Widziadła: F, nie
Benjamin przekroczył próg klubu, rozglądając się w ciekawością po jego wnętrzu. Nie zwykł bywać w miejscach, do których nie wpuszczano kobiet. Nie wynikało to bynajmniej z jego płomiennego feminizmu, o nie nie, zdecydowanie to zły trop. Brak czasu, brak obycia, brak wcześniejszej okazji. W końcu do niedawna niemal nie wychodził ze swojej nory, a jeśli już się to zdarzało, to wyłącznie w celach czysto zawodowych. Rzadko kiedy spotykał go jednak taki zaszczyt, by bywać w takich miejscach.
List od Cartera spoczywał bezpiecznie kieszeni jego marynarki, ale wcale teraz po niego nie sięgał. Gdy tylko się przedstawił, kelner od razu zasugerował, by za nim podążył. Benjamin szedł, uśmiechając się do siebie na myśl, że jego dzisiejszy rozmówca dzielił nazwisko z najbardziej lukratywną z wymyślonych przez niego postaci.
Był punktualny, bo przecież w końcu pracował, co z tego, że w nieco innym miejscu i niecodziennych okolicznościach. Rozpoznał go bez trudu, bo przecież był to dla naczelnego ważny wywiad, a Auster jak na przykładnego pracownika przystało, obejrzał wszystkie materiały z jego udziałem, które udało mu się odnaleźć. Na żywo wyglądał jeszcze lepiej niż na taśmach, choć Benjamin odniósł wrażenie, że czas i używki odcisnęły już na nim ledwo zauważalne piętno.
Stała przed nim szklanka Ognistej.
- Dzień dobry, panie Carter. - Posłał w jego stronę uprzejmy uśmiech, nie siląc się na przedstawienie personaliów i powtórzenie stanowiska. Wymienili w końcu kilka listów, wiedział, że jest na tyle inteligentny, aby połączyć kropki w głowie.
- Bardzo mi miło pana w końcu osobiście poznać.Rozsiadł się wygodnie na fotelu i bez cienia żenady zamówił sobie Ognistą. W takim miejscu nie przystoi pić kawy, nie zważał na to, że teoretycznie jest w pracy i tak właściwie nie wybiła nawet piąta. Srał to pies.
Wyjął notes i swoje ikoniczne wieczne pióro z inicjałami na skuwce. Położył je póki co na stoliku, który ich dzielił - czekał cierpliwie na whiskey, tymczasem zagadując niby to niewinnie.
- Skłamałbym twierdząc, że jestem pana wieloletnim fanem. Lecz choć nie znam się na sztuce aktorskiej, muszę powiedzieć, że po seansie paru pana produkcji jestem pod wrażeniem pana umiejętności. W imieniu “Proroka” serdecznie dziękuję za możliwość tej rozmowy.
Splótł palce i spojrzał na niego z ciekawością. Jaki będzie, opryskliwy czy wręcz przeciwnie - milutki? Powie prawdę czy będzie chciał wcisnąć mu kit? Czas pokaże. Póki co Ben dostał wreszcie swoją łyszkę, ale nie upił jeszcze ani łyka. Jego uwaga była skupiona na rozmówcy.