Nie spodziewał się, że będzie miał czekać na nią długo, dlatego nie przygotowywał się do tego specjalnie. Zdążył jedynie rzucić na swoje biurko zgarnięte z szufladki Xanthei materiały na przyszły semestr, z którymi na ten moment nie planował się zapoznawać. Zamiast tego przeszedł się po pomieszczeniu, przynajmniej pobieżnie rozganiając zaklęciem kurz w pomieszczeniu, choć nigdy nie był perfekcyjnym użytkownikiem magii porządkowej, więc wyszło mu to raczej z miernym efektem. Miał jednak wrażenie, że – już niedługo – profesor Grey, nie zapowiedziała swojego przyjścia w charakterze inspekcji gabinetu, dlatego zamiast skupiać się na tym aspekcie, przeszedł do kolejnych czynności. Schował się w składziku, pomiędzy słojami z ingrediencjami, wygrzebując coś, co zdawało mu się chyba domową nalewką, z którejś kadencji, któregoś gajowego. Taki był przynajmniej jego strzał, kiedy odkorkował jej zawartość, pozwalając, aby woń alkoholu dotarła do jego nozdrzy.
W pomieszczeniu panowało odpowiednie przyciemnienie. Światła raczej lewitowały w powietrzu, niż dawały stabilne łuny – stale zmieniały swoje położenie za sprawą magii projektowej, która zaprogramowana była zawsze łapać najlepszy profil właściciela gabinetu. To znaczy ten, który nie nosił znamion wżerającego się w przeszłości w skórę prawej części twarzy eliksiru. Sam profesor nie musiał szukać dla siebie dogodnej pozycji, wyraźnie czuł się tu bardzo komfortowo, bo nawet zajmując miejsce na kanapie nawet po długim urlopie, rozsiadł się na niej bardzo wygodnie. W czasie, kiedy Xanthea nie pojawiała się w gabinecie, posyłając patronusa po skrzaty, żeby przyniosły coś na ząb na jej wizytę. Świetlisty, nieco wyblakły łabędź przeniknął więc przez drzwi i przemknął obok Xanthei gdzieś w połowie korytarza, zanim jeszcze weszła do gabinetu. Najpierw on przywitał ją w podziemiach, a dopiero później powitało ją także spojrzenie Caseya, posłane jej z dołu gabinetu dokładnie w momencie, w którym usłyszał nacisk na klamkę i lekkie skrzypnięcie drzwi.
—
Myślałem, że wyglądam nawet lepiej niż przewidziałaś, Grey – zagadnął, kiedy tylko zawitała w pomieszczeniu i ton, jakim ją przywitał, znacznie różnił się od tego, z jakim zwracał się do niej podczas zajęć. Był tak samo gardłowy i szorstki, jak w klasie eliksirów, ale słychać było w nim coś także piaskowego i bardziej zaczepnego.
—
Mamy problem – oznajmił po momencie, wstając z miejsca i otaksował ją bacznym spojrzeniem, kiedy schodziła do niego na dół, ale nie powiedział jeszcze, co to za problem.
@Xanthea Grey