Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Pokój pianisty

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość


Zilya Fyodorova
Zilya Fyodorova

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 2714
  Liczba postów : 1932
https://www.czarodzieje.org/t8036-zilya-nikolaevna-fyodorova
https://www.czarodzieje.org/t8071-syberyjska-sowka#225017
https://www.czarodzieje.org/t8067-zilya-fyodorova
Pokój pianisty - Page 2 QzgSDG8




Administrator




Pokój pianisty - Page 2 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 2 Empty Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 2 EmptyNie 14 Cze 2015 - 20:12;

First topic message reminder :




Jedno jest pewne - w Hogwarcie nie brakuje opuszczonych pokoi. Ale ten różni się od pozostałych tym, że przechowuje stare pianino. Co prawda nie gra ono najczystszych dźwięków, mimo to, nie brak fascynatów tego instrumentu, którzy lubią zapuszczać się w ów miejsce.

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Pokój pianisty - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 2 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 2 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 2 EmptyPon 18 Lis 2019 - 17:31;

Ukryty na trzecim piętrze opuszczony pokój, jako jedno z nielicznych miejsc w Hogwarcie nie posiadał magicznych właściwości, wręcz przeciwnie - poza tym, że znajdował się tu stary fortepian, który wydawał z siebie fałszywe dźwięki, gdy ktoś próbował na nim grać, był zwyczajny. Przekraczając próg pomieszczenia, w akompaniamencie skrzypiących drzwi pierwszym, co rzucało się w oczy był wszechobecny kurz. Dosłownie wszystko było nim pokryte od sędziwego instrumentu, przez parkiet po okna, zasłony i sufit. To jednak zupełnie nie przeszkadzało blondwłosej Puchonce, która właśnie takiego miejsca szukała; zwykłego. Była to niebywała - zdaniem Gabrielle - zaleta tego pokoju, gdyż nie ciągnął do niego tłum.
Właśnie z tego względu wybrała to miejsce na spotkanie z Charlim, dodatkowo znajdąc jego brak zamiłowania do niemagicznych przedmiotów i pomieszczeń, chciała mu zrobić zwyczajnie na złość. Tego typu zachowanie, już od pierwszych chwil budowania się między nimi relacji było w nią wpisane. Uśmiechnęła się szeroko, kiedy drewniane drzwi zamknęły się za nią z łoskotem, a tumany kurzu wzbiły się do góry, wywołując napad kaszlu.
Włożyła na siebie  białą, koronkową sukienkę, włosy splątała w warkocz, pozostawiając kilka luźnych kosmyków, aby opadały delikatnie na jej twarz; zrobiła nawet makijaż. Czy chciała ładnie wyglądać w jego oczach? Wciąż odganiała od siebie tę myśl. Nałożyła na sebie, jego bluzę, która zdążyła już przesiaknąc trochę zapachem truskawek, jednak gdyby mocniej zaciągnąć się powietrzem, wziąć pachaniała jeszcze tą seksowną mieszanką, charakterystyczną dla Ślizgona.
Nie była do końca pewna, jakie pobudki kierowały nią, gdy tym razem świadomie zaproponowała chłopakowi spotkanie, tłumacząc się tym, że chce zwrócić mu jego własność i nie mieć z nim już nic doczynnienia. Głos w jej głowie, aż krzyczał, że oszukuje samą siebie, a pocałunek który skradł jej tamtego dnia w lesie, wciąż powraca do niej w snach. Przymknęła powieki mimowolnie opuszkami palców, dotykając swoich warg.  Czy złe było to, że tematem pocałunek tak bardzo się jej podobał? Że raz jeszcze chciała, aby zatopił swoje wargi w jej, tym razem bez przymusu, który na nim wywarła?
Niemądra Gab skarciła się w duchu. On nigdy nie pocałowałby jej z własnej, nieprzymuszonej woli, a jej pierwszy pocałunek w życiu był zakłamany, więc czy mogła go nazwać pierwszym?



@Charlie O. Rowle
Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Pokój pianisty - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 2 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 2 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 2 EmptySro 20 Lis 2019 - 18:55;

Miał mieszane uczucia. Gabs była całkiem fajną laską, przyjemnie się im gadało, a do tego była potencjalną, przyszłą dziewczyną jego przyjaciela. Właśnie przez to czuł się paskudnie w związku ze swoim szowinistycznym zagraniem podczas spotkania w lesie, kiedy to niczym opętany, skradł jej usta i trochę godności. Musiał to naprawić. Postarał się dziś wyglądać nieco bardziej schludnie, a mniej sportowo. Ubrał czarne jeansy, białe adidasy i miętowe skarpetki w różowe flamingi. Korzystając z faktu, że było już po zajęciach, zdecydował się na błękitną bluzkę na długi rękaw z emblematem na piersi i napisach biegnących przez rękawy w brzoskwiniowym kolorze. Miał też zegarek. Miał wrażenie, że jasne kolory lepiej oddadzą jego przepraszający nastrój. Upewnił się, że wszystko zabrał i wyszedł z dormitorium, wsuwając ręce w kieszenie.
Dlaczego nie mogła wybrać czegoś bliżej? Leniwie przemknął przez schody, rozmawiając jeszcze z mijanymi znajomymi, aż w końcu znalazł się przed wejściem do paskudnie nijakiej klasy. Nie otworzył jednak drzwi od razu, chcąc zebrać myśli. Westchnął głośno, chowając jedną z rąk za plecy i pociągnął za klamkę, wchodząc do środka i zamykając za sobą drzwi. Od razu omiótł spojrzeniem wnętrze izby, wywracając oczyma i wzdychając ciężko, niczym męczennik. Nie mogła wybrać normalnego miejsca w zamku, bo po co? Musiała wybrać najbardziej nudną, najbardziej mugolską klasę w szkole. Wyprostował głowę i tym samym napotkał drobną blondynkę w białej kreacji, okrytej jego bluzą. Zamrugał zdezorientowany, zaraz jednak maskując nieco nazbyt pochlebne spojrzenie, mądrym komentarzem.
- Na Merlina, Levasseur. Gdybym wiedział, że chcesz się ze mną żenić to albo bym nie przyszedł, albo chociaż włożył garnitur. Aż tak za mną szalejesz?
Nie zdążył się ugryźć w język, jednak zanim zdążyła się odezwać, uciszył ją gestem dłoni i stanął naprzeciw, a jego twarz — dla odmiany, nabrała poważnego wyrazu. Musiał najpierw załatwić te ważne rzeczy, zanim przejdą do żartów i dokuczania sobie. Dla siebie, dla niej, dla Williama, który przecież ją lubił. Zresztą, on też się jej podobał. Wyciągnął dłoń zza pleców, wyciągając w jej stronę. Trzymał w niej pojedynczy kwiat słoneczniczka szorstkiego.
- Zanim zaczniesz mnie wyzywać od buców, to chciałem Cię przeprosić. Nie wiem, co we mnie wstąpiło w tamtej komnacie, to pewnie ten las. Nie chciałem się tak zachować i na Ciebie naskakiwać w sposób, w jaki to zrobiłem. Nie jestem jakimś zboczeńcem, chociaż w to możesz nie uwierzyć.
Zakończył ze wzruszeniem ramion, wsuwając dłonie w kieszenie spodni, gdy wzięła kwiat. Wolał dziś zachowywać bezpieczną odległość, wciąż mając mętlik w głowie po ostatnim, a do tego znak od Fitza. Więc podszedł do zakurzonego parapetu, przysiadając na nim i rozglądając się raz jeszcze po klasie. Poza instrumentem nie było tu niczego.
- Ta Twoja pilna sprawa do obgadania to nauka gry na tym ustrojstwie? Przykro mi, nie da rady.
Wykonał poddańczy gest, rozkładając dłonie na boki. Odchylił głowę do tyłu, przesuwając spojrzeniem po błoniach widniejących za brudną, starą szybą. Bił od niej chłód, jednak Charliemu zdawał się nie przeszkadzać.
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Pokój pianisty - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 2 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 2 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 2 EmptySro 20 Lis 2019 - 20:50;

Denerwowała się. Ciężko było powiedzieć, co dokładnie – dobrowolne spotkanie z Charlim, ich niewinny flirt, może niechlubny pocałunek - budziło w blondynce te wszystkie emocje, które powodowały, że w gardle pojawiała się gula, utrudniająca nie tylko mowę, ale i oddychanie. Nabrała powietrza w płuca, jakby to miało pomóc jej w zapanowaniu nad nerwami, jednak nie przyniosło oczekiwanego efektu – wywołując u blondynki napad kaszlu. Kurz osadzał się w tym pomieszczeniu przez długi czas, ciężko było doszukać w nim czyjejś obecności, zupełnie jakby było to miejsce zostało zapomniane przez wszystkich wieki temu, ciężko było oddychać powietrzem, w którym więcej było pyłu niż tlenu. Nie zmieniło to zdania Gabrielle o tym miejscu, nie było w nim magii, a przez to zdawało się być najbardziej magicznym pomieszczeniem w szkole. Stary fortepian wielu straszył, jego dźwięk był porażający dla zmysłu słuchu, zaś dla niej nawet te fałszywe nuty brzmiały pięknie. Być może wynikało to z faktu, że młoda czarownica potrafiła we wszystkim ujrzeć wyjątkowość danej osoby, okoliczności czy rzeczy.
Stare zawiasy w drzwiach wydały skrzypiący dźwięk, tym samym zmuszając blondynkę, by obróciła się w stronę przybysza. Kąciki malinowych ust mimowolnie uniosły się delikatnie ku górze widząc niezadowoloną minę chłopaka. Nie była do końca pewna, czy ten się zjawi, rozważała nawet scenariusz, że zwyczajnie stchórzy; To takie typowe dla Ślizgonów zaśmiała się do własnych myśli.
- Ty to masz marzenia, Rowle – wywróciła teatralnie oczami, głos blondynki brzmiał prześmiewczo, jednak sama w duchu przed sobą musiała przyznać, że nie bez powodu przed lustrem spędziła trochę więcej czasu niż zazwyczaj. Na co dzień nie potrzebowała zbyt wiele; związanie włosów oraz pomalowanie rzęs maskarą były jedynymi zabiegami, które nieco poprawiały jej wręcz nadzwyczajną urodę. Tym razem poświęciła nieco więcej czasu; ułożyła odpowiednio włosy, nałożyła pełny makijaż. Działa celowo, chcąc wywołać w Ślizgonie konkretne reakcje, które w jej wyobrażeniu dalekie były od tych, które zaprezentował. Puchonce ciężko było odgadnąć myśli, rodzące się pod brązową czupryną, zaś zachowanie chłopaka było wręcz dla niej nieprzewidywalne – to podobało się jej w nim najbardziej. Nie, on mi się nie podoba. William. Myśl o Williamie, Gab! skarciła się w myślach.
Chciała dodać coś jeszcze, jednak zdążyła tylko otworzyć usta; uciszył ją gestem dłoni. Zamknęła więc wargi, marszcząc czoło, na gładkiej cerze pojawiły się dwie zmarszczki, które pogłębiły się, kiedy Charlie wyciągnął przed nią dłoń z kwiatem – słonecznikiem. W zielonych tęczówkach blondynki pojawiło się nieme pytanie, któremu towarzyszyło zaskoczenie malujące się na jej twarzy.
W ciszy – wywołanej zdziwieniem – wysłuchała jego przeprosin. Był zupełnie nieświadomy tego, że wina leżała w niej samej, zaś on jedyne co mógł sobie zarzucić to prowokację, wypowiedzianą między zgryźliwymi komentarzami, których sobie wtedy w lesie nie szczędzili.
-Hm… – zaczęła wydymając usta w zamyśleniu, co powinna powiedzieć, lecz odpowiednie słowa nie pojawiły się w jej głowie. Czuła się głupio, a jednocześnie była tak zaskoczona, że jej ciało od razu zareagowało; różowe plamy ozdobiły policzki Gabrielle. Czy powinna powiedzieć, że nic się nie stało? Ale przecież się stało. –Zapomnijmy o tym po prostu – oznajmiła w końcu uśmiechając się delikatnie, po długiej i dziwnie niezręcznej chwili ciszy, która zupełnie do nich nie pasowała. W dłoniach obracała kwiatek, by po chwili przytkać go do nosa i zaciągnąć się jego zapachem.
Uniosła brew do góry, widząc jak chłopak ucieka przed jej bliskością, lecz nie skomentowała tego. Jego dżentelmeńskie zachowanie zupełnie zbiło ją z tropu, dlatego podziękowała w duchu Merlinowi, że jako pierwszy zabrał głos, wracając do poprzedniego stanu.
-Nie. Na tym „ustrojstwie” potrafię grać – odparła, odkładając słonecznik na zakurzony instrument. –Znasz dobrze Willa, chciałam się Ciebie poradzić, czy taki strój na randkę będzie odpowiedni? – zapytała uśmiechając się szeroko, mając nadzieję, że dzięki temu chłopak uwierzy w jej słowa. W gruncie rzeczy miała do niego zupełnie inną sprawę, jednak rady Skylera były na tyle pomocne, że nie potrzebowała już pomocy Charliego, głupio było jej odmawiać spotkania; pominęła fakt, że chciała go zwyczajnie zobaczyć.
Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Pokój pianisty - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 2 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 2 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 2 EmptyCzw 21 Lis 2019 - 17:58;

Rowle naprawdę starał się nie przejmować emocjami w takim stopniu, żeby nie komplikowały mu życia. To było banalnie proste w oczach bruneta. Zrobił źle, to musiał przeprosić. Nie lubił tych wszystkich komplikacji, snucia głębokich opowieści. Sądził, że to ludzie sami sobie komplikowali życie owijaniem w bawełnę. Dlatego on się nie cackał, nie obiecywał i żył tak, jak lubił. Niezależnie. Zrobiło mi się lepiej, gdy ją zobaczył. Nie była zła, a wręcz przeciwnie — w oczach miała dziwne podekscytowanie, jakby sprawa, którą chciała omawiać była dla niej naprawdę ważna. Teraz mógł się jej lepiej przyjrzeć, gdy zamiast magicznego blasku zmierzchu, mieli tu normalne okna i światło z kandelabrów. Nie lubił blondynek, a jednak Gabrielle w tym wydaniu wyglądało zjawisko, zwłaszcza z bluzą narzuconą na białą sukienkę. Zmieniłby zdanie, gdyby wiedział, że w myślach nazwała go tchórzem, kiedy on, Charles Rowle był niesamowicie odważnym, młodym mężczyzną.
Nie mógł skomentować inaczej tej białej, koronkowej sukienki. Delikatna faktura tkaniny idealnie współgrała z jej niewinną twarzą, chociaż efekt ten zepsuły rzucone prześmiewczo słowa. Nie był jednak zły, wręcz przeciwnie. Sam prychnął, po czym przeszedł do sedna sprawy. Im więcej mówił, tym bardziej zaskoczona była. Czyżby jej się podobało? Może sama oczekiwała od niego takiego zachowania, tylko nie potrafiła się przyznać? Nie chciał jednak na tym polu wbijać jej szpilek. Zarumieniła się na słonecznika. Jej ciało naprawdę źle współpracowało z jej zamiarami, można było po nim czytać, jak z otwartej książki. Pokręcił jednak przecząco.
- Chcesz, to o tym zapomnij. Nie będę miał Ci za złe, jednak ja miło wspominam Twoje usta. Więc to sobie zatrzymam.
Puścił jej oczko, wzruszając ramionami i zajął miejsce na tym nieszczęsnym parapecie, prawie że przyjmując postawę obronną. Skrzyżowane ręce na torsie miały mu pomóc się powstrzymać, gdyby ewentualnie jego mózg znów złapał jakieś zawieszenie systemu i działał w zgodzie z myślą z epoki kamienia łupanego, kiedy to brali baby za włosy i robili co trzeba, w jaskini. Zielone ślepia powędrowały w stronę fortepianu. On sam nie miał pojęcia o muzyce klasycznej. Gdyby miał jednak wybrać instrument, którego brzmienie najbardziej mu odpowiadało, byłoby to właśnie to. On lubił mocniejsze brzmienie, głównie metal i rock. Sam grywał na perkusji, gdy miał w sobie nadmiar agresji czy innych emocji, których nie potrafił wyrazić.
- To chyba dobrze, całkiem to damskie. - kiwnął głową z uznaniem po chwili namysłu, zaraz jednak wracając wzrokiem do drobnej puchonki. Zamrugał kilkukrotnie na jej pytanie, czując dziwny uścisk w żołądku. Pewnie przez to, że jego "najlepszy kumpel" się przed nim nie pochwalił. Raz jeszcze zmierzył ją wzrokiem, zdając sobie sprawę, że nie bardzo wie, jak powinien na to odpowiedzieć. - Jeśli zamierzasz iść z nim na randkę w mojej bluzie, to się wkurwi, a ja dostanę po ryju. Sukienka jest jednak kusząca, weź tylko jakiś sweter czy płaszcz na wierzch. Koronki Ci pasują, pobudzają wyobraźnię.
Nie miał pojęcia, czy takiej rady oczekiwała, jednak dał z siebie trochę. No i powiedział prawdę,on sam uwielbiał koronki, zwłaszcza na bieliźnie. Było coś bardziej prowokacyjnego w tak delikatnym wydaniu? Przeczesał dłonią włosy, prychając znów pod nosem.
- Naprawdę ściągnęłaś mnie tu tylko po to? Nie mogłaś wysłać zdjęcia? To chyba dobrze, że idziecie na randkę, lubicie się. Meluzyna też się w końcu zgodziła, więc wygląda na to, że obydwoje odnieśliśmy sukces.
Dodał z łobuzerskim uśmiechem, odbijając się od parapetu. Podszedł do niej, wyciągając zaciśniętą w pięść dłoń, aby stuknęła w nią swoją. W końcu jakoś musieli uczcić ten podwójny sukces. Posłał krótkie spojrzenie okolicy jej dekoltu, po czym mętne ślepia zatrzymały się na oczach dziewczyny. Skoro tak, to chyba było bezpiecznie i mógł jej trochę podokuczać.
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Pokój pianisty - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 2 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 2 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 2 EmptyPią 22 Lis 2019 - 22:36;

Gdy w grę wchodziły emocje, nieco trudniejsze, bardziej zawiłe niż radość, smutek czy złość, Gabrielle okazywała się wówczas największym z tchórzy. Nagle blondwłosa czarownica, która na co dzień pakowała się w kłopoty bez zawahania, szukała wrażeń i łamała zasady - znikała. Zupełnie, jakby głębsze słowa niż "lubię cię" stanowiły dla niej problem, paliły ją od środka; nie była w stanie wypowiedzieć ich na głos, nawet jeśli serce w jej piersi wręcz je wykrzykiwało. Jednocześnie nie lubiła niedomówień i podobnie jak Charlie, gdy coś sknociła - potrafiła przyznać się do błędu i przeprosić. Ta cecha charakteru była po części związana z tym, że Puchonka była niezwykle szczerą osobą, wyznając zasadę: "najgorsza prawda jest lepsza niż najsłodsze kłamstwo". Problem polegał na tym, że przy Charlim nie umiała być szczera nawet sama ze sobą. Budził on w niej dziwne emocje, których nie potrafiła zrozumieć; z jednej strony irytował ją swoim zachowaniem, jak nikt inny, zaś drugiej przyciągał, sprawiając, że pragnęła jego towarzystwa.
Właśnie to pragnienie - nie potrafiła go w sobie stłamsić, zabić - sprawiło, że zaproponowała mu spotkanie, wykręcając się głupią wymówką w postaci jego bluzy. Nie miało znaczenia to, że widzieli się prawie na każdych zajęciach, przez co okazji do zwrotu nie swojej rzeczy Gabrielle miała wiele, a jednak stała teraz z nim w zakurzonej sali miotając się w myślach.
Komplement Ślizgona był zgoła odmienny od tych tradycyjnych, jednak w jego zielonych oczach Gab dostrzec mogła błysk, świadczący o tym, że widok jaki prezentuje się przed nim, przypadł mu do gustu. Świadomość tego sprawiała ogromną satysfakcję panience Levasseur. Wygładziła koronkowy materiał sukienki, przygryzając delikatnie dolną wargę, jakby jego spojrzenie ją zawstydzało, chociaż w rzeczywistości tak nie było. Bardziej w zakłopotanie wprawiły ją jego przeprosiny oraz kwiat, który otrzymała. Przeniosła wzrok z bruneta, na samotny habaź leżący na zakurzonym instrumencie i mimowolnie uśmiechnęła się. Czy jej się to podobało? Jak każda kobieta lubi dostawać kwiaty, jednak Charlie był pierwszym chłopakiem, od którego je dostała, pierwszym w życiu. Czy on we wszystkim musiał być pierwszy? Westchnęła, przecież nawet go nie lubiła!
- Po co? - zapytała zaskoczona jego odpowiedzią, podeszła bliżej fortepianu, opuszkami dwóch palców na zakurzonej powierzchni wytyczając widoczną ścieżkę obeszła go, stając po drugiej stronie. Było w tym ruchu coś eterycznego, delikatność z jaką dotykała instrumentu, zmysłowość ruchów, wszystko to pobudzić mogło wyobraźnię. Czy robiła to celowo? Nie. Coś zmieniło się w blondynce od ich ostatniego spotkania, wydawała się szczęśliwsza? radośniejsza? piękniejsza? Na pewno bardziej przyciągała wzrok.
Kąciki ust dziewczyny uniosły się delikatnie ku górze, widząc jak brunet przybiera postawę obronną, czy się jej bał? Może bał się tego do czego jest przy niej zdolny? Gabrielle nie zamierzała się nad tym zastanawiać. Zanim postanowiła się z nim spotkać ustaliła własne zasady - jedną z nich był zakaz używania uroku wili. Nie mogła pozwolić na to, by incydent z lasu się powtórzył, choć podobnie, jak on - chciała zapamiętać tamten pocałunek.
- Dzielisz granie na instrumentach na damskie i męskie? - kolejne pytanie opuściło usta blondynki. Pokręciła głową z niedowierzaniem, śmiejąc się pod nosem. Dla niej nigdy nie było granic między tym co męskie a damskie. Uważała, że każdy ma prawo do indywidualnego określania, tego co uważała za słuszne. Ona lubiła latać na miotle, grać w piłkę nożną - typowy sport mugoli - czy jeździć na deskorolce. Często robiła to co teoretycznie należało do typowo męskich zajęć, choć w jej przypadku wynikało to zapewne z faktu, że wychowywała się z kuzynami.
- Ją zostawię w swojej szafie - odparła, rumieniąc się bardziej, gdy brunet wyraził swoją opinię, lecz nie skomentowała jej. Kwestia randki była dość… zawiła, gdyż w gruncie rzeczy Will ją na nią nie zaprosił, byli umówieni na herbatę To prawie jak randka pomyślała, starając się usprawiedliwić swoje niewinne kłamstewko. To o co chciała go zapytać nie było już taką ważną kwestią.
- A ty tu przyszedłeś - wyrzuciła mu - Zawsze mogłeś zapytać o co chodzi - dodała, uśmiechając się, jednak znikł on, gdy Ślizgon wspomniał o randce z Meluzyną. Była zaskoczona tą informacją, gdyż nie sądziła, że chłopak aktualnie się z kimś umawia.
Stuknęła jego wyciągniętą dłoń swoją piąstką, jednak nie była do końca pewna czy osiągnęli sukces o jakim mówił.
- Jaka ona jest? - wypaliła nagle, starając się brzmieć naturalnie.
Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Pokój pianisty - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 2 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 2 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 2 EmptyNie 24 Lis 2019 - 20:48;

Uważał, że połową sukcesu jest umiejętność nazwania drzemiących w człowieku emocji, a tą drugą połową drogi, znacznie trudniejszą, było pogodzenie się z nimi i dopuszczenie ich do swojego codziennego funkcjonowania. On się starał. Nienawidził się zastanawiać, gdybać, głupio dopowiadać. Najważniejsza była szczerość i pewnie przez to tak łatwo mu się z Gabrielle rozmawiało. Pomimo tych rumieńców z łatwością mógł stwierdzić, że lubiła jasne sytuacje i dlatego stawiała na bezpośredniość. Wbrew opinii na jego temat, lubił też rozmawiać z normalnymi dziewczynami, a nie tylko się całować czy podrywać. Prawda była jednak taka, że większość uczennic była niezwykle ograniczona w relacjach damsko-męskich, oczekując tylko jednego. Czasem miał wrażenie, że tworzył dookoła siebie taką aurę, żeby po prostu było mu łatwiej.
Mogła oddać mu bluzę na lekcjach — ona była na wszystkich, on pokazywał się losowo. Dodatkowo posiłki w wielkiej sali czy głupie spotkanie w drodze do pokoju wspólnego, które mieli przecież tak blisko siebie. Jednak nie, ona chciała załatwić to po męsku, spotykając się z nim w opuszczonej klasie. Gdyby nie ta niewinna buzia i nieskazitelna reputacja, pomyślałby, że chciałaby go tu zbałamucić. Uśmiechnął się pod nosem do własnych myśli, widocznie rozbawiony tym wyobrażeniem. Był prostym chłopakiem, mającym słabość do koronek. Nic dziwnego, że strój wzbudzał w nim przyjemny dreszcz na karku i błysk w oczach, więc dlaczego miałby ją kłamać, że jest inaczej. Nawet nie wiedziała, jaki byłby napuszony, gdyby wiedział, ile już razy był tym pierwszym w jej życiu, które swoją drogą, musiało być dość nudne bez jego zacnej osoby. Oczywiście, pełno nieśmiałych szczypiorków się dookoła niej kręciło, jedna ona wyraźnie chciała więcej od swojej młodości. I dobrze, bo żyło się tylko raz.
- Przecież Ci już powiedziałem, po co.
Rzucił, wzruszając ramionami, śledząc ją wzrokiem. Nie było w tym nic głębszego. Chciał zapamiętać, miała słodkie usta, a do tego byłby ostatnim draniem, gdyby po takiej akcji, jaką jej urządził, zapomniał. Mógł być podrywaczem, ale zawsze pozostawał dżentelmenem. Odwrócił wzrok na jej kocie ruchy, zaciskając palce na materiale koszulki. Nie chciał się dać sprowokować, nie chciał znów zrobić jej przykrości, a ten przebiegły chochlik mu wcale tego nie ułatwiał. Niestety fortepian i koronka wzbudzała w nim konkretne wyobrażenia, dyplomatycznie spojrzał więc za okno. Nie wiedział dlaczego, tracił do siebie zaufanie w jej towarzystwie i to uczucie niepokoju rosło, gdy emanowała kobiecością i seksapilem.
- Niby nie, ale kobiecie bardziej pasuje fortepian. Za to facet lepiej wygląda z perkusją. - odparł po chwili namysłu, posyłając jej krótkie spojrzenie, aby kontrolować sytuacje. Tak mu się wydawało po prostu bardziej naturalnie, nie był jednak szowinistyczną świnią i wiedział, że baby mogą nawet więcej od chłopów przez to, jak je życie ukarało okresem czy ciążą i porodem. Nie miał na szczęście pojęcia o mugolskich sportach i życiu ani o tym, że była ich fanką. To było jego zdaniem niegodne prawdziwej czarownicy. A nią była, bo już sprawdził.
- Oho.. Czyli jej nie odzyskam? - uniósł brew z rozbawieniem, wypowiadając kolejne słowa i zerkając w jej stronę, po czym parsknął śmiechem, rozluźniając dłonie. - Dopóki Fitz Cię w niej nie zobaczy, to oddasz mi ją następnym razem, skoro tak Ci się podoba. No przyszedłem, bo chciałaś mnie widzieć, nie? Po co? I tak byś mi nie odpowiedziała. Jesteś Chochlikiem podstępnym, ale przynajmniej niepospolitym.
Zakończył, rozkładając bezradnie ramiona na boki, żeby teatralnie nimi wzruszyć. Zupełnie, jakby nie było na nią rady. Zaraz znalazł się obok, aby pogratulować jej sukcesu. Miała to, czego chciała, on niby też. Widząc jednak wahanie w przybijanej piąstce, wydał z siebie ciche "hmm", nachylają się nieco i patrząc na nią badawczo. A potem go po prostu znokautowała, bo zamrugał kilkakrotnie, mając otworzone usta niczym jakaś ryba, która próbuje oddychać. Jak miał na to odpowiedzieć?! Schował ręce w kieszeń i zaczął przechadzać się w zamyśleniu, starając się znaleźć jak najwięcej informacji o Melusine, których niestety nie miał dużo.
- Nietypowa. Niby otwarta, a jednak wiele Ci nie mówi. Bardzo.. Hmm, nieuchwytna? Niemalże błękitnej krwi. Ma piegi na buzi, ciemne włosy. I rusza się kocio, jak Ty. Chyba z siedem razy sugerowałem jej wyjście, ale nie zauważyła. Nosi turban, zwykle zwiewnie się ubiera. Wiem też, że nie je mięsa i potrafi tańczyć. No i pewnie jest poza moją ligą. - odpowiedział w końcu, przeczesując dłonią włosy i zatrzymując się, aby na blondynkę spojrzeć. Pomimo swoich marnych szans, nadal się uśmiechał. Zawsze cieszył się chwilą. Było mu trochę wstyd, że informację na jej temat są tak ogólnikowe. Rzeczy, których mógł wiedzieć każdy. Charles nawet nie miał pojęcia, jaki jest jej ulubiony przedmiot czy owoc. - Cholera, to słabo zabrzmiało. Skąd w ogóle to pytanie? Aaa.. Pewnie słyszałaś, że jest Bi?
Dodał jeszcze zaciekawiony, rozluźniając w końcu ręce i znów do niej podchodząc, zlustrował ją wzrokiem. Była aż tak zainteresowana krukonką? Chciała mu robić konkurencję lub zabawiać się w trójkąty? Brunet roześmiał się znów pod nosem na te wyobrażenia, jak to puchona odbija mu Pennifold.
- Raczej dostanę kosza, więc trójkąta nie będziemy mieli, mała. Przykro mi. Zresztą, Will nie byłby zadowolony.
Udawał poważnego, patrząc na nią z tym swoim zaczepnym błyskiem w oku. Dołeczki w policzkach ciężko było ukryć, podobnie jak ten głupi, łobuzerski uśmiech.
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Pokój pianisty - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 2 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 2 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 2 EmptyPon 25 Lis 2019 - 22:03;

Gabrielle zawsze miała problem z określeniem targających jej sercem emocji, nazwaniem ich po imieniu, wówczas miotała się między tym, co mówiło serce a argumentami, które pojawiały się w jej głowie. Dawniej sądziła, że nie dla niej stworzone są romantyczne uczucia, patetyczne słowa czy wielkie deklaracje; wynikało to z faktu, że swoje dziedzictwo uznawała za przekleństwo. Teraz jej opinia na ten temat uległa nieco zmianie, dzięki czemu łatwiej było blondynce okazywać uczucia, a zrozumienie tego i zmiana nastawienia przede wszystkim wpłynęła na postawę dziewczyny, która stała się bardziej otwarta w relacjach damsko-męskich. Dawniej w przedstawicielach płci przeciwnej dostrzegała wyłącznie kumpli, z jednym tylko wyjątkiem, który ostatecznie zakończył się porażką, obecnie widzi w nich coś więcej - nawet taki Rowle na swój sposób wydawał się jej ciekawą osobą.
Uniosła do góry prawą brew widząc uśmiech malujący się na twarzy bruneta, który był z tych mówiących "mam nieczyste myśli", a Gabrielle bardzo chciała je poznać.
Dodatkowo spojrzenie, którym ją obdarzył utwierdzało ją w przekonaniu, że wybrany przez nią strój bardzo mu się podoba. Czyżby Charlie lubił koronki? Zastanowiła się chwilę, przenosząc spojrzenie zielonych oczu z chłopaka na fortepian, w myślach udzielając tworzącej odpowiedzi. Gdyby tak nie było, zapewne jego komentarz odnośnie jej wyglądu byłby zupełnie inny. Była to ważna i co ważniejsze - niezwykle przydatna informacja, którą blondynka mogła wykorzystać w przyszłości. Czyżby już myślała o kolejnym spotkaniu z chłopakiem? Uśmiechnęła się do własnych, głupich myśli.
- Miłe wspomnienie moich ust jest… cóż dobrym argumentem, ale czy wartym zapamiętania? - zapytała, patrząc na niego zagadkowym spojrzeniem, uśmiechając się jakby z lekkim zawstydzeniem. W zielonych tęczówkach zatańczyło światło docierające do pokoju zza zakurzonych okien, sprawiając że nabrały one pięknego odcienia - łącząc w sobie zieleń z nutą czerni, zupełnie jakby w oczach blondynki ukryta była dziwna, przyciągająca wzrok magią, od której zależny był kolor zieleni tęczówek. Nie rozumiała do końca pobudek, którymi się kierował. Nie łączyło ich właściwie nic, pocałunek do którego między nimi doszło, nie miał w sobie żadnych uczuć, poza tym pierwotnym pożądaniem, które w nim świadomie wywołała.
Czy to było warte zapamiętania? Panienka Levasseur była zbyt dużą romantyczką, by się z tym zgodzić. Nie czuła się, jak te wszystkie bohaterki książek, które czytała, choć sam pocałunek był czymś… zetknięcie jednych warg z drugimi, obcymi wywoływało mrowienie. Miękkość, faktura, wszechobecny zapach chłopaka sprawiły, że chciała więcej - nie próbowała nawet walczyć z tą myślą, jednak już z własnym ciałem już tak. Zupełnie, jak Charlie, który unikał bliższego kontaktu z nią, a mimo to prowokowała go swoim zachowaniem, jednocześnie również samą siebie.
- Zawsze chciałam nauczyć się grać na perkusji - odpowiedziała, nie do końca zgadzając sobie z poglądem prezentowanym przez Ślizgona, według blondynki nie ważne było to kto grał, ale jak to robił.
Otuliła się bardziej materiałem bluzy należącej do Charliego, przytykając jej skrawek to nosa. Było w tym geście nie tylko coś uroczego, ale seksownego. Bo czy dziewczyna odziana w rzecz należącą do danego mężczyzny w jego oczach nie wyglądała podniecająco?
- Hm… Zastanowię się - odparła uśmiechając się do niego.
- Myślisz, że William miałby ci to za złe? - zapytała, unosząc prawą brew z wyraźnym zainteresowaniem osobą Fitzgeralda. Właściwie nie była pewna, w jaki sposób postrzega ją chłopak, gdyż przez długi czas - tak przynajmniej sądziła - podrywał ją, lecz jedynie w żartach. Nigdy nie traktowała tego zbyt poważnie, dopiero niedawno dostrzegła w nim kogoś więcej, zauroczyła się nim. Will podobał się blondynce, było coś w jego uśmiechu, zapachu i głosie, co wywoływało delikatne motyle w jej brzuchu, a na policzkach różowe plamy.
- Masz rację, nie powiedziałabym - oznajmiła, wywracając teatralnie oczami, kiedy określił ją mianem chochlika i to niepospolitego. Czuła w kościach, że łatka tego stworzenia została jej przyklejona, a ona musiała się albo się z tym pogodzić albo nadal próbować walczyć; czy było coś dziwnego w tym, że wybrała drugą opcję?
- Chochlik niepospolity? Nie sądziłam, że masz uprawnienia do tego, aby wymyślać nowe gatunki - odburknęła, tym swoim typowym tonem głosu, którego używała w rozmowach z chłopakiem.
Właściwie oboje mieli to czego chcieli, a jednak wyglądali tak, jakby nie do końca sprawiało im to radość, której oczekiwali. Gabrielle nie rozumiała, dlaczego uczucie zazdrości wypełniało jej myśli, a przede wszystkim serce. Westchnęła, pytanie mimochodem opuściło usta blondynki, lecz bardziej zastanawiająca była reakcja Charliego. Nie dane było jednak Gab ją przeanalizować, kiedy odzyskał rezon i udzielił dość szczegółowej odpowiedzi na pytanie. Tym razem to ona rozdziawiła usta na ułamek sekundy, zamykając je szybko.
- Widocznie nie jest taka łatwa, jak Ty, Rowle - odpowiedziała starając się zabrzmieć naturalnie mimo guli, która pojawiła się w jej gardle.
Od razu zaprzeczyła pytaniu, które padło z ust Ślizgona - Nie ma to znaczenia. W dodatku nie gustuje w dziewczynach, myślałam, że to już ustaliliśmy - odparła wywracając teatralnie oczami. Miała nadzieję, że chociaż część informacji również o niej zapamięta - była w błędzie.
- Tego chyba nie wiesz co? - zapytała, uśmiechając się do jego w podobny sposób. Pomimo tego zaczęła czuć się przy nim trochę niepewnie. Wydawało się, że ich rozmowa nie zmierza w dobrym kierunku, nawet jeśli starali się robić dobrą minę do złej gry. Cholera, czy jestem zazdrosna o Rowle? zapytała sama siebie.
Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Pokój pianisty - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 2 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 2 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 2 EmptyPią 29 Lis 2019 - 20:22;

To ich różniło. Jego zdaniem nazwanie emocji było proste, dużo gorzej z przedstawieniem ich. Dlatego zazwyczaj Charles odnosił sukces połowiczny, nie mogąc pokonać tej dziwnej, wewnętrznej blokady uwielbienia dla niezależności i swobody. Nie chciał oczywiście być taki do końca życia, czuł w przyszłości potrzebę założenia rodziny i oddania jednej kobiecie, jednak na obecną chwilę w oczach bruneta była to bardzo odległa, zamglona wizja. Nie potrafiłby żyć sam, to z pewnością. Był przyzwyczajony do harmidru w domu, ciągłych sprzeczek czy śmiechu. Puste ściany wydawały mu się czymś mrocznym, jednak i z tym chciał się w niedługim czasie zmierzyć, bo myślał o mieszkaniu w pojedynkę. Nietrudno będzie mu przekonać ojca, że jako godny mężczyzna domu Rowle, musi się usamodzielnić. Mógłby wtedy lepiej poznawać ludzi. Spojrzał na blondynkę z tym swoim uśmieszkiem, zdając sobie sprawę, że ten mały chochlik byłby ciekawym doświadczeniem, który przez wzgląd na Williama musiał odpuścić. Wciąż jednak mogli się kumplować, a przynajmniej taką miał nadzieję. Nadzwyczaj dobrze im się rozmawiało.
- Wyglądasz na zadowoloną z mojej aprobaty. To gdzie nagroda? - rzucił z rozbawieniem, raz jeszcze przesuwając po sukience wzrokiem. Kontrastowanie z fortepianiem tylko dodatkowo go nakręcało, podobnie jak jego myśli. Widząc wyraz jej twarzy, poczuł jakieś dziwne zakłucie. Dlaczego tak drążyła temat tego pocałunku? Baby były przebiegłe, pewnie chciała usłyszeć coś konkretnego, co połechtałoby jej ego. Nie powinna była jednak brać pod uwagę opinii kogoś innego niż Charlie, który w szkole opinię miał raczej średnią? - Zaufaj mi, jest. A co, mam jeszcze raz Cię pocałować?
Żartował, stukając palcami w pasek od spodni. Nie mówił poważnie, a przynajmniej tak brzmiał, bo kto wiedział, co tak naprawdę siedziało w jego głowie. On sam uwielbiał przyjemności fizyczne, takie jak pocałunki czy niewinne porywanie w objęcia, dotykanie wzajemnie rozgrzanej skóry, badanie ciał. Nigdy jednak nie przekraczał tej granicy, która wiązała ludzi ze sobą w pewien sposób już na zawsze. Scalenie się ciałem z kobietą nawet dla niego było czymś specjalnym, i nie mógłby uprawiać seksu z każdą dziewczyną, która by tego chciała. To było coś wyjątkowego.
- Mogę dać Ci kilka lekcji, ale nie jestem przekonany, czy w tych Twoich rączkach i ramionach masz odpowiednią siłą.
Odpowiedział ze wzruszeniem ramion, nie widząc w tym żadnego problemu. Dla niego to było hobby, podobnie jak bieganie czy pływanie. Dobrze się czuł, trzymając pałeczki i rytmicznie wywalając z siebie całe pokłady nadmiernej energii. Okazjonalnie też brzdąkał na gitarze, jednak do gwiazdy rocka było mu raczej daleko. Widząc, jak opatula się jego bluzą, westchnął bezradnie i uniósł na chwilę brwi, zdając sobie sprawę, że już jej pewnie nie odzyska. Ani dziś, ani wcale. Naprawdę próbował nie myśleć tym, jak pociągająco wyglądała, mieszając jego ulubione koronki i sportową bluzę. Przeklął w myślach, myśląc o przyjacielu. Nie mógłby się tak zachować, nawet jeśli mu się podobała i była dobrą towarzyszką do rozmów, dlatego właśnie okazjonalnie pojawiające się w jego głowie myśli sprawiały, że krew odpływała mu z twarzy. Wyrzuty sumienia plątały się z egoizmem i chciwością.
- Dostałbym pewnie w ryj.
Znów wzruszył ramionami, odpowiadając jej z przekonaniem. Mężczyźni nieco inaczej, prościej załatwiali takie sprawy. Mieli swój kodeks, nie wchodzili sobie w drogę głupimi intrygami i załatwiali spory zwykle na pięści lub czary, chociaż Rowle wolał ten pierwszy sposób. Nie chciał mówić więcej, tak samo, jak nie chciał się pomiędzy nich wtrącać. Był tam potrzebny, jak trzecie koło u wozu. Kibicował im na swój sposób, jednak dziwnie by się czuł po tym pocałunku, angażując się mocniej lub chodząc na podwójne randki. William był uważany za jednego z przystojniejszych w szkole, chociaż tego brunet akurat nie potrafił zrozumieć. A z chochlikiem musiała się pogodzić.
- Mam. Przeszkadza Ci to? - odparł, krzyżując ręce na torsie z rozbawieniem, bo chyba nieco irytowało ją nowe przezwisko. Lepiej do niej pasowało niż truskawka, a do tego te niebieskie stworzenia były na swój sposób całkiem urocze.
A potem rozmowa potoczyła się dziwnie, aż było mu niezręcznie. Zarówno przez brak wiadomości o Melusine, jak i o sposobie, w który zapytała. Przyglądał się jej chwilę w milczeniu po tym, jak odpowiedział i prychnął, gdy nazwała go łatwym. Nie odezwał się jednak i nie pieklił, bo w pewnym sensie miała racje. Miał swoje wymagania, oczywiście - ale to on podrywał, a nie jego podrywano, bo nie dawał na to szansy. Czułby się dziwnie, gdyby to dziewczyna się o niego starała, nie był do tego przyzwyczajony. I brzmiała tak dziwnie. Odwrócił się i wrócił do okna, opierając się rękoma o parapet i patrząc w okno. Denerwował się spotkaniem z krukonką, o którym puchonka przypomniała, a raczej tak odbierała to zachowanie jego głowa.
- Miło, że tak myślisz. Wiem, pamiętam. Tak się tylko droczę, jesteś hetero lubiącym truskawki i męskie ciuchy. Myślę jednak, że byłabyś w jej typie. - zaczął z rozbawionym tonem głosu, ogarniając głowę i odwracając się do niej przodem. Znów grzecznie przysiadł, rozluźniając dłonie. Patrzył, nie omieszkując co jaiś czas przesunąć spojrzeniem po całej jej sylwetce, a nie tylko twarzy. - Niby nie wiem, ale.. Mam wrażenie, że nie jestem tym, kogo ona szuka. Nie spełniam jej oczekiwać. A właściwie, to brzmisz, jakbyś była zazdrosna. Urocze Gabs jak Twoja sukienka. Nie musisz jednak na siłę mnie dowartościowywać, jestem zajebisty i o tym wiem.
Puścił jej oczko zaczepnie, chcąc wrócić rozmową do tego fajnego luzu, który między sobą mieli. Nie chciał też, żeby myślał, że skupia się na krukonce podczas spotkania z nią. Bo tak nie było. Charlie miał dobrą pamięć, dużo pamiętał z rozmów i lubił tym zaskakiwać, trzymając asy w rękawie.
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Pokój pianisty - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 2 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 2 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 2 EmptySob 30 Lis 2019 - 19:44;

W przeciwieństwie do Charliego, Puchonce często ciężko było ukryć drzemiące w niej emocje, nawet jeśli bardzo się starała – to jej ciało żyło własnym życiem. Zawstydzenie równoznaczne było z różowymi plamami na policzkach, złość widoczna była w zielonych tęczówkach, które nagle przybierały ciemniejszą barwę, a rozbawienie czy radość w kącikach ust uniesionych delikatnie ku górze. Tylko w nielicznych sytuacjach potrafiła zachować zimną krew, choć wymagało to od niej wiele wysiłku – zazwyczaj można było czytać w niej, jak w otwartej księdze; być może był to jeden z powodów przez które unikała głębszych relacji z osobami spoza swojej rodziny.
Zielone tęczówki blondynki napotkały spojrzenie Ślizgona okraszone typowym dla niego uśmieszkiem. Co też siedziało w jego głowie? Jakie myśli skrywał umysł chłopaka? Gdyby tylko miała pojęcie, zapewne odwróciłaby się na pięcie i wyszła. Ceniła osoby, które miały swój honor, choć nie podejrzewała Charliego o to, aby posiadał w sobie chociażby jego namiastkę. Nie przypuszczała, że może on być tak wierny przyjacielowi, zaś z drugiej strony zapewne wkurzona byłaby tym, że traktowano ją jak „coś”, przedwcześnie dokonując wyboru, który w rzeczywistości nie należał do niej.
- Twoim zdaniem – odparła, komentując w ten sposób jego stwierdzenie o jej zadowoleniu, uśmiechnęła się do niego nieco cynicznie. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że żartuje i w pierwszej chwili chciała podchwycić temat nagrody, którą gotowa była mu dać, jednak ostatecznie zrezygnowała z irracjonalnego pomysły rodzącego się w jej niemądrej głowie, głównie zważywszy na Mel, do której chłopak ewidentnie „coś” miał.
Nie potrafiła tak po prostu odpuścić tematu pocałunku, gdyż w rzeczywistości Charlie po części skradł on jej pierwszy pocałunek w życiu. Oczywiście nigdy w życiu mu się do tego nie przyzna. Ba! Była pewna, że jeśliby to zrobiła, ten wypominałby jej to do końca świata i jeden dzień dłużej – tego wolała uniknąć.
Słysząc pytanie bruneta, wyciągnęła przed siebie ręce w geście obronnym, kręcąc przy tym przecząco głową.
– O nie, nie. Lepiej skup się na całowaniu kogoś innego – odparła, pijąc w swojej wypowiedzi do postaci Krukonki, z którą chłopak był umówiony. Mimo powagi z jaką słowa opuszczały usta Gabrielle, uśmiechnęła się szeroko. Niewątpliwie, ona również miło wspominała smak jego ust; mieszanka nieznanej słodyczy i tytoniu, którego przecież nienawidziła, pamiętała doskonale miękkość jego warg I przyjemną fakturę. Pierwszy raz miała okazję zaznać czegoś podobnego, więc czy dziwnym było, że pragnęła więcej? Pokręciła głową do swoich głupich myśli. Charlie przecież nie był dla niej odpowiednią osobą, w dodatku ona pragnęła kogoś innego i on również.
- O siłę bym się nie martwiła, bardziej frasujące jest to, czy jesteś w tym dobry – odgryzła się mu. Czy on naprawdę wciąż miał czelność w nią wątpić? Westchnęła, wywracając teatralnie oczami. Była zaskoczona tym, jak dobrze czuła się będąc ubraną w bluzę Ślizgona, gdyby mogła zostawiłaby ją sobie na zawsze, jednak to zapewne nie wywołałoby u bruneta radości. Zamierzała za to zatrzymać ją jeszcze przez jakiś czas, a później oddać mu – tak, jak należało to uczynić. Odpowiedź Rowle’go wywołała na ustach blondwłosej czarownicy mimowolny uśmiech, choć trochę wątpiła w to, aby ten miał racje.
Gabrielle często nie rozumiała zachowania mężczyzn oraz pobudek, które nimi kierowały, jednocześnie nie krytykując sposoby w jaki rozwiązywali spory czy też dochodzili do zgody. Funkcjonowali oni odmiennie od kobiet, jednak, jeśli osiągali podobne efekty, to nie można było im mieć czegokolwiek za złe.
Kolejnych słów postanowiła nie komentować, gdyż atmosfera między nimi i tak robiła się dziwnie gęsta, co było dla dziewczyny zaskakującym odkryciem. Gab czuła się niezręcznie, co było wyjątkowym zjawiskiem. Oto ta, której usta rzadko kiedy się zamykały, nagle nie potrafiła znaleźć w głowie odpowiednich słów, zaś w jej sercu budziły się zaskakująco niepokojące uczucia, których nie powinno być. Przygryzła dolną wargę zastanawiając się, gdzie miały one swój początek? Czyżby ich ostatnie spotkanie wywarło na nią większy wpływ niż przypuszczała? Sama prośba o spotkanie z niesfornym Ślizgonem była dla niej czymś nowym, gdyż nigdy wcześniej nie wychodziła z takimi propozycjami.
Uniosła do góry brew, poprawiając materiał sukienki na który opadł kurz. Po raz kolejny zaskoczył ją.
- Ale ona nie jest w moim, tylko twoim – odpowiedziała odwracając się do niego plecami, aby przypadkiem nie ujrzał rumieńców, które mimochodem ozdobiły policzki dziewczyny. Jednak, kiedy po raz kolejny otworzył usta zarzucając jej, że jest zazdrosna spojrzała na niego ze złością.
-Chciałbyś, Rowle – rzuciła, zwolna zbliżając się do niego. Biodra blondynki kołysały się w rytmie kroków, które stawiała, sprawiając, że materiał sukienki delikatnie się poruszał. Podeszła do niego, nieprzerwanie patrząc mu w oczy, opuszkami palców najpierw dotknęła jego policzka, aby przesunąć nimi po ciemniejszej - niż jej samej – skórze na różowe wargi.
-Chciałbyś – powiedziała, unosząc kąciki ust ku górze, w pośpiechu odchodząc od niego, nie dając mu nawet szansy na jakąkolwiek reakcje.
-Do następnego, niedźwiadku – oznajmiła, machając mu na do widzenia, po czym wyszła.

Zt x2
Powrót do góry Go down


Elizaveta Konstantinova
Elizaveta Konstantinova

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 164
C. szczególne : Albinoska -> białe włosy, brwi i rzęsy, bardzo jasna cera z różowymi akcentami
Dodatkowo : półwila
Galeony : 350
  Liczba postów : 241
https://www.czarodzieje.org/t17867-elizaveta-konstantinova
https://www.czarodzieje.org/t17879-beethoven#504785
https://www.czarodzieje.org/t17866-elizaveta-konstantinova#504272
Pokój pianisty - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 2 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 2 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 2 EmptyNie 2 Lut 2020 - 0:31;

Przez ostatni miesiąc nie było dnia, w którym nie grałaby na skrzypcach. No dobra, był jeden dzień, w którym poszła zamiast tego rysować na zewnątrz. Oprócz tego pojedynczego wyjścia z koleiny ćwiczeń, codziennie sięgała po swoje skrzypce, by ćwiczyć swoje umiejętności. I dawało to efekty. Wciąż potrafiła być sztywna, jej ruchy nie były idealnie płynne i brakowało jej wyczucia, jednak w ogólnym rozrachunku nie wyglądało to najgorzej. Choć ani technicznie ani wykonawczo nie można tego było nazwać dobrym.
I choć codziennie dzielnie ćwiczyła, tym razem miała inne plany. Pęcherze na opuszkach palców nie nadążały z gojeniem się i robieniem się nowych, a dziewczyna skazana była na rzucanie zaklęć, by pomogły jej w „zaklejaniu” tego bałaganu. Musiała trochę odpocząć od strun.
Zdecydowała się więc na rysunek. Miała wrażenie, że zaniedbała tę umiejętność w ciągu ostatniego miesiąca i chciała poświęcić jej trochę więcej uwagi. Szczególnie, że ostatnio Sev poprosił ją o pokazanie kilku jej prac, w których zawarła runy. No i miała je, ale żadne z nich nie były „najświeższe”, nie reprezentowały jej aktualnego poziomu. Miała zamiar więc namalować kilka nowych, tak, namalować, wzięła ze sobą swoje akwarele, zwyczajne jak i te złote, oczywiście nie zapominając specjalnego papieru pod te farby ani taśmy, by ładnie zakleić brzegi kartki.
Sala teatralna nie wydawała się najlepszym wyborem do rysowania. Wciąż chciała jednak znaleźć coś bardziej odludnego. Pomyślała więc o opuszczonym pokoju z fortepianem. Nie dość, że miałaby puste miejsce do rysunku, to jeszcze mogłaby zaczarować instrument, by robił jej akompaniament, napędzając przy tym wenę.
Upewniając się, że wszystkie zadania miała odrobione, ruszyła na trzecie piętro, a Vivaldi zwyczajowo za nią, nie pozostawiając jej ani na krok.
Gdy tylko weszła do środka pierwsze co zrobiła to zamknięcie drzwi, drugie, od razu po tym, to rzucenie Cantabunt Mihi na stary fortepian, by ten grał jej piękne, klasyczne melodie. Może i był lekko rozstrojony, a jego brzmienie pewnie nie było tak głębokie jak kiedyś, ale w tych przytłumionych, lekko skrzypliwych dźwiękach kryła się jego uroda. Ta magia historii i przemijających lat zamknięta w niedociągnięciach wyrobionych klawiszy. To wszystko tylko bardziej napawało ją weną.
Na początku obkleiła wszystkie brzegi kartki, tak, by późniejszy rysunek otaczały centymetrowe, czyste paski, a następnie wzięła się za szkicowanie. Runę inspiracji umieściła zdecentralizowaną delikatnie w stronę lewego dolnego rogu. Ten sam róg zaczęła ozdabiać kwiatami lilii, które zachodziły na runę. Z kolei z prawego górnego boku postanowiła narysować pionowe i poziome linie, po cztery idące w do dołu i cztery do prawego boku. Były one jednakowej długości. Następnie, gdy wszystkie były idealnie proste, zaczęła na nich szkicować drobne pączki białych kwiatów na cieniutkich gałązkach i wymazała niepotrzebne fragmenty linii, znajdujące się w kwiatach.
Poprawiała szkic i dopracowywała go kilka razy, dopóki nie wydał jej się idealny. Dopiero wtedy mogła zacząć używać farbek. Wiedząc, że złotych akwarelek najlepiej używać na końcu, na początku zajęła się kwiatami. Ich cieniowanie zaczęła od bardzo rozwodnionego różu. Każdą warstwę suszyła fovere, przyspieszając jak najbardziej proces. Chciała malować, a nie czekać jak papier się ogarnie. Każda kolejna warstwa była coraz ciemniejsza u samego spodu, jak i samej góry płatków, zostawiając ich środek niemalże białym. Starała się osiągnąć jak najwięcej precyzyjnych i cieniutkich warstw, by mogła jak najdłużej z nimi pracować i nakładać nowe dla bardziej realnego efektu. W końcu jednak stwierdziła, że płatki wyglądały odpowiednio realistycznie. Wtedy dodała im kilka ozdobnych, różowo-brązowawych kropeczek, tak dla dodania drobnego detalu.
Następne przyszły linie i kwiaty obwinięte na nich. Musiała przyznać, że koncepcja nie była najłatwiejsza do wykonania. Manewrowanie na ta cieniutkich liniach, by tylko one były brązowe i tym brązem nie wyjechać, by jeszcze wycieniować je na faktyczne, drewniane deski a nie pozostawić liniami. I jeszcze jakby trudności było mało, wokół nich zawijały się jeszcze cieńsze, zielone gałązki od drobniutkich, białych kwiatów. To było trudne zadanie i Elizia kilka razy musiała wykazać się nieziemskim refleksem, gdy ręka lekko jej się zachybotała i cieniusienki pędzelek wyjechał poza linię.
Na samym tym elemencie spędziła około czterech godzin, bawiąc się w robienie detali tak maluteńkim elementom, przy tym pochylała się tak bardzo, że prawie tę kartkę całowała. Ale wysiłek się opłacił, malunek był już prawie gotowy. Przyszedł czas na najprzyjemniejszą część – nakładanie złotej akwarelki. Jej rozprowadzanie było przyjemne a efekt cieszył oko. Nałożyła trochę farbki na pędzelek i przetransportowała ją na papier – a ten od razu zaczął lśnić. W kilka sekund runa ze zwykłego szkicu stała się lśniącym znakiem.
Dziewczyna przyjrzała się tej pracy. Choć jej nadgarstek w ciągu miesiąca troszkę zardzewiał pod względem rysowania, musiała przyznać, że efekty były zadowalające. Planowała jednak przyjść tu jeszcze i rysować, sala ta miała naprawdę sprzyjające pracy warunki i ten magicznie brzmiący fortepian.


/zt


Ostatnio zmieniony przez Elizaveta Konstantinova dnia Wto 4 Lut 2020 - 17:57, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Elizaveta Konstantinova
Elizaveta Konstantinova

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 164
C. szczególne : Albinoska -> białe włosy, brwi i rzęsy, bardzo jasna cera z różowymi akcentami
Dodatkowo : półwila
Galeony : 350
  Liczba postów : 241
https://www.czarodzieje.org/t17867-elizaveta-konstantinova
https://www.czarodzieje.org/t17879-beethoven#504785
https://www.czarodzieje.org/t17866-elizaveta-konstantinova#504272
Pokój pianisty - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 2 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 2 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 2 EmptyPon 3 Lut 2020 - 0:23;

Swoim ostatnim wypadem do klasy z pianinem naprawdę rozochociła się na rysowanie. Dodatkowo fakt, że jej szkicownik na 2020 rok wyglądał dość biednie i po styczniu powinien mieć choć kilka kartek zapełnionych, a tak się nie stało, wcale nie pomagał jej w podejmowaniu racjonalnych decyzji co do zarządzania własnym czasem. W dodatku musiała stale ćwiczyć grę na skrzypcach, jeżeli chciała zauważyć efekty pracy, którą w nie wkładała. A na tym etapie włożyła jej za dużo, by przestać.
Wyjście było jedno – zrobić dwie rzeczy. Najpierw skrzypce, wiedziała bowiem, że w życiu nie zmusi się do gry, jeżeli rysunek pochłonie ją na kilka godzin, z kolei od instrumentu łatwiej było jej odejść niż od kartki. Tak więc po swoich kolejnych próbach opanowania niesfornego smyczka, a raczej niesfornej ręki smyczek trzymającej, ruszyła prościutko na trzecie piętro.
Vivaldi na tym etapie chyba trochę kwestionował jej poczytalność, bo miauczał idąc za nią, jakby chciał ją napomknąć, że powinna zadbać także o swój odpoczynek. Ale Elizia po prostu wzięła kota na ręce i głaskała go, nie przerywając swojej drogi, a kotku za bardzo się chyba podobało, by znów zacząć ją upominać, więc poddał się pieszczotom.
Gdy dotarła do sali odłożyła Vivaldiego i zamknęła drzwi, nie chcąc, by ktoś zauważył ją w środku, wolała unikać rozmów z obcymi. Tak samo jak poprzednio w ruch poszło zaklęcie Cantabunt Mihi, klawisze ruszyły pod jego naporem, skrzypliwe, z nutką historii zawartą w tych rozstrojonych, ale na swój sposób pięknych dźwiękach.
Dziewczyna wyjęła swój nowiutki szkicownik i westchnęła ciężko, zdając sobie sprawę, że naprawdę wyglądał jak nowiutki – a miała go od miesiąca! Otworzyła go na losowej stronie, zaczynanie od pierwszej i stopniowe zapełnianie szkicownika ją przerażało, jakby odliczała czas jak szybko jest w stanie go zapełnić. Rysunki stawały się wtedy pozbawione duszy i robione bardziej jak na wyścigi. Wystarczył jednak ten jeden trik, by przestała aż tak bardzo się spieszyć w zapełnianiu stron.
Choć tym razem naprawdę chciała zacząć je uzupełniać na czas.
Wyciągnęła wszystkie potrzebne jej tym razem przybory i znacznie różniły się one od jej poprzedniej sesji. Tym razem nie zdecydowała się na akwarele. Czuła w sobie wenę do zrobienia czegoś szybszego i prostszego od realizmu. Miała ochotę na portrety, ale jednocześnie nie chciała przez osiem godzin dłubać przy cieniach na nosie, bo nigdy by tego rysunku nie skończyła i prędze by się chyba zniechęciła, że tak dużo czasu jej to zajmowało – w końcu musiała wkomponować czas na rysunek między zajęciami i skrzypcami.
Zamiast tym razem stawiać na realizm, choć wciąż go kochała najbardziej ze wszystkich stylów, wyciągnęła jasnoniebieską kredkę, piórko oraz tusz. Zamierzała poćwiczyć mimikę twarzy a także jej ustawianie w różnych rzutach i perspektywie.
Zawsze najciężej było zacząć, z czego zdążyła się zwierzyć Sevowi. Ta pierwsza linia miała ogromną wagę na początku, jakby od niej zależała cała jakość rysunku. Postanowiła jednak pójść za radą chłopaka i najzwyczajniej w świecie postawić pierwszą z nich, a dalej jakoś już poszło.
Na jednej stronie narysowała osiem kółek, a na nich kreski, mające wyznaczyć jej mniej więcej w którym kierunku i z jakim obrotem głowy dana postać patrzyła. Linia pionowa wyznaczała środek głowy od przodu, z kolei pozioma wysokość oczu a także to, czy patrzyła z głową podniesioną czy pochyloną. Następnie każdemu z nich narysowała wstępny szkic twarzy – cztery męskie, cztery żeńskie i z każdą kolejną warstwą kresek coraz bardziej je definiowała.
Z początku były to raczej nic nie przypominające bloby, z czasem jednak zmieniły się w ostre, pyzate, okrągłe czy kwadratowe buźki, o różnych nosach, jednych maluteńkich i zadartych, innych bardzo szerokich, jeszcze innych długich i prawie prowadzącymi prostą linię wraz z czołem. Dobrze bawiła się nadając im różne cechy, coraz bardziej upodabniając je do konkretnych tropów wyglądowych danych państw. Zrezygnowała jednak z rysowania mimiki, tego dnia chciała popracować nad tymi konkretnymi ośmioma postaciami, by później móc się nimi bawić na różne sposoby i w najróżniejszych perspektywach.
Gdy w końcu doprowadziła szkic do odpowiedniego stanu szczegółowości, chwyciła za piórko i ostrożnie zamoczyła je w atramencie, by na pewno nie złapać go za dużo na stalówkę i nie porobić kleksów. Postawiła na bardzo komiksowy styl, w wydatnymi cechami charakterystycznymi postaci, mocno zarysowanymi konturami i cieniami stworzonymi z całych zamalowanych przestrzeni, albo za pomocą metody kreskowania. Przyjemnie jej się inkowało obrazki, nawet jeżeli serce w kilku momentach jej stanęło, bo albo za daleko, albo za krótko pojechała stalówką, zawsze jednak znajdowała jakiś sposób jak naprawić swój błąd, a nawet obrócić go w pozytywny akcent dla danej postaci. I tak oto Dziewczyna nr. 4 dostała pieprzyk, a Chłopak nr. 2 bardzo mocno zdefiniowane kości policzkowe.
Na koniec zostało jej tylko zaczekać kilka dodatkowych minut, by upewnić się, ze tusz wysechł, w końcu nie chciała go rozmazać, była całkiem zadowolona ze swoich efektów.


/zt
Powrót do góry Go down


Elizaveta Konstantinova
Elizaveta Konstantinova

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 164
C. szczególne : Albinoska -> białe włosy, brwi i rzęsy, bardzo jasna cera z różowymi akcentami
Dodatkowo : półwila
Galeony : 350
  Liczba postów : 241
https://www.czarodzieje.org/t17867-elizaveta-konstantinova
https://www.czarodzieje.org/t17879-beethoven#504785
https://www.czarodzieje.org/t17866-elizaveta-konstantinova#504272
Pokój pianisty - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 2 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 2 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 2 EmptyCzw 6 Lut 2020 - 15:49;

Ostatnia próba ćwiczenia jednego dnia i skrzypiec i rysunku wyszła jej całkiem nieźle. Co prawda pod koniec była zmęczona, ale to zawsze niosło za sobą jakieś plusy – sen przyszedł do niej szybciej niż zazwyczaj, można wręcz powiedzieć, że padła niczym martwa. Tego dnia miała zamiar powtórzyć swój pomysł z zajechanie się żywcem, czyli najpierw kilka godzin skrzypiec, następnie rysunki. Choć ręce ją już trochę bolały po mniej lub bardziej udanej współpracy z instrumentem, nie miała zamiaru spoczywać na laurach. Zostało jej trochę czasu przed ciszą nocną i na pewno nie miała zamiaru marnować go na siedzenie i nic nierobienie, kiedy opcji było tak wiele. Wraz z Vivaldim na jej ramieniu ruszyła na trzecie piętro.
Ku jej uciesze i tej klasy nikt nie zajmował, miała naturalny talent do znajdowania opuszczonych sal. Rozłożyła się z całym swoim sprzętem i „uruchomiła” zaklęciem fortepian. Miała zamiar kiedyś zagrać na nim samodzielnie i zobaczyć, czy dałaby radę coś skomponować za pomocą tych rozstrojonych klawiszy, uchwycić rąbek duszy przemijalności, złapać jej kwintesencję w muzyce. Teraz jednak musiała odejść od tego pomysłu, miała już swoje plany i nie chciała ich zmieniać, niezależnie od tego jak bardzo ciągnęło ją do klawiszy.
Otworzyła szkicownik na stronie, na której ostatni stworzyła plan kilku twarzy i przyjrzała im się uważnie, jakby właśnie próbowała ocenić ich, niczym żywych ludzi. Tak jak to z każdym jej rozmówcą robił Vivaldi. Chciała znaleźć w szkicach charakter, w grubości linii ich spojrzenie na świat, w kształcie ich twarzy i oczu temperament i podejście do innych. Bardzo przyjacielska wydała jej się urocza dziewczynka o dość okrągłej twarzy, szerokim nosku, wydatnych ustach i piegach, miała także kręcone oczy i coś Elizi podpowiedziało, by dorysować jej słomiany kapelusz. Choć każda z postaci była charakterystyczna to dziewczynka nr. 1 przyciągnęła jej uwagę na tę sesję.
Przewróciła szkicownik na kolejne kartki, robiąc między nimi jedną odstępu, tak dla pewności, że nic nie przebije choć papier ten jeszcze nigdy jej nie zawiódł. Wolała nie zniszczyć czegoś, na co poświęcić miała kilka godzin. Ponownie narysowała osiem kółek. Na pierwszym zrobiła kreski tak, by postać patrzyła prosto na nią. Druga była ustawiona tak, by dziewczynka patrzyła w prawo i do góry, z kolei trzecia w prawo i na dół. Czwarta i piąta miały wyznaczać coś podobnego, tylko że na lewą stronę. Szósta i siódma stały się profilami z prawej i lewej strony. Natomiast ósma to ta postać patrząca prosto i do góry, z uniesioną głową. Elizia zostawiła ją sobie na sam koniec, ponieważ miała z tym dużo problemów i wolała zabrać się za takie ustawienie głowy dopiero jak dokładnie zrozumie anatomię u tej konkretnej postaci.
Portret wykonała z łatwością, był on w sumie tym samym co jej pierwszy rysunek koncepcyjny, tylko z lepszym zdefiniowaniem detali i poprawieniem kilku cech charakterystycznych, by wyglądały jeszcze lepiej i by jeszcze bardziej uwydatnić na pierwszy rzut oka charakter tej postaci. Miała lekki problem z rysowaniem głowy skierowanej w prawo, bowiem praworęczna osoba lepiej radzi sobie z rysowaniem lewego profilu. Mimo wszystko po paru nieporozumieniach z ołówkiem i kilku zmazywaniach źle umiejscowionej kości policzkowej, w końcu doszła do momentu, w którym jasno i bez zawahania mogła stwierdzić, że tak, to była ta sama osoba co na portrecie. Dla odmiany rzuty z lewej strony były łatwością, wyszły jej nawet lepiej i szybciej niż sam rzut portretowy. Ręka jakby sama szła po papierze, kreśląc dokładnie to, co chciała dziewczyna. Po tej krótkiej, przyjemnej przerwie od nie radzenia sobie z perspektywą z prawej, znowu do tego wróciła – profil z prawej. Miała duże problemy przy nakreśleniu nosa od boku. Dokładnie wiedziała, jak chciała żeby wyglądał od przodu, jednak musiała narysować go tak, żeby nawet patrząc na niego w tym rzucie, stwierdzić, że to ten sam nos. To właśnie jego najczęściej gumowała, umieszczając jego kość to wyżej, to niżej, eksperymentując z rozstawienie nozdrza. W końcu musiała postawić więcej drobnych, cieniutkich kresek i na profilu i na poprzednich rzutach, by wyłapać jak powinien być umiejscowiony i po kilku kolejnych próbach, w końcu stwierdziła, że szkic do czegoś się nadaje.
Zostały jej jeszcze dwa rzuty, ale Vivaldi miauknął na nią i spojrzał bardzo znacząco.
- No co? – zapytała, a dopiero po chwili spojrzała na zegar… trochę zajęło jej samo szkicowanie.
I to trochę za dużo. Nie tracąc czasu na więcej rozpracowywania anatomicznego ułożenia przy siódemce i ósemce, po prostu zdecydowała się zrobić lineart czarnym tuszem tych rzutów, które już były gotowe. Nie było to wymagające, wszystko sobie tak dokładnie nakreśliła, że na tym etapie wystarczyło je już tylko poprawić piórkiem, co zresztą zrobiła, a wyćwiczona ręka gładko poprowadziła ją po wszystkich liniach.
- Zdążę jeszcze z cieniami? – zastanowiła się na głos i choć widziała czystą dezaprobatę w oczach Vivaldiego, postanowiła zaryzykować.
Zaznaczyła sobie przy każdym rysunku z której strony miało padać światło, a następnie, w zależności od jego ustawienia rysowała cienie, które by rzucało na twarz. Cienie faktycznie powstawały bardzo szybko, było to zaledwie kilka płynnych ruchów szarym markerem, a od razu nadało rysunkom głębi.
- Zdążyłam – uśmiechnęła się do kota i szybko zebrała wszystkie rzeczy, by zdążyć do dormitorium.


/ zt
Powrót do góry Go down


Ferdinand Emerson
Ferdinand Emerson

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 182
Galeony : -124
  Liczba postów : 123
https://www.czarodzieje.org/t18660-ferdinand-emerson#533690
https://www.czarodzieje.org/t19060-lepszy-emeron#551972
https://www.czarodzieje.org/t18661-ferdinand-emerson#533691
Pokój pianisty - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 2 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 2 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 2 EmptyNie 19 Kwi 2020 - 15:19;

Po zajęciach z OCPM, gdzie musiał oglądać niemal onanizującego się własnego brata w roli nauczyciela, był umówiony z Darrenem. Tyle, że po wczorajszym meczy Quidditcha, nie bardzo wiedział, jak ma z nim zacząć rozmowę. Jego znajomy w grach miotlarskich był małym szczawikiem, a i tak dał sobie radę i wypadł nie najgorzej. Budziło to w Emersonie ducha rywalizacji, choć nie chciał tego przed sobą przyznać. Do opuszczonego pokoju dotarł pierwszy i siadając na pianinie jak na ławce. Na szczęście nie czekał długo, zaraz po nim zjawił się Shew.
-Aleś tam pałował. - Mówiąc to ironicznym tonem, podniósł jeszcze rękę w powitalnym geście. -Z kim kolejny mecz gracie? I co cię nagle wzięło na transmutacje? - Dodał i wyjął różdżkę, popisując się przy tym swoimi znakomitymi umiejętnościami, rzucając Engorgio na stojącą obok butelkę po kremowym szczochu..
-No przebóg. - Skomentował swoje dzieło.
Powrót do góry Go down


Darren Shaw
Darren Shaw

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Galeony : 3010
  Liczba postów : 3046
https://www.czarodzieje.org/t18607-darren-shaw
https://www.czarodzieje.org/t18609-skrzynka-darrena#532211
https://www.czarodzieje.org/t18608-darren-shaw#532138
https://www.czarodzieje.org/t18612-dziennik-darren-shaw#532281
Pokój pianisty - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 2 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 2 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 2 EmptyNie 19 Kwi 2020 - 15:38;

Darren wszedł do pomieszczenia wypełnionego gratami. Znajdowało się tam także małe pianino, upchnięte gdzieś w kąt i zapewne totalnie rozstrojone.
- Dzięki - rzucił krótko, ignorując ironiczny ton Emersona. Krukonowi nie trzeba było powtarzać, że Gryfon był lepszy od niego z latania na miotle - jednak fakty były na razie takie, że w szkolnych rozgrywkach to Darren miał jedno zwycięstwo, a Ferdinand okrągłe zero.
- Sparing z Gryffindorem - powiedział, wskazując podbródkiem w stronę Ferdka - Ale nie wiem czy będę grał, najpierw chciałbym nieco podszlifować latanie. Co do transmutacji... Aqua Vini, panie Ferdku, mówi to panu coś? Zamienia wodę w wino - dodał z łobuzerskim uśmiechem.
Gdy Emerson popisał się swoimi naprawdę imponującymi umiejętnościami powiększania butelek, Shaw westchnął i machnął różdżką dwa razy, najpierw przywracając ją do poprzedniego stanu zaklęciem Enutitatum, a potem zamienił jeden z niesfornych kosmyków z boku głowy Gryfona w sporą mackę ośmiornicy która, odrywając się od jego głowy, pacnęła go z nieprzyjemnym pluskiem w ramię.
- Do rzeczy - powiedział Shaw, odwracając się w stronę pianina - Nauczę cię dziś czegoś, co pewnie się spodoba takiemu bucowi jak ty - dodał, po czym oparł się o pokrywę na klawisze - Se-ca-re, powtórz - polecił Ferdinandowi, samemu rzucając ten urok na jego nogawki i skracając je tak, że sięgały ledwo za kolana. Gryfon wyglądał teraz jak nieco przerośnięty dwunastolatek - a jeśli nie załapie za pierwszym razem, to miał jeszcze dwa rękawy do odpowiedniej prezentacji.
Powrót do góry Go down


Ferdinand Emerson
Ferdinand Emerson

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 182
Galeony : -124
  Liczba postów : 123
https://www.czarodzieje.org/t18660-ferdinand-emerson#533690
https://www.czarodzieje.org/t19060-lepszy-emeron#551972
https://www.czarodzieje.org/t18661-ferdinand-emerson#533691
Pokój pianisty - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 2 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 2 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 2 EmptyNie 19 Kwi 2020 - 16:26;

W oczach Frediego dało się dostrzec błysk, gdy usłyszał o sparingu pomiędzy ich domami i ścisk w żołądku z powodu niezadowolenia widocznym na twarzy kurkona. Może wypadałoby pokazać mu, gdzie jego miejsce? Tak jak on w tej chwili pokazywał Emersonowi braki w wiedzy.
-Teraz mówi mi to wiele, a procenty ma? - odpowiedział mając wizję bardziej soku z porzeczek, czy wiśni niż napoju wyskokowego. Shaw nie dał mu zadać tego nurtującego go pytania, bo zaczął dalej się popisywać, tym razem używając swojej małej różdżki przeciwko niemu. Gryffon milczał podczas całego zajścia czekając na kulminacyjny punkt programu, bo skoro łechtanie sobie ego przy pomocy tego, jednego, wygranego meczu się skończył, to macka nie mogła nim być.
-Tak? Mi? Jakiemu bucowi.. A niby w czym? - spytał drwiąc, a w głowie miał już mnóstwo pomysłów, na wykorzystane pokazanego mu zaklęcia. Hallo Szczawik, dzwonił szatan, prosi o korki. W zamian za pokazanie mu tego zaklęcia, Ferdynand był nawet skłonny pomóc Darrenowi w treningu pałowania.
-Ty diable, myślisz o tym co ja? No dobrze, dobrze. Zgadzam się pomóc ci z Quidditchem. - Odparł, będąc pewnym, że to właśnie był powód tego spotkania, ale w tym momencie zupełnie mu to nie przeszkadzało. Powtórzył podaną mu sentencję, machnął różdżką i skierował jej koniec na swoje spodnie, chcąc przywrócić je do poprzedniego stanu.
Powrót do góry Go down


Darren Shaw
Darren Shaw

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Galeony : 3010
  Liczba postów : 3046
https://www.czarodzieje.org/t18607-darren-shaw
https://www.czarodzieje.org/t18609-skrzynka-darrena#532211
https://www.czarodzieje.org/t18608-darren-shaw#532138
https://www.czarodzieje.org/t18612-dziennik-darren-shaw#532281
Pokój pianisty - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 2 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 2 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 2 EmptyNie 19 Kwi 2020 - 18:45;

- Zależy, jak dobrze pomożesz mi dzisiaj z transmutacją - odpowiedział na pytanie o procenty, samemu zastanawiając się czy w zależności od poziomu umiejętności transmutacyjnych wino pochodzącego z tego zaklęcia stawało się smaczniejsze. Na przykład, czy gdyby teraz spróbował zaczarować garniec wody, czy wyszedłby mu po prostu sfermentowany sok z winogron, nadający się jedynie do podlania ogródka? Być może.
Tak czy siak, przeszli do treningu na poważnie. Shaw puścił mimo uszu wspomnienie o pomocy z quidditchem, ale w sumie gdyby sytuacja że miałby pojawić się na boisku miała się powtórzyć... Krukon postanowił więc, że nie omieszka skorzystać z tejże okazji.
- Tia - mruknął Darren, kiedy zaklęte przez Emersona nogawki jedynie rozpruły się nieco w szwach, ale nie wydłużyły się nawet o centymetr - Se-ca-re, jeszcze raz. Pomyśl o tych wszystkich spódnicach, które będziesz mógł skrócić - westchnął Krukon, odwołując się ostatecznie do ulubionej części życia szkolnego Ferdinanda, a mianowicie płci pięknej.


Kostki:
Spoiler:
Powrót do góry Go down


Ferdinand Emerson
Ferdinand Emerson

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 182
Galeony : -124
  Liczba postów : 123
https://www.czarodzieje.org/t18660-ferdinand-emerson#533690
https://www.czarodzieje.org/t19060-lepszy-emeron#551972
https://www.czarodzieje.org/t18661-ferdinand-emerson#533691
Pokój pianisty - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 2 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 2 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 2 EmptyNie 19 Kwi 2020 - 20:58;

6

Zależało od tego, czy był w stanie mu pomóc, bo jak na razie to pokazał mu nowe zabawki, którymi uczył go bawić. Emerson nie miał pojęcia o jakiej formie pomocy była tutaj mowa. Co niby miał zrobić? Przynieść wodę? Próba powtórzenia zaklęcia Darrena okazała się klęską i jak miało tak dalej pójść, to prawdopodobnie będzie musiał paradować po korytarzu w samych slipkach, bo po jego spodniach nic nie zostanie. Szczerze, to szybko mu się odechciało, dopóki nie usłyszał kolejnego zdania wypowiedzianego przez krukona.
-No, no, krótkie spódniczki. - powtórzył z tryumfalnym uśmiechem. W głowie kłębiły mu się widok nie tylko krótkich spódniczek, ale czegoś o wiele ciekawszego. To coś było na specjalną okazję. Odetchnął, jakby dopiero przypominał sobie, co to znaczy skupienie i..
-SE-CA-RE! - Jego głos odbił się echem na wpół pustego pokoju, a spodnie może i nie wróciły do poprzedniego stanu, ale na pewno było lepiej niż za pierwszym razem. -No i patrz byku co to za talent. A ta pomoc jak ma wyglądać? Mam pomóc ci wypić to wino które wyczarujesz? - Dodał z nieukrywanym zadowoleniem z samego siebie i zainteresowaniem, czy to o to chodziło Darrenowi.
Powrót do góry Go down


Darren Shaw
Darren Shaw

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Galeony : 3010
  Liczba postów : 3046
https://www.czarodzieje.org/t18607-darren-shaw
https://www.czarodzieje.org/t18609-skrzynka-darrena#532211
https://www.czarodzieje.org/t18608-darren-shaw#532138
https://www.czarodzieje.org/t18612-dziennik-darren-shaw#532281
Pokój pianisty - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 2 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 2 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 2 EmptyNie 19 Kwi 2020 - 22:52;

- Bardzo ładnie, bardzo ładnie, Secare! - pogratulował Ferdkowi z fałszywym uśmiechem Darren, machając różdżką i podciągając mu skarpety tak wysoko, że sięgały aż do podniesionych wciąż nogawek.
- Widzisz... - powiedział, okrążając powoli swojego gryfońskiego przyjaciela - ...nie wszystkie zaklęcia mogę do końca przetestować na fantomie... - ciągnął powoli, celując różdżką w Emersona - Herbifors! - mruknął. Po chwili część włosów Ferdinanda zamieniła się w kwiaty, które rozsypały się po podłodze. Shaw jednak kolejnym machnięciem różdżki sprawił, że ewentualne ubytki w czuprynie jego przyjaciela zaczęły od razu odrastać.
- Ale spokojnie, chciałbym ćwiczyć tylko najprostsze zaklęcia, a skoro już tu jesteś, to może też coś liźniesz - uspokoił go - Chodzi mi o liźnięcie transmutacji, oczywiście - dodał szybko, wiedząc że Emerson z lizaniem będzie łączył najpierw zupełnie inne czynności.
- Jeszcze raz, Se-ca-re, skarpety same się nie przytną - powiedział, dając mu znak ręką by kontynuował.


Kostki:
Spoiler:
Powrót do góry Go down


Ferdinand Emerson
Ferdinand Emerson

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 182
Galeony : -124
  Liczba postów : 123
https://www.czarodzieje.org/t18660-ferdinand-emerson#533690
https://www.czarodzieje.org/t19060-lepszy-emeron#551972
https://www.czarodzieje.org/t18661-ferdinand-emerson#533691
Pokój pianisty - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 2 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 2 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 2 EmptyPon 20 Kwi 2020 - 17:16;

4

Na rosnące skarpetki można było jeszcze położyć luja, ale na kolejne zaklęcia rzucane w jego stronę, bohater zareagował kwaśnym grymasem.
-Serio? Tylko się cieszyć, że pan Darren nie zabrał się za eliksiry. Patrząc na te zaklęcia w kolorach tęczy pewnie po twoim miłosnym wywarze, jedyne co można byłoby liznąć, to piana kremowego piwa z kolan Desmonda. - zaśmiał się szyderczo. Tak się właśnie działo, gdy plecenie wianków wchodziło za mocno. To wszystko robiło się coraz dziwniejsze, gdy krukon postanowił podciągnąć jego skarpetki pod samą górę, co mogło się podobać tylko u płci przeciwnej, a nie u faceta.
-Wiem przecież, wiem. Secare. - wymamrotał i machnął rózgą, obawiając się, że jeśli proces się zaraz nie zatrzyma to.. No właśnie. Na szczęście niemal wszystko wróciło do normy. Prócz sznurówek długich pewnie na ćwierć boiska do quidditcha, taki był efekt nowego, rzucanego zaklęcia w panice. Może i był to dobry sposób na szybką naukę, potrzeba szybkiego działania czasem działała na korzyść.
Powrót do góry Go down


Darren Shaw
Darren Shaw

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Galeony : 3010
  Liczba postów : 3046
https://www.czarodzieje.org/t18607-darren-shaw
https://www.czarodzieje.org/t18609-skrzynka-darrena#532211
https://www.czarodzieje.org/t18608-darren-shaw#532138
https://www.czarodzieje.org/t18612-dziennik-darren-shaw#532281
Pokój pianisty - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 2 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 2 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 2 EmptyPon 20 Kwi 2020 - 22:49;

Ignorując przytyki Ferdynanda - gdyby Darren się tego nie nauczył w stosownym czasie, oszalałby już co najmniej kilka razy w swojej szkolnej karierze - wycelował w niego różdżką ponownie i mruknął Gravium, zwiększając wagę rękawów Gryfona do co najmniej kilku kilogramów. Wiedział, że Emersonowi niewiele można było zarzucić co do kondycji fizycznej - oczywiście, gorzej z intelektualną.
Kolejna próba rzucenia Secare zakończyła się także połowicznym sukcesem. Skarpety mianowicie wróciły na swoje miejsce, sznurówki jednak pomknęły w prawo i lewo, zwiększając swoją długość do kilku metrów. Wyglądało to nieco komicznie - jednak mimo wszystko, zarozumiały Gryfon robił postępy, i dzięki temu Krukon mógł rzucic na niego kilka niegroźnych uroków.
- Quartario - mruknął, przywracając rękawy chłopaka do normalnej wagi - VIN-CU-LA - powiedział głośno i wyraźnie, testując nowy czar, który nie przyniósł jednak większych efektów, oprócz lekkiego wydłużenia rękawów szaty Ferdinanda i wprawienia ich w lekkie drżenie.
- No dobrze - chrząknął Shaw - Ale napraw te sznurówki, chyba nie chcesz się tak pokazać na korytarzu.


Kostki:
Spoiler:
Powrót do góry Go down


Ferdinand Emerson
Ferdinand Emerson

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 182
Galeony : -124
  Liczba postów : 123
https://www.czarodzieje.org/t18660-ferdinand-emerson#533690
https://www.czarodzieje.org/t19060-lepszy-emeron#551972
https://www.czarodzieje.org/t18661-ferdinand-emerson#533691
Pokój pianisty - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 2 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 2 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 2 EmptySro 22 Kwi 2020 - 22:56;

5

Czasem, gdy się już rozpędził, Szczawik przestawał mu odpowiadać na zaczepki. Nie szczególnie się tym przejmował, było mnóstwo okazji do zaczęcia nowego sporu, czy kontynuowania starych. Taka tradycja. Na szczęście zawsze kończyło się na gadaniu, więc olał sprawę i zajął się tym, co działo się na bieżąco. Kolejne zaklęcia na nim nie irytowały go tak mocno, jak kolejne niepowodzenia przy nauce zaklęcia, które dawno odpuściłby sobie, gdyby nie widział sposobności jego użycia. Zaczynał powoli tracić cierpliwość, aż w końcu musiał odreagować na kolejną próbę Secare.
-Kurwisko! - od razu zrobiło mu się lepiej, nawet gdy sznurowadła splotły się teraz ze sobą. Mógłby nawrzucać więcej epitetów, ale przedmioty martwe nie odpowiadały, taka ich wada. -Zastanawiałeś się, co będziesz robił po skończeniu szkoły? - wtrącił, bo odbył ostatnio rozmowę z matką, która nie dawała mu spokoju. [/b]Secare.[/b] - kolejny raz, chociaż końca nie widział, ale głupie myśli nakazywały mu dociągnąć sprawę do końca.
Powrót do góry Go down


Darren Shaw
Darren Shaw

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Galeony : 3010
  Liczba postów : 3046
https://www.czarodzieje.org/t18607-darren-shaw
https://www.czarodzieje.org/t18609-skrzynka-darrena#532211
https://www.czarodzieje.org/t18608-darren-shaw#532138
https://www.czarodzieje.org/t18612-dziennik-darren-shaw#532281
Pokój pianisty - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 2 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 2 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 2 EmptyCzw 23 Kwi 2020 - 19:28;

- Tak - powiedział Darren. I to wszystko. Z Ferdinandem rozmawiał już o tym wiele razy - wiedział, że Gryfon myśli o profesjonalnym graniu w quidditcha, nawet jeśli dopiero niedawno zaczął na poważnie planować zapisanie się do drużyny Gryffindoru. Emerson dobrze też wiedział z czym wiązał swoją przyszłość Shaw - z zaklęciami, obroną przed czarną magią, rodzinnym biznesem łamania klątw i tak dalej. Nic nowego nie wpadło mu do głowy - i nawet mimo ostatniego występu w meczu ze Slytherinem, Krukon nawet przez chwilę nie myślał o zostaniu profesjonalnym graczem.
- Vincula - rzucił ponownie zaklęcie Shaw. Rękawy Emersona wydłużyły się i związały - jednak z przodu tułowia, nie na plecach. Machnął różdżką, rozwiązując jego ubranie, załatwiając także supły na sznurówkach, które jednak nadal pozostały długie.
- No dalej, jeszcze raz - zachęcił Ferdka, dobrze wiedząc że Gryfon powoli zaczyna się denerwować.
Kostki:
Spoiler:
Powrót do góry Go down


Ferdinand Emerson
Ferdinand Emerson

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 182
Galeony : -124
  Liczba postów : 123
https://www.czarodzieje.org/t18660-ferdinand-emerson#533690
https://www.czarodzieje.org/t19060-lepszy-emeron#551972
https://www.czarodzieje.org/t18661-ferdinand-emerson#533691
Pokój pianisty - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 2 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 2 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 2 EmptySro 6 Maj 2020 - 22:42;

6....

Ucieczka od porażki w rozmowę mogła być dobra, ale temat wybrany przez Emersona był dawno przeterminowany i nie przyniósł żadnego rezultatu. Tak, to była odpowiedź jakiej oczekiwał, aż strącił stojącą koło niego butelkę, patrząc z satysfakcją, jak spada na drewnianą podłogę.
-Ups. - mruknął przy tym, po czym dołożył uderzeniem pięści o pianino, gdy flaszka poturlała się po podłodze bez żadnego uszczerbku. Dziś nawet tak prosta czynność mu się nie udawała.
-Ty to chyba lubisz.. - wkurwiać go, rzecz jasna, co nie przeszkadzało w wyciąganiu szczawika w wyciąganiu go wszystkich możliwych kłopotów. Ferdek przyjmując kolejne zaklęcia, Darrena jak babcinego laczka z pantofla, to na ramię, to na uszy zaczął sam ponownie machać różdżką. Efekty były wręcz przekraczające wszelkie wyobrażenia i pokazywało jakim był zerem w transmutacji. Tutaj chyba mógł tylko pomóc tylko Felix Felicis, którego nie posiadał, a gdyby nawet, to nie zużywałby go w tak trywialny sposób.
Powrót do góry Go down


Darren Shaw
Darren Shaw

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Galeony : 3010
  Liczba postów : 3046
https://www.czarodzieje.org/t18607-darren-shaw
https://www.czarodzieje.org/t18609-skrzynka-darrena#532211
https://www.czarodzieje.org/t18608-darren-shaw#532138
https://www.czarodzieje.org/t18612-dziennik-darren-shaw#532281
Pokój pianisty - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 2 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 2 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 2 EmptyNie 17 Maj 2020 - 23:51;

- Tia - mruknął Shaw - Uwielbiam.
Krukon machnął różdżką kilkukrotnie, to wydłużając zęby Ferdinanda, to zmniejszając je do poprzedniego stanu. Tutaj dodał mu kilka włosów, tutaj nieco poprawił kolorystykę ubioru - nic, co było zbyt drastyczne, a co o wiele lepiej się trenowało na żywej osobie niż na manekinie czy po prostu stercie ubrań.
- No dalej, ostatnia próba albo idziemy do domu - powiedział, machając różdżką raz jeszcze i wydłużając jednocześnie nogawki i rękawy Emersona - Seca-coś tam coś tam, wiesz jak to leci.
Sam Krukon odszedł kilka kroków i oparł się o ścianę, zastanawiając się czy teraz Ferdinandowi w końcu coś się uda oprócz robienia pętli na miotle.


Kostki (wersja dla delfinów):
1, 2, 3, 4, 5: NO NARESZCIE, SUKCES
6: Hańba, wstyd, porażka, nie wracaj do domu.
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1121
  Liczba postów : 1345
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Pokój pianisty - Page 2 QzgSDG8




Administrator




Pokój pianisty - Page 2 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 2 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 2 EmptyWto 20 Paź 2020 - 16:48;

Wszystko było irytująco nie takie jak powinno, a Camael dostawał szału, mając wrażenie, że wariuje i dłużej nie wytrzyma. Wciąż nie mógł zbyt dobrze spać i cholerne eliksiry nasenne od Perp były mu bliższe niżby chciał – podobnie jak zmęczone spojrzenie. Wciąż budził się ze słonym posmakiem w ustach, czując wodę wdzierającą się do jego płuc i musiał przyznać, że miał tego serdecznie dosyć, a jednocześnie – nie potrafił nic z tym zrobić. Zmierzenie się ze swoim największym lękiem odbiło się na nim mocniej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać, a on, chwytając się czegokolwiek wszedł w wir nauczycielskich obowiązków, raz po raz odpisując rodzicom na kolejny list, że nie zamierza dołączać do żadnej, cholernej, partii politycznej. Łapał się jednak na tym, że myśli dryfowały w jego świadomości, by ostatecznie przekłuć jego serce obrazem czarnowłosej sylwetki. Miał dość. Przesunął dłonią po twarzy w zmęczonym geście i zamknął z impetem książkę, która aktualnie czytał, chociaż nie wiedział nic z ostatnich pięciu stron. Westchnął i wstał, postanawiając udać się do swojego jedynego azylu, który stał się nim jeszcze kiedy Cam był uczniem – pokoju pianisty, kiedyś można było go tam często spotkać. Częściej też spędzał czas pod swoją kocią postacią, korzystając z tego, że wówczas myśli były proste, a chaos w jego głowie nieco jaśniejszy. Mimo to, stawiał teraz bardzo ludzkie, powolne kroki po zamkowych korytarzach, ciesząc się z późnej godziny i braku uczniów. Potrzebował chwili spokoju. Nie oponował kiedy Alphard usiadł na jego ramieniu, czerpiąc z obecności sowy irracjonalną otuchę, chociaż nie miał pojęcia dlaczego tak bardzo jej pragnął.
Dotarł do pokoju i bez zbędnych myśli wszedł do środka, wiedząc, że nikogo tam nie zastanie. Jednym machnięciem różdżki i krótkim chłoszczyść wyczyścił stary instrument, nie przejmując się bałaganem na około. Usiadł na stołku, poprawiając je odpowiednie i jego dłonie zawisły nad klawiszami w kolorze kości słoniowej, w geście oznaczającym początek oddania się muzyce – a jednak nie mógł tego zrobić. Westchnął głęboko, patrząc na swoją sowę i wiedział co dokładnie powinien. Znalazł więc kawałek starych nut i wyjął samopiszące pióro z kieszeni, by nakreślić na kartce kilka słów. Musiał. Nakazał sowie zanieść list odpowiedniej osobie i dopiero wtedy dotknął opuszkami palców instrumentu, zaczynając grać, pozwalając by wszystkie emocje przez niego przepływały, zupełnie nie tak jak próbowali uczyć go nauczyciele w domu, kiedy rodzice nakazali lekcji gry na pianinie – sucho, bez żadnych uczuć. Melodia przepływała przez niego, kiedy żywił nadzieję, że kobieta posłucha tych kilku słów i się pojawi. A jeśli nie, co więcej miał do stracenia, kiedy miał wrażenie, że już stracił wszystko, i ostatnimi siłami pragnął to uratować.
@Beatrice L. O. O. Dear

______________________


I wanna cry and I wanna love, but all my tears have been used up, on another love.
Powrót do góry Go down


Beatrice L. O. Whitelight
Beatrice L. O. Whitelight

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek), obrączka z białego złota na palcu serdecznym lewej dłoni
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 1647
  Liczba postów : 1755
https://www.czarodzieje.org/t14885-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t14920-poczta-beatrice-l-o-o-dear#397481
https://www.czarodzieje.org/t14915-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t18356-beatrice-l-o-o-dear-dziennik
Pokój pianisty - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 2 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 2 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 2 EmptyWto 20 Paź 2020 - 19:00;

Ostatni czas nie był dla niej bynajmniej łatwym. Pomimo natłoku obowiązków związanych z prowadzeniem własnych zajęć oraz wychowywaniem co poniektórych ślizgonów bardziej, niż innych, cały czas dokładała sobie pracy. Nie pozwalała sobie nawet na chwilę odpoczynku świadoma, że zaprowadzi ją to tylko do jednego. Unikała tego, jak tylko mogła, nie pozwalając sobie ponownie na chwilę słabości, która dopadła ją podczas wyjazdu w Luizjanie. Bo tak, w ten sposób próbowała to sobie wyjaśnić i nie pozwalała samej sobie dostać się głębiej. Głębsze myślenie na ten temat byłoby zgubne i bolesne. Tak przynajmniej mogła udawać, że faktycznie to był tylko jednorazowy, głupi błąd. Że coś nie odżyło w niej na nowo tamtego dnia. Whitelight bardzo skutecznie jej w tym pomagał, unikając i nie odzywając się nawet słowem. Wspaniale. Wręcz cudownie! Jego życzenie było dla niej rozkazem...
I znów popadła w nadmiar pracy, byle tylko uniknąć myślenia o tym, co miało miejsce. O tych błękitnych oczach i ciepłym uśmiechu połączonym z zapachem Lordków... Tak, sprawdzanie prac domowych było znacznie bezpieczniejszym i właśnie tylko dlatego wciąż przebywała jeszcze w zamku, kiedy usłyszała cichy stukot tak charakterystyczny dla sowy próbującej się dostać do pomieszczenia. Kiedy spojrzała w stronę okna i zobaczyła jaka to była sowa, jej serce przyspieszyło swój rytm. Próbowała ignorować ptaka, lecz szybko okazało się, że było to niemożliwym, jeśli kobieta pragnęła jeszcze raz skupić się na tym, co robiła. Dlatego w końcu wpuściła sowę do środka z zamiarem automatycznego spalenia listu w kominku. I kiedy już miała go wrzucić w dogasający ogień, zatrzymała się w połowie tego ruchu. Ręka jej drżała, kiedy rozkładała zmięty kawałek papieru, by odczytać te kilka słów. Dopiero wtedy zmarszczyła gniewnie brwi i wrzuciła list w płomienie. Jak on śmiał?! Jak w ogóle mógł sądzić, że przyjdzie?! Jak mógł ją podejrzewać o taką głupotę?! Myśli na nowo kołatały się w jej głowie, zerwane ze szczelnej uwięzi. Nie mogła ponownie ich opanować. Wszystko w niej wrzało i miała ochotę krzyczeć. Pragnęła go zobaczyć, a jednocześnie miała nadzieję, że nigdy to nie nastąpi. Niezdecydowana krążyła po pokoju rozpatrując wszelkie warianty rozwiązania tej sytuacji. Aż w końcu doszła do wniosku, że rozwiązanie jest tylko jedno. Musieli porozmawiać I nim zdążyła się rozmyślić, chwyciła w dłoń swoją różdżkę i udała się do wskazanego przez niego miejsca.
Zatrzymała się na progu, słysząc zza zamkniętych drzwi muzykę. Ostrożnie uchyliła je i wślizgnęła się do środka, by zobaczyć jego, siedzącego za fortepianem i grającego w taki sposób, jakby jutra miało nie być. Wpatrywała się w tę sylwetkę przez chwilę, czując jak jej serce znów zaczyna bić w cholernie nieregularnym rytmie. Poczuła się tak, jakby znów miała zaledwie piętnaście lat, jakby znów była uczennicą, która jeszcze nie wiedziała, co ją spotka. Melodia urwała się, a ona dalej trwała w transie, czarze, który nieświadomie na nią rzucił. Chwilę zajęło jej, nim powróciła do rzeczywistości, a zderzenie z nią było nader nieprzyjemne.
- Nie wiedziałam, że to pomieszczenie wciąż istnieje - powiedziała w końcu, czując, jak zachrypnięty był jej głos. Kaszlnęła cicho, pozbywając się niechcianej guli w gardle i w obronnym odruchu unosząc podbródek nieco wyżej, niż było to konieczne. Kiedy upewniła się, że zauważył jej obecność, postanowiła kontynuować. - Chciałeś porozmawiać - dwa słowa, które niemalże nie chciały przecisnąć się przez jej gardło, w końcu wydostały się i zawisły w powietrzu. - Więc rozmawiajmy.
Twój ruch, Whitelight... przemknęło przez jej myśli i bała się, jak straszny mógłby zadać jej teraz cios.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Pokój pianisty - Page 2 QzgSDG8








Pokój pianisty - Page 2 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 2 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 2 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Pokój pianisty

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 4Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Pokój pianisty - Page 2 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Skrzydlo zachodnie
 :: 
trzecie piętro
-