
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Vivere militare est...  QzgSDG8




Specjalny




Vivere militare est...  Empty


PisanieVivere militare est...  Empty Re: Vivere militare est...   Vivere militare est...  EmptyWto Cze 28 2016, 21:34;

Żałosne powitanie. Przewrócił oczami nie komentując tego jakoś szczególnie. W końcu stała obok nich młoda dama, przed którą nie było sensu robić pokazu. Dlatego jedyne co zrobił to kiwnął głową na znak powitania. Potem przeniósł swoje oczy na Naeris i obejrzał ją dokładnie. Każdy cal. Widać było, że ją ocenia. Pytanie jednak czy pozytywnie, czy negatywnie.
- Dzień dobry - Przywitał się z dziewczyną dość chłodno. Ewidentnie jego syn chciał, by dziewczyna sobie stąd poszła. Zastanawiał się dlaczego. Gdy ta natomiast się przedstawiła uniósł brew do góry i wrócił spojrzeniem do swojego dziecka.
- Oczywiście, że to z powodu twoich urodzin. Chyba, że powinienem mieć jakiś inny powód? Może nauka Ci nie idzie skoro spędzasz swój czas na bardziej... frywolnych rozrywkach - Zasugerował mu ewidentnie, że chodzi mu o Naeris, bo w tym momencie przesunął na nią wzrok na kilka sekund. Nie wyglądał na osobę, która gdzieś pod szatą trzyma dla niego prezent, więc chyba James będzie musiał obejść się smakiem. Wprawdzie miał dla niego pieniądze, jednak wydał je w "Dziurawym Kotle" zaraz przed pojawieniem się w Hogwarcie.
- Sourwolf? Nie znam czarodziei o tym nazwisku. Czy może pochodzisz z zagranicy? - Dopytał dziewczynę przeszywając ją wzrokiem niemal na wskroś. Czekał na jej odpowiedź ze zniecierpliwieniem. Lepiej więc niech się nie ociąga.

______________________

Vivere militare est...  Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


James Waters
James Waters

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : prefekt fabularny, legilimencja i oklumencja
Galeony : 415
  Liczba postów : 343
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12628-james-waters
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12631-elmer#341248
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12629-james-waters#341244
Vivere militare est...  QzgSDG8




Gracz




Vivere militare est...  Empty


PisanieVivere militare est...  Empty Re: Vivere militare est...   Vivere militare est...  EmptySro Cze 29 2016, 12:06;

Widział, że Naeris chyba nie do końca podoba się ojcu. Przyglądał jej się uważnie, lustrował ją od góry do dołu, jakby próbował ją przejrzeć na wylot. Liczył, że Gaspar będzie milczał i nie odpowie ani na jego pytania, ani na przywitanie dziewczyny. Ten jednak odpowiedział Nae, ale zimnym i niechętnym tonem. Jemu również odpowiedział, z nutą pretensji i zażenowania w głosie.
- Uczę się świetnie. - wycedził przez zaciśnięte zęby. Dlaczego on zawsze musiał się tak nieodpowiednio zachowywać? Przez niego Nae zaraz się obrazi lub zdenerwuje. Chciał dać mu do zrozumienia, żeby zachowywał się odpowiednio. Jego natarczywy wzrok, zimny ton, nietęgie miny i nieodpowiednie pytania... Kto normalny tak się zachowuje przy towarzystwie swojego dziecka? Próbując uniknąć nieprzyjemnej sytuacji, którą mógłby zapoczątkować ojciec i jego nieodpowiednie zachowanie, Jem wtargnął w pogawędkę o pochodzeniu Nae.
- Nae, spotkamy się później, w Pokoju Wspólnym... - mruknął do dziewczyny, kładąc jej rękę na plecach. Chciał aby ta poszła do zamku, bo Jem ewidentnie wyczuł, że nie chodzi o urodziny. Gdyby to był powód jego przyjazdu, zwyczajnie wręczyłby mu prezent, powiedział kilka słów niezadowolenia i wróciłby do domu. Zresztą, odkąd zaczął naukę w Hogwarcie, prezenty dostawał sowią pocztą. Gasparowi chodziło o coś innego, skoro specjalnie pofatygował się, aby zawitać w szkole. Jem nie miał pojęcia, co jest przyczyną jego przyjazdu, ale wiedział już, że ojciec wie coś, czego nie powinien. I nie było to nic dobrego.
Powrót do góry Go down


Naeris Sourwolf
Naeris Sourwolf

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
Dodatkowo : Szukająca Ravenclawu
Galeony : 3337
  Liczba postów : 1205
https://www.czarodzieje.org/t12503-naeris-cynthia-sourwolf
https://www.czarodzieje.org/t12508-listy-do-cierpkiej-wilczycy
https://www.czarodzieje.org/t12511-naeris-sourwolf#337284
Vivere militare est...  QzgSDG8




Gracz




Vivere militare est...  Empty


PisanieVivere militare est...  Empty Re: Vivere militare est...   Vivere militare est...  EmptySro Cze 29 2016, 16:42;

Z trudem wytrzymywała w tak napiętej atmosferze. Miała wrażenie, że wzrok ojca Jamesa przewierca ją na wylot, zagląda w najgłębsze zakamarki jej duszy. Przez chwilę bała się nawet, że w jakiś sposób używa na niej legilimencji. Nie rozumiała, dlaczego przywitał ją z takim chłodem, ale jego powaga budziła w niej niepokój. Gdyby jej ojciec mógł ją tu odwiedzić, najpewniej zatuliłby ją na śmierć, a później kazał sobie opowiadać dokładnie o każdym miejscu w Hogwarcie. Naeris zastanawiała się, co miało oznaczać stwierdzenie "frywolne rozrywki" i to bardzo wymowne spojrzenie w jej stronę. To, że po prostu przytulała Jema przecież kompletnie nic nie oznaczało. Chyba nie oczekiwał, że chłopak będzie wiecznie ślęczał nad książkami? Pomimo tego, że widocznie Gaspar nie zamierzał okazać jej jakiejkolwiek odrobiny sympatii, nie skreślała go od razu. Zmusiła się, by wykrzesać z siebie uśmiech - wątły, ale był.
- Nie, nie. Pochodzę z mugolskiej rodziny. - odparła swobodnie. Nie wiedziała, dlaczego uznała od razu, że Gaspar nie będzie miał nic przeciwko jej niskiemu procentowi czystości krwi. Skoro Jem nie miał uprzedzeń, to jego rodzic raczej też nie powinien mieć... Przeniosła wzrok na przyjaciela, który wyraźnie nalegał na to, by sobie poszła. Może rzeczywiście nie powinna tu zostawać. Ale z drugiej strony jego ojciec sam wyraził zainteresowanie jej osobą, więc czuła, że niegrzecznie byłoby teraz po prostu wrócić do zamku i zostawić ich samych. Chociaż może... Sama już nie bardzo wiedziała, co robić.
- James ma świetne stopnie i nawet pomaga mi przy eliksirach. - palnęła, nie myśląc nawet o tym, że to mogłoby jakoś zaszkodzić rozmowie. - Jest naprawdę dobrym nauczycielem. - zdecydowała się dodać, żeby Gaspar nie sugerował więcej, że Jem może mieć jakieś problemy z nauką, bo ten Krukon naprawdę potrafił bardzo wiele. - Wybacz, ale nie pójdę. - szepnęła cicho, kiedy poczuła dłoń chłopaka na swoich plecach.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32432
  Liczba postów : 102327
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Vivere militare est...  QzgSDG8




Specjalny




Vivere militare est...  Empty


PisanieVivere militare est...  Empty Re: Vivere militare est...   Vivere militare est...  EmptySro Cze 29 2016, 18:47;

Nie do końca potrafił uwierzyć w to, że syn nie spędzając najwyraźniej nad książkami odpowiedniej ilości czasu może mieć dobre stopnie. Uniósł więc brew gdy ten upierał się, że tak właśnie jest. Okaże się, kiedy dostaną wykaz ocen końcoworocznych od dyrektora. Nic się przed nim nie ukryje. Jednak obecnie to nie ten fakt najbardziej go poirytował. Było coś znacznie, znacznie ważniejszego. Dziewczyna, z którą spotykał się jego syn była... Uh. To tak obrzydliwe, że aż ciężko mu przechodziło przez gardło. Była Szlamą. I śmiała się do niego bezczelnie odzywać. Tania podróbka. Brudna krew. Ukradła różdżkę jakiemuś czarodziejowi i szczyci się tym, że JEGO syn pomaga jej w eliksirach. Pewnie bez jego pomocy już dawno by wyleciała. Ten jednak powinien skupić się na sobie. A no właśnie. James. Jak on mógł zadawać się z kimś takim? Oj pogadają sobie. Jednak nie przy tym... Czymś.
- Sądzę, że mój syn nie bez powodu pragnie zostać ze mną sam na sam. Proszę byś stąd... Odeszła i pozwoliła mi porozmawiać z moim dzieckiem w cztery oczy - Żyłka na jego czole była tak wyraźna, że wydawało się iż zaraz pęknie. Wcześniej jego ton był chłodny. Teraz przesycony jadem i bezwzględnością, której trudno było się oprzeć. Ta szlama była bezczelna. Oh James. Kiedy on z tobą skończy nigdy więcej już nie pomyślisz o tym, by choćby na nią spojrzeć.

______________________

Vivere militare est...  Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


James Waters
James Waters

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : prefekt fabularny, legilimencja i oklumencja
Galeony : 415
  Liczba postów : 343
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12628-james-waters
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12631-elmer#341248
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12629-james-waters#341244
Vivere militare est...  QzgSDG8




Gracz




Vivere militare est...  Empty


PisanieVivere militare est...  Empty Re: Vivere militare est...   Vivere militare est...  EmptySro Cze 29 2016, 19:14;

Wiedział, że tak będzie. Zdawał sobie świetnie sprawę z tego, że sytuacja nabierze takiego obrotu. Już doskonale wiedział, jakie myśli kłębią się w głowie jego ojca. Zadaje się ze szlamą... Nie dość, że jest tumanem, to jeszcze jakim żałosnym. Oboje są siebie warci, choć mój syn zasługuje na kogoś lepszego, niż ta brudna szlama... W Jemie zebrało się nagle mnóstwo negatywnych emocji, jakby przez całe swoje dotychczasowe życie je gromadził, a teraz próbowały one wyjść na zewnątrz. Miał ochotę krzyknąć mu w twarz, że go nienawidzi, że nie chce go znać, że nie ma prawa nazywać jej szlamą, że nie ma prawa wybierać mu towarzystwa. Starał się jednak panować nad emocjami i nie wrzeszczeć na Gaspara. Nie skończyłoby się to zbyt dobrze dla nikogo, ale przede wszystkim dla Jema.
- Nie bez powodu? - spytał gniewnym tonem. Ewidentnie dał do zrozumienia, że tępi czarodziejów z rodzin mugolskich i ani trochę ich nie toleruje. - Teraz nazywasz mnie swoim dzieckiem? Zawsze byłem nikim, czyżbym awansował? W końcu, nigdy nie przyznawałeś się do tego, że jestem twoim synem. No tak, to po części moja wina, że cię wydziedziczono. - zironizował chłopak. Był na niego naprawdę wściekły, doszedł wręcz do stanu furii. - Nigdy nie pragnąłem być z tobą sam na sam, tato. - wycedził. Może i stał się nagle okropnie bezczelny i arogancki, ale jakoś niespecjalnie się tym przejął. Jego ojciec zachowywał się dużo gorzej. - Może lepiej by było, gdybyś to ty wrócił już... do domu. - powiedział, patrząc jak jego ojciec coraz bardziej się wścieka.
Powrót do góry Go down


Naeris Sourwolf
Naeris Sourwolf

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
Dodatkowo : Szukająca Ravenclawu
Galeony : 3337
  Liczba postów : 1205
https://www.czarodzieje.org/t12503-naeris-cynthia-sourwolf
https://www.czarodzieje.org/t12508-listy-do-cierpkiej-wilczycy
https://www.czarodzieje.org/t12511-naeris-sourwolf#337284
Vivere militare est...  QzgSDG8




Gracz




Vivere militare est...  Empty


PisanieVivere militare est...  Empty Re: Vivere militare est...   Vivere militare est...  EmptySro Cze 29 2016, 20:19;

Dostrzegła błyskawiczną zmianę na twarzy ojca Jamesa i nie miała bladego pojęcia, co zrobiła nie tak.  Zmarszczyła brwi, patrząc na Gaspara pytająco, jednak gdy wbił w nią to pełne pogardy spojrzenie, poczuła jak po jej kręgosłupie przebiega zimny dreszcz. Nie mogła ukryć też tego, że lekko się przestraszyła.
- Powiedziałam coś nieodpowiedniego? - spytała, chcąc wiedzieć, skąd te zimno. Wtedy jednak usłyszała głos Jamesa... I spojrzała na niego w szoku. Chłopak był wściekły, dało się to stwierdzić już po krótkim spojrzeniu na jego twarz. Nigdy go nie widziała w takim gniewie. Nie miała pojęcia, czy to przez to, że jego ojciec po prostu potraktował ją w dość nieprzyjemny sposób. Usłyszawszy jego słowa... Poczuła nieodpartą chęć by natychmiast się wycofać, uciec gdzie się da. Ale zdawała sobie sprawę, że to byłoby głupie. Wróciłaby do dormitorium i nie mogłaby się skupić na niczym, rozmyślając wciąż nad tym, co usłyszała. "Zawsze byłem nikim...". Z jednej strony chciała teraz złapać Jema za rękę, bo poruszyło ją to, z jak wielkim żalem odezwał się do ojca, z drugiej bała się, że teraz ją odtrąci. Stała więc jak słup soli, mając wrażenie, że lada chwila stanie się coś złego. Atmosfera zagęściła się tak, że dałoby się ją kroić nożem. Zesztywniała cała, marząc o tym, by wszystko wróciło do normy. Albo najlepiej, żeby nigdy nie spotkała ojca Jamesa. Czasu jednak nie dało się cofnąć, ale była jeszcze szansa na
- James... Proszę, uspokój się. - powiedziała cicho, patrząc na niego z prośbą w oczach. Mógłby przecież pójść z nią.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32432
  Liczba postów : 102327
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Vivere militare est...  QzgSDG8




Specjalny




Vivere militare est...  Empty


PisanieVivere militare est...  Empty Re: Vivere militare est...   Vivere militare est...  EmptySro Cze 29 2016, 20:30;

Na dziewczyną nawet nie spojrzał, gdy coś tam wybełkotała pod nosem. Wpatrywał się w syna z twarzą, która nie miała wyrazu. Nie zamierzał pokazać, jak bardzo irytuje go jego zachowanie i jak bardzo wrą w nim emocje. Dlatego ojciec Jamesa słysząc Naeris nie zrobił nic więcej jak tylko przewrócił oczami, a potem wyprostował się trochę bardziej chcąc pokazać mimo wszystko pewnego rodzaju wyższość. Ewidentnie ta szlama pokazywała jak bardzo jest niekumata, a syn nic tylko się przed nią popisywał choć kompletnie nie miał czym. Ale ten wybuch złości... Nie zamierzał tego tolerować. Nie zamierzał też pozwalać mu na to by odzywał się do niego w taki sposób. Odchrząknął pod nosem słuchając każde jego słowo. Z kolejnym i kolejnym jego wyraz twarzy zmieniał się. Zaczynał być coraz ostrzejszy. Sprzeciwienie mu się na pewno nie mogło przynieść dobrych skutków.
W końcu pękł. Bez zastanowienia odepchnął Naeris na bok, po czym złapał swojego syna na ramię i mocno zacisnął na nim rękę. Zaczął szarpać chłopakiem co najmniej tak, jakby był tylko szmacianą kukłą. Chyba tak też o nim myślał.
- Ty gówniarzu. Jeśli Ci się wydaje, że pozwolę odzywać się do mnie w ten sposób, to głęboko się mylisz - Pierwszy cios jego ojca był szybki i niespodziewany. Uderzył chłopaka z całej siły w brzuch i rzucił nim o ziemię - Jesteś kanalią! Pomiotem, którego chciałem się pozbyć od początku, ale twoja matka była uparta! - Krzyknął kopiąc bezwzględnie chłopaka w plecy. Kilka razy. Ile w tym prawdy? To wiedział tylko Gasrpar. Ale mówił dalej.  - Życie Ci podarowałem gnojku, a ty mi się tak odwdzięczasz? Ja Cię nauczę szacunku! - Kilka kolejnych ciosów nogą zostało wycelowane już nie tylko plecy, ale również w głowę. Potem stała się chyba najbardziej upiorna rzecz. Jakby stwierdził, że nie będzie brudził sobie nim butów.
- Przynosisz mi wstyd spotykając się z brudną szlamą! - Wyciągnął różdżkę i wycelował w chłopaka jego usta ułożyły się w jedno, konkretne zaklęcie. Zakazane. Niewybaczalne. Pytanie tylko, czy zdąży je wypowiedzieć i zrobić synowi największą możliwą krzywdę za pomocą Cruciatusa.

______________________

Vivere militare est...  Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


James Waters
James Waters

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : prefekt fabularny, legilimencja i oklumencja
Galeony : 415
  Liczba postów : 343
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12628-james-waters
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12631-elmer#341248
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12629-james-waters#341244
Vivere militare est...  QzgSDG8




Gracz




Vivere militare est...  Empty


PisanieVivere militare est...  Empty Re: Vivere militare est...   Vivere militare est...  EmptySro Cze 29 2016, 21:19;

Jego ojciec stał w milczeniu i słuchał tego, co ma do powiedzenia. Z każdym słowem, z każdym zdaniem ewidentnie robił się coraz bardziej wściekły. Zapewne dziś lub kiedy wróci na wakacje do domu, będzie miał z nim i matką długą rozmowę, na temat tego, jak nieodpowiednio się do niego odezwał. Co prawda, zawsze w takich sytuacjach słuchał tylko, jakim to był i jest niewdzięcznym, rozpieszczonym bachorem, który niczego nie docenia. Tym razem jednak Jem odczuł satysfakcję, że tak się do niego odezwał. Warto było ten jeden raz wysłuchiwać ich pretensji, ale wściec ojca. Przecież, jedynie może go upokorzyć przed Nae albo na niego nakrzyczeć. Nic takiego się nie stanie, prawda?
Co dziwnego, Gaspar nigdy nie bił Jamesa. Nie przejawiał się agresywnym zachowaniem czy słownictwem. Tym razem jednak nie wytrzymał, pęknął. Zobaczył, że odpycha Naeris, która stała mu na drodze i już chciał mu powiedzieć, że ma ją zostawić w spokoju, kiedy ten rzucił się na niego. Najpierw dostał w brzuch i poczuł przeszywający ból. Upadł na ziemię, słysząc od ojca obelgi w swoją stronę i znów poczuł ból, tym razem jeszcze na plecach, szyi i głowie. Bolało go wszystko. James jęczał przez chwilę, jakby to miało stłumić jego cierpienie, gdy usłyszał, jak Gaspar nazwał Naeris. Nie spodziewał się czegoś takiego.
- Nienawidzę cię! - krzyczał, patrząc z bólem i łzach w oczach na ojca. - Jak mogłeś ją tak nazwać?! - krzyczał i cierpiał. Cierpiał przez ten cały czas, ból w ogóle nie ustawał. Kiedy James zobaczył, że ojciec podnosi na niego różdżkę, naprawdę się przeraził. Co w niego wstąpiło? Usłyszał tylko cicho "Crucio" i po chwili jęczał już z bólu, nie mógł go wytrzymać. Wszystko paliło go od środka, a on wrzeszczał, jęczał i starał się tam nie umrzeć.
Powrót do góry Go down


Naeris Sourwolf
Naeris Sourwolf

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
Dodatkowo : Szukająca Ravenclawu
Galeony : 3337
  Liczba postów : 1205
https://www.czarodzieje.org/t12503-naeris-cynthia-sourwolf
https://www.czarodzieje.org/t12508-listy-do-cierpkiej-wilczycy
https://www.czarodzieje.org/t12511-naeris-sourwolf#337284
Vivere militare est...  QzgSDG8




Gracz




Vivere militare est...  Empty


PisanieVivere militare est...  Empty Re: Vivere militare est...   Vivere militare est...  EmptySro Cze 29 2016, 21:53;

To wszystko... stało się zbyt szybko. Nie miała nawet cienia szansy, by zdążyć jakoś zareagować, kiedy poczuła, jak mężczyzna odpycha ją. Z racji tego, że była bardzo drobna i dość słaba, nie zdołała zachować równowagi i runęła na ziemię. W jej kolanie promieniował lekki ból, ale nie zauważyła tego. Z piersi Naeris wyrwał się zduszony okrzyk. Naprawdę nie spodziewała się, że jego ojciec ją odepchnie.
- Niech pan przestanie! - krzyknęła, podnosząc się szybko. Nie miała pojęcia, co się dzieje. Jak do tego doszło? Jakim cudem niecałą godzinę temu byli jeszcze tacy szczęśliwi w dormitorium Jema? Kiedy zobaczyła chłopaka na ziemi, poczuła, że musi coś zrobić. Nie mogła przecież pozwolić, żeby jego ojciec go skatował! Złapała za ramię mężczyznę, jakby to mogło w jakiś sposób go zatrzymać, ale nie udało się. Jak mogła sądzić, że go powstrzyma, przecież była tylko małą dziewczynką.
- Zostaw go! - wrzasnęła, dygocząc. Nawet nie zwróciła uwagi na to, że nazwał ją szlamą, teraz błagała tylko o to, by nie bił już Jamesa. Rozejrzała się w panice po okolicy, ale nikogo nie widziała w pobliżu. Co, jeśli on go tu zabije? Kiedy tylko o tym pomyślała, zobaczyła, że Gaspar wyciągnął różdżkę. Serce załomotało jej boleśnie w klatce piersiowej, a przerażenie sprawiło, że cała zbladła.
- Nie! - jej błaganie nie powstrzymało mężczyzny. Rzucił zaklęcie niewybaczalne, NIEWYBACZALNE. Naeris zdała sobie sprawę z tego, jak niebezpieczny jest ten człowiek. Nie było czasu na żadne prośby czy uspokajanie go. Odsunęła się na parę metrów, z trudem znosząc krzyki Jamesa, zwijającego się z bólu na ziemi. Nigdy nie widziała, by ktoś tak cierpiał... Drżącą ręką sięgnęła pod szatę. Dłonie tak jej się trzęsły, że prawie upuściła różdżkę. Uniosła ją i wycelowała w plecy Gaspara, a kiedy się odezwała zmusiła się do zimnego i spokojnego tonu:
- Niech się pan natychmiast odsunie.
Nie wiedziała, czy była zdolna rzucić zaklęcie, gdyby nie chciał jej posłuchać. Błagam, niech się opanuje, niech zobaczy, co robi, niech się stąd wynosi, niech przestanie... Nawet nie zauważyła, kiedy łzy pociekły jej po policzkach, nie poczuła ich. Ból Jamesa był niemal jak jej własny, nie mogła już tego wszystkiego znieść. Sięgnęła wolną dłonią do twarzy i przetarła ją szybkim gestem, cały czas pilnując, by nie spuścić ojca Jamesa z oczu.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32432
  Liczba postów : 102327
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Vivere militare est...  QzgSDG8




Specjalny




Vivere militare est...  Empty


PisanieVivere militare est...  Empty Re: Vivere militare est...   Vivere militare est...  EmptySro Cze 29 2016, 22:12;

Zdążył. Zdążył wypowiedzieć to konkretne zaklęcie. I trzymał je przez chwilę na synu. Nie obchodziło go, że ta szlama coś mówi. Że syn krzyczy. Że cierpi. Że go nienawidzi. Był jak w amoku, w którym jedyne co potrafił robić to krzywdzić syna. Syna, która jeszcze starał się bronić tą podróbę czarodzieja, jaką była jego dziewczyna. Chciał mu dać nauczkę. Taką, którą zapamięta do końca życia. Przestał dopiero, gdy w końcu ponad tym całym gniewem usłyszał, że krzyki dziewczyny zamieniły się w... W trochę inny ton. To zmusiło go do spojrzenia w jej stronę. Zobaczył, że trzyma wyciągniętą różdżkę. To go rozbawiło. Na prawdę. Rozbawiło. Rozbawiło jak człowieka chorego psychicznie. Jak ktoś, kto legalnie nie powinien posiadać różdżki mógł mu nią grozić? Ża-łos-ne. Zdjął zaklęcie z Jamesa i odwrócił się w jej stronę. Wydawało się, że zaraz i dziewczynę potraktuje jakimś mocnym czarem. Ten jednak tylko na nią patrzał. Wzrokiem człowieka niemal obłąkanego.
- Jesteś moją własnością James. Będziesz robił co Ci każe. Zapamiętaj to sobie - Rzucił nie spoglądając w stronę syna. Ona? Ona była wprawdzie nic nie partą szlamą, ale jednak gdyby zrobił jej krzywdę na pewno nie uszło by mu to na sucho. Natomiast swojego syna znał doskonale. Wiedział, że ta żałosna kupa gnoju będzie milczeć. Zawsze był słaby. To się nie zmieni.
Odwrócił się w stronę zamku i ruszył. Szybkim krokiem. Wyprostowany. Ta postawa mogła wręcz wskazywać na to, że jest dumny z tego co zrobił. To jednak, co kotłowało się w jego głowie wiedział już tylko Gaspar. I wątpię, by ktokolwiek się o tym dowiedział. Tak jak o tej sytuacji, która chwilę temu zaszła. Zniknął im z oczu bardzo szybko. Przekroczył mury zamku, a już kilka minut później był daleko od Hogwartu.

z/t

______________________

Vivere militare est...  Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Vivere militare est...  QzgSDG8








Vivere militare est...  Empty


PisanieVivere militare est...  Empty Re: Vivere militare est...   Vivere militare est...  Empty;

Powrót do góry Go down
 

Vivere militare est...

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Strona 1 z 2 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Vivere militare est...  QCuY7ok :: 
retrospekcje
-